-Głupia idiotko, zamknij się- odpowiada mi chłopak.- Jeszcze do Ciebie nie dotarło, że nikogo nie obchodzi Twoje zdanie?
Głupia idiotko? Uśmiecham się pod nosem. No bardzo kreatywnie panie ochroniarzu od siedmiu boleści. Ledwo zaczął się dzień i już zdążyłam rozpętać burzę z Iwo. A ja chciałam tylko pojechać na wycieczkę krajoznawczą...Nie moja wina, że książę zgodził się na to pod warunkiem, że jedziemy bez ochrony.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...- zaczyna Adelina.
-To tylko wycieczka. Nic nam się przecież nie stanie!
-Mam to w dupie! To ja odpowiadam tutaj za bezpieczeństwo i nie zgadzam się na żadne wyjścia bez ochrony.
-Najlepiej to by było gdybyś zamknął ten pysk i przestał się drzeć- mruczę.
-Co powiedziałaś?!- wściekłość po prostu maluje się na jego twarzy kiedy wypowiada słowa.
-Żebyś przestał wszystko wyolbrzymiać! I zachowaj między nami dystans. Strefa osobista! Mówi Ci to coś?!
-Przestań zachowywać się jak pieprzona pani, która wszystko wie!
Iwo wygląda jakby coś go miotało w środku. Taka błaha sprawa wyprowadza go z równowagi. Na prawdę zaczynam zastanawiać się jak ten człowiek funkcjonuje w społeczeństwie? Jego bez powodu ogarnia wściekłość.
-Iwo- łapie go Adelina za rękaw.- Uspokój się.
Chłopak zaciska pięści i zęby. Wycofuje się lekko do tyłu, a ja dzięki temu mogę wreszcie złapać spokojny oddech. Z jednej strony podoba mi się, że Adelinie udało go się uspokoić kilkoma słowami, ale z drugiej strony coś mi tu nie gra. Skąd ona ma na niego taki wpływ? Co się między nimi dzieje?
-To był mój pomysł- nagle pojawia się Ksawier.- A w zasadzie rozkaz.
-Nie wspominałeś o tym...- mruczy Iwo.
-Aniela miała Ci powiedzieć, a tak na serio to chciałem zobaczyć jak dziewczyna mierzy się z Tobą, ale widzę że dzisiaj jest w miarę dobrze...
Świetny plan no po prostu bombowy. Iwo mało co mnie nie rozszarpał, a ten się jeszcze cieszy. Nie no świetnie, o mnie się nie martwcie...Najwyżej zostanę pobita przez ochroniarza księcia, który ma jakieś wahania nastroju...
-Wasza wysokość- kłania mu się Adelina, a ja przewracam oczami no bo dlaczego ona nadal mu składa pokłony- Dzisiaj nie doszło między nimi jeszcze do rękoczynów.
-Może to i lepiej...Iwo to tylko wycieczka, nie zajmie nam dużo czasu- tłumaczy książę.
-To niebezpieczne. Jeżeli coś Ci się stanie...
Ja ostatnimi czasy prowadzę tylko niebezpieczne życie. Brakuje jeszcze ćpania i grubego melanżu. Wtedy to już w ogóle byłoby życie na krawędzi. Więc teraz pora w to wszystko wkręcić księcia.
Stoję cichutko i czekam na to jak rozwinie się dalej ta konwersacja, ponieważ jestem ciekawa czy w końcu pojedziemy na ta wycieczkę czy nie.
-O aż tak bardzo się o mnie troszczysz? Przestań, wolę dziewczyny- żartuje sobie z niego Ksawier.
-Nie boję się o Ciebie. Tylko o swoje życie- wybucha śmiechem Iwo.- Jak Ci się coś stanie to ja poniosę za to odpowiedzialność.
-Dzięki przyjacielu- wzdycha książę.
Nagle podjeżdża super wypasione auto, no bo jak inaczej mógłby wyglądać królewski samochód...Wysiada z niego mężczyzna w garniturze. Obstawiam, że to szofer. Obchodzi pojazd i otwiera drzwi.
-Kluczyki- wyciąga rękę książę.
-Ależ Wasza Wysokość!
-Masz dzisiaj wolne- uśmiecha się Ksawier i wydziera mu z rąk kluczyki.
Mężczyzna odchodzi bez słowa. Pewnie boi się dyskutować z księciem. Na pewno jest też szczęśliwy, że jego pracodawca dał mu dzień wolnego. Nie jeden pracownik by tak chciał...
-Sam będziesz prowadził?- dziwi się Iwo.
-A co nie mogę?
-Z każdym dniem zadziwiasz mnie coraz bardziej Wasza Wysokość- śmieje się Adelina.- Proszę uważajcie na siebie.
-Nie martw się o Anielę, ze mną będzie bezpieczna- odpowiada jej książę, po czym odwraca się do mnie.- Wsiadaj.
