-Za mną!- rozkazuje Ksawery.
Ja serio nie wiem jak to jest, że jak słyszę ten durny głos, to grymas sam pojawia się na mojej twarzy. Nie umiem tego nawet kontrolować, więc nie odpowiadam i ruszam za nim jak wierny pies, bo nic innego mi nie pozostało. Przechodzimy przez kilka korytarzy i wchodzimy do pokoju w którym znajduje się Adelina i Iwo.
-Musimy się tym zająć jak najszybciej!- z ust księcia pada kolejny rozkaz.
Zająć to musimy się jego charakterem, bo daleko tak nie zajedziemy. Zero porozumienia i kłótnie w niczym nie pomogą. Nie musimy się lubić. Wystarczy odrobina szacunku...
-Ile zostało czasu?- pyta Iwo.
-Przyjadą za jakieś dwa dni.
Czy to dalej chodzi o tego całego ministra którym mamy się zaopiekować bo będzie sprawiał za dużo problemów? Na serio pogubiłam się już w tym wszystkim. Mój mózg zdecydowanie potrzebuje przerwy, ponieważ ostatnio był przeciążony tymi nowościami. Nawet w szkole było łatwiej!
-Tak jak mówiłem, masz się nimi wszystkimi zająć. Mają tutaj nie dojechać. Rozumiesz?!
Słysząc słowa księcia momentalnie otwieram oczy. Od początku wiedziałam, że ma nie po kolei w głowie, ale że aż tak?! Jeszcze mówi to wszystko na głos. Mógłby tak sobie mówić, kiedy byli byśmy w jakimś pokoju na naradach czy coś...Ale w trakcie jak idziemy gdzieś?
-Ty jesteś normalny?!
-Adelina zajmij się nią puki mam jeszcze cierpliwość- macha ręką Ksawier, a dziewczyna pośpiesznie spełnia jego słowa.
Łapie mnie i próbuje uspokoić, ale nie ze mną takie numery! Ten chłopak zdecydowanie nie jest normalny! Chory na łeb przygłup i tyle.
-Zajmij się nimi tak żeby nie było problemów.
-Czekaj Iwo- wołam mając nadzieję, że mnie posłucha.- Myślę, że powinniśmy to wszystko przedyskutować i wymyślić lepszy plan.
-Tutaj nie ma o czym dyskutować- odpowiada Iwo, a w jego oczach widzę rozśmieszenie.- Nie wtrącaj się w rzeczy o których nie masz pojęcia.
-Wy obaj jesteście chorzy!- warczę i zastanawiam się czy król wie, że tych dwoje powinno być odizolowanych od ludzi.
Może powinnam się do niego wrócić i poprosić żeby pozwolił wrócić mi do więzienia? Bo wydaje mi się, że pozostanie w nim było by łatwiejsze niż wybicie im z głowy tego szatańskiego planu.
-Aniela!- upomina mnie Adelina, a na jej twarzy widzę niezadowolenie.
Co jej też nie podoba się, że mam swoje zdanie i próbuję powstrzymać tą katastrofę, która ma się wydarzyć? Dlaczego nikt tutaj nie rozumie, że słuchając tego szatana, który jest niejakim księciem, wszystko źle się skończy!
-Adelina! To totalni wariaci!
-Aniela, proszę Cię...
-Gdy coś idzie nie po jego myśli to wymyśla super idiotyczny plan, który oczywiście zrealizuje bezmózgi Iwo. Czy wy myślicie?!- wymachuję rękami jak opętana.
Cała ta sytuacja tak zajmuje moje myśli, że nie zauważam, że od kilku minut znajdujemy się w jakimś pomieszczeniu. No ale trudno się dziwić, że nie zwracam uwagi na otoczenie skoro muszę zająć się tym całym bałaganem?!
-Czy ty choć raz możesz się zamknąć?!- warczy na mnie Ksawier i uderza ręką w stół- Obiecałaś, że nie będziesz się wtrącać! Więc zastosuj się do swoich własnych słów!
-Nie mogę się zgodzić na zabijanie niewinnych!- krzyczę, ponieważ moja cierpliwość już się skończyła.
-Niewinnych?- wybucha śmiechem Iwo.
-Aniela jeżeli nic nie wiesz to nie wtrącaj się, proszę- szepcze mi na ucho Adelina.
-Problemy rozwiązuje się rozmową a nie od razu rozkaz żeby kogoś zabić!
