-Nie zrobię tego!- wstaję wnerwiona.
-Mówisz to już piętnasty raz w przeciągu pięciu minut...- mruczy Iwo z niezadowoleniem.- Uspokój się w końcu, bo wszystko zepsujesz!
Siedzimy wszyscy razem. Nawet jaśnie książę jest z nami, więc zaszczyt nas kopsnął. Dopracowujemy nasze zeznania i ćwiczymy swoje kwestie żeby wszystko ze sobą grało. Na prawdę czarno to widzę...
Muszę robić to wbrew sobie i wbrew zasadom, które wyznaję. W ogóle czuję się okropnie zestresowana, a fakt, że wszyscy na mnie liczą, krzyczą i naciskają nie pomaga mi.
-Choć raz zrób to co powinnaś!- warczy Ksawier.
-''Jeśli czujesz, że coś jest z Tobą niezgodne, nie rób tego''- wygłaszam przed nimi jedyny cytat, który udało mi się zapamiętać przez kilkanaście lat mojego życia.
-Co to?- odzywa się w końcu Adelina, która dzisiaj wyjątkowo cały czas milczy.
-Jedna z moich dziesięciu zasad dbania o samą siebie- odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Czego nie zrozumiałaś w ''zrób to co powinnaś''?- wstaje zdenerwowany Ksawier.
-Ona ogólnie jest ciężko myśląca, więc się nie dziw- próbuje go uspokoić Iwo.
Nie pomaga to zbytnio, ponieważ chłopak stresuje się tym wszystkim jeszcze bardziej niż ja. Od samego rana jest bardzo spięty i w sumie dobrze mu tak! Martwi się pewnie, że coś pójdzie nie tak jak powinno.
A to wszystko jego wina!
Gdyby mnie posłuchał! Gdyby nie wymyślał jakiś swoich teorii!Gdyby choć raz zachował się jak normalny człowiek! Ale on tego nie potrafi...On chyba w ogóle nie ma serca...
-Nie mogę powiedzieć tego steku kłamstw, które wymyśliliście! Przecież to wszystko skaże niewinnego człowieka.
-I znowu...Dziewczyno nie jesteś w stanie uratować całego świata!- podnosi głos książę.
-Całego świata może nie, ale tą jedną osobę tak! Na pewno da się to załatwić w inny sposób. Wystarczy tylko pomyśleć!
-Nie mamy na to czasu. Zaraz musimy iść- informuje mnie Adelina.
Patrzę na zegar wiszący na ścianie. Ma rację. Tym razem czas nie jest po naszej stronie.
Mało czasu i napięta sytuacja...Nie mogę się nawet skupić. Moje myśli latają po głowie z prędkością światła.
-Aniela poinformuję Cię o czymś, więc słuchaj uważnie- zaczyna Iwo.- Ty nie jesteś cholernym dyplomatą tylko świadkiem. Masz powiedzieć to co ustaliliśmy i radzę Ci nie sprawdzać co stanie się jeżeli będziesz czegoś próbowała- pokazuje na głowę, chcąc mi przypomnieć jak skończyła się moja ostatnia próba zmienienia decyzji księcia.
Mierzę się z nim wzrokiem przez dłuższą chwilę. Żadne z nas nie odrywa wzroku, ponieważ nikt nie chce przegrać. Właśnie mi groził i już nie mogę ignorować jego słów. Ostatnim razem źle to się dla mnie skończyło.
-I jak ja mam z nią współpracować?! No jak?! Nie pomaga ani prośba ani groźba!- fakt, że Ksawier wpada w lekką panikę mówiąc to wszystko strasznie mnie śmieszy.
Wystarczyło by, żeby zachowywał się jak dorosły człowiek, który myśli. Nie wspominam już, że jak następca tronu bo do tego mu wiele brakuje. W zasadzie to bardzo wiele. Ale nie on woli po swojemu i jak zwykle wychodzi mu jak choremu psychopacie, którym w zasadzie jest.
-Nigdy o nic mnie nie prosiłeś!- rzucam, ponieważ denerwują mnie jego słowa.
-To w takim razie teraz to robię! Choć raz zrób to co powinnaś. Masz mi pomagać! To twoja szansa żeby pokazać mi, dlaczego ojciec i starsza Cię przysłali.
Jeżeli to miała być prośba w jego wykonaniu to ja dziękuję za takie coś...Gdzie podziało się proste "proszę"? Ta cała komiczna sytuacja zaczyna mnie coraz bardziej drażnić.
-Więc... co masz powiedzieć?- pyta Iwo z uśmiechem.
-Że mnie porwali, bo pomagam następcy tronu- odpowiadam automatycznie.
-Dlaczego?- kontynuuje chłopak.
-Ponieważ myśleli, że książę się tym przejmie- wzdycham z niechęcią.
Jak ja mogę mówić takie kłamstwa? Nasz książę to by jeszcze zapłacił sporą sumę porywaczom, gdyby oczywiście taka sytuacja miała miejsce. Pewnie kazałby się mnie pozbyć. I swój największy problem miałby z głowy.
-Musimy się zbierać!- mówi nagle Adelina.
Przechodzą mnie ciarki od palców aż po sam czubek głowy. Boże zabierz mnie stąd. Najlepiej to by było jakbym magicznie wróciła do swojego świata...Ale było by fajnie...
-Już czas- wstaje książę i patrzy się na mnie wymownym wzrokiem.
-Do boju!- mówi Iwo i wychodzi.
Zaciskam zęby. Ja mu dam "do boju". Szlak by go trafił!