Mierzę go wzrokiem. Jest dosłownie ostatnią osobą z którą będę czuć się bezpiecznie. Najbezpieczniej to ja czuję się sama ze sobą. Bardzo mi jest ze sobą dobrze.
Wsiadam do samochodu i podziwiam jego luksusowe wnętrze. Ja nigdy nie będę mogła pozwolić sobie na takie auto...A szkoda, bo na prawdę bardzo, bardzo bym chciała.
-Pierwszy raz jedziesz autem?- pyta rozbawiony książę.
-Nie, a czemu pytasz?
-Bo strasznie się rozglądasz.
-To już nawet nie wolno patrzeć?- wzdycham.
Dopiero ruszyliśmy, a on już zaczyna swoje chore jazdy. Na prawdę modlę się o cierpliwość żeby jakoś przetrwać ten dzień.
-Gdzie chcesz jechać?- pyta przerywając ciszę.
-Coś zjeść- decyduję po chwili.
-Podaj dokładne miejsce.
-Podałabym, ale nie jestem stąd, więc sam je wybierz.
Ciekawe czy mają tutaj Mc Donalda. Zjadło by się jakieś 2 for U i było by spoko. Ja to lubię być najedzona. Wtedy jakoś lepiej mi się funkcjonuje.
Wysiadamy z auta przed jakąś restauracją. Prycham śmiechem kiedy widzę jak książę zakłada okulary przeciw słoneczne.
-Przecież nie ma słońca- śmieję się.
-Idiotka- mruczy.- To żeby mnie nie rozpoznali.
Rusza przed siebie nie czekając na mnie, a ja stoję w miejscu. Niepotrzebnie robi z siebie takiego celebrytę. Niech tak nie przesadza. Przyjechaliśmy tu tylko zjeść. Kręcę głową i biegnę żeby go dogonić.
-Może powinieneś założyć sobie jeszcze worek na łeb.
-Na głowę- poprawia mnie.
Wchodzimy do środka i zajmujemy stolik. Rozglądam się po wnętrzu. To nie jest żadna ekskluzywna restauracja tylko coś w stylu sieciówki. W środku jest pełno ludzi, stolików i krzeseł.
-Co zamawiamy?- pytam.
-Co chcesz, ja płacę- macha ręką.
-No raczej, że ty bo ja nie mam pieniędzy.
-Nie płacą Ci za to, że masz mi doradzać?
-Wyobraź sobie, że moim jedynym majątkiem jest pokój w twojej rezydencji- śmieję się.- W dodatku dzielę go z Adeliną.
-Moja obecność jest więcej warta niż ten pokój.
Unoszę brwi do góry. Nawet nie próbuje udawać skromnego. Może to i lepiej bo fałszywa skromność to okropna cecha.
Przyglądam się chłopakowi i zastanawiam się skąd bierze się ta jego pewność siebie? Czy to pozycja? A może wygląd? Jednego jestem pewna, on wcale nie ma kompleksów. W każdej sytuacji czuje się komfortowo.
-Polecasz coś z menu?- pytam.
-Czy Ty na prawdę myślisz, że ja jadam w takich miejscach jak to?- unosi brwi z szyderczym uśmiechem.
-Jestem prawie pewna, że gotuje dla Ciebie jakiś wybitny kucharz.
Na jego twarzy pojawia się uśmiech. Fakt, że jest on z mojego powodu jakoś mnie uszczęśliwia. Pewnie nie często będę miała okazję zobaczyć taki widok. I wiem, że temu uśmiechowi nie można się oprzeć. Potwierdza to fakt, że naokoło naszego stolika nagle zebrało się mnóstwo ludzi.
-Wasza wysokość! Czy można prosić o zdjęcie?
Otwieram szeroko oczy. Miał rację. Ludzie wyciągają telefony i robią mu zdjęcia. Jestem pewna, że potem wyląduje na jakiejś stronie z plotkami. Próbuję zasłonić się włosami, ponieważ właśnie przypomina mi się, że przecież siedzę z nim przy stole. Za kogo Ci ludzie mnie wezmą?
Cała ta sytuacja nagle staje się uciążliwa. Nawet nie mogę zjeść, bo nic nie zamówiłam. Spoglądam na chłopaka, który rozmawia z tymi ludźmi i wzdycham. Boże jak tak dalej pójdzie to nigdy stąd nie wyjdziemy.
Nagle chłopak wstaje, łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą do wyjścia. No wreszcie! Chociaż mógłby sobie darować to trzymanie za rękę.
-Myślałam, że już nigdy stamtąd nie wyjdziemy- wzdycham i uwalniam swoją rękę.
-Mówiłem Ci, że jestem sławny.
-Teraz wierzę- przyznaję mu rację.- Wglądałeś jakby sprawiało Ci to przyjemność...
-Co? To, że robili mi zdjęcia?
-Zdjęcia i rozmowa z ludźmi- tłumaczę.
-W końcu to moi poddani- wzrusza ramionami i otwiera kluczykami auto.
