Teraz wiem jak bardzo bym się myliła.
-Ty po prostu jesteś tykającą bombą!!!- drze się Ksawier, bo on nie krzyczy on normalnie drze się jak opętany.
-Uważaj bo za chwilę wybuchnę? I co wtedy?- żartuję sobie z księcia.
-Oszczędź mi tego, bo już dzisiaj pokazałaś za wiele!!!
-No i czemu się tak złościsz?- mruczę zatykając uszy, bo serio jest głośny.
Poza tym nie mam zielonego pojęcia o co mu chodzi. Powinien się cieszyć, że wróciliśmy! Bo o mały włos, a skończyło by się tragedią. Ale nie on woli podrzeć się na mnie, bo to jego hobby.
-Czemu!? Zaraz Ci powiem czemu!
-Na to wszyscy czekamy- śmieję się mimo powagi, która panuje w pomieszczeniu.
Siedzimy w pokoju moim i Adeliny. Czekamy na lekarza, który zaraz ma się zjawić i nami zająć. Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy pojechać do szpitala. Mam tylko podejrzenia, że chyba nie było by to najlepsze kiedy dowiedzieli by się, że dwóch bliskich ludzi księcia zostało rannych. Ciężko było by to wytłumaczyć. Więc siedzimy jak w jakimś bunkrze.
-Czy Ty zawsze musisz sobie coś zrobić?!
-Ja po prostu staram się pobić rekord wizyt w szpitalu. Kto wie może za dziesiątym razem dostanę salę podpisaną moim imieniem?
-Nieśmieszny żart- mruczy Adelina, która też nie wygląda na zadowoloną ze stanu w którym wróciliśmy.
W sumie ciekawe czy istnieje taka możliwość żeby dostać swoją własną sale w szpitalu? Taką na stałe. Oczywiście nie żebym planowała...ale przebywając w tym chorym i dziwnym świecie wyjątkowo dużo złego sobie robię. A dokładniej co chwilę jestem ranna. Trzeba to zmienić.
Najpierw postrzał, którego nie wspominam za dobrze i jeszcze mam bliznę! Potem wycieńczenie organizmu, należy rozumieć przez to otrucie i wysiłek fizyczny związany z tachaniem na moich własnych plecach jego łaskawości księcia Ksawiera słabeusza. I teraz jeszcze ta dłoń, która cholernie boli. Czarno widzę to szycie. Już chyba wolę obejść się bez niego, ale z drugiej strony jak tego nie zaszyję to się nie zagoi. Ech.
-Jak rozumiesz słowa ''uważaj na siebie"?- pyta książę.
-Przecież nigdy mi nic takiego nie powiedziałeś...- zarzucam mu, no bo po co teraz bawić się w jakieś śmieszne definicje.
Nie ma na to czasu. Trzeba znaleźć zaginionego chłopaka i może następnym planem będzie uratowanie jego rodziców od kary śmierci? Może się uda...
-Powiedziałem! Tylko Ty nie słuchasz! Wracasz pobita. Wszędzie pełno krwi, a twoja ręka wygląda fatalnie do tego stopnia, że zastanawiam się czy kiedykolwiek będziesz w stanie jej używać.
Właśnie też się nad tym zastanawiam! Ale przypał i co mi przyszło z tego ratowania Iwo...Oczywiście nie żałuję tego, bo chłopak cierpi znacznie bardziej niż ja, ale teraz nachodzą mnie różne myśli i wątpliwości. Do tego książę robiący aferę z naszego stanu w niczym nie pomaga tylko jeszcze bardziej niż zwykle mnie irytuje.
Właśnie też się nad tym zastanawiam! Ale przypał i co mi przyszło z tego ratowania Iwo...Oczywiście nie żałuję tego, bo chłopak cierpi znacznie bardziej niż ja, ale teraz nachodzą mnie różne myśli i wątpliwości. Do tego książę robiący aferę z naszego stanu w niczym nie pomaga tylko jeszcze bardziej niż zwykle mnie irytuje.
-Nie przesadzajmy, to tylko małe rozcięcie! Poza tym czemu nie czepiasz się Iwo! On jest postrzelony i to w kilku miejscach!
-Ja jestem w takim stanie co tydzień- śmieje się Iwo, ale po chwili przerywa bo ciężko mu oddychać.
Jemu ciężko oddychać, a ja wstrzymuję oddech na moment słysząc słowa, które właśnie wypowiedział. Ja rozumiem, że posada ochroniarza księcia może być ekstremalna, ale aż tak? Kieruję wzrok na Adelinę, która błądzi myślami gdzieś indziej. Powinna teraz siedzieć zmartwiona przy swoim ukochanym, a ona ma go w dupie. To jak to z nimi jest? Lubią się czy nie?!
Jemu ciężko oddychać, a ja wstrzymuję oddech na moment słysząc słowa, które właśnie wypowiedział. Ja rozumiem, że posada ochroniarza księcia może być ekstremalna, ale aż tak? Kieruję wzrok na Adelinę, która błądzi myślami gdzieś indziej. Powinna teraz siedzieć zmartwiona przy swoim ukochanym, a ona ma go w dupie. To jak to z nimi jest? Lubią się czy nie?!
-Ciężko patrzeć mi na was w takim stanie- wzdycha książę.
Rany co za wewnętrzna przemiana...A kiedyś to kazał mnie znokautować i zamykać w jakimś pomieszczeniu, a teraz niby nie może patrzeć na odniesione przeze mnie rany. Śmieszna sytuacja. Zaczynam zastanawiać się czy to przypadkiem nie jest jakaś ukryta kamera.
-Dlaczego skończyliście w takim stanie?- pyta Adelina, kiedy budzi się do żywych z zamyślenia.
-O i to jest pytanie!- zauważam zadowolona, że ktoś w końcu zmienił temat.- Po prostu spotkaliśmy jakiś typów, którzy nie mieli ochotę na rozmowę...
-Tylko za bardzo nie wiem skąd się wzięli i kim byli- podsumowuje Iwo.
No właśnie. To jest mega podejrzane, bo zjawili się nagle i wiedzieli, że czegoś szukamy. Jak w telenoweli tylko takiej z wątkiem detektywistycznym, bo wątku miłosnego nadal nie mamy i zaczynam wątpić czy kiedyś się pojawi.
No właśnie. To jest mega podejrzane, bo zjawili się nagle i wiedzieli, że czegoś szukamy. Jak w telenoweli tylko takiej z wątkiem detektywistycznym, bo wątku miłosnego nadal nie mamy i zaczynam wątpić czy kiedyś się pojawi.
-Ja za to chyba wiem- myśli na głos książę.- Ten sukinsyn!!!
Nagle wstaje i rusza szybkim krokiem do drzwi. A ja zastanawiam się czy tylko ja pierwszy raz usłyszałam takie słowa z jego ust i czy tylko ja nie mam zielonego pojęcia o kogo mu chodzi.
-A gdzie ten lekarz?- pytam go zanim zdążył wyjść.- Może potem pobawisz się w złego policjanta? Najpierw załatw nam pomoc.
-Lekarz za chwilę tu będzie. W prawdzie powinien już tu być, ale się spóźnia- odpowiada i wychodzi.
-Chyba dramatycznie się spóźnia- mruczę.- Jak tak dalej pójdzie to nie wiem czy doczekamy jego wizyty...
I nie wiem też czy moja ręka wytrzyma do tego czasu. Może będę musiała mieć ją amputowaną? Kręcę głową próbując pozbyć się tego czarnego scenariusza. Po prostu mi się nudzi i wymyślam już jakieś pierdoły.
I nie wiem też czy moja ręka wytrzyma do tego czasu. Może będę musiała mieć ją amputowaną? Kręcę głową próbując pozbyć się tego czarnego scenariusza. Po prostu mi się nudzi i wymyślam już jakieś pierdoły.
-Damy radę! Jesteśmy silni!- mówi Iwo z uśmiechem, a ja go odwzajemniam.
Przeszliśmy dzisiaj razem zdecydowanie zbyt wiele. Nie byliśmy przygotowani do takiej sytuacji, ale daliśmy radę. Może nie wróciliśmy w jednym kawałku, ale wróciliśmy.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że szycie dłoni nie bolało. Bo bolało okropnie! Nigdy więcej nie chcę przeżywać czegoś takiego. Oznacza to, że nie mogę zadawać się z Iwo, bo skoro on ma takie przygody co tydzień to ja wymiękam. I obawiam się, że może mnie pobić w wizytach w szpitalu.
Idę spokojnie korytarzem i przyglądam się dłoni, która jest zabandażowana. Ciekawe jak długo
opatrunek będzie zdobił moją dłoń. Nie będę ukrywać, że jest bardzo niewygodny i do niczego nie pasuje.
Z rozmyślań wyrywa mnie kłótnia, której oczywiście jestem świadkiem. Ja serio nie wiem jak to jest, że w tym świecie jestem obserwatorem i uczestnikiem wszystkich najgorszych i niepotrzebnych mi do szczęścia sytuacji. Czy można nazwać to szczęściem?
Cofam się kilka kroków i staję za ścianą. Nie chcę uczestniczyć w kłótni Ksawiera z Victorem, których dostrzegam. Poza tym jestem też ciekawa o co będą się spierać.
-Wszystko wiem. Poniesiesz poważne konsekwencje za swoje działania- mówi książę.
-A może wiesz tylko to, co chcę żebyś wiedział?
-Oboje dobrze wiemy, że czytam z Ciebie jak z otwartej książki. Wiedź tylko, że pożałujesz wszystkiego.
Robi się groźnie. Zawsze byłam ciekawa jak wyglądają kłótnie facetów. No bo babki to wiadomo, zawsze wredne, czasem się poszarpią za włosy i oczywiście będą zawistne przez resztę życia. A faceci? Niby powinni dać sobie po razie i koniec, ale tutaj nie zapowiada się takie zakończenie.
-Chyba zapomniałeś, że ja także bardzo dobrze Cię znam- śmieje się Victor.- Wspólna przeszłość jednak robi swoje...
-Drugi raz nie pozwolę wam ich skrzywdzić. Spróbuj się jeszcze raz zbliżyć do ludzi z mojego otoczenia, a zobaczysz jak to się skończy...
-Ktoś został ranny?
-Nie rżnij głupa- słyszę jak Ksawier wypowiada każde słowo przez zęby.
-Masz racje, powinienem za to zginąć- śmieje się Victor.
To wszystko wina Victora? Ta sytuacja, która przytrafiła się mi i Iwo? Niby czemu? Przecież to nielogiczne. Halo proszę o ciąg dalszy kłótni, bo chcę dowiedzieć się więcej.
-Uważaj co mówisz, bo nie jestem aż tak łaskawy i twoje słowa mogą się spełnić.
No i to mi się podoba! Na prawdę szanuję. Konsekwencja przede wszystkim. Chciał żeby go zabić? Jeżeli więc okażę się, że Victor miał coś wspólnego z tym incydentem i, że to przez niego zostaliśmy ranni to nie daruję mu tego.
-Ty za to powinieneś uważać na swoje otoczenie Wasza Miłość- ostatni epitet dla księcia był wypowiedziany z dokładnie słyszalną szyderą.- Szczególnie chodzi mi tutaj o twoją najbliższą asystentkę. Przecież dobrze wiesz, że nigdy nie będziesz mógł jej mieć.
Podnoszę brwi do góry. Nie mogę pojąć dlaczego zawsze gdy ktoś kłóci się z księciem to wypomina mu fakt, że nie może mnie mieć? Jakbym co najmniej była rzeczą, którą można od tak sobie posiąść.
-Nigdy nie sądziłem, że moje życie osobiste będzie Cię tak obchodzić. Jesteś żałosny.
-Bo nie obchodzi, po prostu jesteś śmieszny.
-Powinieneś przestać myśleć o tym co moje, bo drugi raz mnie nie oszukasz.
-Czemu zawsze robisz ze mnie tego złego? Może po prostu to Ty byłeś wtedy za słaby?
-Śmieszy mnie to, że nagle udzielasz mi rad, a to Ty powinieneś się pilnować.
-Nie to wy powinniście się pilnować, bo wiem po co tu jesteście...
Wie?! No to mamy przerąbane. Jak teraz mam znaleźć tego porwanego chłopaka? Już ostatnio ciężko było się ich pozbyć? A teraz? Teraz będzie to prawie niemożliwe.
-Skoro wiesz to nam nie przeszkadzaj- odpowiada spokojnie Ksawier.
-Dlaczego Ty zawsze mówisz, że Ci przeszkadzam?
-Bo mi nie pomagasz! I zawsze mieszasz się tam, gdzie nie powinieneś! Choć raz zrób to co do Ciebie należy!
-A co takiego do mnie należy co?- wybucha śmiechem Victor.
-Służyć pomocą swojemu panu.
Odważne słowa. Ciekawe czy faktycznie tak myśli, czy udaje przed swoim wrogiem, bo chyba tak powinnam nazwać Victora. Wychylam się bardziej żeby usłyszeć więcej.
-Odważny jesteś zwłaszcza, że jeszcze nie zostałeś królem i kto wie czy nim zostaniesz. Powiedziałbym, że twoje sytuacja ostatnio jest niepewna...
Ale bezczelny gnojek! Nie mogę uwierzyć, że wypowiedział te słowa na głos. Oni faktycznie nie przepadają za sobą, ale takie słowa? Groźba wypowiedziana na głos? Wow, ma chłopak jaja.
-Naprawdę musisz popracować nad swoimi groźbami- śmieje się Ksawier.- Bo tak na prawdę nie wiem czy mi grozisz czy zapraszasz na piwo.
-Nasze relacje od dawna nie pozwalają nam na wyjście na piwo, więc obstawiał bym, że to była jednak groźba.