Czemu Ci ludzie nie potrafią się postawić w mojej sytuacji?! Tak ciężko?
Adelina i Iwo idą przodem i o czymś dyskutują. Dzisiaj wyjątkowo dobrze się dogadują aż mnie to dziwi. Przede mną idzie książę, a ja obstawiam tyły, ponieważ właśnie zaczęłam odczuwać stres. Czuję lęk, ból brzucha, pot na czole...Nie wspominając już o tym jak bardzo kołacze mi serce.
Zatrzymuję się na chwilę próbując złapać oddech. Nagle ktoś klepie mnie po plecach. Dodaje mi to nawet otuchy, ale kiedy podnoszę wzrok i widzę Ksawiera stres obezwładnia mnie jeszcze bardziej.
-Oddychaj, bo nie możesz mi tutaj nagle zemdleć- mówi spokojnie i nadal klepie mnie leciutko po plecach.
-Potrzebuję tylko minutki- odpowiadam i opuszczam wzrok zawstydzona, że widzi mnie w takiej sytuacji.
Oczywiście w głowie wyklinam go do woli, ponieważ tych słów nie mogę wypowiedzieć na głos. Denerwuje mnie też to, że mnie dotyka. Ok, nie jest to jakiś ogromny kontakt. To tylko ręka, ale i tak mnie to wkurza.
-I tak będziesz musiała to zrobić, więc minuta tutaj w niczym Ci nie pomoże. Pamiętaj, że liczę na Ciebie i na to, że mi pomożesz. Proszę...- kończąc to zdanie rusza do przodu i zostawia mnie samą.
Ten chłopak niszczy mnie psychicznie. Raz zachowuje się jak chory psychopata, a potem jest nawet normalny. Z zaznaczeniem na nawet. Powiedział w końcu "proszę". I jak ja mam sobie z tym radzić?! Przecież nie jestem psychologiem!
Stoję jeszcze krótką chwilkę i powtarzam sobie formułki, które mam wykute. Prostuję się i ruszam do przodu. Nie ma co tego odkładać. Trzeba być silnym!
Nigdy nie pragnęłam być w centrum uwagi. Po prostu nie lubię, kiedy ktoś mi się przygląda. Dlatego siedząc jako świadek na przesłuchaniu, kiedy wszystkie oczy są zwrócone na mnie czuję się po prostu fatalnie. Nie wiem gdzie skierować wzrok i z każdą minutą dostaję oczopląsu.
Staram się siedzieć prosto i nie rozglądać na wszystkie strony. Ciężko mi powstrzymać swoją ciekawość, ponieważ sama chciałabym przyglądnąć się wszystkim dokładnie, ale to nie miejsce ani czas na takie rzeczy. Kurcze, ale potem pewnie nie trafi mi się druga szansa żeby być w tym samym miejscu co całe zgromadzenie ministrów i sam król!
-Proszę się nam przedstawić- przerywa ciszę jaki mężczyzna.
Skupiam wzrok na nim. Pewnie to on będzie prowadził przesłuchanie. Nie wygląda przyjaźnie, wręcz przeciwnie. Wąs, który ma pod nosem dodaje mu grozy. Przypomina mi typowego mafioza. Jego widok sprawia, że od samego patrzenia czuję się źle.
-Nazywam się Aniela. Jestem osobistym doradcą księcia- mówię wszystko to co ustaliliśmy.
-Zdaje się, że zajmuje się tym pani od niedawna...Prawda?
Niedawna? Śmieszna sprawa, bo nawet nie wiem ile czasu minęło od mojego przybycia tutaj. Dni mijają, a ja stoję w miejscu.
-Tak, zgadza się.
-Czym pani zajmowała się wcześniej?
Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. Nie spodziewałam się takiego pytania. Nikt chyba się tego nie spodziewał, bo nie przygotowaliśmy odpowiedzi na to pytanie. O co mu chodzi? Szukam wzrokiem Ksawiera, ponieważ nie wiem co mogę mówić. A kiedy widzę jak jego niebieskie oczy patrzą na mnie z niepokojem to wiem, że coś jest nie tak.
-Sprzeciw!- odzywa się sam król.- To pytanie osobiste. Nie dotyczy sprawy.
Wszyscy milczą i są zdziwieni, że sam król zabrał głos. Tym samym dodał mi odwagi, której było mi brak. Mimo tego, że odpowiedź na to pytanie nie była wymyślona wcześniej, to staram się odpowiedzieć zgodnie z prawdą, ale tak żeby nie podawać szczegółów, bo przecież nie mogę oznajmić wszystkim jak cudownym sposobem się tutaj znalazłam.
-Miałam kilka dorywczych prac- odpowiadam i mam nadzieję, że to koniec niezręcznych pytań.
Zaczynam się potwornie bać. Nie mogą dalej zadawać takich pytań...Dlaczego? Ponieważ jak tak dalej pójdzie to wyjdzie, że nie należę do ich świata. Nawet nie chcę myśleć co wtedy by się stało...
-Pani Anielo, może nam pani powiedzieć co robiła pani wtedy w lesie?
Las? Ach tak pamiętny las. Na samą myśl odczuwam ból w miejscu postrzelenia.
-Byłam w trakcie szukania drogi powrotnej do pałacu- odpowiadam pewnie.
-Dlaczego musiała pani to robić?
Ponieważ psychopatyczny chłopak, który tak się składa jest następcą tronu chciał się mnie pozbyć żeby pozbyć się znowu kogoś innego.
-Ponieważ zostałam porwana- zgrzytam zębami wymawiając te kłamstwa.