-Nie wyglądasz mi na obrończynię uciśnionych- śmieje się Iwo.
A wy obaj nie wyglądacie na opętanych...A tu proszę! Jednak! Ludzie mają rację żeby nie oceniać książki po okładce...
-Życie trzeba chronić! Nie wiecie, że jest takie przykazanie? NIE ZABIJAJ!
Wypowiadając te słowa czuję się jak hipokrytka, ponieważ widząc ich dwóch sama modlę się do Boga żeby nie złamać tego przykazania. Poza tym ostatnimi czasy nie byłam specjalnie religijna..
-Dosyć!!!!!!- wrzeszczy Ksawier.- Tam są drzwi. Mam nadzieję, że wiesz do czego służą!
-Myślisz, że wystarczy mnie wyprosić?!
-Mam prosić Iwo żeby Cię wyprowadził? Czy wyjdziesz sama?- pyta znużony.
-Tak nie załatwisz tej sprawy! Gwarantuję Ci!- krzyczę mając nadzieję, że może wtedy coś do niego dotrze.
-Wydaje mi się właśnie, że załatwię tą sprawę po swojemu. I nie próbuj niczego, ponieważ to ja mam nad tobą kontrolę. Sama się na to zgodziłaś!
Nie odpowiadam na tą pseudo groźbę. Wychodzę z pomieszczenia w zamyśleniu chociaż w moim środku aż się gotuje. Widzę, że Adelina podąża za mną, więc zatrzymuję się po kilku krokach.
-Co ma znaczyć, że ma nade mną kontrolę?- pytam.
-Ma kontrolę, bo ma przewagę. Nie możesz nikomu zdradzić ich planu, ponieważ będzie to zdrada. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć jak zakończy się popełnienie takiej zbrodni.
Właśnie straciłam kontrolę nad swoim życiem. Nie mam żadnego planu, za to znam tajemnicę, która strasznie mi ciąży. I nie mogę pozwolić żeby ten plan został wykonany zgodnie z rozkazem księcia. Są jakieś granice, których trzeba przestrzegać!
-Aniela błagam Cię tylko niczego nie próbuj...
-Adelina- uśmiecham się.- Wiesz u mnie mamy takie powiedzenie ''próba nie strzelba''.
Muszę zakończyć bałagan, który planuje narobić ten idiota. To moje zadanie, które wykonam.
Gdybym była w swoim świecie to w takiej sytuacji siedziałabym i słuchała smutnych piosenek. Zdołowałyby mnie one, ale potem nabrałabym energii do rozwiązania problemów. A tutaj? Tutaj nie ma nic co mogło by mi w tym pomóc. Siedzę bezczynnie i wpatruję się w ogród.
-Po co ty tutaj w ogóle jesteś skoro nie naddajesz się do niczego?
Odwracam głowę w stronę głosu i widzę Iwo, który oczywiście pojawia się z nikąd. Od samego patrzenia na tego gościa już mnie nosi. Dlaczego on tak mnie denerwuje?
-Też jestem zmęczona byciem tutaj- wzdycham i zdaję sobie sprawę, że ja na prawdę chciałabym wrócić.
-Stwarzasz same problemy, więc może zniknij? Co?
-Nie szanuję ciebie i twojego zdania więc daruj sobie, ok?- mówię z udawanym uśmiechem.
-Powiedz mi, jak to jest? Uważasz, że pokonasz wszystkich bo masz cięty język? Czy raczej stawiasz na swoją wybuchowość i myślisz, że pięściami pokonasz wszystkich?
Ten chłopak sprawia, że czuję się jakbym się dławiła. Tyle złych emocji nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Zaciskam mocno pięści i staram się opanować.
-Iwo, to Ty mi powiedz jak to jest? Myślisz, że takimi słowami mnie zniechęcisz czy może jakoś zranisz? Jeżeli tak, to powtórzę jeszcze raz, że tacy kretyni jak Ty są dla mnie nikim.
Cieszy mnie, że dzielę się z nim myślami na jego temat, które pojawiają się w mojej głowie. Ten gość jest po prostu śmieszny, jeżeli myśli, że jestem pod jego wrażeniem bo jest jakimś pionkiem, który chroni księcia.
-Malutka to ty tutaj jesteś nikim. Wydaje ci się, że jesteś silna i możesz zmienić ten świat.
-Wątpisz we mnie...Spoko masz takie prawo- wzruszam ramionami.- Ja i tak wam pokażę!