Wsiadamy do środka i siedzimy w ciszy. Każde z nas analizuje wcześniejsze słowa. Ma rację to jego przyszli poddani. Kiedy zostanie królem będzie musiał się o nich troszczyć.
Moje rozmyślania przerywa dźwięk, który dobiega z mojego brzucha. Łapię się za niego zakłopotana i mam nadzieję, że tylko ja to słyszałam. Śmiech księcia świadczy jednak o tym, że on także to słyszał.
-To wszystko przez to, że musiałeś zachowywać się jak jakaś gwiazda- mruczę.
-Powinnaś się cieszyć, że taka gwiazda przebywa w Twoim towarzystwie- odpowiada i odpala auto.
-Ta gwiazda powinna się też troszczyć o innych! A nie myśleć zawsze tylko o sobie!
-Własnie dlatego pojedziemy teraz coś zjeść.
-Byłabym ogromnie wdzięczna...
Nie odzywam się już więcej, bo boję się, że mogłabym spowodować jakąś kłótnię, a wtedy nici z mojego jedzenia. Siedzę grzecznie i podziwiam krajobrazy za oknem samochodu. Wyjeżdżamy z miasta.
-Gdzie jedziemy?- przerywam ciszę.
-Pomyślałem, że tym razem na prawdę chciałabyś coś jeść, więc jedziemy w spokojne miejsce.
-Jesteś pewien, że Cię tam nie rozpoznają?
-Nie, dlatego szukam jakiegoś miejsca na uboczu- wzrusza ramionami.
No i bardzo dobrze, bo już z głodu mnie skręca. Nagle zatrzymujemy się przy jakiejś pobocznej restauracji. Wysiadam z auta i ruszam szybko do lokalu. Wchodzę do środka i rozglądam się za wolnym stolikiem. Okazuje się, że nie będziemy mieli problemu ze znalezieniem miejsca, ponieważ w środku świecą pustki.
-Chyba na prawdę jesteś głodna- mówi Ksawier kiedy do mnie dołącza.
-W nagrodę możesz wybrać sobie stolik- odpowiadam ignorując jego wcześniejsze słowa.
Chłopak wymija mnie i zajmuje stolik znajdujący się w rogu przy oknie. Siadam i zaczynam przeglądać menu, które tak się składa, że leży na stoliku.
Nagle pojawia się przy nas kobieta, która jak przypuszczam jest kelnerką. Na moje oko ma z trzydzieści lat. Patrzy na nas oceniającym wzrokiem.
-Coś podać?
-Proszę dwa razy najdroższe dania z karty i herbatę do pica- wyprzedza mnie książę.
Kobieta zapisuje zamówienie i znika tak szybko jak się pojawiła.
-Nawet nie zdążyłam przeczytać co mają w karcie- wyrzucam chłopakowi.
-Ja też- wzrusza ramionami.
-Wiesz chociaż co zamówiłeś?
-Nie, ale skoro będzie najdroższe to pewnie jakość będzie odpowiednia do ceny.
-Najdroższe wcale nie znaczy najlepsze- zaznaczam.
-Chciałem oszczędzić mój cenny czas, ponieważ pewnie zastanawiałabyś się nad wyborem pół dnia, a chciałem Ci przypomnieć, że obiecałem Iwo, że szybko wrócimy.
-O przepraszam bardzo, że marnujesz tutaj ze mną swój cenny czas, ale to wszystko Twoja wina!
-Moja? A niby czemu?- dziwi się.
-Bo jesteś przez wszystkich znany i lubiany! A przez to nie mogliśmy normalnie zjeść!
-Taka już rola przyszłego króla, ale uwierz mi, że gdybym miał wybór to wolałbym być zwykłym nic nie znaczący człowiekiem- wzdycha i opiera się wygodnie.
-Wolałbyś być nie lubiany?- wybucham śmiechem, ale chłopak gromi mnie wzrokiem.- Przepraszam, ale twoja mina, kiedy Ci wszyscy ludzie robili nam zdjęcia mówiła zupełnie coś innego...
-Chciałbym być zwykłym, prostym człowiekiem jak Ty.
Nie wiem czy te słowa miały być obraźliwe, ale w jego ustach takie właśnie dla mnie były. Dlaczego słowa mają taką moc, że ranią bardziej niż cokolwiek innego?
-Może nie jestem super lubiana i znana, ale przynajmniej jestem sobą! A nie tak jak Ty...
-Tak jak ja?
-Każdego dnia grasz i jesteś w tym tak dobry, że jeszcze nie wiem kiedy pojawia się prawdziwy Ksawier- tłumaczę mu.
-I się nie dowiesz- śmieje się.
-Nie zaczynaj- mruczę.- Tak dobrze nam szło...W końcu udała nam się jakaś szczera rozmowa...
-Lubisz szczere rozmowy?- pyta zaciekawiony.
-Każdy normalny człowiek chciałby słuchać prawdy- odpowiadam z krzywusem na twarzy no bo kto normalny chciałby rozmawiać z kimś kto go okłamuje?