To fascynujące, że wszyscy w to wierzą. Miny ludzi, którzy na mnie patrzą sprawiają, że tracę wiarę w sens mojego pobytu i pomocy księciu. I to właśnie mnie boli. Jak się ma pozycję to załatwi się wszystko.
-Zechce pani wyjaśnić? Niech pani opowie co dokładnie stało się tamtego dnia.
-Ktoś obezwładnił mnie. Obudziłam się w obcym miejscu, z którego udało mi się uciec. Dlatego znalazłam się w lesie. Starałam się znaleźć drogę powrotną. Było to jednak dla mnie ciężkie zadanie, ponieważ byłam ranna.
-Potem spotkała pani mojego syna.
I wszystko staje się jasne. Dlaczego ten pan wydawał się taki podejrzany. To tatuś niejakiego Victora. Ksawier i Iwo mieli rację, ten minister nie jest wcale taki święty. Specjalnie zadawał na początku pytania nie na temat. Może chciał znaleźć coś podejrzanego?
-Spotkałam go kiedy wyszedł z auta- przyznaję rację.
-Podobno to pani sama zatrzymała to auto.
-Świeże rany bardzo mnie bolały...To było jedyne auto, które przejeżdżało tamtą drogą. Każdy troszczy się o swoje życie. Zatrzymałam auto, nie wiedząc że to pański syn- staram się brzmieć przekonująco.
-Więc to był czysty przypadek?- pyta podejrzliwie.
Przypadki się nie zdarzają. Wszystko co się wydarzyło miało konkretny cel, musiałam uratować człowieka, którym okazał się synuś ministra. Tak, zawsze miałam takie szczęście...
-Czysty przypadek. Nie chciałam umierać, więc próbowałam się ratować. O moim złym stanie może zaświadczyć mój późniejszy pobyt w szpitalu.
-Pani pobyt w szpitalu był spowodowany raną postrzałową. Jak pani to wyjaśni?
-Postrzelił mnie mój porywacz. Udało mi się uwolnić i uciec, ale wysłano za mną ludzi.
-Mój syn twierdzi, że przed postrzałem kazała mu pani uciekać...
-To chyba proste- staram się wyjaśnić.- Skoro wysłano za mną pościg, który w dodatku do mnie strzelał, to starałam się ochronić mojego wybawcę, którego sama zatrzymałam.
-Czyli osłoniła go pani własnym ciałem? Obcego chłopaka, którego widziała pani pierwszy raz na oczy?
Niestety albo stety. Bo kto normalny zrobił by to dla obcego człowieka? Ludzie to raczej egoiści i liczy się ich własne dobro. No ale co miałam wtedy zrobić? Może teraz postąpiłabym inaczej. Ale wtedy? To był jedyny pomysł na, który wpadłam.
-Tak. Powtarzam to ja go zatrzymałam, a kiedy zaczęto do mnie strzelać to nie chciałam żeby przeze mnie stała mu się krzywda.
Jestem zmęczona już tymi pytaniami. Patrzę na Ksawiera wzrokiem bez uczuć. Do czego on mnie zmusił? Kłamię w sprawie życia i śmierci... Ten fakt boli mnie w środku, tak na duszy... Ludzie naokoło patrzą na mnie krzywo i mam odczucie, że mnie nie lubią. Chcę już stąd iść i schować się gdzieś, gdzie nie będzie tylu wścibskich i ciekawskich oczu.
-Jak pani wyjaśni obecność innych osób na miejscu zbrodni?
-Wiem tylko, że na miejscu znalazła się moja przyjaciółka Adelina- odpowiadam.- Wraz z nią ochroniarz księcia.
-Jak pani myśli...dlaczego się tam znaleźli?
-Szukali mnie i starali się uratować. Dlatego też ochroniarz został ranny.
-A gdzie był sam książę? Skoro twierdzi pani, że została porwana, ponieważ ktoś chciał wymusić coś na przyszłym następcy tronu?
-Myślę, że bezpieczeństwo następcy było priorytetem. Skoro porywacz porwał mnie to mógł liczyć na to, że sam książę pofatyguje się żeby mnie uwolnić- tłumaczę.- Był jednak w błędzie. Ja jestem tylko doradcą. Nic mnie nie łączy z księciem.
-Wiec twierdzi pani, że porywacz liczył iż książę sam po panią przybędzie?
-To nie ja tak twierdzę, tylko mój porywacz.
Mówię i wiem, że na mojej twarzy pojawia się piękny krzywus. Ja nie wiem jak on prowadzi to przesłuchanie. Ja mówię to co powinnam, a on wyciąga jakieś swoje chore domysły.
-Porywacz liczył na to, że książę panią uratuje...Musiał więc myśleć, że coś was łączy. Czy to prawda?
No chyba się panu pomieszało w tej głowie. Mnie i księcia?
-Nic nas nie łączy- zaprzeczam.
-Jednak musi być w tym jakaś prawda skoro porywacz specjalnie porwał panią żeby dopaść księcia.
Unoszę jedną brew do góry. Gościu jakbyś wiedział lub widział na czym polega moja relacja z księciem to nawet przez gardło nie przeszły by ci te bzdury.
Nie odpowiadam na to, no bo to bez sensu. Moje słowo przeciwko jakimś wymysłom.
-Proszę zadawać pytania zgodne z celem dzisiejszego zebrania- przerywa ciszę król.- Nie sądzę, że osobiste pytania w czymś pomogą.