Uśmiecham się, ponieważ ja serio mam plan żeby im wszystkim pokazać na co mnie stać. Jestem tutaj żeby wygrać lepszą przyszłość, więc nie ma sensu się poddawać.
-A więc chcesz się bawić? Zapraszam tylko żebyś potem nie płakała- ostrzega mnie chłopak.
-Grunt to nie zrezygnować do końca z ustalonego celu, a moim będzie uratowanie człowieka, którego chcecie zabić. Nie pozwolę mu umrzeć!
-Błąd. Ta sprawa jest już zamknięta. Traktuj go jak martwego.
Słysząc te słowa, potwierdził się tylko fakt, że to ja jestem osobą poprawka jedyną osobą, która może uratować tego człowieka. Bez mojej pomocy...Kręcę głową chcąc pozbyć się nawet takiej myśli z głowy.
Przyglądam się dokładnie chłopakowi i postanawiam wykorzystać sytuację, bo skoro już przylazł truć mi dupę to czemu ja nie mam robić tego samego.
-Gościu, a co Cię łączy z Adeliną?- pytam z uśmiechem, bo na prawdę lubię jakieś miłosne historię, a tutaj spodziewam się właśnie takiej.
-Powietrze, którym oddychamy.
-Dobre sobie...Mi się wydaje, że jednak macie wspólną historyjkę, którą próbujecie ukryć. To jak to jest? Hmmm?
-Wiesz, że zbytnia ciekawość w tym przypadku będzie twoim ostatnim krokiem do piekła?
Kręcę głową ze zrezygnowaniem. My to się chyba nigdy nie polubimy...Ja nawet nie umiem z nim rozmawiać, a komunikacja to podstawa! Rozwiązuje przecież wiele konfliktów.
-Straszysz mnie?
-Nie. To jest mój sposób żeby poinformować Cię, że nie będę tańczył tak jak mi zagrasz.
-Ja tylko zadałam pytanie? Chciałam się dowiedzieć po co ostatnio przyszedłeś.
-Nie masz takiej pozycji żeby zadawać mi pytania- mówi z uśmiechem.
Po raz kolejny jego słowa mocno szarpią moje nerwy. Ludzie tutaj wykończą mnie psychicznie, fizycznie i nerwowo. Jak wrócę to będę musiała iść do psychiatry żeby sprawdził w jakim stanie jest moja głowa.
-Jeżeli rozmawiasz ze mną aby mnie zniechęcić to ci się to nie uda. Z natury jestem waleczna więc daruj sobie.
-O jejku co poradzić? Od samego początku jesteś na straconej pozycji- szczerzy się jak głupi.- A wiesz czumu? Bo nie należysz do naszego świata.
Unoszę brwi w górę. To on wie? Dziwna sprawa, przecież nie chodzę i nie mówię wszystkim naokoło, że znalazłam się tutaj bo wciągnęła mnie jakaś książka.
-Właśnie dlatego będę walczyć do końca, a teraz idź sobie i daj mi trochę spokoju.
-Nie chcę- odpowiada i siada koło mnie.
-Czego nie rozumiesz w ''idź sobie''?- wzdycham i przesuwam się tak żeby nasze ramiona nie stykały się, bo mnie to drażni.
-Wiem, że chcesz żebym sobie poszedł bo mnie nie lubisz. Z resztą z wzajemnością, jednak nic nie mogę zrobić...Za bardzo mnie ciekawisz.
-Ty mnie za to nie ciekawisz.
Ignoruje moje słowa. Tym samym pokazuje mi jak bardzo głęboko w dupie ma moją osobę. Robi to celowo? Czy dlatego, że mu się nudzi?
-Chciałbym zadać Ci kilka pytań. Ty też możesz mi zadawać.
-Ja ci ich nie zadam, bo jak już mówiłam- nie ciekawisz mnie. Poza tym przed chwilą powiedziałeś mi, że nie mam takiej pozycji żeby zadawać Ci pytania. Masz jakieś problemy psychiczne? Rozdwojenie jaźni?
-Gdzie nauczyłaś się bić?- pyta udając, że nie słyszał moich słów.
-Posłuchaj kolego- wstaję i otrzepuję tyłek.- Nie wiem jak Ci to powiedzieć żebyś zrozumiał. Nie odpowiem na twoje pytania ani sama ich Ci nie zadam bo mnie nie ciekawisz.
-Dlaczego?