-Czasami kłamstwo jest dobre...
Miałam mu już odpowiedzieć, ale nagle przed nami pojawiło się jedzenie, na które tak długo czekałam i mój mózg zdecydowanie bardziej wolał zjeść niż rozpocząć dyskusję na temat przydatności kłamstwa.
Szybko sięgnęłam po sztućce i zaczęłam jeść. Nawet nie patrzyłam na to co było na talerzu. Wiem, że jakaś ryba. A książe? Tak się ze mnie śmiał a jadł szybciej ode mnie!
-Dlaczego to było takie pyszne?- pytam wzdychając kiedy po kilku minutach nasze talerze są już czyste.
-Mówiłem Ci, że będzie najlepsze! Cena ma znaczenie.
-Skąd wiesz? Nie spróbowaliśmy innych dań- mówię.
-I dzisiaj nie spróbujemy bo jestem pełny- wzdycha.
-Powinniśmy się zbierać- zauważam, patrząc na zegar wiszący na ścianie.
-Daj mi jeszcze chwilę- mruczy książę.
Spoglądam na niego i coś mi zaczyna nie grać. Jego oczy nagle się zamykają. Głowa mu opada, a jego ciało spada na ziemię jak szmaciana lalka. Podnoszę się szybko z krzesła i rzucam się do niego na ziemię. Czy od przejedzenia można zemdleć?
-Wasza wysokość!- jęczę i próbuję cucić go lekkimi uderzeniami po twarzy.
Moje ciało jednak też nie jest w najlepszej kondycji. Przed oczami pojawia mi się mgła. Wszystko dzieje się w ekspresowym tempie. Obraz, który widzę wywija mi przed oczami koziołki i zapada ciemność.
Gdy otwieram oczy i patrzę na sufit chce mi się wymiotować. Co się dzieje? Dźwigam się na łokciach i rozglądam próbując sobie przypomnieć co się stało. Kiedy spostrzegam leżącego koło mnie księcia, moja pamięć wraca na miejsce.Wyciągam szybko wniosek- zostaliśmy odurzeni. Coś dodano nam do jedzenia! Jasna cholera, wszystko przez ten mój głód.
Wstaję i chociaż robię to niepewnie to podchodzę do księcia. On jest tutaj moim priorytetem. Nic nie może się mu stać, a na razie w dalszym ciągu jest nieprzytomny. Jezu Iwo mnie zabije...
Jedna rzecz jest pewna otóż musimy się stąd jak najszybciej wydostać. Sprawdzam czy chłopak żyje, a kiedy słyszę jego oddech to czuję ogromną ulgę.
Nie wiem jak to robię, ale wciągam sobie księcia na plecy i niosę go na barana. Obiecuję sobie, że po powrocie zapiszę się na siłownię. Szybko wydostaję nas z pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. Zmawiam modlitwę dziękczynną za to, że nasi oprawcy to debile i nas nie zamknęli. Docierając do samochodu, wyciągam kluczyki z kieszeni chłopaka. Otwieram pojazd i dosłownie rzucam chłopaka na fotel pasażera. W sumie cieszę się, że mogłam to zrobić bo od dawna się o to prosił.
Siadam szybko za kierownicą i odjeżdżam. Jedynym moim problemem jest fakt, że nie znam tego miejsce i nie wiem gdzie mamy jechać. Gdybym miała chociaż telefon to mogłabym sprawdzić drogę, ale w dalszym ciągu nie poprosiłam o niego. Pozostaje mi więc jedno- pytanie ludzi o drogę.
Po jakichś trzech godzinach w końcu udaje mi się dotrzeć do naszej rezydencji. Wyłącza silnik, obchodzę auto i wyciągam księcia, który w dalszym ciągu jest nieprzytomny. Nie wiem jak mi się udała ta akcja ratunkowa, ale jednego jestem pewna- za tą akcję powinni mi wybudować pomnik.
Po raz kolejny dzisiejszego dnia wsadzam sobie księcia na plecy i powoli człapię w kierunku głównego wejścia. Pomimo zmęczenia, które zaczyna dawać mi się we znaki stawiam krok za krokiem. Muszę dostarczyć księcia bezpiecznie do domu.
-Dlaczego ty- podnoszę zmęczony wzrok i na swojej drodze spotykam jakąś dziewczynę.- Dotykasz swoimi brudnymi rękami księcia?
Jej spojrzenie jest niebezpieczne. Zupełnie jakby chciała owinąć sobie wokół swojego zgrabnego ciała cały świat. Przede mną stała prawdziwa piękność. Otworzyłam aż szerzej oczy ze zdziwienia.
Nagle ciężar z moich pleców zniknął, a książę stał obok mnie. No świetnie, ciekawe jak długo go dźwigałam, a on udawał sobie nieprzytomnego.
-Liliana, nie spodziewałem się Ciebie tutaj.