Na twarzy mężczyzny pojawia się grymas niezadowolenia, ale po chwili znika. Rany gość jest strasznie zmienny, ale ma tego pecha, że wszystkie emocje są widoczne na jego twarzy. Jak on niby knuje przeciw królowi? Przecież do takich rzeczy trzeba mieć jakieś umiejętności...
-Więc rozmawiała pani z porywaczem?
-Nie nazwałabym tego rozmową. Ja po prostu próbowałam przekonać go żeby mnie uwolnił. Powiedział, że wypuści mnie jeżeli sam książę zjawi się tutaj po mnie.
Ja nie wiem jak to jest, że na początku tak się stresowałam, a teraz czuję się jakbym grała w jakimś serialu. Serialu detektywistycznym hahah i w dodatku pojawia się wątek miłosny.
-Więc twierdzi pani, że to była pułapka zastawiona na księcia- mężczyzna zaczyna myśleć na głos.- A byłaby go pani w stanie rozpoznać?
-Nie sądzę, ponieważ cały czas miał zasłoniętą twarz.
Moja odpowiedz nie satysfakcjonuje go. Widocznie chciał usłyszeć coś innego.
-Proszę więc opowiedzieć na czym polegało to przekonywanie żeby panią uwolnił.
-Nie trwało ono długo, ponieważ nie umiał zapanować nad emocjami. Kiedy za dużo mówiłam to bardzo się denerwował. Przez to można wyjaśnić stan w jakim byłam kiedy znaleziono mnie w lesie.
-Jak udało się pani wydostać w takim razie?
-Kiedy zostałam sama to jakimś cudem udało mi się rozwiązać liny, którymi byłam zawiązana.
-Może to więc oznaczać, że porywacz mógł zrobić to celowo lub jest nieudacznikiem, który nawet nie potrafi związać więźnia.
-Do czego pan zmierza?- pytam zdezorientowana, bo zaczyna się robić dziwnie, a dziwne sytuacje sprawiają, że czuję się niekomfortowo.
-Bardziej prawdopodobny jest fakt, że liny były słabo związane żeby pani specjalnie uciekła. Potem zatrzymała pani akurat samochód mojego syna, a później zaczęto strzelać. Proszę się przyznać!
-Do czego mam się przyznać?
-Jest pani wspólnikiem!
Ze zdziwienia nic nie odpowiadam i prawie spadam z krzesła. Normalnie mnie zatkało. Właśnie zrobiono ze mnie wspólnika jakiegoś złoczyńcy, który został wymyślony. Szukam wzrokiem Ksawiera, który jest prawdziwym winnym tej sytuacji. Chłopak nie patrzy na mnie.
Robi się nieciekawie...Jak tak dalej pójdzie to znowu skończę w więzieniu albo gorzej!
-Dlaczego miałaby być wspólnikiem? To nielogiczne- broni mnie książę, a ja odczuwam ulgę.- To ją porwano i została pobita, a potem do niej strzelano. Jej rany na ciele mówią same za siebie!
-Postrzelono ją tak, że nadal żyje. Oznacza to, że wszystko zostało dokładnie zaplanowane.
Ja za to uważam, że żyję bo miałam szczęście. No i jeszcze dlatego, że wtrącił się Iwo.
-Leżała w stanie krytycznym w szpitalu- ciągnie książę.- Twój syn też mógł zostać ranny, ale ona go obroniła. Powinieneś jej dziękować a nie uznawać za winną!
Właśnie! Gdzie podziękowanie staruchu z wąsem! Osobiście uważam, że powinien mi postawić co najmniej powtarzam co najmniej pomnik.
-Z całym szacunkiem książę, ale nie powinieneś zabierać głosu w tej sprawie ze względu na relacje jakie was łączą. To twoja kobieta, więc będziesz jej bronił.
No chyba zaraz się zleje. Co to jest? ''Twoja kobieta" Ci ludzie chyba nie mają mózgów, a jeżeli je mają to ich nie używają. Co to za określenie w ogóle?
-Spokój!- krzyczy król.- Jest jeszcze dwóch świadków. Anielo dziękujemy Ci, wyjdź i zawołaj Adelinę lub Iwo.
Kiwam głową i podnoszę się z krzesła. Ledwo idę przez środek sali. Spojrzenia tłumu przytłaczają mnie. Patrzą na mnie jak na tą najgorszą. Zaciskam zęby i wychodzę z sali. Sama jednak jestem sobie winna za to wszystko.
Nie życzę nikomu czuć się tak jak ja. Właśnie stoję i patrzę jak wykonują karę śmierci na człowieku, który został skazany przeze mnie. To wszystko moja wina, ponieważ nie potrafiłam pomóc Ksawierowi, więc sam wymyślił sobie sposób aby rozwiązać swój problem. Ja próbowałam go powstrzymać i teraz mam najgorszy scenariusz z wszystkich możliwych.
Kiedy widzę jak ciało człowieka zwisa na szubienicy jak szmaciana lalka to zbiera mi się na wymioty. Biegnę ile sił w nogach żeby oddalić się od tłumu gapiów. Kucam i wymiotuję. Z oczu płyną mi łzy.
-Napij się- ktoś podaje mi wodę.
Podnoszę wzrok i widzę Ksawiera. Momentalnie wstaję i odtrącam jego rękę.
-Nic od Ciebie nie chcę- warczę.
-Co się tak złościsz? Napij się wody to poczujesz się lepiej.
-Przez Ciebie ten mężczyzna zginął. To wszystko twoja wina!
-Zginął bo na to zasłużył- wzrusza ramionami.
-Chyba nie Ty powinieneś o tym decydować!