Przewracam oczami i biorę głęboki oddech. Jak tu się dogadać, kiedy druga osoba nie che współpracować?
-A niby dlaczego miałabym Ci o tym opowiadać?
-Bo chcę to wiedzieć.
-Iwo nie umiem ci nawet tego zobrazować jak bardzo nie obchodzi mnie to czego ty chcesz.
Chyba się pomylił jeżeli myślał, że po tym jak mi wygrażał i oficjalnie wypowiedział mi wojnę to może zadawać mi pytania. Jeszcze głupi myśli, że na nie odpowiem. On cierpi chyba na jakąś chorobę i to w dodatku mózgową. W ogóle nie myśli...
Zostawiam go samego. Mam nadzieję, że zrozumiał moje słowa i da mi spokój.
-Dlaczego Ty mi to robisz?- wzdycha książę.
-Bo mogę- odpowiadam.
-No właśnie chyba tego nie przemyślałaś.
Mrużę oczy i staram się skupić na chłopaku. Właśnie, że wszystko dokładnie przemyślałam. Został mi ostatni dzień podczas którego mogę go przekonać do zmiany decyzji.
-Myślisz, że jak będziesz łaziła za mną jak cień to wpłyniesz na moją decyzję.
-Spróbuję Cię obudzić z tego chorego snu w którym się znajdujesz.
-Najpierw to spróbuj wyleczyć siebie, bo masz chyba jakieś zwidy. Mnie nie trzeba z niczego budzić.
Właśnie, że trzeba bo jeżeli ktoś z tak głupimi pomysłami przejmie tron to skończy się to tragicznie. Słowa te jednak pozostają w mojej głowie. Nie wypowiadam ich na głos.
-Jak możesz z taką łatwością skazywać całą rodzinę na taki los?
-O bardzo łatwo- uśmiecha się jak psychopata i siada wygodnie w fotelu.- Chciałem Ci tylko przypomnieć co mi obiecałaś.
-Wiem, dlatego wykorzystuję ostatnią szansę na zmianę rozkazu.
-Rozkaz się nie zmieni. A tak w ogóle dlaczego mówisz do mnie nieformalnie?
-Ponieważ jesteśmy w tym samym wieku.
-Jesteś beznadziejna, ale chcesz się bawić to zapraszam. Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
-Nie rozumiesz, że decyzja którą podjąłeś w niczym Ci nie pomoże, a wręcz zaszkodzi?!
-Dziewczyno, kim Ty jesteś żeby mówić mi takie rzeczy- wybucha śmiechem.
Mam ochotę go zabić. Przysięgam. I naprawdę podziwiam siebie za to, że jeszcze nie zostałam mordercą. Ten chłopak po prostu powoduje u mnie podwyższony poziom wkurwienia. Biorę głęboki oddech i przywołuję się do porządku, ponieważ jestem tutaj po to aby zapobiec zabójstwu.
-Wyobraź sobie, że jestem twoją wróżką, która ma pomóc Ci w wielu rzeczach.
-Jak dla mnie to ty jesteś służką, a nie wróżką. W dodatku taką co w niczym nie pomaga, bo sama jesteś nikim. Kurcze właśnie odnalazłem swoje nowe powołanie. Zostanę głosem, który będzie ci powtarzał, że jesteś nikim.
Boże. Nie wytrzymam. Nie chcę tu być. Zabierzcie mnie. Ten człowiek nie jest mega denerwujący. A jego sposób bycia przeraża mnie.
-Nie możesz zabić całej rodziny!
-A właśnie, że mogę i to zrobię!
-Jesteś psychopatą.
Zmarszczył brwi.
-Właśnie problem w tym, że ja strasznie się powstrzymuję by nim nie być.
Chyba mu to nie wychodzi. Im dłużej go poznaję, im więcej czasu z nim spędzam tym bardziej chcę trzymać się z daleka od tego człowieka.
-To grzech! Bóg Ci tego nie wybaczy!
-Jedynym Bogiem w którego wierzę jestem ja sam, bo jestem zajebisty.
-Narcyz- mruknęłam pod nosem.
-Służko, co mogę Ci powiedzieć więcej... Ten gość jest problemem, więc trzeba się go pozbyć.
Szkoda tylko, że ma przyjechać cała rodzina, więc zabije całą rodzinę?
-A co na to twój ojciec?- pytam krzyżując ręce na piersiach.
-Będzie szukał winnych, ale ich nie znajdzie, więc jak reszta ludzi zapomni o wszystkim.
Prawda, wszystko przemija. Ludzie będą pamiętać tylko chwilę, a potem zapomną i wrócą do swojego życia.
-Nie zabijaj ich- zaczynam.- Proszę, to Ci w niczym nie pomoże..
Wypowiedzenie słowa ''proszę'' ledwo przechodzi mi przez gardło, jednak muszę je wypowiedzieć, ponieważ to podobno magiczne słowo. I chyba muszę zgodzić się z tym twierdzeniem. Ksawery słysząc te słowa spogląda na mnie, a nasze oczy się spotykają. Przez chwilę patrzymy na siebie próbując przeczytać swoje myśli. Nie działa to jednak, ponieważ jesteśmy sobie obcy. Ja nie wiem nic o niem, a on o mnie, ale gdybym mogła obstawiać to powiedziałabym, że słowo ''proszę'' zadziałało i przez krótki moment chłopak się wahał.
-Aniela, to Ty musisz sobie odpuścić- mówi i wstaje z fotela, w którym dotychczas siedział.
Jestem taka zaskoczona, że użył mojego imienia, a nie żadnej innej obelgi. Nie mogę z siebie nic wykrztusić, więc zachowuję ciszę i śledzę księcia wzrokiem. Chłopak zaczyna odpinać guziki przy koszuli.
-Wow, wow, wow co Ty robisz?- pytam przerażona i cofam się kilka kroków.
Czemu nagle zaczął się rozbierać? Nawet nie będę przytaczać strasznych myśli, które pojawiają się w tym momencie w moich myślach.
-Zamierzam się wykąpać.
-To rozbierz się w łazience!
-Ja jestem w swoim własnym pokoju, więc mogę robić to co chcę- uśmiecha się.- Poza tym już widziałaś mnie nago, więc czemu się teraz peszysz?
-Ostatnio to ty byłeś tym co się peszył! Przestań się rozbierać!- wrzeszczę kiedy chłopak zostaje już tylko w spodniach.
Zasłaniam ręką oczy. To odruch. Miał racje, już widziałam go w całej okazałości, jednak to było by dziwne gdybym i teraz na niego patrzyła.
-Zawsze możesz stąd wyjść, przecież nie każę Ci tutaj zostawać...
-Nie mogę wyjść, ponieważ muszę wszystko uporządkować! Przestań! Zostaw te spodnie na sobie!- krzyczę, kiedy jego ręce znajdują się na guzikach od spodni.
-No to musisz się zdecydować czego chcesz. Mam zostać w spodniach czy mam zmienić rozkaz?- wybucha śmiechem.
-Zmień rozkaz, proszę- mówię pewnie, odsłaniam oczy i przełykam głośno ślinę widząc go bez koszulki.
Wybuch śmiechu, który słyszę zaskakuje mnie ogromnie. Stoję i patrzę na chłopaka który wije się ze śmiechu.
-Na prawdę myślałaś, że daję ci wybór? Rozkaz nie zostanie zmieniony, a ponieważ czas nagli to muszę zacząć działać.
-Co znaczy ''działać''?- pytam zdziwiona.
-Iwo!!!
Najgorsze uczucie, kiedy człowiek wie, że coś jest nie tak, ale za bardzo nie ma pojęcie o co tak dokładnie chodzi.
Nagle czuję ogromny ból. Głowa boli mnie tak strasznie, że aż chce mi się płakać i uciec, ale nie jestem w stanie. Ostatnim widokiem jest złowrogi uśmiech Ksawiera, który aż mnie przeraża.
Otwieram oczy i biorę kilka oddechów. Zbieram myśli i przypomina mi się co się tak właściwie stało. Siadam, ale to okazuje się złym pomysłem. Ból który czuję sprawia, że mam ochotę zwinąć się w kulkę. Dotykam głowy i okazuje się, że leci mi krew.
Iwo ty skurwysynie, jak zostanie mi jakaś blizna to obiecuję ci pożałujesz tego co zrobiłeś!
Ksawier czekaj niech no tylko stąd wyjdę. Gnój myślał, że jak chwilowo się mnie pozbędzie to jego plan wypali.
Otóż najdroższy księciuniu jesteś w błędzie. Teraz za wszelką cenę Cię powstrzymam! Podnoszę się z ziemi i podchodzę do drzwi. Trochę kręci mi się w głowie, ale sobą zajmę się później. Łapię za klamkę, ale oczywiście jest zamknięta. Szukam w kieszeni telefonu, ale oczywiście nie mam go. Muszę pamiętać żeby poprosić Adelinę o nowy.
Biegnę do okien, które na moje szczęście są otwarte. Amatorzy. Otwieram okno i spoglądam w dół. Oceniam wysokość, ale stwierdzam że jeżeli skoczę to powinnam przeżyć. Ewentualnie coś sobie złamię. Dostrzegam jednak rynnę. Frajerzy. tyle razy co wchodziłam tak do domu...Cóż często zapominało się kluczy.
Łapię się rynny i realizuję swój plan. Po kilku męczących minutach jestem na dole. Biegnę ile sił w nogach i wpadam na Adelinę.
-Dzięki Bogu!- wzdycham radośnie.- Zabierz mnie szybko na miejsce gdzie ma się to stać!
-Aniela!!! Co Ci się stało?
-Później, teraz zabierz mnie bo muszę ich powstrzymać!
-To nie jest najlepszy pomysł...
-Ja Cię nie proszę, to jest rozkaz! Ty masz pomóc mi, a ja mam pomóc księciu! Gwarantuje Ci, że jeżeli ich nie powstrzymamy to żadne z nas nie skończy dobrze.
-Aniela krwawisz, krew z Ciebie aż kapie. To dla Ciebie nie skończy się dobrze...
Ocieram twarz ręką i faktycznie dziewczyna ma rację, ale ja dam radę jeszcze trochę pocierpieć. Muszę uratować tamtych ludzi, bo inaczej wszyscy będziemy cierpieć jeszcze gorzej.
-Nie staraj się ratować innych za wszelką cenę- prosi mnie dziewczyna.
-Muszę uratować naszą przyszłość! Czaisz!?!?- łapię ją za ramiona i szarpię.
-To śmieszne- mówi.- Normalnie byś się tym nie przejmowała, ale widzę że jesteś tą która nie odpuszcza.
Uśmiecham się i prawie przez to wymiotuję, ponieważ w ustach czuję krew. Ohyda. Smak własnej krwi, nigdy więcej.
-Dopóki bije mi serce nie odpuszczę im tego- mówię i zaciskam zęby.
-To musimy się pośpieszyć, bo jak tak dalej pójdzie to zostanie Ci niewiele tych uderzeń serca. Na prawdę Aniela wykrwawisz się...
-Nie bój się, dorośli wykrwawiają się spokojnie.
-Przestań żartować z takich rzeczy! Poczekaj tutaj na mnie.
Dziewczyna szybko znika. A ja ścieram krew rękami z twarzy. Cała nią już jestem ubrudzona.
Najbardziej szkoda mi ciuchów, które mam na sobie, bo nie wiem czy krew się spiera...A to na prawdę fajne ubrania.
Krzywię się, nienawidzę tego całego bólu który teraz czuję, ale mam zadanie do wykonania. Potem będę się sobą martwić.
Po chwili podjeżdża pode mnie wypasione auto. Szybko do niego wsiadam, a moje oczy aż świecą się, ponieważ nie często zdarza mi się podróżować tak wypasioną bryką.
-Starucha ma aż tyle pieniędzy?
-Nie pytaj skąd bo nie znam odpowiedzi- mówi i rusza z piskiem opon.- Więc co chcesz zrobić?
-Zajebię ich, ale najpierw uratuję tych ludzi.
-Żebyś tylko nie uratowała tych niewłaściwych...
-Nieważne czy są źli czy dobrzy. Ludzkie życie się szanuje.
-Więc zemsta?
Kiwam głową. Nie będą mnie tak traktowali we własnej grze, którą sobie wymyślili. Ludzie nie są przedmiotami, których od tak można się pozbyć.
-Przez chwilę czułam się jak pionek, ale to było tylko chwilowe. Nie dam im kolejnej okazji by kogoś znowu skrzywdzili i Bóg mi na to świadkiem.
Dziewczyna nie odpowiada. Prowadzi samochód w ciszy. Nagle zatrzymujemy się za drodze w lesie.
Zimny wiatr rozwiewa nam włosy, kiedy wysiadamy.
-To na pewno tutaj? Dlaczego mieliby się tutaj zatrzymać?
Dziewczyna kiwa głową, a ja kieruje wzrok w tamtą stronę. I widzę moich oprawców schowanych za krzakami. Nienawiść jaką czuję kiedy ich widzę sprawia, że mam ochotę podejść i napluć im w twarz. Szkoda tylko, że jeżeli teraz bym chciała to zrobić, to oplułabym ich własną krwią.
-Auto zatrzyma się ponieważ przebije się opona, a potem wszystko się skończy- tłumaczy mi dziewczyna.
A więc tak to zaplanowali, a mi nie wspomnieli ani słowa. Czyżby bali się, że im w czymś przeszkodzę. Jak tak to brawo dla nich! Bo teraz dopiero zacznie się gra, szkoda tylko, że będzie się ona toczyła o ludzkie życia.
-Widzę, że plan jest zaplanowany ze szczegółami. Tylko nie uwzględnili w nim przeszkody, którą będę ja- patrzę w niebo i zaczynam się chwiać.
To chyba z powodu znacznej utraty krwi. Szlak by to trafił!
-Przeszkody? Ledwo trzymasz się na nogach!!! Co ty możesz zrobić?
-Przekonasz się- mówię z uśmiechem.
Gdybym tylko wiedziała jak to się skończy to załatwiłabym to zupełnie inaczej. Wszystko potoczyłoby się w inny sposób.
______________________________________________
Podsyłam kolejny do oceny.
Następny rozdział pojawi się szybciej niż zwykle.
Przypominam o zapowiedzi, którą można zobaczyć z boku.
Proszę o komentarze, które motywują do dalszego pisania.
Pozdrawiam,
N
Tak myślałam, że Ksawier będzie próbował coś kombinować. 😒 Ale morderstwo ministra i całej jego rodziny? Na to bym w życiu nie wpadała. Popieram opinię głównej bohaterki, że zachowuje się jak psychopata.
OdpowiedzUsuńDodatkowo zgadzam się z Anielą, że cały ten ich chory plan narobi tylko jeszcze więcej szkód. Mam nadzieję, że uda jej się im przeszkodzić. I nie dopuści do tej nadchodzącej katastrofy.
Książę jest nieznośny i bezwzględny. Nie dość, że nasłał Iwa aby zrobił krzywdę Anieli, to jeszcze zupełnie nie liczy się z konsekwencjami swoich nieodpowiedzialnych czynów. I to mam być niby przyszły władca. Kilka dni jego władzy i podejrzewam, że królestwo przestałoby istnieć!
Coraz bardziej ciekawi mnie także postać Iwa i jego relacje z Adeliną. Poza tym mimo całej tej niechęci lubię czytać rozmowy, które prowadzi z Anielą. Chwilami są całkiem zabawne.
Jak narazie wszyscy bohaterowie, skrywają jeszcze jakieś tajemnice. I nie wszystko o nich wiemy. Dlatego coraz bardziej ciekawi mnie ciąg dalszy i to w jakim kierunku potoczy się ta historia. 😏
No to jedno już się wyjaśniło - Ksawier to psychopata, powinni go zamknąć w jakimś pokoju bez klamek czy coś.. Ciekawe jak to dalej się rozwinie, bo jak plan wypali to będzie jakaś masakra piłą mechaniczną.
OdpowiedzUsuńKsiążę mnie załamuje. Jeszcze ze dwa rozdziały temu miałam cichą nadzieję że jednak się ogarnie, ale raczej się nie zapowiada. Marnie widzę przyszłość królestwa jeśli dojdzie do tego że on zostanie następcą. Takie nieodpowiedzialne, rozpieszczone i zepsute do szpiku kości dziecko na stołku Króla? No dopiero by było..
Muszę tu też wspomnieć o Iwo. Bardzo mnie ciekawi ta postać od samego początku, a Ty ciągle go "ukrywasz". Co go łączy z Adeliną? Poza tym mimo że te "pyskówki" Anieli z nm są z taka niechęcią.. to ja je uwielbiam. Lubie Iwo aroganta. Bo trochę nim jest, przyznasz? Mimo to mam takie poczucie że on nie jest taki zepsuty do szpiku kości jak Książę. Słucha go i wykonuje jego polecenia bo musi, ale tam gdzieś w głębi ma dobre malutkie serduszko..? Tak, wiem, teraz to pocisnęłam z bujnym tematem xD Ale tak przeczuwam że kiedyś, w jakimś odległym rozdziale on pokaże swoją ludzką twarz i pomoże Anieli i Adelinie.
Lecę czytać zaległą 5! ;)