A więc to ona. Patrzę na nią i na niego. Mierzą się wzrokiem, a to wygląda jakby niebo właśnie spotkało piekło. On przyszły następca tronu i jakaś diabelska piękność, która wprowadza zamieszanie. No i oczywiście ja- zwykła dziewczyna. W dodatku brudna, ponieważ pomieszczenie w którym nas przetrzymywano błagało o sprzątanie.
-Victor mówił, że Ci wspominał o naszej wizycie...
-To, że mi mówił wcale nie znaczyło, że go słuchałem.
-Racja, to nieważne- uśmiecha się do niego.- Jak mniemam jesteśmy tutaj mile widziani?
Jasna cholera. Co za przesadnie grzeczny język. Ona ma chyba nie po kolei w głowie.
-Czujcie się jak u siebie.- odpowiada książę, lecz na jego twarzy pojawia się sztuczny uśmiech.
-Jak zawsze grzeczny...A tak a propo kto to jest?- pyta wskazując na mnie.
-Aniela, mój osobisty doradca- przedstawia mnie chłopak.
-Wygląda na to, że jest bardzo, bardzo osobistym doradcą- mruczy.
-Nazwałbym to kłopotami podczas wycieczki.
A ta dalej o tym, że niosłam go na plecach? Wielkie mi halo? No jakoś musiałam go tutaj dotachać. Szkoda tylko, że wcześniej nie odzyskał przytomności, wtedy uniknęlibyśmy tej komicznej sytuacji i tych tłumaczeń.
-Wycieczki? Wyszedłeś bez ochroniarza?!
-Ona jest moim doradcą i ochroniarzem- wzrusza ramionami.- Jak widziałaś bardzo dobrze się we wszystkim spisuje.
-Wydaje mi się, że ta dziewucha ma za dużo pozycji, które wiążą się z twoją osobą- mruczy niezadowolona.
To jak to jest? Dopiero co słyszałam, że jest dziewczyną Viktora...Dlaczego więc jest taka miła dla Ksawiera? I tak martwi się moją relacją z księciem?
-A mi się wydaje, że to nie jest już twój problem Liliano- uśmiecha się książę do niej.
Nagle pojawia się przy nas Victor. Na serio nie mam zielonego pojęcia skąd on się tutaj wziął. Kiwa mi głową na powitanie, a księcia ignoruje. Ja nie rozumiem, ja jak nie kłaniałam się Ksawierowi to robili problemy, a ten przyłazi na luzie i nic się nie dzieje.
-Co za miłe spotkanie- odzywa się przerywając ciszę.
-Spotkanie, które właśnie się kończy- warczy Ksawier.
-Tak szybko?- udaje zdziwienie Victor.- Ach tak musicie być zmęczeni swoją wycieczką.
-Skąd o tym wiesz?- pytam nagle, ponieważ nie było go wtedy kiedy Ksawier o tym wspomniał.
Wyciąga telefon i kiwa nam nim przed nosami.
-Jesteście numerem jeden w wyszukiwarce. Najbardziej lubię tytuły GORĄCY ROMANS NASTĘPCY TRONU, albo nie ten jest lepszy KOLEJNY KOPCIUSZEK, A MOŻE CHWILOWA ZABAWA?
-O czym ty mówisz?!- wrzeszczę.
-Zobacz sobie w telefonie- zaczyna się śmiać.
Telefonie...No właśnie, szkoda tylko, że w dalszym ciągu go nie mam.
-Wyciągasz ten telefon czy nie?!- krzyczy teraz Ksawier, ale na mnie.
-No chyba jakbym miała to bym go wyciągnęła!!!
-Jak Ty się do niego odzywasz?!- wtrąca się Liliana.
-Czyli to z tym telefonem to prawda?!- dziwi się Victor.
Czemu tutaj nikt mnie nie słucha. Jak mówię, że nie mam telefonu to znaczy, że na serio go nie mam. Tak ciężko w to uwierzyć?!
-A Ty skąd to niby wiesz?!- dziewczyna przerzuca swoje wyrzuty na Victora.
-Nie zdążył Ci jeszcze opowiedzieć jak się poznali?- parska śmiechem Ksawier.
-Kim ona w ogóle jest żeby tak pewnie sobie tutaj stać!?!?!?!?
Patrzę na nią z powagą. Serio? Stoimy tu już jakiś czas, a ona nadal ma problem związany ze mną. To chyba nie pora na takie pierdoły kiedy cały internet wymyśla historie na mój temat.
-Nie zachowuj się niepoważnie- odpowiada jej Ksawier.- Ona będzie ze mną zawsze stała, tak jak Ty stoisz z Victorem.
To chyba niezbyt trafne porównanie. Zwłasza w tej chwili, kiedy internet świruje wymyślając miłosne teorie o mnie i księciu, a sam książę porównuje nas do zakochanej diabelskiej pary, która stoi przed nami.
-Przepraszam bardzo- śmieje się Victor.- Ale wy chyba nie macie takiej dogłębnej relacji jak my- mówiąc to przyciąga do siebie dziewczynę, łapiąc ją w pasie.