Uśmiecha się do mnie od ucha do ucha. Cofam się kilka kroków. On jest chory! To jakiś psychol, który nie czuje nawet skruchy. Przez jego działania ktoś stracił życie!
-Możesz być z siebie dumna. Bardzo dobrze Ci dzisiaj poszło.
-Wyobraź sobie, że wypowiadanie kłamstw nie jest wcale takie trudne...
-No widzisz? A byłaś temu taka przeciwna...I po co były te kłótnie?
-Nigdy Ci tego nie zapomnę ani nie wybaczę- mówię przez zęby.
Odwracam się i ruszam przed siebie. Najchętniej to położyłabym się w łóżku pod ciepłą kołdrą żeby nie myśleć już o tym. Mam nadzieję, że książę kiedyś przejrzy na oczy i będzie żałował tych kilku nieprzemyślanych decyzji, które podjął. Mam nadzieję, że wtedy przyjdzie do mnie z przeprosinami. Wtedy to ja będę się mu śmiała prosto w twarz.
-Wszystko już skończone, więc nie przejmuj się- dogania mnie.
Odwracam się i zaciskam ręce w pięści. Mam straszną ochotę mu przywalić i to tak porządnie żeby jego mózg zaczął w końcu pracować. Wstrzymuję jednak oddech i liczę po cichu żeby się uspokoić, ponieważ ostatnio kiedy go uderzyłam skończyło się to pobytem w więzieniu.
-Na Twoim miejscu nie wstrzymywałbym oddechu. Niedawno wyszłaś ze szpitala i twój organizm nie jest jeszcze w najlepszej formie.
-Na Twoim miejscu- powtarzam jego słowa.- To zaczęłabym się modlić do Boga o wybaczenie.
-No i powiedz mi o co Ty się tak złościsz? Przecież wszystko dobrze się skończyło.
-Weź otwórz te klapki, które zasłaniają Ci oczy i zobacz co dzisiaj przez Ciebie zrobiłam!
-Niech będzie, że przeze mnie- śmieje się.- Jestem Ci za to bardzo wdzięczny.
Ty chory dziwaku. Jak ty chcesz rządzić kiedyś całym narodem skoro masz jakieś zaburzenia. Doprowadzasz mnie tym do załamania nerwowego. Jak Ci ludzie z Tobą wytrzymają? I jak wytrzymają w przyszłości.
-Nie ma powodu żebyś dziękował mi za kłamstwo.
Nigdy nie zaponę tej chwili i tego poczucia winy, które odczułam widząc egzekucję na człowieku, który został skazany właśnie przez te kłamstwa. Najgorsza rzecz.
-Każdy chciałby słuchać prawdy, ale jest to niemożliwe, bo ludzie częściej wybierają kłamstwo.
-Zachowaj te mądrości dla siebie i daj mi już dzisiaj spokój.
-Jak mogę Ci dać spokój skoro jesteś moim doradcą?!
Aż ciężko mi uwierzyć w jego słowa. Patrzę na niego jak w obraz i próbuję odgadnąć jego myśli. Teraz jestem doradcą?! Teraz?! Nie, chwila moment...To nie ma sensu.
-Chyba zapomniałeś, że my- wskazuję na nas palcem.- Nie lubimy się.
-Postanowiłem to zmienić. Od teraz będę szanował Ciebie i słuchał tego co mówisz.
-Ponieważ?
-Zawdzięczam Ci fakt, że wyszliśmy z tego cało.
-Ja dzięki Tobie będę zawdzięczać tylko złe wspomnienia- odpowiadam ze złością.
-A jeśli powiem, że żałuję?- pyta.
-To Ci nie uwierzę.
-Prawda, to byłoby kłamstwo.
Prawdopodobnie przez tą myśl będę skończoną wariatką do końca życia, ale kiedy usłyszałam jak wypowiada słowa, że wcale tego nie żałuje... Tego wszystkiego, to nagle zaczęłam mu współczuć. Poczułam do niego ogromną litość. To takie przykre, że z nieznanych mi powodów jest chorym debilem. Nie wiem czy jest zagubiony, a może nie może się odnaleźć?
Tak na prawdę nie może być. To wszystko idzie w złym kierunku. Jestem tu żeby mu pomóc, a wszystko dzieje się zupełnie inaczej. Nie wrócę też do siebie dopóki ten człowiek nie zasiądzie na tronie. Jeżeli zrobi to będąc takim psychopatą to wszyscy zginą.
Wzdycham. Musze ocalić go przed samym sobą.
-Pomogę Ci- mówię.
-W czym?
-Pomogę Ci się stać lepszą osobą. Jesteś przyszłym władcą, a ja zostałam po to tutaj przysłana.
-Czy właśnie oficjalnie zostałaś mim doradcą?
-Od początku nim byłam- tłumaczę.
-Wcześniej byłaś tutaj dla pieniędzy. Kto wie może teraz faktycznie powinienem Ci zaufać?
-Cóż...Nie zaprzeczę, że pieniądze mnie interesują- przyznaję mu rację.- Zaraz skąd o tym wiesz?
-Nie doceniasz mnie. Jestem przyszłym królem, ja wiem wszystko!
-Jak na przyszłego króla to nie spisujesz się najlepiej...
-Bo Ty nie spełniasz poprawnie swoich obowiązków! Przysłali Cię tutaj do pomocy, ale Ci to nie wychodzi!
-To ty wszystko komplikujesz i psujesz!
-Jeśli coś zepsułem to postaram się to naprawić.
-Niestety nie masz mocy przywracania zmarłych do życia.
