30 stycznia 2018

#9

Jeśli chcę się czegoś dowiedzieć o sytuacji przez którą teraz jest tyle problemów to muszę po prostu iść i zapytać tych ludzi. Tylko oni znają odpowiedź dlaczego to zrobili, nie ma więc sensu samemu ich osądzać i wysuwać podejrzenia, które mogły by być nieprawdziwe. Rozmowa, rozmowa i tylko rozmowa.
-Wiesz, że od tego wiele zależy?- pyta mnie Iwo, który nagle pojawia się koło mojego boku.
Myślałam, że Ksawier załatwił mi i sama będę mogła się tym zająć. Tak to jest prosić o coś
mężczyznę...Czemu ja zawsze muszę się tylko użerać z natrętami?
-Wydawało mi się, że sama miałam się tym zająć?
-Sama to miałaś ich przesłuchiwać- poprawia mnie chłopak.
-No to właśnie. Pytanie brzmi: co tutaj robisz?
-Idę z Tobą żebyś była bezpieczna. Obiecuję, że nie odezwę się ani słowem.
Ja już widzę jak ta obietnica będzie wyglądała. Jego słowa nic dla mnie nie znaczą, bo on i tak zawsze musi zrobić po swojemu żeby nie było znowu po mojemu. Zawsze przez niego mam pod prąd.
-Przecież go prosiłam! Książę pozwolił mi zrobić to samej!
-Chyba nie myślałaś, że pozwolę Ci to zrobić samej?- zaczyna się śmiać.
-Masz się nie odzywać, w ogóle najlepiej to było by gdybyś się im nie pokazywał...
Wchodzimy do celi, w której znajduje się kobieta i mężczyzna. W końcu jakoś wyglądają. Oczywiście nie zaznali za wiele odpoczynku i dobroci, ale przynajmniej teraz mogę na nich spojrzeć. No i mogę w końcu rozróżnić, które z nich to kobieta, a które mężczyzna.
-Dzień dobry, nazywam się Aniela- mówię starając się zyskać ich przychylność.
Przychylność i nie tylko, bo chyba wypada się przedstawić i przywitać wchodząc do pomieszczenia pełnego ludzi. Nieważne, że to cela więzienna, a oni są więźniami. Ważne żeby traktować ich jak ludzi, a nie zwierzęta.
-Po co się im przedstawiasz? Przecież próbowali Cię zabić.
Oczywiście, jakby Iwo się nie odezwał to by coś mu się stało. Tym komentarzem tylko podkłada mi kłody pod nogi, bo będą myśleć, że od razu jestem negatywnie do nich nastawiona. A tak nie może być! Jeżeli chcę dzisiaj coś tutaj się dowiedzieć, to muszę się pozbyć Iwo. Proste.
-Wyjdź- mówię błagalnym tonem.
O dziwo chłopak spełnia moją prośbę. I bardzo dobrze, ponieważ wrogie nastawienie w niczym tu nie pomoże. Tutaj trzeba jak z dzieckiem.
-Chciałam wam zadać kilka pytań. Byłabym wdzięczna za współpracę.
Kobieta kiwa głową, dając mi do zrozumienia, że będzie ze mną współpracować. Spoglądam na mężczyznę, który myślami znajduje się chyba gdzie indziej. Nawet nie zwraca na mnie uwagi.
-Jak słyszeliście przed chwilą to ja byłam jedną z osób w waszej restauracji, które zostały odurzone. Na wasze nieszczęście druga osobą był książę. Chciałam wyjaśnić tą sytuację.
-Nie musisz nam tłumaczyć, wiemy dlaczego tutaj jesteśmy!- warczy w końcu mężczyzna.
-A czy wiedzieli wtedy państwo z kim mieli do czynienia?
-A jeśli tak to co? Po co te pytania przecież i tak nas nie uratujesz!
-Uspokój się- upomina go kobieta.- Nie wiedzieliśmy kim jesteście...
Skoro nie wiedzieli to może nie zrobili tego celowo? Może to stało się przez przypadek? Muszę dowiedzieć się wszystkiego. Wiem, że tylko ja ich nie skazuję, bo dla reszty są już straceni.
-Co znajdowało się w jedzeniu i piciu, które dostaliśmy?
-Nie jesteś chyba zbyt mądra- podsumowuje mnie mężczyzna.- Skoro straciliście przytomność to musiały to być jakieś substancje odurzające.
Pomijam jego uwagę, ponieważ nie mogę teraz tracić czasu na takie bzdety. Przede wszystkim nie mogę pozwolić żeby udało mu się mnie sprowokować. Nie przyszłam tutaj z nikim walczyć.
-Dlaczego to zrobiliście?
-Potrzeba było nam pieniędzy, a wyglądaliście na bogatych!
Skoro były im potrzebne pieniądze to dlaczego nie ukradli auta? Przecież kiedy się uwolniliśmy to auto stało przed restauracją. Coś tu nie gra.
-Iwo!- wołam chłopaka.- Chciałabym porozmawiać z samą kobietą!
Lepiej będzie rozmawiać kiedy będą rozdzieleni. Kobieta przynajmniej wykazuje jakąś chęć wyjaśnienia szczegółów. A z mężczyzną nie mogę znaleźć wspólnego języka.
Skupiając się na analizowaniu wszystkich informacji nie zauważyłam, że panu nie specjalnie spodobał się mój pomysł oddzielnej rozmowy. Wyrażając swoje niezadowolenie po prostu się na mnie rzucił. Patrzyłam w zwolnionym tempie jak mężczyzna zmniejsza odległość, która nas dzieli. Nagle został jednak zatrzymany przez Iwo, który wyrósł spod ziemi.
Uśmiecham się do chłopaka dziękując za pomoc. Po chwili wszystkie osoby płci męskiej znikają i zostaję sama z przerażoną kobietą. W końcu.
-Proszę się nie bać, nic mu się nie stanie- mówię, chociaż nie jestem tego pewna.- Kilka faktów się nie zgadza, chciałabym prosić panią o wyjaśnienie.