Na te słowa książę zaciska pięści, tak mocno, że aż bieleją mu kostki. To chyba musi boleć...A mnie zastanawia kto normalny chwali się, że z kimś sypia? I dlaczego sypianie ze sobą miało by być jakimś wyznacznikiem?
-Kogo masz w sypialni to nie mój interes. Adelina jest moja, więc nawet na nią nie patrzcie. Oboje.- warczy.- Jeśli dowiem, że coś jej się stało, to będziecie mieli ze mną do czynienia.
Tak...Moja...Chyba jego i moje pojęcia ''moja'' różnią się od siebie znaczeniami...
-Ale po co od razu takie słowa?- dziwi się dziewczyna.- Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
-Byliśmy- uśmiecha się książę.- Właśnie wyznaczyłem granicę i radzę się jej trzymać- mówi i łapie mnie za rękę.
Rany...Dzisiaj mam zdecydowanie za dużo kontaktu fizycznego z księciem.
-Granice, granicami- zaczyna Victor.- Ciekawi mnie tylko jak wytłumaczysz się z dzisiejszego dnia.
-Proszę, nie martw się moimi problemami- mówi Ksawier ze sztucznym uśmiechem na twarzy.- Sam sobie z nimi poradzę.
Patrzę na niego z podziwem. To spotkanie, ta rozmowa i cały dzisiejszy dzień musi być dla niego bardzo ciężki, a mimo to gra twardego. Nie ugina się przed nikim. Ciągnie mnie za rękę i odchodzimy kilka kroków, od tego niemiłego towarzystwa. Nagle pojawia się Iwo z Adeliną.
-Dlaczego strażnicy twierdzą, że Aniela niosła Cię na plecach?- warczy wściekły Iwo.
Wtedy właśnie dociera do mnie, że za chwilę rozpęta się tutaj wojna i to taka w której nie chcę uczestniczyć, a będę musiała. Szlak by to trafił!
-Mieliśmy malutkie kłopoty- wzrusza ramionami książę.
-Malutkie?!?!?!?
-Król wzywa was do głównej sali- informuje nas Adelina.
Ksawier patrzy na mnie i puszcza moją dłoń. Ma bardzo dziwne spojrzenie, którego nie potrafię odczytać. Czy teraz będziemy musieli ze wszystkiego się wytłumaczyć? Jeśli tak to mamy dosłownie przesrane.
Ruszamy wszyscy przed siebie. Teraz pora zmierzyć się z królem. Ciekawe czy chodzi o te plotki czy o naszą wycieczkę? Błagam, błagam ja nie chcę w tym uczestniczyć.
-Dobrze się czujesz?- pyta mnie Adelina.
-Ja tylko chcę by dzisiejszy dzień już się skończył- wypowiadając te słowa nagle przed oczami pojawiają mi się mroczki.
Uśmiecham się i czuję, że chyba nie dotrę do tej głównej sali.
Otwieram oczy i od razu śmieszy mnie fakt, że znowu jestem w szpitalu. Tylko tym razem dostałam wypasioną salę, w której znajduję się tylko ja. Aha no i jeszcze Adelina, która mi towarzyszy.
-Obudziłaś się!- cieszy się widząc jak podnoszę się na łokciach.
-Kiedyś przecież trzeba- wzdycham.- Długo byłam nieprzytomna?
-Ze trzy godziny- odpowiada patrząc na zegarek.
Trzy godziny...Analizuję to w głowie i stwierdzam, że spotkanie z królem w głównej sali musiało się już skończyć, a mi cudownie udało się go uniknąć.
-Cóż kiedyś trzeba odpocząć- wzruszam ramionami i wracam do leżenia.
-Lekarz powiedział, że byłaś przemęczona i odwodniona.
Dziwne żebym nie była skoro dźwigałam na plecach takiego kloca...Zmęczenie to mało powiedziane! Przecież ja prawie wyplułam sobie płuca.
-Skoro wstałaś to powinnyśmy się zbierać, król Cię wzywa.
-Nie mam siły- udaję zmęczoną, ponieważ nie mam ochoty na spotkania z królem.
-Wiem, że jesteś zmęczona, ale próbowałam wszystkiego żeby odwołać to spotkanie, ale to był rozkaz.
Liczę do pięciu i podnoszę się ze szpitalnego łóżka. Kiedy widzę, że mam na sobie nadal swoje ciuchy to cieszy mnie przynajmniej fakt, że nie muszę ich zmieniać. Wstępuję jeszcze do łazienki żeby przemyć twarz i kiedy widzę swoje przemęczone odbicie w lustrze to aż podskakuję. To chyba za wiele dla mnie....
-Jak przedstawia się sytuacja?
-Średnio- mruczy.- Na tyle ile udało się uspokoić Ksawierowi króla, ale i tak musiałam wezwać Panią.
-Że staruchę? Po co?
-Będziemy miały do czynienia z wnerwionym królem...Wierz mi, wtedy każda wpływowa osoba to pomoc.
-Chodzi o te plotki na portalach?
-I o sam fakt, że byliście w niebezpieczeństwie.
Aaaa ta sytuacja w tej jakiejś knajpeczce na poboczu. No cóż to było straszne doświadczenie i wolałabym już nigdy więcej nie zostać niczym odurzona.
Wchodzimy w milczeniu do Sali Tronowej. Podchodzimy do staruchy, która już na nas czeka.
-Przepraszam, że musiałyśmy Cię niepokoić- odzywa się pierwsza Adelina.
Kobieta jednak ignoruje te słowa. Wygląda jakby nie przeszkadzał jej fakt, że musiała tu specjalnie przychodzić. Jej postawa mówi, że czuje się tutaj bardzo swobodnie.
-Jak się czujesz dziecko?- pyta, zwracając się do mnie
Zanim jej odpowiadam to moja twarz wykrzywia się ze zdziwienia. Od kiedy mamy ze sobą takie dobre stosunki?
-Co mam dużo mówić...Czuję się jakbym pchała przez cały dzień blok skalny, a jeszcze wcześniej została przejechana przez pociąg.
-Dlatego powinnaś pamiętać o odpoczynku- kręci głową.
Odpoczynku? Niech mnie nie rozśmiesza. Coś czuję, że zmęczenie od teraz to stanie się częścią mojej osobowości. Rozglądam się po sali i widzę Ksawiera, który dyskutuje zawzięcie o czymś z Iwo. A gdzie król?
-Co do tych plotek...-zaczynam chcąc się wytłumaczyć.
-Nie przejmuj się tym- macha ręką.- Co chwile rodzą się nowe plotki.
Prawda, ci ludzie już wyrobili sobie zdanie na mój temat. Zobaczyli mnie z księciem, więc wymyślili historyjkę, która dobrze się sprzeda.
-Chciałam tylko powiedzieć, że to nieprawda- dodaję.
-Mam dla Ciebie tylko jedną radę na przyszłość- mówi łapiąc mnie kościstą ręką na ramie.- Nie zakochuj się w nim.
Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. Nie rozumiem, dlaczego mi to mówi skoro ja nawet nie rozważam takiego scenariusza. Oczywiście już szykuję ripostę, ale przed odpowiedzią powstrzymuje mnie przybycie króla.
Jego majestatyczne wejście robi na mnie ogromne wrażenie. Wszyscy kłaniamy się, chociaż ja dalej nie mogę zaakceptować tych bezsensownych pokłonów.
-Proszę wytłumaczyć mi całą sytuację!- mówi tak głośno, że aż przechodzą mnie ciarki.
-Tłumaczenie jest zbędne- odpowiada mu śmiało starucha.
Mierzą się przez chwilę wzrokiem.
-Anielo! Ksawier opowiedział mi wszystko co dla niego zrobiłaś- zwraca się władca do mnie, a ja aż prostuję się na dźwięk mojego imienia.- Chciałbym jednak zapytać czy te plotki to prawda?
-Oczywiście, że nie- odpowiadam pewna swoich słów.- Jedyne co łączy mnie z synem waszej wysokości to zadanie, które otrzymałam i oczywiście staram się je wypełniać.
-Tak, chciałem Ci podziękować, że się do niego tak przykładasz.
-Po to tutaj jestem- uśmiecham się i kieruję wzrok w stronę księcia.- Cała ta sytuacja z plotkami jest absurdalna.
-Wierzę wam obu- odpowiada.- Wolałbym jednak żeby takie sytuacje nie miały więcej miejsca, czy rozumiemy się?!
-Takich sytuacji nie da się uniknąć- odzywa się nagle starucha.- To chłopak i dziewczyna, wiadome więc, że ludzie będą ich parować.
-Z całym szacunkiem- wtrącam się.- Książę to nie moja liga.
Rozśmieszam tym wszystkich obecnych w sali. No co...Powiedziałam całą prawdę. Ten związek nie miał by zupełnie sensu. Oboje jesteśmy z innych światów.
-Chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię, otóż jeżeli robicie sobie wycieczki to proszę zabierać swoich ochroniarzy ze sobą!
-To moja wina- odzywa się Iwo i spuszcza głowę.
-Iwo, widocznie jesteś mało skuteczny- karci go król.
-To nie jego wina, ja rozkazałem mu zostać- broni go książę.
-Jestem tego świadomy. Teraz masz nauczkę jak kończą się wycieczki bez ochroniarzy. Powinieneś wyciągnąć wnioski i przede wszystkim podziękować Anieli, ponieważ już wszyscy wiedzą, że ratowała Cię na własnych plecach.
Mimo tego, że bardzo chciałam to powstrzymać, uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Łapię kontakt wzrokowy z Ksawierem i dostrzegam także minimalny uśmiech na jego twarzy.
-Nie będę ukrywać, że po raz pierwszy było mi tak ciężko- wymyka mi się.
Kolejny raz fala śmiechu rozchodzi się po sali, a ja zaczynam zastanawiać się po co w zasadzie pojawiła się tutaj starucha. Do niczego się nie przydała.
-Ta sytuacja nie może się jednak obejść bez kary. Waszym zadaniem będzie rozwiązanie tej sytuacji. Właściciele knajpy już są w areszcie. Zajmiecie się nimi.
Gdyby zawsze kary spotykały winnych jak w tym świecie...To nie było by problemów.
Liliana
_______________________________________________
Przepraszam za błędy, bo muszę się przyznać, że ostatnio wiele ich popełniam. Aż mi wstyd.
To już przed ostatni nowy bohater, który się pojawia. Jeszcze tylko jeden.
Dodaję rozdział wcześniej, ponieważ dzisiaj wybiło 1000 wyświetleń bloga i postanowiłam to świętować. Bardzo mnie cieszy, że ktoś czyta tą historię.
Dziękuję za wszystkie komentarze, które są motywacją i do następnego!
N
Świetny rozdział! Tak dobrze mi się go czytało, że nawet nie wiem kiedy, dotarłam do końca. 😊
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy chyba, Książę zachowywał się w normalny sposób. Bardzo miła odmiana. I na dodatek jego stosunki z Anielą, wydają się polepszać. Kto wie, może kiedyś uda mi się go nawet polubić. 😀
Zabawna była sytuacja w pierwszej restauracji, gdy poddani traktowali Księcia, jak gwiazdę Hollywood. Dodatkowo jeszcze te plotki w internecie na temat jego "rzekomego" romansu z Anielą. Z tego może wyniknąć jeszcze wiele zabawnych sytuacji.
Gdy myślałam już, że tym razem obejdzie się bez większych problemów. Okazało się, że ktoś próbował otruć Anielę i Ksawiera. Ciekawi mnie tylko, jaki mieli plan. Bo jak widać, przestępcy z nich marni. Skoro Aniela bez problemy wydostała siebie i Księcia.
Co do Liliany, nie polubiłam jej. Wydaje się bardzo dziwna i na pewno nie raz tutaj namiesza, do spółki z Victorem.
Spotkanie z Królem ubiegło w przyjaznej atmosferze, ciekawi mnie tylko zmiana nastawienia byłej pracodawczyni Anieli w stosunku do niej..
Czekam na następny rodział, bo akcja staje się coraz bardziej ciekawsza. 😃
Łoo jaki rozdział!
OdpowiedzUsuńCzytałam na jednym wdechu i prawie się udusiłam. Szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia co do tego odurzenia, z jednej strony miałam nadzieję na jakąś grubszą akcję, z Iwo na złotym koniu i te sprawy, z drugiej jednak się cieszę że nic im nie jest a Aniela przy okazji wykazała się przed królem i chyba Ksawierem też!
Jak mam być szczera to trochę ubolewam że tak mało tu Iwo dziś :(
Ale rozdział świetny, tyle akcji w jednym!Chyba znów jeden z najlepszych do tej pory tu! Brawo!
Muszę tu też zauważyć że w tym rozdziale Książe zachowywał się jakoś znośnie, nawet też kawałek szczerej rozmowy w knajpce. W końcu pokazuje swoją twarz? Jestem w sumie ciekawa co powoduje tak naprawdę że on tak zmienia "twarz" i kiedy pokaże to swoją prawdziwą.
Mam też przeczucie że ta plotka o romansie to tylko początek czegoś większego.
Ciekawi mnie też plan ludzi którzy odurzyli Anielę i Ksawiera, co mieli w zanadrzu? Co chcieli zrobić? i Czemu w zasadzie ich nie zamknęli, nie związali, nie cokolwiek?! Nie rozumiem.
Ciekawi mnie też Liliana i Victor, co jest między nimi, co jest między nimi a Księciem? Tak samo co jest między Iwo a Adeliną? Z rozdziału na rozdział mam coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi!
Co do spotkania z królem, myślałam że będzie jakaś ostra akcja, a tu całkiem miła atmosfera. A Starucha? Od kiedy jest taka przemiła dla Anieli? I po co ona w ogóle tam była?
Yh, tyle pytań. Zero odpowiedzi, zrób coś z tym Natolu! ;P
Kurczę, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej podoba mi się ta historia. Akcja, ciekawi bohaterowie, no i tajemniczy romans, czyli dokładnie to, co Violin lubi najbardziej. Mnie osobiście postać Księcia intryguje, a to zmienianie twarzy, oblicza to super zabieg. Aniela za to jest po prostu przyjemna, lubię ją i cieszę się, że w tym rozdziale miała okazję się wykazać.
OdpowiedzUsuńOde mnie to tyle.
Pozdrawiam
Violin
PS Zapraszam na czwórkę do Sharona i Asi https://nadluzejnazawsze.blogspot.com/2018/01/rozdzia-4.html