-Daj sobie już z tym spokój. Jeśli powiedziałbym Ci, że ten koleś i tak zasługiwał na śmierć to uwierzyłabyś mi?
-Oczywiście, że nie.
-Bo nie ma między nami zaufania! Postaraj się mi zaufać.
-Chyba sobie żartujesz! Myślisz, że po tym wszystkim od tak Ci zaufam?
Po tym jak kazał mnie zamknąć, a wcześniej mnie znokautował. Potem strzelanina w której o mało nie straciłam życia. A na końcu zmusił mnie do kłamania! O jakim zaufaniu tutaj mówimy?
-Najważniejsza rzecz to zaufanie!
-To chyba powinieneś wiedzieć, że najtrudniejszą rzeczą jest zdobycie go.
-Czy moje oczy dobrze widzą? Czy to przyszły król?- ktoś przerywa naszą rozmowę.
Obracam się i widzę tego denerwującego gościa sprzed szpitala. Czyli hmmm Victora, który jest synem ministra. Co on tu robi?
Ksawier momentalnie się spina i przyjmuje jakąś maskę na twarz. Staje przede mną i zasłania mnie ciałem. Co jest?
-Nie musisz jej chować bo i tak już się znamy- śmieje się Victor.- Chyba nie zapomniałeś, że to ona mnie uratowała?
-Co tutaj robisz?- pyta Ksawier.
-Szukałem dziewczyny- odpowiada chłopak i wskazuje na mnie.- Już od dawna chciałem z nią porozmawiać, ale kiedy niedawno dowiedziałem się, że jest twoim osobistym doradcą to zaczęła mnie jeszcze bardziej ciekawić.
-Zawsze sięgasz po to co do Ciebie nie należy- cedzi Ksawier.
-Mówisz o niej czy o Lilianie?
Wyglądam zza Ksawiera i oceniam sytuacje. Nie jest za dobrze. Chłopcy mierzą się wzrokiem i przysięgam, że widzę pioruny, którymi celują w siebie. Z rozmowy, którą prowadza można wywnioskować, że bardzo dobrze się znają, ale nie koniecznie pałają do siebie sympatią. Ciekawi mnie tylko jednak kwestia. Kim do licha jest Liliana?
-Zostań z tyłu- książę łapie mnie za rękę i chowa z powrotem za siebie.
Przez to, że jest wysoki i dobrze zbudowany czuję się jakby chronił mnie mur. Denerwuje mnie jednak fakt, że wykluczyli mnie całkowicie z rozmowy.
-Mogę ją na chwilę pożyczyć?
-Nie! I lepiej żebyś się do niej nie zbliżał!
-Jesteś jej adwokatem? Niech sama się wypowie na ten temat.
-Nie ma takiej potrzeby. I ostrzegam Cię-warczy książę.- Na niej nie położysz łap!!!
-Ja tutaj przyszedłem tylko porozmawiać. Proszę mi nic tutaj nie insynuować. Tylko zwykła rozmowa.
-Do rozmowy z nią potrzebujesz mojej zgody, ponieważ ona należy do mnie.
Niby kiedy? Gościu ja Cię nawet nie lubię? Jakie należysz do mnie? Czy ja jestem jakąś cholerną rzeczą?!
-Liliana też była Twoja i jak to się skończyło?- śmieje się Victor.
-Zamknij się!!!
Znowu ona. Kto to w ogóle jest? I czemu przez zwykłe wymówienie jej imienia nasz następca się tak spina i wścieka?
-Nie martw się już za niedługo będziesz miał okazję się z nią spotkać. Zamierzamy się tutaj zatrzymać na trochę. Oczywiście, nie masz nic przeciwko temu?
-Zostańcie ile chcecie- odpowiada mu spokojnie książę, ale po zaciśniętych pięściach widać, że jest zupełnie inaczej.- Trzymajcie się jednak od Anieli z daleka. Dotarło?!
-Zastanawiałem się czy to co mówiono na zgromadzeniu jest prawdą...Ale ona chyba faktycznie jest Twoją kobietą.
Zabawny jest fakt jaką moc mają plotki. Ludzie coś sobie umyślą i ślepo w to wierzą nie potwierdzając faktów. Chociaż nie wiem nawet czy to można nazwać plotką. To było tylko nietrafione stwierdzenie podczas przesłuchania.
-Powiedział to Twój ojciec...Zastanów się więc czy możesz mu wierzyć.
Wiedziałam, że ziomek co mnie przesłuchiwał był jakiś dziwny! Coś mi w nim od początku nie grało. Słowa księcia tylko wszystko potwierdzają.
-Zastanawiałbym się, ale Twoja postawa podczas naszej rozmowy dała mi wiele do zrozumienia.
-Nie igraj sobie ze mną- ostrzega go Ksawier.
-Nie rozśmieszaj mnie tymi pseudo groźbami, bo dobrze wiemy jak to wszystko się skończy.
-Tym razem będzie inaczej!
-Muszę się zbierać wasza wysokość- mówi nagle i kłania się.- Do zobaczenia Aniela!
Ksawier odprowadza go wzrokiem i odwraca się do mnie. Patrzy na mnie znacząco i czeka, ale na co? Analizuje sytuację, rozmowę albo moje zachowanie?
-Nie brnij w to dalej- przerywa głuchą ciszę, która zapanowała.
-Ale o co Ci chodzi?- pytam zdezorientowana.
-Żebym Cię z nim nigdy nie zobaczył. To jest rozkaz.
I to byłoby na tyle z normalnego chłopaka, którego udawał przez moment. Nawet nie szło mu to tak najgorzej...
-Ja go nawet nie znam!- bronię się.