-Powiem wszystko- przytakuje kobieta, robi to chyba ponieważ martwi się o męża.
-Skoro były potrzebne wam pieniądze to dlaczego kiedy uciekliśmy to auto stało tam gdzie je zaparkowaliśmy? Nic nam nie ukradliście, więc pieniądze nie są wyjaśnieniem.
-Ale to prawda! Potrzebujemy pieniędzy, ale kiedy sprawdziliśmy w portfelu chłopaka, że to książę po prostu zostawiliśmy was w spokoju.
-Wiec trujecie wszystkich innych, którzy pojawiają się w waszej restauracji?- pytam przestraszona.
-Potrzeba nam pieniędzy.
-Czyli to prawda...A co dzieje się z tymi osobami? Czy one żyją?- jąkam się zadając ostatnie pytanie.
Przeraża mnie myśl, że wszyscy klienci mogli by być truci, okradani a potem zabijani. Kręcę głową żeby wyrzucić ten scenariusz z głowy. Takiego horroru bym nie chciała.
-Kiedy zabierzemy im wszystkie wartościowe rzeczy, zawozimy ich do lasu i zostawiamy. Nie sądzę żeby umierali od środka usypiającego....
Ktoś tu ma zadatki na mordercę. Tyle, że oni przynajmniej nikogo nie zabili, chyba...
-Dlaczego potrzeba wam pieniędzy?
-Kilka miesięcy temu zniknął nasz syn- zaczyna opowiadać kobieta.- Niedługo potem dostaliśmy list, że możemy go uratować płacąc pewną sumę pieniędzy. Niestety dla normalnych ludzi niemożliwe jest posiadanie takiej sumy. Znaleźliśmy wiec inny sposób.
To brzmi straszne, ale jest prawdziwe. Który rodzic nie zrobił by tego dla swojego dziecka. Nawet nie chcę myśleć co czują...Mieli po prostu pecha, że pojawiliśmy się wtedy z księciem w ich restauracji. A teraz będą mieli jeszcze dodatkowy problem, bo nie sądzę żeby odurzenie przyszłego władcy tego kraju pozostało bezkarne.
-Więc te wszystkie czyny były po to by ratować syna...A nie prościej było by to gdzieś zgłosić?
-Po pierwsze zgłoszenie tego nawet nie wchodzi w grę, bo wtedy nie odzyskamy syna. Po drugie list przyszedł z Makumoni.
Makumonii czyli czego? Zatrzymuję to pytanie dla siebie żeby nie wyszło, że nie wiem co to.
Biorę głęboki oddech, dziękuję jej za rozmowę i wychodzę. Na korytarzu czeka na mnie Iwo.
-Co to jest Makumonia?- pytam.
-Widzę, że nie jesteś orłem z geografii. Państwo sąsiadujące z nami- odpowiada Iwo.- Aha no i rządzi w nim rodzina Liliany.
Znowu ona. Wszędzie jej pełno. Zdecydowanie za pełno.
-To Liliana nie jest stąd?- pytam.
-No nie, to księżniczka Makumoni.
Dlatego się tak zachowuje. To wszystko wyjaśnia dlaczego ma takie mnie manie o sobie...
-Musimy się wszyscy spotkać i wszystko wam wyjaśnie.



Stoję i patrzę przez okno. Jest piękna noc. Księżyc świeci w pełni, a ja zamiast iść sprać to myślę co zrobić ze sprawą porwania. Pomóc czy nie? Szukać chłopaka czy może tamci ludzie kłamali?
Wzdycham zrezygnowana. W oczy rzuca mi się prezent, który dostałam od Viktora. W dalszym ciągu leży nieodpakowany. Sięgam po pudełko i odwijam z ozdobnego papieru.
Moim oczom ukazuje się pudełko z najnowszym iphonem. No właśnie! Miałam prosić o telefon, ale teraz już nie muszę. Normalnie cieszyłabym się bardziej, ale to prezent od Viktora...
-Co to za telefon?- pyta Ksawier, który nagle pojawia się w moim pokoju.
-O już jesteś- mówię i wsadzam telefon do pudełka.- Ym dostałam ostatnio w prezencie od Viktora.
-Wyrzuć go- warczy słysząc imię chłopaka.- Masz się go pozbyć! Albo nie daj mi go!
-Żartujesz sobie? Mój telefon się zepsuł, a ja mam wyrzucać ten, który dostałam za darmo? I to iphona?!
-Oddawaj go! Moment...To oznacza, że wcale nie masz telefonu?
-No mówię ci, że się zepsuł kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz- warczę.- Miałam prosić o nowy, ale ciągle zapominam, bo mam ważniejsze sprawy na głowie.
Taka prawda. Ja tutaj nawet nie mam wolnych dni, a godziny mojej pracy są tak elastyczne, że mój organizm z czasem wysiądzie z wycieńczenia.
-Musimy pozbyć się tego telefonu bo nie wiemy w jakim celu Ci go dał! I skąd wiedział że nie masz telefonu?!
-Bo kiedyś chciał mój numer...
-Dałaś mu!?
-No jak miałam mu dać skoro nie mam telefonu?!
-Oddaj mi ten, a obiecuję że jutro dostaniesz inny.
Wzdycham i oddaje mu pudełko bo nie mam ochoty na kłótnie. Wyrywa mi je z rąk i siada na krześle. Ja za to opieram się o parapet i ponownie wyglądam przez okno.
-Czemu chciałaś mnie widzieć?- pyta po chwili.
-Reszta zaraz tu będzie- wzdycham.- Ale to prawda najpierw chciałam porozmawiać z Tobą.
-Niech zgadnę pewnie znowu masz jakiś super plan i chcesz mnie prosić o pomoc w jego wykonaniu?
Uśmiecham się pod nosem. Ostatnio za dobrze idzie mu odczytywanie moich intencji.
-Coś Ty, po prostu chciałam się z Tobą zobaczyć!
-Jasne- zaczyna się śmiać.- Odkąd postawiłaś nogę w moim domu na twojej twarzy widać odliczanie dni ile jeszcze będziesz musiała tu zostać.
-Wyobraź sobie, że moim marzeniem nie jest utkwienie tutaj na resztę życia... Chciałabym wrócić do siebie.
Właśnie. Mój prawdziwy dom. Ciekawe teraz co się dzieje u mnie...
-Przejdźmy do sedna, ponieważ Iwo i Adelina zaraz tutaj będą- mówi chłopak.- Czego chcesz?
-Zaraz opowiem wam co dowiedziałam się przesłuchując tych ludzi, ale zanim to zrobię musisz mi obiecać, że zgodzisz się na moją prośbę.
-Jak mam Ci to obiecać skoro nawet nie wiem o co poprosisz?!
-Dlatego będziesz musiał mi uwierzyć z wyprzedzeniem.
-Mam przeczucie, ze to nie skończy się dobrze...
Zabawne bo też mam takie przeczucie, ale muszę spróbować. Próba nie strzelba, a dopóki mogę zrobić coś dla dobra ogółu to muszę to zrobić i tyle. Taka już moja natura.
-Obiecaj mi- proszę go używając miłego tonu głosu.
Kiwa głową na zgodę jednak jego mina mówi coś innego, dlatego nie wiem czego się spodziewać. Dalszą rozmowę przerywa wejście Iwa i Adeliny. Pojawiają się wtedy kiedy akurat ich potrzebuję.
-Skoro już wszyscy są to zaczynam- mówię czując się jak zawodowy mówca.
-Najwyższa pora żebyś nam wszystko opowiedziała- mówi Iwo.
-Przepraszam, że tak długo mi to zeszło, ale musiałam przemyśleć jedną sprawę- tłumaczę dlaczego przełożyłam nasze spotkanie na wieczór.
-Zaczynaj- zachęca mnie Adelina.
-Jak Iwo zabrał mężczyznę to kobieta zaczęła mówić- informuję.- Pewnie bała się, że coś stanie się jej mężowi...
-Dlaczego mężczyzna został zabrany?- pyta Adelina.
-Rzucił się na nią- odpowiada jej Iwo.- Nie wiem czym tak wywołałaś jego wściekłość, ale długo nie mogłem go uspokoić.
-Mówiłem, że jak sama tam wejdziesz to będziesz w niebezpieczeństwie!!!- wstaje zdenerwowany Ksawier i zaczyna chodzić po pokoju.
Oczywiście jego złość jest nie na miejscu, ponieważ to już przeszłość. Nic nie zmieni tego, że chłop rzucił się na mnie rozwścieczony. W zasadzie to miał powód! Zatrzymuję te przemyślenia jednak dla siebie.
-Sprawa wygląda tak, że oni nie chcieli nas zabić- chcę wytłumaczyć, ale znowu nie jest mi dane dokończyć.
-Nie chcieli?! Więc przez przypadek dosypali coś wam do jedzenia?!
-Dajcie mi skończyć nooo- mówiąc to czuję się jak dziecko, które prosi o coś matkę.- Dopiero po fakcie dowiedzieli się kim jesteśmy!
-To wyjaśnia dlaczego wszystkie wartościowe rzeczy były na miejscu- odzywa się Ksawier.
-Więc dlaczego to zrobili?- zadaje właściwe pytanie Adelina.
-Kilka miesięcy temu zniknął ich syn. Potem dostali list i dowiedzieli się, że został porwany. Potrzebowali ogromnej sumy pieniędzy na okup.
-Więc nie tylko wy byliście ich ofiarami?!- oburza się Iwo.
-Po twojej minie widzę, że chcesz się zająć tą sprawą- mówi Adelina.
Kiwam głową, potwierdzając słowa dziewczyny. Widząc mój gest Ksawier otwiera szeroko oczy, chyba już wie o co go poproszę.
-Chyba sobie żartujesz!- wrzeszczy wymachując rękami tak szybko, że mam wrażenie, że zaraz odleci.- Przypominam Ci, że jesteś moją asystentką i twoim zadaniem nie jest zbawienie całego świata!
Teraz jestem asystenyką. Ostatnio byłam jego prawą ręką i doradcą, a jeszcze dawniej służącą. Nieźle, nie wiem czy jest ktoś inny kto w przeciągu tak krótkiego okresu zmienił tyle pozycji w pracy. A może powinnam nazwać to awansem?
-Przecież to tylko jeden chłopak!- dodaje Iwo.
Ten argument działa na mnie jak płachta na byka. Jeden chłopak!? Tylko dlatego, że jeden to trzeba go zostawić?
-Sprawdziłam i ostatnio doszło do kilku podobnych sytuacji!- przedstawiam im fakty.
-To jest rezydencja królewska nie centralne biuro śledcze!
-Obiecałeś mi- mówię do Ksawiera.- To jest więc moja prośba. Pozwól mi zająć się tą sprawą.
-Dlaczego tak bardzo Ci zależy?- pyta zaciekawiona Adelina.
-Jego rodzice zostaną skazani za próbę zabójstwa i to następcy tronu! Nie sądzę, że uda mi się uratować ich życie...Za to mogę odnaleźć ich syna i pozwolić im się zobaczyć ostatni raz.
Nie wspominam, że czuję się winna całej sytuacji. Przez to, że byłam głodna wylądowaliśmy w ich restauracji. Wszystko przez mój nienajedzony brzuch. Poza tym już raz poświęciłam czyjeś życie. Mam tutaj na myśli sprawę próby pozbycia się Victora. Drugi raz nie pozwolę na coś takiego.
-Dobrze, zajmijmy się więc tym razem- odzywa się po chwili książę.
-Mamy jeszcze jeden problem...Ten list od porywaczy przyszedł z Makumonii...Sprawdziłam i wszystkie inne sprawy dziwnych zniknięć miały miejsce przy granicy właśnie z Makumonią.
-Kogo porywano?- pyta Iwo.
-Głównie mężczyzn w wieku od 19 do 25lat- odpowiadam.
-Dziwne, po co komuś z Makumonii tylu młodych chłopaków?- myśli na głos Adelina.- 19 do 25lat? Hmm może siła robocza?
-Jaki masz plan? Jak chcesz się tym zająć?- pyta książę, który z tego wszystkie znowu wrócił do siedzenia na krześle.
-Planowałam wybrać się do Makumonii i powęszyć- wzruszam ramionami.
-Ciężko będzie się nam wszystkim wyrwać, ale już mam pomysł jak to załatwić- odpowiada chłopak.
Wiedziałam, że jak już go przekonam, to będzie dla mnie pomocną dłonią w tej sprawie.



-Czy Ty na serio uważasz, że zatrzymanie się u Liliany w domu to dobry pomysł?- pytam, kiedy siedzimy wszyscy w aucie i ruszamy z misją do Makumonii.
Zapakowaliśmy walizki i siedzieliśmy już w samochodzie. Iwo prowadził, Adelina siedziała z przodu na miejscu pasażera, a ja z księciem na tyłach.
-Oczywiście, że nie- odpowiada Ksawier.- Ale to jedyny sposób.
Serio? Sam nie uważa tego za dobry pomysł, ale brnie w to ile wlezie. Ta dziewczyna jest tragiczna. Należy do grona nielicznych osób, których żałuję, że poznałam! A teraz mam jeszcze zostać w jej domu i pewnie kłaniać się w pas bo okazuje się, że jest jakąś cholerną księżniczką.
-Szczerze? To nienawidzę tego genialnego pomysłu- mruczę.
-Musimy się gdzieś zatrzymać, a tylko ona zapewni nam odpowiednie warunki- tłumaczy Iwo, który nie wiem czemu, ale zachowuje się na razie w miarę przyzwoicie.
-Co macie na myśli odpowiednie warunki?- wtrąca się Adelina.
-To nieistotne! Ja mogłabym spać nawet na ziemi! Byle by zdala od niej.
-A ja nie!
Mierzę księcia wzrokiem. No oczywiście bo jaśnie pan by nie przeżył kilku godzin spania na ziemi. Jemu tylko wszystko musi się błyszczeć i pachnieć luksusem.
-Ciekawi mnie tylko...Jakim cudem Liliana tak łatwo się zgodziła- mówi Iwo.
-Powiedziałem jej, że skoro ja traktuję ją u siebie jak gościa to miło by było gdyby ona zapewniła mi to samo u siebie.
-Szkoda tylko, że nie dodałeś, że ona powinna zostać...
No bo oczywiście ta wywłoka musiała jechać z nami. Chwała ci panie, że w tym samochodzie nie zmieści się więcej osób i jadą z Victorem osobnym autem. Bo nie wiem czy bym to przeżyła...
-Wydaje mi się, że ostatnio oni Cię prześladują- podsumowuje Adelina.- W sensie Victor i Liliana.
-Czemu tak myślisz?- pytam.
-No bo nagle się zjawili i planowali zostać na dłużej, po czym jedziemy do Makumonii, a oni za nami.
-To takie dziwne, że wraca do domu?- dziwi się Ksawier.
O nieee oczywiście to jak najbardziej normalne, że babka prześladuje go i ma inwigilację 24/7. No po prostu bomba. W dodatku prześladuje też mnie bo umaniła sobie coś w tej swojej chorej głowie.
-Bawi mnie fakt...-zaczynam.- Że niby ta wasza wielka miłość się skończyła, a jednak jej bronisz!
I szkoda, że nie widzi swojej miny, jak reaguje na jej imię...Ale tego już nie wypowiadam na głos.
-A dlaczego Ty masz pretensje?
Nie odpowiadam. Znowu cisza. Nikt się nie odzywa. A ja rozmyślam nad tym co powiedział. Czy faktycznie to była pretensja? Jeżeli tak to o co tak na prawdę mi chodzi?
Nagle, ktoś przerywa mój wewnętrzny wywód, szturchając mnie w rękę. Patrzę i widzę Ksawiera podającego mi pudełko. W oczach momentalnie zapalają mi się lampki. Telefon!
-Dziękuję!- uśmiecham się szeroko i zabieram prezent.
-Co to?- pyta Adelina odwracając się przez ramię.
-Telefon- odpowiadam szczerząc się od ucha do ucha.
-Nie miałaś telefonu?!
-Jakoś tak wyszło- odpowiadam krótko, bo nie chce mi się tłumaczyć całej historii z telefonem.
Obracam w rękach nowe urządzenie. Nie jest to iphone tylko najnowsza wersja Samsunga. Jasny gwint! Ogólnie to dziwna sprawa, że mają tutaj wszystkie firmy co w normalnym świecie.
-Jaki mamy plan?- odzywa się Iwo, który milczał przez dłuższą chwilę.
-Zastanawiam się właśnie co zrobimy skoro ta debilka będzie łaziła cały czas za nami.
-Właśnie! Ona pójdzie wszędzie tam gdzie Ksawier. A znowu Victor pójdzie wszędzie tam gdzie Liliana.
-Wtedy nie ma mowy o przykryciu- wzdycham zrezygnowana.
Ja na prawdę nie wiem jak ja mam pracować w takich warunkach. Po prostu tragedia.
-Zrobi się wycieczka- zaczyna Iwo.- A wtedy nawet nie ma mowy o jakimś dochodzeniu.
-Trzeba będzie coś wymyślić...
-A tak w ogóle co powiedziałeś ojcu?- pyta Iwo.
-Nawet nie chcesz wiedzieć...
-Zgodził się bez problemu?
-Cytuję ''na razie nie będę zadawał pytań, ale jeżeli znowu będą przez Ciebie kłopoty to pożałujesz"
-Widzę, że nie jesteś zbytnio przerażony- podsumowuję.
-Kiedyś bałem się tych słów- wzrusza ramionami.- Ale gdy słyszysz je po raz pięćdziesiąty to nie robią żadnego wrażenia.
Może na Tobie. Mnie na samą myśl o królu przechodzą ciarki. Straszny mężczyzna.
-Skoro tyle razy to słyszałeś, to oznacza, że nie umiesz uczyć się na błędach- mówię głośno swoją tezę.
-Albo, że lubię wnerwiać ojca- uśmiecha się.
-Nigdy nie byłeś dobrym synem- śmieje się Iwo.
A ten co się odzywa. Z tego co wiem to oni znają się tylko kilka lat. Niech lepiej skupi się na prowadzeniu auta, chociaż musi być to dla niego trudne skoro siedzi koło niego Adelina. Nadal nie znalazłam dowodu na ich sekretny związek. W dalszym ciągu też żadne z nich nie potwierdziło tego, ale jeszcze trochę czasu i ujawnię ich gorący romans. Bo przecież musi tu być jakiś wątek romantyczny!



-Mam ochotę na herbatę- wydymam usta jak małe dziecko.
Serio tak dawno jej nie piłam. Ostatni raz jak przeniosłam się tutaj w cudowny sposób i Adelina zrobiła mi to herbato podobne coś. A ja napiłabym się normalnej herbaty z cytryną. Czy to tak wiele?Nie dawno przyjechaliśmy na miejsce i jesteśmy na etapie wymyślania planu jak pozbyć się Liliany i Victora żeby zająć się tym zaginionym synem.
-Zaraz Ci ją zrobię- proponuje Adelina.
-Sama sobie robię- szybko odpowiadam, ponieważ miałam już okazję pić jej herbatę.
I co? I była okropna! Nigdy nie piłam tak niedobrego cholerstwa! Nigdy więcej.
-W porządku- mówi dziewczyna i siada na łóżku.- Trafisz do kuchni?
-Jakoś sobie poradzę.
-W takim razie ja się zdrzemnę- kładzie się na łóżku.- Tylko nie wpakuj się w żadne kłopoty!
Kiwam głową dając jej znak, że zrozumiałam. Moim jedynym kłopotem jest fakt, że muszę znaleźć kuchnię w tym ogromnym miejscu. A nie dostałam żadnego planu budynku i gps tutaj nie zadziała.
Mijając te szerokie i puste korytarze czuję się jak w muzeum. Czyli jedna wielka nuda. Nagle na mojej trasie spotykam Ksawiera.
-Halo!- krzyczę i podbiegam do niego.- Co tutaj robisz?
-Idę korytarzem. Nie widać?
-Nie rzucaj się tak. Tylko zapytałam.
-A Ty?
-A ja co?
-Co tutaj robisz?- pyta przyglądając mi się dokładnie.
-Idę po herbatę z cytryną- odpowiadam.
-To chodźmy- zaczyna iść, a ja podążam za nim.
Wspólna herbata? Eeee no czemu nie, ale będzie chyba trochę niezręcznie. A może fajnie? Podobno przy herbacie ludzie się poznają. Czy to moment w którym zostaniemy przyjaciółmi bo herbata nas połączy? Idę obok chłopaka, który pogrążony jest w swoich myślach. Mimo tego porusza się w tym labiryncie z ogromną swobodą.
-Widzę, że dobrze znasz to miejsce.
-Widzę, że twoje oczy działają.
-O co Ci teraz chodzi?- pytam zdezorientowana.
-No bo ciężko się nie domyślić, że znam to miejsce skoro poruszam się tutaj z łatwością.
-Zgaduję, że byłeś już tutaj.
-Prawda, nie był to jeden raz.
Cóż może jeszcze wtedy był z tą wiedźmą. Ale jaja tworzyli wtedy pewnie jakąś diabelską parę. Mam nadzieję tylko, że nie dręczyli ludzi kiedy było im nudno...Chociaż teraz Liliana ma lepszego partnera, bo Victor wygląda na groźniejszego. Ma w sobie to coś, czego nie chcesz odkrywać.
Wchodzimy do ogromnego pomieszczenia, które tutaj nazywa się kuchnią. U mnie wyglądałoby to jak sala bankietowa. Chłopak wskazuje mi ogromny stół przy, którym mam usiąść, a sam znika na chwilę.
Zaraz pojawia się z dwoma kubkami herbaty. Ciekawe czy sam je przygotował? Wciągam powietrze i czuję ten cudowny zapach cytryny. Już nie mogę się doczekać żeby wziąć łyka.
Stawia kubki na stole i zajmuje miejsce obok mnie tak blisko, że prawie stykamy się ramionami.
-Jak to jest przemierzać miejsce, które przynosi ci same wspomnienia?
-Nie przesadzaj z tą nostalgią. Lepiej powiedz czy już coś wymyśliłaś?
-Cóż mam kilka pomysłów, ale jeszcze nie wiem na który się zdecydować.
-Najlepiej na jakiś dobry i skuteczny.
-Jak na to wpadłeś geniuszu?- śmieję się.- A tak na serio to główny plan jest taki, że trzeba ich czymś zająć. I myślę, że w tym wypadku będziesz musiał wykorzystać waszą znajomość. Oczywiście na to nie musisz się zgadzać...
-Dobra- kiwa głową.
-Nie musisz się zgadzać, ale fajnie by było jakbyś to zrobił.
-Rozumiem. Zgadzam się.
-Oczywiście nie musisz nam pomagać kosztem samego siebie.
-Aniela- zaczyna się śmiać.- Powiedziałem już dwa razy, że się zgadzam!
-Serio? To świetnie, bo nie miałam pomysłu jak Cię przekonać. Bałam się, że się nie zgodzisz...
-Zależy mi żeby pomóc w odnalezieniu tego chłopaka i dowiedzieć się o co chodzi z tymi dziwnymi zniknięciami. To moi przyszli poddani, więc chce im pomóc.
-Ok, ale wiem, że przebywanie w towarzystwie tej dwójki nie będzie dla Ciebie łatwe. No bo wasza przeszłość...
-Przeszłość przeszłością. Moje relacje z nimi są mega poplątane i chore. Spędzenie z nimi czasu nie jest na mojej liście ulubionych rzeczy, ale dam radę.
-Cieszy mnie, że jednak masz jakieś uczucia i że dorosłeś!
Wybuchamy śmiechem. I pomyśleć, że nasza znajomość rozpoczęła się od kłótni i przemocy, a teraz siedzimy razem i popijamy herbatę. Uśmiecham się na tę myśl.
Chwytam za kubek i upijam łyka herbaty. Jest tak gorąca, że język aż mi drętwieje. Niestety nie tylko mój język zostaje poparzony, ponieważ nagle pojawia się przed nami Liliana, która niby przez przypadek, niefortunnie upada na stół i cały wrzątek wylewa się na mnie.
Ksawier chciał mnie jakoś zasłonić, ale jego próba była za wolna i wszystko ląduje na mnie. Cholera!
Wstaję wściekła na nogi.
-Nic Ci nie jest?- pyta zmartwiony chłopak.
-O matko! Przepraszam! Potknęłam się- tłumaczy się Liliana wymachując rękami.
Jasne. Potknęła się? Chyba o swoje długaśne nogi. Biorę oddech żeby się uspokoić. Ciężko to zrobić, ponieważ miejsca, które zostały oblane pieką mnie jak diabli. Powinnam je chyba przemyć zimną wodą.
-Powinnaś iść się przebrać- mówi dziewczyna.- Będziemy zaraz grać w karty. Poczekamy na Ciebie.
Co za wspaniały pomysł i okazja. Spoglądam ukradkiem na Ksawiera mając nadzieję, że zrozumiał o co mi chodzi. Mruga oczami i wiem, że czas zacząć plan.
Zostawiam ich w tej pseudo kuchni i biegnę ile sił w nogach. Nie można zmarnować takiej okazji. To chyba Bóg wymyślił te karty. Oczywiście zanim docieram do pokoju gubię się dziesięć razy w tym labiryncie.
-Adelina, wstawaj!- wrzeszczę do niej przebierając się w między czasie.- Złaź na dół zagrać w karty i powiedz, że ja źle się czuję, a Iwo coś załatwia.
-O co chodzi?- pyta podnosząc się z łóżka i ziewając.
Patrzę na nią niecierpliwie. Nie ma teraz czasu na pobudkę ze snu zimowego. Niech wstaje i zasuwa na dół, a ja zaraz zajmę się całą sprawą.
-Ksawier Ci wytłumaczy. Ja muszę znaleźć Iwo i zaczynamy działać.
-W sensie to jest ten twój plan?
-Oczywicie. Prawda że genialny?



-Czy ubrałaś się na czarno, bo myślałaś, że staniesz się niewidzialna?- pyta Iwo, kiedy wysiadamy z auta.
Dojechaliśmy na jakieś zadupie, które odkryliśmy. To stąd nadano list z żądaniem okupu.
-Też uważasz, że to świetny pomysł?
-Uważam, że powinnaś założyć sobie jeszcze kominiarkę na łeb żebym nie musiał oglądać twojej twarzy.
Puszczam tą kąśliwą uwagę, ponieważ muszę się skupić. Idziemy, a właściwie to szukamy adresu, który był na tym liście z informacją o porwaniu. Jest tak ciemno, że ledwo widzę co znajduje się na około. Nie wiem gdzie stawiam stopy.
-Przestań odstawiać akcje z filmu szpiegowskiego- mruczy Iwo.
-O co Ci chodzi? I czy ty mógłbyś przestać narzekać?
-Nie mógłbym! Bo nie widzisz tego cyrku, który odstawiasz!
-No co niby takiego robię?
-Latasz od drzewa do drzewa jakby co najmniej ktoś mógł Cię zobaczyć w tej ciemności...
-Przezorny zawsze ubezpieczony! Poza tym wydaje mi się, że powinniśmy mówić szeptem.
-Dobrze Ci się wydaje- śmieje się jakiś głos.
Rozglądam się przestraszona próbując dostrzec kto to mówi i gdzie ta osoba się znajduje. Bo na pewno to nie był Iwo. Nie szukam długo, ponieważ Iwo już znalazł i wysunął się instynktownie przede mnie. W normalnej sytuacji wyśmiałabym go, ale teraz...
-Czego szukacie tutaj koteczki?
-Zgubiliśmy się po drodze- odpowiadam.
-A mi się wydaje, że jednak czegoś szukacie...
Fajnie by było gdybym chociaż widziała kto to mówi, ale w tej ciemności i mając przed sobą ludzki mur o imieniu Iwo jest to wybitnie trudne zadanie.
-Po co zakładać z góry najgorsze- zaczynam.- W tej ciemności ciężko znaleźć drogę.
-Maleńka widzieliśmy jak wysiadacie z auta, które zostawiliście kawałeczek stąd, więc już nie kłam. Brać ich!
Na te słowa, czuję jak Iwo momentalnie się napina i przyjmuje postawę obronną. A ja? A ja muszę zrobić to samo, bo nie jestem jakimś słabym pionkiem.
-Dobrze, że kiedyś pokazałaś mi, że umiesz się bić- mruczy Iwo.- Przynajmniej nie będę musiał się o Ciebie martwić.
No wielkie dzięki kolego. Boże jeżeli to przeżyję to obiecuję stać się lepszym człowiekiem, bo mając takiego kompana u boku może być ciężko. Mam nadzieję, że Iwo nie wpadnie na pomysł zostawienia mnie tutaj...
-Umiem się bić, ale za agresją nie przepadam- odpowiadam.
-Podczas naszego pierwszego spotkania odniosłem inne wrażenie.
-Myślę, że to nie jest ani miejsce ani czas na wspominki- mówię kiedy widzę kilku ludzi biegnących w naszą stronę.
-Trzymaj się blisko- zdążył jeszcze powiedzieć Iwo i zaczęło się.
Trzeba było się bronić i atakować. Agresja wypełnia całe pole i moje ciało. Wszędzie tylko ciosy. Oczywiście nie jest tak, że jestem jakimś mistrzem walk. Dostaję też kilka razy. Na szczęście nie w twarz... Moja taktyka polega na tym żeby ją oszczędzać , bo ciężko wygoić siniaki spod oczu.
-Jak tam?- woła Iwo.
Na moment dekoncentruję się i spoglądam na chłopaka, który wygląda jakby tańczył. Wow, na serio bardzo dobrze się prezentuje podczas walki. Adelina normalnie ci zazdroszczę. Taki chłopak to no...Bez komentarza.
I ta chwila nieuwagi wystarczy i obrywam w brzuch. Ból który czuję jest niewyobrażalny. Cholera! Łapię powietrze i zginam się wpół. Mam wrażenie, że w miejscu w które zostałam uderzona powstała dziura. Mija kilka sekund i Iwo jest przy mnie.
-Ogarnij się bo musimy im wklepać i wrócić żywi!- klepie mnie po ramieniu.
Łapię kilka głębokich oddechów i prostuję się. Rozglądam się szukając zagrożenia, czyli ludzi którzy tak chętnie nas biją. Okazuje się, że leżą znokautowani na ziemi. Świetnie Iwo, na prawdę!
-Z tym powrotem może być wam ciężko- śmieje się jakiś gość.
Spoglądam w stronę głosu i widzę jakiegoś mafioza. Otwieram szeroko oczy kiedy widzę, że celuje do nas z pistoletu. Dlaczego on ma pistolet? Przecież my nie mamy żadnej broni. Mieliśmy tylko się porozglądać, a trafiliśmy w sam środek kina akcji.
-Kochaniutka- rusza w moją stronę.- Twój kolega jest strasznie agresywny.
-Nie agresywny, ja po prostu lubię komuś solidnie przywalić- odpowiada mu Iwo.
Facet jest już bardzo blisko nas i trzyma naładowany pistolet wymierzony konkretnie w moją stronę. Serce wali mi tak mocno, że chyba zaraz połamie mi żebra.
-Szkoda takiej ładnej buźki...
No nie, nie dawno byłam postrzelona. Nie wydaje mi się żebym tym razem też miała takie szczęście. Teraz jak mnie trafi to nie wyląduję w szpitalu tylko pod ziemią. Bo gość wygląda na profesjonalnego mordercę, który nie zawaha się.
Wiecie jak to jest kiedy sekundy dłużą Ci się niemiłosiernie?
Jeden moment i słyszę wystrzał. Straszny dźwięk. Zamykam oczy i zmawiam szybką modlitwę, ale jedyny ból jaki czuję to potłuczone ciało i ciężar na sobie. Otwieram oczy i widzę Iwo, który leży centralnie na mnie. Zajebiście.
Chłopak spogląda na mnie. Z przymrużonymi oczami, a jego twarz wykrzywia ból.
-Amatorko- mówi.- Nie wiesz, że pocisków trzeba unikać.
Po mału schodzi ze mnie i z oporem podnosi się, łapiąc się za ramię. Wstaję i przyglądam się chłopakowi. Z miejsca za które się trzyma leci krew. Zatykam usta ręką, musiał zostać postrzelony kiedy rzucił się na mnie. Nawet nie umiem opisać słowami jak źle się czuję z tym faktem, że przeze mnie został ranny. Okej może nie przepadamy za sobą, ale jednak...
Przez tą całą sytuację zapominam o kłopotach. Facet podchodzi bliżej nas. Martwi mnie fakt, że Iwo zamiast uciekać, to idzie w jego kierunku. Chciałam krzyknąć żeby przestał i że powinniśmy uciekać, ale słowa nie mogły wyjść z moich ust. Ciągle jeszcze przezywałam sytuacje z przed chwili.
-Chłopcze umrzesz w bólu- mówi mężczyzna, który jest co raz bliżej.- Obiecuję Ci to.
-Na coś trzeba przecież umrzeć- śmieje się Iwo.- Aniela uciekaj! Dogonię Cię zaraz.
Dlaczego czuję, że to nie są szczere słowa. Przecież on nie ma szans z pistoletem. Ignoruję słowa, które do mnie mówi i stoję przyglądając się. Przyglądam się jak jakiś tępak.
-Widzę, że śmierć Ci nie straszna. Może więc powinienem się z Tobą troszkę pobawić?
I znowu słyszę strzał. Iwo zgina się. Biegnę w jego stronę. Ty idioto! Dlaczego stał i patrzył jak gość do niego strzela. Co robisz Iwo?! Boże, mam do pokonania kawałek zanim do nich dobiegnę, żebym zdążyła zanim gość wyceluje tak, że Iwo już nie wstanie.
-Przestań!!!!- wołam i podbiegam do nich.
-Czemu Ty kurwa nigdy się nie słuchasz?!- warczy Iwo, ale za każdym słowem krzywi się bardziej.
Najpierw ręka, teraz udo. Ten gość to psychopata! Postrzelił go w nogę. Psychopata.
-O może teraz koleżanka!
Pistolet został wycelowany w moją stronę. 1,2,3,4 sekundy lecą, ale strzał nigdy nie pada, bo Iwo serio nie wiem jak on to zrobił, ale wybija pistolet z rąk gościa kopniakiem. Wszyscy patrzymy jak pistolet odlatuje kilka metrów dalej. Dopiero był postrzelony w udo, a teraz wybił ten pistolet podnosząc nogę jak baletnica. Czym on mnie jeszcze zdziwi?
Gość uśmiecha się pod nosem i wyciąga zza paska coś co błyska. Nóż! Cholera chodząca zbrojownia! Niestety robi to tak szybko, że Iwo tego nie zauważa. Nic dziwnego jest przecież ranny. Czas leci w zwolnionym tempie, a mafiozo celuje nóż w stronę Iwo. Jeżeli go trafi to koniec.
Rzucam się do przodu, ale szybko dociera do mnie że jeżeli trafi mnie to w niczym to nie pomoże. Cofam się więc trochę i zatrzymuję nóż ręką. Normalnie łapię go w dłoń jak widelec tyle, że to cholernie boli.
-Ty idiotko!- warczy Iwo.
Idiotko? Przecież nie mogłam pozwolić żeby cierpiał przeze mnie. Myślę, że dwie rany postrzałowe mu wystarczą na dzisiaj. Musimy stąd jakoś zwiać.
-Spoko, trzymam mocno- staram się mówić pewnie, ale po tonie mojego głosu nie wygląda na to.
Poza tym to prawda. Trzymam nóż tak mocno, że gość nie może go wyciągnąć. Patrzy na mnie zaskoczony i sparaliżowany. Czyli mój czyn był nie do przewidzenia. Cieszy mnie to, ale wiem, że będę potem żałowała, bo będą musieli mi sszyć całą dłoń. Cholera!
Musimy jednak wykorzystać tą szansę. Zaciskam mocno zęby, bo wiem że będzie bolało i po prosto wyrywam mu narzędzie z dłoni. Chwytam je teraz za odpowiednią stronę, a ostrze szybkim ruchem wbijam mu w brzuch.
Ta chwila wystarczy.
-Możesz biec?- chwytam chłopaka pod pachy.
Kiwa mi głową i ruszamy w stronę auta. Nie mogę powiedzieć, że robimy to w szybkim tempie, bo oboje jesteśmy ranni. Ja mniej, Iwo bardziej, ale chwila zaskoczenia, którą nam stworzyłam wystarcza by dobiec do auta.
Wkładam rękę do kieszeni chłopaka i wyciągam kluczyki.
-Co robisz?- pyta zaskoczony.
-Przecież nie będziesz prowadził w takim stanie- mówię i ładuję go na miejsce pasażera.
Sama siadam za kierownicą, odpalam auto i ruszam.
-Ty też jesteś ranna!
Przyglądam się zakrwawionej dłoni, której nie jestem nawet w stanie zgiąć. Dobrze, że auto ma automatyczną skrzynię biegu i nie muszę się przejmować manewrowaniem drążka. Ah ta technologia...
-Rana jest strasznie głęboka- podsumowuje Iwo.
-Zajmij się sobą- mruczę.
Prawda jest taka, że nigdy nie pomyślałabym, że zarówno Iwo jak i ja będziemy w stanie poświęcić się za siebie nawzajem, a tu proszę taka niespodzianka. To jednak nie herbata łączy ludzi, a ekstremalne sytuacje, w których trzeba podejmować decyzje z prędkością światła.



________________________________________________

Cóż nie będę prosić o komentarze, kto chce ten niech zostawi po sobie ślad.
Przypominam, że linki do swoich opowiadań możecie zostawić w zakładce SPAM.
Zapowiedź następnego rozdziału z boku. Pojawi się za tydz 06.02.18
Do następnego,
N










4 komentarze:

  1. Kolejny długi i świetny rozdział. 😀Naprawdę bardzo mi się podobał. Im dalej, tym jeszcze bardziej wciągam się w tą historię. Ale może zacznę od początku.
    Przesłuchanie Anieli przyniosło efekty. Czasem zwykła i spokojna rozmowa okazuje się sto razy lepsza od gróźb i tortur. Mimo, że ci ludzie dopuścili się niezbyt pochlebnych czynów. Na jakiś sposób, jest mi ich szkoda. Robią to wszystko, aby odzyskać zaginionego syna. Szkoda tylko, że przypłacą to być może nawet własnym życiem. Bo wątpię, że zostanie im odpuszczona próba otrucia Księcia.
    Co się jego tyczy. Z każdym rozdziałem, coraz bardziej zadziwia mnie jego zmiana. Aniela ma na niego naprawdę dobry wpływ. Coraz lepiej się dogadują i ich współpraca zaczyna wyglądać optymistycznie.
    Bardzo ciekawa jest ta historia z zaginięciami. Nie wiem, dlaczego ale mam wrażenie, że Liliana albo jej rodzina będzie w to w jakiś sposób zamieszana.
    Liliana jest okropna i strasznie wredna. To oblanie Anieli wrzątkiem, było podłe.
    Ale najbardziej emocjonującym momentem rozdziału był pojedynek Anieli i Iwa z tymi podejrzanymi typami. W pewnym momencie naprawdę, bardzo źle to wyglądało. Ale na szczęście udało im się uciec, choć nie obeszło się bez uszczerbku na ich zdrowiu. Iwo gotów poświęcić swoje życie za Anielę, bardzo mi zaimponował. Coraz bardziej go lubię i mam nadzieję, że to wydarzenie. Zbliży ich do siebie i zakopią ten topór wojenny między sobą.
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem 😊 Nadrobiłam zaległości 😉 Będzie króciutko bo godzina koszmarna 😉 Super rozdział , zresztą tak jak i poprzednie Coraz bardziej lubię Iwo i zaczynam coraz mocniej przekonywać się też do Księcia.Z każdym kolejnym rozdziałem lubię go bardziej. Za to Lilianę z każdym kolejnym coraz bardziej nienawidzę😉 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i obiecuję nie robić już zaległości 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko kochana cóż za rozdział! Ile akcji! Czytałam na jednym wdechu!
    Naprawdę, jeden z lepszych rozdziałów! Kocham takie.
    Kurczę, tylko ciekawe jak się teraz wytłumaczą przed Lilianą i Victorem? Bo przecież będą musieli poprosić o pomoc lekarską czy coś.
    Swoją drogą już widzę jak teraz Iwo będzie rzucać kąśliwe komentarze do Anieli jak to się nie poświęcił dla niej :D
    Ten rozdział to jeden z lepszych też dlatego że jest dużo Iwo, a ja go uwielbiam mimo że jest takim ciołkiem.. :D
    No cóż, brawo dla Anieli za pomysł na przesłuchanie, fajnie że przekonała Księcia żeby pomóc znaleźć tego chłopaka. Ale mam jakieś dziwne przeczucie że to nie skończy się dobrze. I jeszcze dziwniejsze że Liliana jest w to wszystko zamieszana.. :/ Oby wrócili wszyscy i cali z tej wyprawy!
    Swoją drogą dziwna jest ta jej zazdrość o Ksawiera? Ona w gołe jest dziwna.
    Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję że też pełny akcji! Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, to i plus dla Iwo. Bo tak nie lubi Anieli a jednak ryzykuje dla niej życiem! :D

      Usuń