-To teraz ja Ci coś powiem, ale nie będzie to groźba- zaznacza książę.- Raczej małe ostrzeżenie...W dniu kiedy nałożą mi koronę na głowę, uwierz mi dopadnę Cię i twoje dni zakończą się.
No te słowa były mocne i muszę mu to przyznać. Zrobił na mnie wrażenie. Nie jakieś ogromne, ale jednak. Oczywiście nie mogę ocenić pozytywnie tych słów, bo zabrzmiały jak z ust jakiegoś psychopaty, ale jednak...
-Mocne słowa- podsumowuje Victor.- Jednak postaram się aby taki dzień nie nadszedł.
-A więc wojna- zaczyna Ksawier.- Mój sentyment do Ciebie już się skończył, więc obiecuję Ci, że zajmę się tobą własnoręcznie.
Wychylam się chcąc zobaczyć minę Victora, jednak kiedy widzę zbliżającą się w ich stronę Lilianę to automatycznie się cofam. Nie chcę przebywać w jej towarzystwie. Miejsce za ścianą bardziej mi odpowiada.
-O czym dyskutujecie?- pyta podchodząc do nich.
-O dawnych czasach, Ksawier robi się ostatnio coraz bardziej zazdrosny...- mruczy Victor.
Co takiego? O kogo niby? Przecież nie o nią! Po tym co mu zrobiła? Ale z niego ściemniacz...Przed momentem tak sobie wygrażali, a teraz jak pojawiła się ta wywłoka to zmiana strategii? Może powinnam do nich iść? Nie. To złe towarzystwo. Przebywanie z nimi źle by na mnie wpłynęło. Czułabym się źle, a ja na prawdę nie lubię czuć się źle.
Więc zostaję jak szpieg za ścianą i stoję, obserwuję no i podsłuchuję. Trochę porażka, ale zawsze to jakieś urozmaicenie dnia.
-Jestem przekonana, że brakowało mu naszego towarzystwa- chichocze dziewczyna, a ja powstrzymuję się od zwrócenia jedzenia, które niedawno zjadłam, bo jej śmiech jest jeszcze bardziej żałosny niż ona sama.
-Nieprawda- warczy Ksawier.- Nie potrzebne mi wasze towarzystwo do niczego!
-Przestań- dziewczyna klepie go w rękę.- Na pewno jesteś samotny bez nas.
-No właśnie nie za bardzo...Ostatnio znalazłem prawdziwych przyjaciół, którzy nie zdradzają i nie opuszczają. Są w stanie poświęcić własne zdrowie za mnie. Powtarzam więc wasze towarzystwo jest dla mnie zbędne. Chcecie to będziecie, nie chcecie to nikt za wami nie będzie płakał.
Wow, aż łezka się w oku kręci. To pewnie o nas! Ale super chyba zaraz się poryczę. Szanuję go i to co mówi! Normalnie moje serce zostało właśnie poruszone.
-Bawisz się w detektywa?
Obracam się w stronę dochodzącego głosu i widzę Iwo, który stoi zdecydowanie za blisko.
-No i przez Ciebie nie usłyszałam co odpowiedzieli!- warczę wściekła, bo serio chciałam zobaczyć tą konfrontację. A Iwo jak zwykle musiał pojawić się w złym momencie.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać.
-Zamknij się- mruczę i szarpię go za rękaw żeby się schował.- Przed chwilą dowiedziałam się kto nas tak załatwił!- macham mu zabandażowaną ręką przed oczami.
-Viktor?- pyta bez emocji.
-Czemu nie jesteś nawet zdziwiony?
-Nazywam to umiejętnością obserwowania.
Chłopak staje obok mnie i nie sprzeciwia się, co jest ogromną ulgą, bo gdybyśmy zaczęli jak zwykle jakąś kłótnię to nie było by za fajnie. Nasza kryjówka zostałaby spalona.
-Mówisz o tej małej wywłoce, która jest ciągle przy Tobie?- śmieje się dziewczyna.
Kogo nazywasz wywłoką! Poza tym to moje określenie na ta wywłokę, którą z resztą jest. Biorę oddech i stawiam krok do przodu, ale Iwo łapie mnie i kręci głową żebym została na miejscu.
-Powinnaś milczeć, bo jej nawet nie znasz- warczy wściekły Ksawier.- I nie wydaje mi się żebyś ją kiedyś poznała osobiście.
No i dobrze! To mi się podoba! Przynajmniej mnie obronił co jak na niego jest ogromnym wyczynem. Aha i dla ścisłości to nie poznała mnie i nie będzie miała takiej okazji.
-Powiem Ci Ksawier, że nawet nie miałam takiego zamiaru.
-Wystarczy, że ja ją poznałem- zaczyna Victor.
Gówno prawda! Ja się z nim nie poznawałam! Znaczy, ok, dobra rozmawialiśmy ze dwa razy, ale bez przesady...O jakiej znajomości tu mowa? Niech mu się nie wydaje!
-Dlatego trzymaj się od niej z daleka!
-Czemu się tak złościsz, kiedy o niej mowa? Czyżby ta mała tak szybko zamieszkała w twojej głowie, a może w sercu?
Debilu przed chwilą chyba wam powiedział, ze jestem jego przyjaciółką, którą ceni...Jak zwykle wszystko obracają przeciw niemu. Każde słowo, Ci ludzie w ogóle nie są kreatywni.
-Już znalazłeś rozwiązanie dlaczego tak się złoszczę kiedy o niej mówisz?- śmieje się Ksawier.
-Możliwe, że to ja pomogę Ci rozwiązać ten problem.
I nagle rozmowa kończy się. Victor dostaje z pięści tak mocno w twarz, że mam nadzieję, że się aż posrał! Cios był mocny, bo dokładnie widzę, jak głowa chłopaka odlatuje w tył aż cofa się kilka kroków.
-Świetnie! Czekałem na taką okazję! Pamiętaj, że to Ty zacząłeś!- mówi i rzuca się na księcia.
Liliana piszczy, bo pewnie nic innego nie jest w stanie zrobić. Ja za to rzucam się biegiem w kierunku okładających się chłopaków. Widzę, że Iwo robi to samo. Dobiegamy do nich i staramy się ich rozdzielić. Nie będę kłamać, nie jest to łatwe zadanie, ale kiedy udaje nam się to odciągamy Ksawiera na bok.
-Na mózg Ci padło?- pytam.
-Pamiętaj, że musisz się pilnować i myśleć jak to będzie wyglądać- upomina go Iwo.
-No własnie! Nie jesteśmy u siebie! Tutaj ciężko będzie cokolwiek zatuszować.
Nagle dociera do mnie, że zaczynam nazywać ten świat swoim chociaż wcale do niego nie należę. Ja w ogóle nie pasuję tutaj, do tej atmosfery, ale widoczni już zaczęłam się przyzwyczajać. A to zły znak.
-Jak u Ciebie z myśleniem Ksawier?
-O co Ci chodzi?- pyta mnie zdezorientowany.
-Czemu go uderzyłeś?
-Skąd wiesz, że to ja zacząłem?
Musze uważać jak zadaję pytania, bo wyda się, że byłam pobocznym obserwatorem sytuacji, która zaszła kilka godzin wcześniej. A tak nie może być.
-Strzelam- wzruszam ramionami starając się uniknąć podejrzeń.
-Od dawna chciałem mu przyłożyć, a nie było okazji.
-I uznałeś, że to dobra okazja?
-Daruj sobie- wzdycha zrezygnowany.- Nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy ani myśli na ten temat...
-O problemach się rozmawia!
-Nie będę o tym rozmawiał! A Victor niech spierdala!
Niepokoi mnie fakt, że już któryś raz ostatnio słyszę przekleństwo wychodzące z jego ust. Ja rozumiem, że chce dać upust emocjom, ale takimi słowami?
-Mocne słowa Wasza Wysokość- mówię, bo to prawda.
Od czasu mojego pobytu tutaj zauważyłam, że tutaj prawie w ogóle się nie przeklina. Co jest zupełnym przeciwieństwem mojego normalnego świata.
-Tak Aniela, ja czasami też przeklinam. Wiem, że mi nie wypada, ale czasami nie mam siły już trzymać klasy. Też mam prawo do furii i do tego żeby zwyczajnie się wkurwić.
-Przecież nic nie mówię na ten temat- wzruszam ramionami.- Chcesz to przeklinaj, dla mnie to bez różnicy bo z stamtąd skąd pochodzę brzydkie słowa padają bardzo często. Chciałabym tylko żebyś mówił mi kiedy masz problem, bo w końcu jestem tu po to żeby ci pomóc.
-Nie pomyślałaś, że może ja nie chcę Ci o nich mówić?
-Nie- zaprzeczam.- Pomyślałam za to, że może po prostu nie umiesz mówić o swoich problemach.
-Sam sobie z nimi poradzę.
-Właśnie widziałam kilka razy jak sobie z nimi radzisz....
I za każdym razem kończyło się to tragicznie. Zawsze ktoś zostawał ranny i tworzył się nowy problem. I taka chora pętla z której ciężko się jest uwolnić. Problem tworzący nowy problem i tak w kółko.
Nagle zjawia się Iwo, który oczywiście pojawia się jak duch.
-Liliana chce żebyśmy wybrali się na wycieczkę- mruczy i wychodzi na to, że jemu też nie podoba się ten pomysł.
-Dobrze- kiwam głową chociaż wcale nie jest to po mojej myśli.
-I tyle?- Iwo otwiera szeroko oczy i buzię przypominając rybę.
-Tak łatwo się zgadzasz?!- dziwi się Ksawier.
-A mam tu coś do powiedzenia? Decyzja przecież zapadła.
Czasami każdy musi się pogodzić z decyzją innej osoby. Oczywiście w tym wypadku jest inaczej, bo decyzję podejmuje ostatnia osoba na ziemi z którą bym się zgodziła, ale ta sytuacja jest wyjątkowa. Muszę iść poszpiegować. Zobaczyć to inne państwo, znaleźć chłopaka i wszystko naprawić. Boże wszystko na mojej głowie.
-Zawsze się kłócisz! To jest nie do pomyślenia, że tak bez problemu się zgodziłaś- mówi książę.- Jak ja robię coś co jest nie po Twojej myśli to zawsze ze mną walczysz!
-No i co z tego?- wzruszam ramionami.- Czy kiedykolwiek mnie posłuchałeś?
-Powinnaś docenić, że pozostawiam Ci swobodę działania...
-Człowieku i tak wszystko zawsze robisz po swojemu- wzdycham.
-Taki już jestem. Nie zmienisz mnie, więc nie rób sobie nadzeii.
A zakład? Chyba po to tu jestem. W prawdzie nie wiem ile mam na to czasu, albo ile mi go jeszcze zostało, ale się nie poddam! Będę walczyć jak lwica do samego końca.
- Prowadź Iwo!- klepię chłopaka w ramię, a on aż się krzywi.- Przepraszam!!! Zapomniałam! Jak się czujesz?
Za śmierć zapomniałam o tym, że przecież był postrzelony w to ramię. Jakbym o tym pamiętała to na pewno bym go nie klepnęła w to miejsce, ale stało się.
-Czuję się tak jak wyglądam- odpowiada z krzywusem na twarzy.
Przyglądam mu się dokładnie. Oczywiście spoglądam ukradkiem żeby nie było, że gapię się na niego jak szalona. Bo tego nie robię. Rzucam tylko przelotnie wzrokiem, ale tak żeby się przyjrzeć. I wniosek jest taki, że jeżeli wygląda tak jak się czuje to umarł chyba tydzień temu.
-Przepraszam!!! Zapomniałam...
-Zapomniałaś, że ktoś ratował Ci życie?- śmieje się.
-Nie ma wątpliwości, że to zrobiłeś, ale już nie rób z siebie takiego bohatera...
-Przecież wcale nie robię z siebie bohatera, bo wiem, że nim nie jestem. Ty nim zostałaś.
-Mówisz mi teraz, że mnie szanujesz czy co?- pytam zdezorientowana i odwracam się do niego twarzą idąc tyłem.
-Nie do końca...ale na pewno urosłaś w moich oczach.
Uśmiecham się. To serio najlepsze uczucie jak ktoś Cię docenia. Czuję się teraz potrzebna. Normalnie ze szczęścia aż podskakuję.
-Uspokój się- upomina mnie książę.- Bo się wywrócisz.
-Nie wywrócę- ledwo wypowiadam te słowa i już siedzę na dupie i to w dodatku na ziemi.
Wyciągam przed siebie nogi i wzdycham, ale ze mnie fajtłapa. Przewrócić się na prostej prościuteńkiej drodze. To trzeba mieć wybitny talent.
-A mówiłem! To nigdy się nie słuchasz i zawsze wszystko po swojemu!- śmieje się Ksawier.
-Nie zamierzasz wstać?- przygląda mi się Iwo.
A no tak. Zamiast się podnieść to ja usiadłam sobie w wygodnej pozycji. Gdzie tutaj logika? Czyżbym ostatnio przestała myśleć?
-Cóż...Mówi się, że jak się upadnie to powinno się odpocząć- próbuję wybrnąć jakoś z tej wstydliwej sytuacji.- Może powinnam się tutaj położyć?
-Przestań cudować i po prostu wstań- mruczy książę i rusza do przodu.
Patrzę jak odchodzi i zastanawiam się o co mu chodzi. Ciężko go rozgryźć. Wzruszam ramionami i widzę, że Iwo wyciąga rękę żeby mi pomóc.
-Dzięki- mówię szczerze, ale nie chwytam jego dłoni.- Pradze sobie sama.
Dlaczego nie chwyciłam się pomocnej dłoni? Bo wiem, że był postrzelony w tą rękę. Za bardzo by go bolało gdyby musiał jeszcze dźwigać takiego klocka z ziemi. I teraz potwierdza się fakt, że jak o czymś pamiętam to wykonując coś zawsze się stosuje to tej ważnej rzeczy. Wcześniej nie pamiętałam o jego ranie, ale teraz już pamiętam.
-Myślisz, że sama sobie poradzisz ze wszystkim?- pyta chłopak, a w jogo tonie słychać, że uraziło go to, że nie chwyciłam jego dłoni.
-Tak proszę Pana, jestem dużą dziewczynką. Poza tym nie chwyciłam Cię za rękę, bo przecież wiem, że byłeś w nią postrzelony.
-Nie musisz mi się tłumaczyć...
-Ale chcę, żeby nie było nieporozumień- mówię pewnym głosem.
Nie ma ludzi idealnych, którzy umieli by czytać w myślach. Dlatego wolę mówić otwarcie o uczuciach i o tym co myślę, bo wierzę, że dzięki temu unikniemy konfliktów.
Osobiście bardzo lubię podróże i zwiedzanie nowych miejsc. Śmieszne jest jednak to, że odkąd znalazłam się w tym świecie, który stanowi dla mnie nowe miejsce to nie miałam na to czasu. Ciągle tylko zajmuję się sprawami wagi państwowej. Normalnie praca, praca, praca. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem pracoholikiem...
Zabawny jest też fakt, że jak Liliana wymyśliła sobie wycieczkę krajoznawczą po jej królestwie ja nadal nie mam czasu na dokładne przyglądnięcie się otoczeniu, bo muszę myśleć jak załatwić sprawę przez, którą się tutaj znaleźliśmy.
-Tak bardzo Cię to cieszy?- pyta mnie książe, który nagle znajduje się obok mnie.
-Ale co?
-Idziesz cały czas z otwartą buzią jak ryba. Musisz być pod ogromnym wrażeniem...
Nie odpowiadam, bo faktycznie jest tutaj ładnie, ale nie wiedziałam, że tak po mnie to widać...
Najbardziej to chciałabym się oddzielić od grupy i poszperać w innej okolicy. Popytać ludzi o znikających mężczyzn. Muszę to jednak zrobić, tak żeby nikt nie zauważył. Nie chcę znowu kogos narażać na niebezpieczeństwo.
Czekam więc na odpowiednią okazję i kiedy się ona nadarza to wykorzystuję ją w stu procentach i skręcam w boczną uliczkę. Przez dłuższa chwilę idę przed siebie i obserwuję jak dzielnica z bogactwa i przepychu stopniowo zmienia się w dzielnicę zwykłej biedy, która i w tym świecie istnieje.
Nie mogę patrzeć na ludzi śpiących na ławkach, jeżdżących na wózkach inwalidzkich. Znajduję wzrokiem tez mnóstwo starszych ludzi, którzy żebrają...Ten świat jest tak samo zły jak i mój. To straszne. Zatrzymuję się i wydaje mi się, że czas wtedy staje.
W oddali zauważam tłum ludzi. Ruszam więc w jego stronę. Przepycham się żeby dojrzeć o co w zasadzie chodzi i dlaczego wszyscy się tutaj skupili. W środku moim oczom ukazuje się starsza kobieta, która błaga o coś strażnika, który musi być chyba tutejszą policją.
-Proszę!- błaga żałośnie kobieta.- Znajdźcie go! Nie mogę bez niego żyć.
-Ile razy mam pani mówić żeby przestała go pani szukać?!
-Nie proszę o nic więcej niż żebyście tylko go poszukali, bo na razie nawet nie zaczęliście!
-Poszukiwania nie mają sensu! Proszę dać sobie z tym spokój.
Ciekawe co takiego przydarzyło się temu synowi? Z rozmowy wynika, że zaginął. Tylko dlaczego nie chcą go szukać? To mnie tak ciekawi, że aż zaczynam łączyć wszystkie fakty. Zaginięcie chłopaka? Może to być podobna sprawa do naszej!
-Proszę!- mówi kobieta i klęka.
Miłość matki jest tak wielka, że zrobi dla swojego dziecka wszystko. Więc kiedy widzę, że ten durny zakupy łeb, który niby chyba jest strażnikiem podnosi ją z ziemi i szarpie, to aż mnie cos trafia. Podchodzą do nich.
-Proszę zostawić tą kobietę. Co ona takiego zrobiła, że pan ją szarpie? Przecież to nie jej wina, prosi tylko o pomoc w znalezieniu syna.
-Kim Ty jesteś dziecko żeby tak do mnie mówić?!
Przyglądam się facetowi, który ze złości aż czerwienienie i mam wrażenie, że zaraz wybuchnie.
-Proszę niech mi pan pomoże w znalezieniu syna!- błaga żałośnie kobieta.
-Nie jestem w stanie tego zrobić!
-A na czym polega pana trudność?- pytam zniesmaczona faktem, że nawet nie zaczął, a już wie że nie da rady tego zrobić.
Mężczyzna jednak nie ma zamiaru mi odpowiadać tylko unosi rękę i widzę, że zmierza ona w moją stronę. Czy tutaj funkcjonariusze mogę bić innych bez żadnych konsekwencji?
Unoszę więc i ja swoją rękę, tak żeby zablokować cios wymierzony w moją stronę. Co nie podoba się funkcjonariuszowi. Po chwili wkoło nas znajduje się masa innych mężczyzn w takim samym mundurze. Chyba wezwał wsparcie...Ale serio? Bał się mnie?
Reszta dzieje się w mgnieniu oka. Zostaję aresztowana. Wsadzają mnie do jakiegoś auta. Podróż mija mi szybko i już po chwili wsadzają mnie do jakiejś celi, która znajduje się pod ziemią. Tylko tyle dociera do mnie.
Znowu ląduję w więzieniu. Tyle, że ty razem bardziej się stresuję bo nie jestem u siebie, tylko w innym państwie! Cholera! Chodzę w koło.
-Możesz przestać się tak kręcić?!- warczy na mnie jakiś chłopak.
Rozglądam się dookoła. Przez to wszystko nie zauważyłam, że dzielę z kimś celę. Osoba mówiąca do mnie siedzi w kącie. Jest oparta o ścianę. Podchodzę bliżej.
-Przeszkadza Ci to?- pytam spokojnie, bo myślę, że fajnie by było mieć dobry kontakt z osobą z którą możliwe, że spędzę trochę czasu.
-Tak. Przez to marnujesz moje powietrze.
Ma charakterek. Rany w co ja się znowu wpakowałam...Siadam na ziemi naprzeciwko mojego towarzysza i dopiero teraz zauważam, że ma rany i siniaki prawie na całym ciele. A na dodatek jest przykuty kajdankami do rury. Co to ma być!?
-Jak się nazywasz?
-Daruj sobie tą przyjacielskość...- warczy na mnie wypowiadając te słowa.
Chyba musiał zobaczyć współczucie w moich oczach. Ale heloł?! Kto by mu nie współczuł widząc młodego chłopaka przykutego kajdankami do rury?
-Chciałam być tylko miła skoro i tak spędzamy razem czas...A co myślisz, że za dużo byś stracił mówiąc mi swoje imię?
-Myślę, że nie zamierzam zachowywać się tak jak oczekujesz- opowiada.- Może siedzimy tutaj we dwoje, ale pozostańmy osobnymi duszami.
Przysuwam się bliżej żeby przynajmniej w tych ciemnościach widzieć twarz mojego rozmówcy i towarzysza więziennych trudów. Mrugam kilka razy oczami, bo nie wierzę własny oczom, jak los ze mną lubi się bawić.
Wyciągam zdjęcie, które zabrałam ze sobą na wszelki wypadek i teraz już wiem, że byłą to dobra decyzja. Przyglądam się zdjęciu, które dostałam od rodziców. Tych samych którzy zostali skazani na karę śmierci za otrucie mnie i księcia. Chłopak ze zdjęcia wygląda dokładnie tak samo, jak ten towarzyszący mi w celi. Te same ciemne włosy i brwi. Te same niewinne niebieskie oczy i nos stanowiący centrum twarzy, na który zwraca się uwagę bo jest taki duży.
To nie może być przypadek.
-A ja uważam, że jednak przeznaczone nam jest bliżej się poznać...
Niektórym ludziom jednak pisane jest się spotkać. Niezależnie od tego skąd pochodzą, kiedyś i tak się spotkają. Tylko nie wiedziałam, że może być to takie łatwe...
_________________________________________________
Właśnie dodaję rozdział, który jest dokładnie połową opowiadania.
Z boku można zobaczyć zapowiedź.
Do następnego,
N
-Pamiętaj, że musisz się pilnować i myśleć jak to będzie wyglądać- upomina go Iwo.
-No własnie! Nie jesteśmy u siebie! Tutaj ciężko będzie cokolwiek zatuszować.
Nagle dociera do mnie, że zaczynam nazywać ten świat swoim chociaż wcale do niego nie należę. Ja w ogóle nie pasuję tutaj, do tej atmosfery, ale widoczni już zaczęłam się przyzwyczajać. A to zły znak.
-Jak u Ciebie z myśleniem Ksawier?
-O co Ci chodzi?- pyta mnie zdezorientowany.
-Czemu go uderzyłeś?
-Skąd wiesz, że to ja zacząłem?
Musze uważać jak zadaję pytania, bo wyda się, że byłam pobocznym obserwatorem sytuacji, która zaszła kilka godzin wcześniej. A tak nie może być.
-Strzelam- wzruszam ramionami starając się uniknąć podejrzeń.
-Od dawna chciałem mu przyłożyć, a nie było okazji.
-I uznałeś, że to dobra okazja?
-Daruj sobie- wzdycha zrezygnowany.- Nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy ani myśli na ten temat...
-O problemach się rozmawia!
-Nie będę o tym rozmawiał! A Victor niech spierdala!
Niepokoi mnie fakt, że już któryś raz ostatnio słyszę przekleństwo wychodzące z jego ust. Ja rozumiem, że chce dać upust emocjom, ale takimi słowami?
-Mocne słowa Wasza Wysokość- mówię, bo to prawda.
Od czasu mojego pobytu tutaj zauważyłam, że tutaj prawie w ogóle się nie przeklina. Co jest zupełnym przeciwieństwem mojego normalnego świata.
-Tak Aniela, ja czasami też przeklinam. Wiem, że mi nie wypada, ale czasami nie mam siły już trzymać klasy. Też mam prawo do furii i do tego żeby zwyczajnie się wkurwić.
-Przecież nic nie mówię na ten temat- wzruszam ramionami.- Chcesz to przeklinaj, dla mnie to bez różnicy bo z stamtąd skąd pochodzę brzydkie słowa padają bardzo często. Chciałabym tylko żebyś mówił mi kiedy masz problem, bo w końcu jestem tu po to żeby ci pomóc.
-Nie pomyślałaś, że może ja nie chcę Ci o nich mówić?
-Nie- zaprzeczam.- Pomyślałam za to, że może po prostu nie umiesz mówić o swoich problemach.
-Sam sobie z nimi poradzę.
-Właśnie widziałam kilka razy jak sobie z nimi radzisz....
I za każdym razem kończyło się to tragicznie. Zawsze ktoś zostawał ranny i tworzył się nowy problem. I taka chora pętla z której ciężko się jest uwolnić. Problem tworzący nowy problem i tak w kółko.
Nagle zjawia się Iwo, który oczywiście pojawia się jak duch.
-Liliana chce żebyśmy wybrali się na wycieczkę- mruczy i wychodzi na to, że jemu też nie podoba się ten pomysł.
-Dobrze- kiwam głową chociaż wcale nie jest to po mojej myśli.
-I tyle?- Iwo otwiera szeroko oczy i buzię przypominając rybę.
-Tak łatwo się zgadzasz?!- dziwi się Ksawier.
-A mam tu coś do powiedzenia? Decyzja przecież zapadła.
Czasami każdy musi się pogodzić z decyzją innej osoby. Oczywiście w tym wypadku jest inaczej, bo decyzję podejmuje ostatnia osoba na ziemi z którą bym się zgodziła, ale ta sytuacja jest wyjątkowa. Muszę iść poszpiegować. Zobaczyć to inne państwo, znaleźć chłopaka i wszystko naprawić. Boże wszystko na mojej głowie.
-Zawsze się kłócisz! To jest nie do pomyślenia, że tak bez problemu się zgodziłaś- mówi książę.- Jak ja robię coś co jest nie po Twojej myśli to zawsze ze mną walczysz!
-No i co z tego?- wzruszam ramionami.- Czy kiedykolwiek mnie posłuchałeś?
-Powinnaś docenić, że pozostawiam Ci swobodę działania...
-Człowieku i tak wszystko zawsze robisz po swojemu- wzdycham.
-Taki już jestem. Nie zmienisz mnie, więc nie rób sobie nadzeii.
A zakład? Chyba po to tu jestem. W prawdzie nie wiem ile mam na to czasu, albo ile mi go jeszcze zostało, ale się nie poddam! Będę walczyć jak lwica do samego końca.
- Prowadź Iwo!- klepię chłopaka w ramię, a on aż się krzywi.- Przepraszam!!! Zapomniałam! Jak się czujesz?
Za śmierć zapomniałam o tym, że przecież był postrzelony w to ramię. Jakbym o tym pamiętała to na pewno bym go nie klepnęła w to miejsce, ale stało się.
-Czuję się tak jak wyglądam- odpowiada z krzywusem na twarzy.
Przyglądam mu się dokładnie. Oczywiście spoglądam ukradkiem żeby nie było, że gapię się na niego jak szalona. Bo tego nie robię. Rzucam tylko przelotnie wzrokiem, ale tak żeby się przyjrzeć. I wniosek jest taki, że jeżeli wygląda tak jak się czuje to umarł chyba tydzień temu.
-Przepraszam!!! Zapomniałam...
-Zapomniałaś, że ktoś ratował Ci życie?- śmieje się.
-Nie ma wątpliwości, że to zrobiłeś, ale już nie rób z siebie takiego bohatera...
-Przecież wcale nie robię z siebie bohatera, bo wiem, że nim nie jestem. Ty nim zostałaś.
-Mówisz mi teraz, że mnie szanujesz czy co?- pytam zdezorientowana i odwracam się do niego twarzą idąc tyłem.
-Nie do końca...ale na pewno urosłaś w moich oczach.
Uśmiecham się. To serio najlepsze uczucie jak ktoś Cię docenia. Czuję się teraz potrzebna. Normalnie ze szczęścia aż podskakuję.
-Uspokój się- upomina mnie książę.- Bo się wywrócisz.
-Nie wywrócę- ledwo wypowiadam te słowa i już siedzę na dupie i to w dodatku na ziemi.
Wyciągam przed siebie nogi i wzdycham, ale ze mnie fajtłapa. Przewrócić się na prostej prościuteńkiej drodze. To trzeba mieć wybitny talent.
-A mówiłem! To nigdy się nie słuchasz i zawsze wszystko po swojemu!- śmieje się Ksawier.
-Nie zamierzasz wstać?- przygląda mi się Iwo.
A no tak. Zamiast się podnieść to ja usiadłam sobie w wygodnej pozycji. Gdzie tutaj logika? Czyżbym ostatnio przestała myśleć?
-Cóż...Mówi się, że jak się upadnie to powinno się odpocząć- próbuję wybrnąć jakoś z tej wstydliwej sytuacji.- Może powinnam się tutaj położyć?
-Przestań cudować i po prostu wstań- mruczy książę i rusza do przodu.
Patrzę jak odchodzi i zastanawiam się o co mu chodzi. Ciężko go rozgryźć. Wzruszam ramionami i widzę, że Iwo wyciąga rękę żeby mi pomóc.
-Dzięki- mówię szczerze, ale nie chwytam jego dłoni.- Pradze sobie sama.
Dlaczego nie chwyciłam się pomocnej dłoni? Bo wiem, że był postrzelony w tą rękę. Za bardzo by go bolało gdyby musiał jeszcze dźwigać takiego klocka z ziemi. I teraz potwierdza się fakt, że jak o czymś pamiętam to wykonując coś zawsze się stosuje to tej ważnej rzeczy. Wcześniej nie pamiętałam o jego ranie, ale teraz już pamiętam.
-Myślisz, że sama sobie poradzisz ze wszystkim?- pyta chłopak, a w jogo tonie słychać, że uraziło go to, że nie chwyciłam jego dłoni.
-Tak proszę Pana, jestem dużą dziewczynką. Poza tym nie chwyciłam Cię za rękę, bo przecież wiem, że byłeś w nią postrzelony.
-Nie musisz mi się tłumaczyć...
-Ale chcę, żeby nie było nieporozumień- mówię pewnym głosem.
Nie ma ludzi idealnych, którzy umieli by czytać w myślach. Dlatego wolę mówić otwarcie o uczuciach i o tym co myślę, bo wierzę, że dzięki temu unikniemy konfliktów.
Osobiście bardzo lubię podróże i zwiedzanie nowych miejsc. Śmieszne jest jednak to, że odkąd znalazłam się w tym świecie, który stanowi dla mnie nowe miejsce to nie miałam na to czasu. Ciągle tylko zajmuję się sprawami wagi państwowej. Normalnie praca, praca, praca. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem pracoholikiem...
Zabawny jest też fakt, że jak Liliana wymyśliła sobie wycieczkę krajoznawczą po jej królestwie ja nadal nie mam czasu na dokładne przyglądnięcie się otoczeniu, bo muszę myśleć jak załatwić sprawę przez, którą się tutaj znaleźliśmy.
-Tak bardzo Cię to cieszy?- pyta mnie książe, który nagle znajduje się obok mnie.
-Ale co?
-Idziesz cały czas z otwartą buzią jak ryba. Musisz być pod ogromnym wrażeniem...
Nie odpowiadam, bo faktycznie jest tutaj ładnie, ale nie wiedziałam, że tak po mnie to widać...
Najbardziej to chciałabym się oddzielić od grupy i poszperać w innej okolicy. Popytać ludzi o znikających mężczyzn. Muszę to jednak zrobić, tak żeby nikt nie zauważył. Nie chcę znowu kogos narażać na niebezpieczeństwo.
Czekam więc na odpowiednią okazję i kiedy się ona nadarza to wykorzystuję ją w stu procentach i skręcam w boczną uliczkę. Przez dłuższa chwilę idę przed siebie i obserwuję jak dzielnica z bogactwa i przepychu stopniowo zmienia się w dzielnicę zwykłej biedy, która i w tym świecie istnieje.
Nie mogę patrzeć na ludzi śpiących na ławkach, jeżdżących na wózkach inwalidzkich. Znajduję wzrokiem tez mnóstwo starszych ludzi, którzy żebrają...Ten świat jest tak samo zły jak i mój. To straszne. Zatrzymuję się i wydaje mi się, że czas wtedy staje.
W oddali zauważam tłum ludzi. Ruszam więc w jego stronę. Przepycham się żeby dojrzeć o co w zasadzie chodzi i dlaczego wszyscy się tutaj skupili. W środku moim oczom ukazuje się starsza kobieta, która błaga o coś strażnika, który musi być chyba tutejszą policją.
-Proszę!- błaga żałośnie kobieta.- Znajdźcie go! Nie mogę bez niego żyć.
-Ile razy mam pani mówić żeby przestała go pani szukać?!
-Nie proszę o nic więcej niż żebyście tylko go poszukali, bo na razie nawet nie zaczęliście!
-Poszukiwania nie mają sensu! Proszę dać sobie z tym spokój.
Ciekawe co takiego przydarzyło się temu synowi? Z rozmowy wynika, że zaginął. Tylko dlaczego nie chcą go szukać? To mnie tak ciekawi, że aż zaczynam łączyć wszystkie fakty. Zaginięcie chłopaka? Może to być podobna sprawa do naszej!
-Proszę!- mówi kobieta i klęka.
Miłość matki jest tak wielka, że zrobi dla swojego dziecka wszystko. Więc kiedy widzę, że ten durny zakupy łeb, który niby chyba jest strażnikiem podnosi ją z ziemi i szarpie, to aż mnie cos trafia. Podchodzą do nich.
-Proszę zostawić tą kobietę. Co ona takiego zrobiła, że pan ją szarpie? Przecież to nie jej wina, prosi tylko o pomoc w znalezieniu syna.
-Kim Ty jesteś dziecko żeby tak do mnie mówić?!
Przyglądam się facetowi, który ze złości aż czerwienienie i mam wrażenie, że zaraz wybuchnie.
-Proszę niech mi pan pomoże w znalezieniu syna!- błaga żałośnie kobieta.
-Nie jestem w stanie tego zrobić!
-A na czym polega pana trudność?- pytam zniesmaczona faktem, że nawet nie zaczął, a już wie że nie da rady tego zrobić.
Mężczyzna jednak nie ma zamiaru mi odpowiadać tylko unosi rękę i widzę, że zmierza ona w moją stronę. Czy tutaj funkcjonariusze mogę bić innych bez żadnych konsekwencji?
Unoszę więc i ja swoją rękę, tak żeby zablokować cios wymierzony w moją stronę. Co nie podoba się funkcjonariuszowi. Po chwili wkoło nas znajduje się masa innych mężczyzn w takim samym mundurze. Chyba wezwał wsparcie...Ale serio? Bał się mnie?
Reszta dzieje się w mgnieniu oka. Zostaję aresztowana. Wsadzają mnie do jakiegoś auta. Podróż mija mi szybko i już po chwili wsadzają mnie do jakiejś celi, która znajduje się pod ziemią. Tylko tyle dociera do mnie.
Znowu ląduję w więzieniu. Tyle, że ty razem bardziej się stresuję bo nie jestem u siebie, tylko w innym państwie! Cholera! Chodzę w koło.
-Możesz przestać się tak kręcić?!- warczy na mnie jakiś chłopak.
Rozglądam się dookoła. Przez to wszystko nie zauważyłam, że dzielę z kimś celę. Osoba mówiąca do mnie siedzi w kącie. Jest oparta o ścianę. Podchodzę bliżej.
-Przeszkadza Ci to?- pytam spokojnie, bo myślę, że fajnie by było mieć dobry kontakt z osobą z którą możliwe, że spędzę trochę czasu.
-Tak. Przez to marnujesz moje powietrze.
Ma charakterek. Rany w co ja się znowu wpakowałam...Siadam na ziemi naprzeciwko mojego towarzysza i dopiero teraz zauważam, że ma rany i siniaki prawie na całym ciele. A na dodatek jest przykuty kajdankami do rury. Co to ma być!?
-Jak się nazywasz?
-Daruj sobie tą przyjacielskość...- warczy na mnie wypowiadając te słowa.
Chyba musiał zobaczyć współczucie w moich oczach. Ale heloł?! Kto by mu nie współczuł widząc młodego chłopaka przykutego kajdankami do rury?
-Chciałam być tylko miła skoro i tak spędzamy razem czas...A co myślisz, że za dużo byś stracił mówiąc mi swoje imię?
-Myślę, że nie zamierzam zachowywać się tak jak oczekujesz- opowiada.- Może siedzimy tutaj we dwoje, ale pozostańmy osobnymi duszami.
Przysuwam się bliżej żeby przynajmniej w tych ciemnościach widzieć twarz mojego rozmówcy i towarzysza więziennych trudów. Mrugam kilka razy oczami, bo nie wierzę własny oczom, jak los ze mną lubi się bawić.
Wyciągam zdjęcie, które zabrałam ze sobą na wszelki wypadek i teraz już wiem, że byłą to dobra decyzja. Przyglądam się zdjęciu, które dostałam od rodziców. Tych samych którzy zostali skazani na karę śmierci za otrucie mnie i księcia. Chłopak ze zdjęcia wygląda dokładnie tak samo, jak ten towarzyszący mi w celi. Te same ciemne włosy i brwi. Te same niewinne niebieskie oczy i nos stanowiący centrum twarzy, na który zwraca się uwagę bo jest taki duży.
To nie może być przypadek.
-A ja uważam, że jednak przeznaczone nam jest bliżej się poznać...
Niektórym ludziom jednak pisane jest się spotkać. Niezależnie od tego skąd pochodzą, kiedyś i tak się spotkają. Tylko nie wiedziałam, że może być to takie łatwe...
_________________________________________________
Właśnie dodaję rozdział, który jest dokładnie połową opowiadania.
Z boku można zobaczyć zapowiedź.
Do następnego,
N
Ale jak to już połowa za nami? Ja czuję się, jakby to był dopiero początek. 😀
OdpowiedzUsuńDobrze, że Aniela i Iwo wrócili w jednym kawałku. Choć wizyta lekarza na pewno nie była przyjemna dla żadnego z nich.
Ksawier na swój sposób chciał pokazać, że zwyczajnie się o nich martwił. Ale jak to on, musiał to ukryć pod postacią złości i krzyków. Mimo wszystko, jego przemiana, zaczyna być coraz bardziej widoczna. Nawet nazwał przyjaciółmi swoich towarzyszy. Może będą jeszcze z niego ludzie. 😂
Cieszy mnie, że Aniela i Iwo zaczynają się ze sobą coraz lepiej dogadywać. Nie wiedząc czemu, bardzo go lubię i jest jedną z moich ulubionych postaci tutaj.
Victor zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Nie dość, że nasłał na Anielę i Iwo tych podejrzanych typów, to jeszcze nawet się tego nie wstydzi. Okropny czlowiek, idealnie pasujący do Liliany.
Bardzo zastanawiające są te niustanne insynuacje w stronę Księcia na temat Anieli. Zapewne jest w tym jakieś ziarno prawdy. Tylko dlaczego każdy twierdzi, że nie może jej mieć. Dlatego, że jest przyszłym królem? Albo, że ona jest z innego świata? Zapewne to będzie bardzo istotne, gdyż jak sądzę do tego właśnie, odnosi się tytuł tej historii.
Aniela jak to ona, jak zwykle znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie, przez co po raz kolejny wplątała się w kłopoty. Oby komuś udało się wyciągnąć ją z tego więzienia i tego zaginionego chłopaka też. Ta sprawa tajemniczych zaginięć, jest coraz bardziej interesująca. I już nie mogę doczekać się jej wyjaśnienia.
Z każdym rozdziałem powstaje w mojej głowie więcej pytań.
Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział, z udziałem naszej zwariowanej bohaterki, która zawsze potrafi poprawić mi humor i rozśmieszyć do łez oraz pozostałych równie ciekawych bohaterów.😊
Super rozdział 😊Coraz bardziej podoba mi się Ksawier który niby ciągle wrzeszczy , ale jednak coraz mocniej zaczyna mu zależeć na Iwo i Anieli.I zaczyna to być z rodzaju na rozdział coraz bardziej widoczne.Ekstra że przyłożył Victorowi , należało mu się. 😁On i Liliana są siebie warci.Aniela jak zawsze musiała wpakować się w kłopoty 😉 Ona po prostu zawsze idealnie znajduje się tam gdzie one 😁Ale przynajmniej dzieki temu udało jej się znaleźć zaginionego chłopaka.Mam nadzieję że szybko ktoś im pomoze.Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział 😊
OdpowiedzUsuńDobiegłam! Przeczytałam wszystkie trzy rozdziały bo nie mogłam zrobić przerwy na komentowanie, więc teraz komentuje wszystkie :D
OdpowiedzUsuńTu się nie rozpiszę bo już mnie korci żeby napisać coś o 12 rozdziale :D
Ogólnie, kocham ten rozdział za ilość Iwo w nim! Po prostu kocham. Tak samo jak kocham ich przepychanki i te mini foch Iwo i grymasy. Po prostu widzę je przed oczami :D
Genialne!