-Skoro go nie znasz to po co tutaj przylazł i chciał z Tobą rozmawiać?!
-Nie moja wina, że się tutaj napatoczył. Prześladuje mnie od czasu strzelaniny. Nic na to nie poradzę!
Przecież ja nie odpowiadam za to, że ten cały Victor chciał ze mną porozmawiać. Przecież nim nie kieruję. Czemu tak ciężko jest pomyśleć?
-Wyciągnij w takim razie wniosek ze wszystkiego.
-Nie żałuję tego, że nie pozwoliłam Ci go zabić. A te swoje wnioski to wiesz gdzie możesz sobie wsadzić?!
Dlaczego ja nie mogę się z nim dogadać? Czemu tak ciężko nam znaleźć wspólny język? Ruszam szybkim krokiem przed siebie starając się uniknąć nadchodzącej kłótni.
-To jest Twoja odpowiedź na mój rozkaz?- dogania mnie książę.
-Jesteś szczęśliwy uprzykrzając mi życie?
-Naiwne pytanie...Oczywiście, że tak! Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie! Więc powtórzę, nie chcę widzieć, że coś Cię z nim łączy!
-Myślisz, że ten człowiek będzie odwiedzał mnie teraz w snach?- pytam Adelinę.
Jest późny wieczór. Obie leżymy już w łóżkach, ale jakoś nie zanosi nam się na sen. Każda z nas błądzi we własnych myślach.
-Ciągle myślisz o tym skazańcu?
-Skazańcu?- podnoszę się.- Przecież to człowiek, który został niewinnie skazany.
-Nie wiem czy mi uwierzysz, ale on i tak był winny.
Te same słowa wypowiedział przedtem książę. Tyle, że bardziej jestem w stanie uwierzyć Adelinie niż jemu.
-Co krzywo popatrzył się na księcia?- żartuję sobie, chociaż jest to chyba nie na miejscu.
-To był morderca- odpowiada dziewczyna.
-Skoro był mordercą to dlaczego wcześniej nie dostał wyroku? Macie przecież tutaj te wasze śmiesznie srogie kary?
Właśnie! Ja to nawet nie mogłam mówić do księcia po imieniu! Oczywiście ja nie respektuję tych zasad, ale skoro to był morderca to mogli się nim zająć.
-Nie było na niego dowodów- tłumaczy dziewczyna.
-Uważaj bo Ci uwierzę. Mówisz tak żebym przestała o tym myśleć. Informuję Cię więc, że nigdy nie zapomnę o tym dniu. Widzieć egzekucję na żywo...To wydarzenie, które odbija się w pamięci.
-Mówię prawdę. On zamordował własną rodzinę.
-To jest straszne i komiczne, jak ktoś może pozbyć się własnej rodziny?- zastanawiam się na głos.
-Ja gdy pomyślę, że miałabym stracić własną rodzinę...Nie nawet taka myśl mi nie przechodzi przez głowę.
Milczę. W zasadzie to nie wiem jak to jest mieć rodzinę, ponieważ moi rodzice zginęli w wypadku kiedy byłam mała. Nawet ich nie pamiętam. Nikt nie chciał mnie przygarnąć więc dorastałam w domu dziecka.
-Fakt, że ten gość był mordercą nie zmienia faktu, że wszystko jest winą księcia.
-Tak, czasami nie myśli o konsekwencjach, ponieważ jest zbyt porywczy- dodaje Adelina.- Na dłuższą metę da się go polubić.
-Nie zamierzam tu zostawać aż tak długo- wypalam nagle, ponieważ nie mam w planach zostać na tak długi czas żeby polubić księcia.
-Nie chcesz tu być i mieszkać?- pyta zaciekawiona.
-To jest inny świat. Ja do niego nie należę.
-A nie mieszka Ci się tutaj lepiej?
-Kwestia przyzwyczajenia. Dni mijają, ale czuję że to nie jest to.
Zastanawiam się tylko dlaczego to wszystko się tak potoczyło? Czy to przez tą książkę, która wciągnęła mnie? Widocznie nie powinnam była jej ruszać. Dlatego mówi się żeby nie dotykać rzeczy, które nie są twoje. Szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej.
-Jak twoje rany? Zagoiły już się?
-Jest już lepiej- odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Przynajmniej teraz wiesz jaki to ból kiedy ktoś Cię postrzeli...
-O no wielkie dzięki Adelina! Wyobraź sobie, że wolałabym być cała i zdrowa niż posiadać taką wiedzę...
-No co? Co miałam innego Ci powiedzieć...
Na pewno nie taką głupotę. Zero współczucie i empatii. Nagle dostaję cudownego olśnienia i aż uśmiecham się sama do siebie. Jak głupi do sera.
-Możesz mi na przykład powiedzieć kto to jest Liliana?
Nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania. W zasadzie sama nie rozumiem czemu tak bardzo mnie to interesuje? Może to zwykła ludzka ciekawość?
Adelina słysząc pytanie otwiera szeroko oczy ze zdziwienia. I podnosi się do pozycji siedzącej.
-Skąd o niej wiesz?- pyta spoglądając na mnie.
-No właśnie nie wiem, więc pytam Ciebie. Kto to jest?
-To jest tak jakby była narzeczona księcia.
Tak jakby? Ale wyjaśnienie...
-Zdradziła go?!
-Oni nie byli nigdy ze sobą- tłumaczy mi dziewczyna.
-To jak mogła być jego narzeczoną?
-Aranżowane małżeństwo. Nie zadawaj pytań tylko daj mi dokończyć- mówi szybko kiedy widzi, że już otwieram buzię żeby jej przerwać.- Ksawier, Victor i Liliana. Wszyscy pochodzą z wpływowych rodzin i wszyscy się kiedyś przyjaźnili. Liliana miała zostać żoną księcia, czyli przyszłą królową. Wybrała jednak Victora.
-Vikcor ma dziewczynę?
-Właśnie to powiedziałam. Jest z Lilianą.
-Więc to było tak, że Ksawier kochał Liliane, Liliana Victora, a Victor Lilianę.
Ale jaja! Uwielbiam takie historie miłosne! Ale ta przebija wszystkie! Jeszcze trójkąt miłosny!
-Nigdy nie wspomniałam o tym, że Ksawier kochał Lilianę. Oni byli bliskimi przyjaciółmi.
-Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń damsko-męska- przerywam jej.- Poza tym nie zdenerwował by się tak dzisiaj kiedy Victor o niej wspomniał...
-Nie rozumiesz- wzdycha Adelina.- Między nimi nigdy nic nie było. Ksawier i Victor przyjaźnili się, ale zawsze któryś był zazdrosny o drugiego. Liliana została narzeczoną księcia i po jakimś czasie zostawiła go i odeszła do Victora. To jest kwestia męskiej dumy.
-To co to musi być za dziewczyna skoro taki konflikt powstał przez nią?Zaciekawiłaś mnie teraz...
-Ciekawość Cię zgubi- ostrzega mnie Adelina.
-Jaka ona jest?- pytam.
-Aniela, ja na prawdę nigdy nie spotkałam wredniejszej osoby. Radzę Ci trzymaj się od niej z daleka.
-Ja właśnie chciałabym ją poznać...I chyba za niedługo będę miała okazję, ponieważ mają pojawić się
z Victorem.
___________________________________________
Przepraszam, że ciągle mieszam i wprowadzam nowe postacie, ale obiecuję, że już niedługo się to skończy. Jeszcze tylko dwie hahaha musicie to wytrzymać.
Jeżeli ktoś czyta na laptopie bądź komputerze to z boku można zobaczyć zapowiedź następnego rozdziału. Aktualnie pisze 12 rozdział, więc życzcie mi weny!
Co więcej? Zachęcam do komentowania, bo lubię czytać co sądzicie o sytuacji i akcji w opowiadaniu. Można krytykować, bo to mnie nie zraża.
Możecie też podsyłać mi linki do własnych opowiadań w zakładce SPAM. Chętnie czytam różne opowiadania, a jak mi się podobają to zostawiam po sobie ślad.
To całe przesłuchanie musiało być dla Anieli bardzo trudne i stresujące. W końcu kłamała wbrew sobie. Dodatkowo ten wścibski i wyraźnie coś knujący Minister, zadawał niewygodne pytania, wyraźnie starając się zrzucić odpowiedzialność na niewinną Aniele. Następnie ta egzekucja, którą widziała na własne oczy. Nie ważne, kim był w rzeczywistości ten człowiek. Anielę i tak pewnie, jeszcze długo, będą męczyły wyrzuty sumienia. A wszystko to przez pochopne i nierozważne decyzję Ksawiera. Choć w tym rozdziale pokazał odrobinkę człowieka. Wciąż ma paskudny charakter, ale przynajmniej przez chwilę normalnie rozmawiał.
OdpowiedzUsuńOczywiście pojawienie się Victora, wywołało duże zamieszanie. Coraz więcej się o nim dowiadujemy i wydaje się niezbyt pozytywną postacią. No i na koniec Liliana. Była Księcia i obecna dziewczyna Victora w jednym. Coś mi się wydaje, że jej pojawienie przysporzy wyłącznie kłopoty. Z opisu Adeliny, nie wydaje się zbyt miła.
Cóż, pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy. 😀
Przeczytałam rozdział we wtorek, nie wiem czemu ubzdurał mi się poniedziałek, tzn. wiem, bo poniedziałek miałam wolny i wtorek zrobił się nowym poniedziałkiem xD Wybacz zamieszanie!
OdpowiedzUsuńAle dopiero dziś przybywam z komentarzem.
Powiem Ci że to całe przesłuchanie czytałam z duszą na ramieniu! Miałam wrażenie że zaraz coś pójdzie nie tak albo oskarżą tak na serio Anielę o to wszystko i zaraz ją wsadzą za kraty.
Egzekucja? Koszmar. Pewnie nie zapomni tego do końca życia. Ale przy tym zachowanie Księcia? No ja pieprzę że się tak wyrażę.. Ten gość to jest jakaś totalna porażka. Jak już mi się wydaję że zaczyna choć trochę normalnieć to jest takie jebut że jednak nie.
Co do Victora.. w poprzednim rozdziale miałam o nim dość dobre zdanie ale chyba zaczynam je zmieniać. Mam wrażenie że wcale nie jest taką dobra postacią i ma swoje za uszami, jeszcze to zachowanie jego ojca na sali, jakby chciał oskarżyć o to wszystko Anielę. Jeszcze ta Liliana.
Brakowało mi tu Iwo, bardzo lubię jego postać i chętnie dowiedziałabym się czegoś na jego temat więcej.
Czekam więc na kolejny rozdział :D
Współczuję Anieli tego przesłuchania, na pewno nie było to dla niej miłe przeżycie.Nie wspomnę już o egzekucji.Nie mam pojęcia co sądzić o Victorze, wydaje mi się że nie jest zbyt fajną osobą.No i na koniec ta Liliana , już mi się nie podoba ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń