27 lutego 2018

#13

Siedzimy w przytulnej kawiarni, oczywiście przy kawie. Kawie czarnej jak moja dusza. Ja, Adelina i Iwo. Sama jestem w szoku, ale ostatnio nawet się dogadujemy. Z naciskiem na nawet.
Ostatnimi czasy pogoda się pogorszyła, jest coraz zimniej, więc siedzimy w środku lokalu. Zastanawia mnie czy to dlatego, że w ich świecie teraz pora na zimę, czy to wyobraźnia staruchy
powoduje zmianę temperatury.
-A czy Ty przypadkiem nie musisz pilnować księcia?- zwracam się do Iwo.
Muszę go trochę podenerwować, bo ostatnio jest za nudno. Brakuje mi tych naszych sprzeczek.
Poza tym zastanawia mnie dlaczego on tu w ogóle z nami jest?
-Widzę, że szukasz zaczepiki- odpowiada mi i upija łyka kawy.- Zaraz to nadrobimy, tylko dopiję kawę.
Wydymam usta niezadowolona. Ciekawi mnie dlaczego ostatnio spędza z nami tyle czasu. Ostatnio ciągle go pełno...Mam kilka koncepcji i zaraz je sprawdzę.
-Myślicie, że jestem dzieckiem, którego trzeba pilnować?- zaczynam.
-Tak, ale cieszymy się, że jesteś na tyle duża, że nie musimy zmieniać ci pampersów- odpowiada chłopak.
Jak zwykle mogłam liczyć na dobrą ripostę. Martwi mnie jednak fakt, że wspomina o okolicach moich majtek. Niech nawet nie mówi takich rzeczy, bo tylko mnie przeraża.
-Powiedzmy, że postanowiliśmy pilnować Cię, ponieważ zbyt łatwo tracisz kontrolę- tłumaczy Adelina.
Za niedługo kupią mi smycz i będą wyprowadzać na pole. Co to ma być?!
-I postanowiliście robić to razem?- wracam do początkowego faktu, którym jest obecność Iwo.
-Nie, to przypadek. Tak się składa, że ja dzisiaj mam dzień wolny- śmieje się Iwo i rozsiada bardziej na krześle.
Denerwuje mnie to, bo wyciąga nogi do przodu. Przypadkowo trąca mnie w nogę. Mierzę go wzrokiem, a on uśmiecha się złośliwie.
-I postanowiłeś go spędzić w naszym towarzystwie?- ciągnę temat, ponieważ jestem już blisko stwierdzenia, że oni chyba coś ze sobą kręcą.
Nie może być przecież innej opcji. Zerkam na Iwo, a potem na Adelinę. Siedzą koło siebie, a to już jeden argument. Oczywiście pomijam fakt, że jest nas trójka, więc w każdym przypadku siedziałby koło Adeliny...No, ale oni ogólnie mają dobry kontakt ze sobą. Są parą i koniec!
-Aniela, ja jestem dzieckiem kawy- śmieje się chłopak.- Spotkałem Adelinę i powiedziała, że się na nią wybieracie. Więc postanowiłem umilić wam czas moim towarzystwem.
-Dobra skończcie już te gierki, dobrze wiem, że jesteście razem!
Nie wytrzymuję i stawiam sprawę jasno. Szczerzę się do nich jak głupia. Jestem zadowolona, że odkryłam ich tajemnicę. Wszystko wyszło na jaw. Oni jednak nie dzielą ze mną radości.
Patrzą się na mnie z odruchem wymiotnym.
-Czasami wyobrażasz sobie za dużo- odzywa się dziewczyna.- Ale ohyda! Aniela, ale dowaliłaś!
-Idiotka- mruczy Iwo.- To moja siostra.
To jego siostra?! Otwieram szeroko buzię. Słysząc jego słowa faktycznie tak się czuję. Jak głupia idiotka. Ale jak to możliwe?!
Patrzę w jego stronę z nadzieją, że zaraz powie, że tylko żartował. To byłoby przecież w jego stylu. Nie doczekuję jednak tej chwili. Moja broda dotyka ziemi, bo tak szeroko otwieram buzię ze zdziwienia.
Co tu się właśnie stało?!
-Jak to możliwe, że jesteście rodzeństwem?- pytam z żądaniem wyjaśnień.
-Normalnie. Mamy wspólnych rodziców- mówi Iwo.- Ogólnie wiedziałem, że jesteś głupia...Ale, że aż tak?!
-Jak sobie o tym pomyślę to chce mi się rzygać- trzęsie się dziewczyna.
-Przecież Ty wtedy wkroczyłeś...No wiesz podczas tej strzelaniny! Byłam pewna, że zrobiłeś to bo chciałeś obronić Adelinę.
-Bo to prawda, rodzeństwo zawsze się broni. To chyba normalne, nie?!
Wszystko układa się w jasną całość. Dlatego też tak dobrze się dogadują! Bo znają się całe życie. Wow, ale jazda. Ale nadal nie może to do mnie dotrzeć. Irytuje mnie fakt, że tak się pomyliłam!
-Książę wie?- pytam mając nadzieję, że ktoś jeszcze nie wiedział o tym fakcie.
-To chyba oczywiste- mówi Adelina.- Przecież to przyjaciele.
No właśnie...Przyjaciele...Ale są chłopakami, a oni nie zwierzają się sobie ze wszystkich rzeczy. Oni lubią gadać o pierdołach. Wątpię żeby ich ulubionym tematem była rodzina.
-A jako jego ochroniarz muszę mieć wrogi stosunek do Ciebie. Chociaż w sumie...Normalnie też bym Cię nie lubił, bo denerwuje mnie twoja osobowość i chęć zbawienia całego świata.
-Prawda, ostatnio jest przez to sporo problemów- niechętnie przyznaję mu rację.- Ale nie żałuję, że tak to się potoczyło.
-Dlatego my nigdy się nie dogadamy. Mówisz jedno, a robisz drugie.
Patrzę na niego z litością. Biedactwo. Chyba myślał, że zależy mi na tym żeby się z nim dogadywać. Ale mnie to rozbawiło. Iwo jest mi obojętny. Owszem jest w stanie pomóc mi w wielu rzeczach, ale w codziennych rzeczach jest zbędny.
-Ja tam poznałam Cię przez przypadek, ale wcale tego nie żałuję- uśmiecha się dziewczyna.-Ty zawsze wpakujesz się w jakieś kłopoty, więc przynajmniej nie jest nudno.
Cieszą mnie jej słowa i to, że akceptuje mnie taką jaka jestem. Czy to przyjaźń? Na początku było między nami różnie. Bałam się jej zaufać, ale po pewnym czasie była bardzo przydatna i pomogła mi w wielu rzeczach. Jestem pewna, że lubię ją i jest jedną z kilku osób, która zawsze mi pomoże.
-Taki mam plan, żyć tak żeby jak odejdę to wam się nudziło- odpowiadam i dopijam kawę do końca.
-A odchodzisz?- pyta zdziwiony Iwo.- Znaczy nie żeby mnie to interesowało... Pytam żeby nie było Ci przykro, że nikt się Tobą nie interesuje.
Czy odchodzę? Ostatnio to moje jedyne marzenie. Mimo tego, że pobyt tutaj zaczął mi się podobać, to wiem, że na dłuższą metę nie dam rady. Czuję się wyprana psychicznie. Dosłownie wyprana. Mam już dość i chciałabym wrócić.
-Myślisz, że jesteś zabawny?- pytam już lekko zdenerwowana jego słowami.
-Myślę, że jestem bezczelny. Tacy ludzie podobno najgłębiej zapadają w sercach- mruga do mnie okiem.
Powstrzymuję odruch wymiotny. To oczko było zbędne, ale w jednym miał racje. Za to go lubiłam. On nigdy nikogo nie udawał. Zawsze mówił szczerze to co myślał. Szczególnie do mnie...
-Chwila!- podnoszę głos.- Adelina, jak na początku naszej znajomości opowiadałaś mi o swojej rodzinie, to pominęłaś informację o starszym bracie.
Nagle okrywam dlaczego nie połapałam się od początku, że są rodzeństwem. Dlaczego? Bo ona nigdy nie wspominała, że ma starszego brata!
-Nie chciałam i nie chcę o tym mówić- mówi dziewczyna.- Gdyby to było możliwe to chciałabym o tym zapomnieć...
-Jestem czarną owcą rodziny- śmieje się chłopak.- A Ty lepiej sobie uważaj, bo jestem od Ciebie starszy, więc należy mi się szacunek.
-Szacunek?!- prycham.- No niby o ile jesteś starszy?
-Aż dwa lata- szczerzy się do mnie jak koń.
Adelina nie wygląda na szczęśliwą, więc postanawiam nie drążyć tematu czarnej owcy rodziny. To nie moja sprawa. Jak będą chcieli to mi o tym kiedyś opowiedzą. Na razie niech wszystko zostanie w rodzinie.
-A co z tym małżeństwem?- wspominam o fakcie, który ciągle mnie martwi.
-Odbędzie się. Jeszcze nie wiadomo kiedy, ale Liliana przyjechała tutaj jako narzeczona księcia- odpowiada Iwo.- Oznacza to, że musisz się pilnować. I pamiętać, że zajmuje ona wyższą pozycję od Ciebie.
-Przecież Ci ludzie są dla siebie obojętni...To małżeństwo to będzie katastrofa!- podsumowuję.
Chcąc, nie chcąc moje myśli opiekują się księciem. Martwię się o niego, bo nie jestem pewna czy on udźwignie to wszystko na swoich ramionach. Przecież taka żona, to kara od Boga!
-Aniela- wzdycha Adelina.- Dla księcia Liliana może być obojętna, ale dla niej książę raczej nie jest obojętny, więc proszę Cię nie zaczynaj z nią.
Nie zaczynaj z nią?! To ona ze mną zaczyna. Nie moja wina, że jej osobowość i to, że jest taka idealna, po prostu mnie drażnią. Nigdy jej nie polubię. Nawet nie ma takiej opcji.
-On nie powinien poślubiać jej tylko dlatego żeby mnie uwolnić!!!
-To nie był jedyny powód- śmieje się Iwo.- Aż tak ważna nie jesteś, nie wyobrażaj sobie.
Więc jaki był drugi powód? Musze się tego koniecznie dowiedzieć.



Idę wpatrzona w nocne niebo. Księżyc wyjątkowo mocno dzisiaj świeci. Czyżby pełnia?
Macham reklamówką, którą trzymam w ręce. Jest pełna puszek piwa. Dzisiaj mam ochotę brzydko mówiąc zachlać się i zapomnieć o wszystkim.
Ostatnio mam za dużo problemów. Normalnie też mam ich sporo, ale tutaj to jest ich masa. Jeszcze teraz dochodzi mi problem, uczuć księcia. Ok, przyznaję, że ma bardzo dobry gust co do kobiet...Ale to nie może się tak potoczyć. Ogólnie to wiem to wszystko z książki staruchy, ale nie mogę czekać aż wszystko potoczy się samo. Muszę działać!
-O! Cieszę się, że Cię widzę!- mówię i podchodzę do księcia, którego spotykam na swojej drodze.
Los chce chyba mi pomóc. Nie mogę tego spotkania traktować jako przypadek.
-Ja za to wcale się nie cieszę- obraca się i stara się uciec.
Alkohol to świetna możliwość na pogodzenie się w końcu. Jak długo jeszcze będziemy się unikać? Tak alkohol nas uratuje! Biegnę na nim, chociaż nie jest to łatwe zadanie, bo reklamówka nie należy do tych lekkich.
-Jak długo jeszcze będziesz przede mną uciekał?
-Nie musisz krzyczeć. Słyszę Cię. Przecież stoję koło Ciebie- mruczy chłopak.
-Przepraszam, to przez to, że się zdyszałam- tłumaczę i staję żeby złapać oddech.
Chłopak wykorzystuje tą okazję i zabiera mi reklamówkę z ręki. Przygląda się zawartości, a kiedy dostrzega, że cała zawartość to puszki piwa to na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech. Jednak znika w mgnieniu oka.
-Masz za dużą tendencję do uciekania od problemów. Jak Ty chcesz zostać królem, skoro boisz się ze mną porozmawiać?
-Ty za to masz tendencję do pakowania się w problemy!
Śmieszy mnie ta cała sytuacja. Oczywiście książę nie może odpowiadać na moje pytania tylko musi odbijać piłeczkę, tak żeby unikać głównego tematu. Zdecydowanie musimy się napić.
-Chodźmy! Masz jedyną i niepowtarzalną okazję napić się w moim towarzystwie- zapewniam go.
Dociera do mnie, że moje słowa to prawda. Za niedługo on zostanie królem, a wtedy wątpię żeby miał czas na picie ze znajomymi. Poza tym mnie już wtedy tutaj nie będzie.
-Nie pijam piwa- odpowiada, kiedy ruszamy.
-Szlak! Wiedziałam żeby kupić wódkę!
-Nie pijam alkoholu- poprawia się po chwili.
Unoszę brwi zdziwiona. Nie namawiam go, bo nie powinno namawiać się do złego. Skoro nie pije, to jego osobista sprawa. Nic mi do tego. A poza tym będzie więcej dla mnie.
-W takim razie potowarzyszysz mi?- proponuję.- I tak musimy porozmawiać.
-Czy ty myślisz, że ja mam czas na takie rzeczy?
-Myślę, że my rzadko się ze sobą zgadzamy, ale tym razem powinniśmy to zrobić.
W zasadzie to nigdy się ze sobą nie zgadzamy. Ciągle się kłócimy. To prawie tak jak z Iwo, tylko, że kłótnie z Iwo bywają czasami zabawne. Kłótnie z księciem mogą skończyć się z różnym scenariuszem. Coś o tym wiem.
-Jedyną drogą żebyśmy się pogodzili jest rozmowa- dodaję.- Ciężko będzie nam to zrobić jak cały czas będziesz mnie unikał.
-Każdy przed czymś ucieka...
-Tylko, że Ty uciekasz przed rozmową...Ja wiem, że to wymaga odwagi, ale nie przesadzaj.
-Są takie rzeczy, które wolimy żeby się nigdy nie zdarzyły...
Mówi strasznie tajemniczo. Jest już późno więc potrzebuję dłuższej chwili żeby przeanalizować jego słowa. Ta chwila zajmuje akurat tyle, że dochodzimy do ogrodu. Siadamy na ławce, ale każdy po przeciwnej stronie.
-Skoro się wydarzyły, to musisz je zaakceptować- odpowiadam w końcu i otwieram sobie piwo.- Musisz się z tym pogodzić.
-Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie zaakceptować osobę, z którą będę musiał spędzić życie...
Upijam kilka łyków. Wiem, że chodzi tutaj o Lilianę. Od początku jej nie lubiłam i nie ukrywam tego. Dla mnie jest zwykłą szmatą, która bawi się ludźmi. Zmienia ich jak jej wiatr zawieje. Najpierw Ksawier, potem Victor, a teraz znowu Ksawier.
Panuje dłuższa cisza. Każdy z nas krąży w swoich myślach. Dopijam końcówkę piwa i zgniatam puszkę piwa butem. Ciekawi mnie co teraz z Victorem? Czy pogodził się od tak, że jego dziewczyna wyjdzie za innego? Nie pytam jednak Ksawiera, bo wiem że nie przepada za nim.
-Nie to, że jej nie lubię...Nie moment...Ja jej nie lubię- zaczynam i zastanawiam się jeszcze, czy może nie darze ją sympatii bo od początku kręciła się w okół księcia.- Kurcze, Ksawier! Czemu jesteś taki pokręcony?!
-Wydaje mi się, że nie rozumiesz jak działa ten świat.
Właśnie, że wiem. Starucha pisze książkę, a potem wszystko się dzieje. Władczyni marionetek jedna! Otwieram kolejne piwo. Musze pomóc sobie alkoholem, bo to wszystko jest takie chore, że na trzeźwo nie dam rady. Upijam od razu dwa ogromne łyki i aż mnie krzywi, ale trzeba być silnym.
-Nie mogę tego zrozumieć! Po tym wszystkim co Ci zrobiła...Podjąłeś taką decyzję, czemu!?
-Zrobiłaś dla mnie wiele rzeczy, za które jestem ogromnie wdzięczny- tłumaczy.- Wtedy musiałem Ci pomóc, bez względu na cenę.
-Gdybym wiedziała, co musiałeś poświęcić nigdy bym tego nie zaakceptowała!
-To do dzisiejszego dnia tkwiłabyś w więzieniu, a Dante? Nawet nie wiem czy by przeżył. Nie będę Ci mówił co oni z nim robili...
Biorę kilka szybkich łyków i kolejne piwo się kończy. Dzisiaj mam niesamowite tempo picia. Aż sama się dziwię, bo nigdy tak dobrze mi nie idzie.
Wracając do słów księcia, to jestem wdzięczna, że nie dzieli się ze mną informacjami, na temat tego, co robili z Dantem. To na pewno nie było nic przyjemnego.
-Myślisz, że to wszystko było zaplanowane?- rzucam pierwszą myśl, która przychodzi mi na myśl.
-Jestem tego pewny.
-Wiedziałeś to od początku?!
Kiwa głową, a ja mrugam oczami z prędkością światła. Aż kręci mi się w głowie. Co za idiota. Dał się w to wrobić. Ale lepiej! On wiedział jak to się skończy, a mimo to...Zrobił to.
Kręcę głową niezadowolona. Otwieram kolejne piwo. Teraz złapała mnie jeszcze większa ochota na picie, bo zwątpiłam w tego chłopaka.
-Chyba powinnaś zwolnić picie- ostrzega mnie chłopak.
-Na trzeźwo na pewno tego nie przetrawię. Nie!- poprawiam się.- Ja nigdy nie zaakceptuję tej decyzji!
-Tylko nie myśl, że zrobiłem to dla ciebie- szturcha mnie i śmieje się głośno.
Przyglądam mu się i ogarnia mnie smutek. Dlaczego ten chłopak musi być taki głupi? Doskonale wiem, że to wszystko zrobił dla mnie. Gość zaczyna oddawać mi serce na tacy. Szkoda tylko, że będę musiała rozerwać to serce. Nigdy nie będzie mógł mieć mnie i moich uczuć.
Wzdycham i upijam kilka łyków. Po mału zaczyna mi szumieć w głowie. Coś czuję, że w nocy będzie helikopter, a może nawet żyganko.
-Jeżeli nie zgodziłbym się na tą propozycję to stałbym się potworem wywołującym wojnę. Rozumiesz? Ja przyszły król, sam skazał bym swój naród na takie cierpienia.
-Zrobiłbyś to przynajmniej w obronie swoich poddanych, którzy byli bez prawnie wcielani do wojska innego państwa! Nie pomyślałeś, że może oni mieli w tym jakiś cel?!
-Wojna oznacza ofiary. Trzeba za wszelką cenę jej unikać.
Piwo zaczyna smakować coraz lepiej. Szkoda, że właśnie otwieram ostatnią puszkę.
Patrzę na Ksawiera dyplomatę cholernego. Szkoda tylko, że tutaj potrzebny jest król, a nie dyplomata. Ciekawe ile zajęło mu podjęcie takiej decyzji?
-Dlatego postanowiłeś poświęcić siebie i swoje szczęście?
-Jeżeli mógłbym cofnąć się w czasie to podjął bym dokładnie taką samą decyzję- odpowiada z taką pewnością, że aż się krzywię.
-Będziesz tego żałował...
Przyglądam mu się, bo dzisiaj już wiem, że Ksawier to jeden z facetów, którzy pożerają każdą cząstkę kobiety. Sprawiają, że czuje się ona doceniona. Dodatkowo są w stanie przepłynąć dla niej cały ocean. On właśnie zrobił to dla mnie. Żeby mnie uratować postanowił poświęcić samego siebie. Co za żałosny chłopak.
-Dlaczego czuję się tak dobrze?- odrywam wzrok od chłopaka i kieruję go w niebo.
Odchylam się do tyłu i mam wrażenie, że zaraz stracę panowanie nad własnym ciałem. Oznacza to, że alkohol właśnie zaczął działać.
-Bo wypiłaś trochę...W zasadzie to trochę za dużo.
-Myślę, że to przez to, że dzisiaj lubię twoje towarzystwo- kieruję wzrok na chłopaka.
Na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Musiałam go zaskoczyć moimi słowami. Musze jednak przyznać, że zaskoczyłam nimi sama siebie.
-A ja myslę, że to przez to, że jednak za dużo wypiłaś.
Dopijam ostatnią kroplę piwa i stwierdzam, że skoro dzisiaj mamy noc rozmów, to pora przejść do rzeczy.
-Dobrze- wzdycham.- Jestem gotowa zaakceptować twoje uczucia.
Kiwam głową zachęcająco i wpatruję się w chłopaka jak w obrazek. Obdarzam go najlepszym uśmiechem, na jaki mnie stać.
-Jakie uczucia?- pyta rozśmieszony.
-Sam wiesz najlepiej co czujesz.
A ja też wiem, bo przeczytałam w książce i niech nie udaje cwaniak jeden. On mnie kocha na zabój!
-Nie mówi mi...Mam Ci powiedzieć, że Cię kocham?- wybucha tak głośnym śmiechem, że mam wrażenie, że zaraz wszystkich pobudzi.
-Szczerze? Ciężko mi już udawać, że nie wiem, że mnie lubisz...
Dzisiaj mam zamiar wszystko załatwić, ale chcę jeszcze sprawdzić jedną rzecz. Jestem po alkoholu to mi wolno! Otóż strasznie mnie ciekawi, jak wygląda pocałunek z księciem. No co? W normalnym świecie nigdy tego nie do świadczę! Szkoda by było więc zmarnować taką okazję.
Przysuwam się do chłopaka. Na prawdę mam ochotę na jego bliskość i na jego pocałunek. Nachylam się i łączę nasze usta. Zanim zamykam oczy widzę, jak chłopak otwiera je szeroko z zaskoczenia.




Budzę się zdenerwowana, ponieważ budzik dzwoni jak szalony. Jest chyba zazdrosny o mój związek z łóżkiem. Wyciągam rękę i na ślepo klikam coś, byle by tylko wyłączyć ten denerwujący dźwięk.
Udaje mi się i zapada cisza. Trwa on kilka sekund i ok nowa. Biorę więc telefon w rękę i zauważam, że to nie budzik, tylko ktoś dzwoni.
Tym kimś jest Adelina. Nie zdążam jednak odebrać. Wyświetla mi się, że to już 7 nieodebrane połączenie od niej. Ups, a ja myślałam, że to budzik. Nie fatyguję się jednak żeby oddzwonić, bo skoro dzwoniła już siedem razy to zadzwoni i ósmy raz.
Uśmiecham się kiedy ponownie wyświetla się połączenie od niej. Tak jak myślałam. Przeciągam palcem po ekranie i przykładam urządzenie do ucha.
-Spałaś?!- odzywa się pierwsza.
-Nie, byłam w śpiączce. Dzięki, że mnie z niej wybudziłaś- odpowiadam sarkastycznie.
Mój beznadziejny humor jest spowodowany też tym, że strasznie boli mnie głowa. A do tego chce mi się też strasznie pić. Kiedy widzę, że na stoliku nocnym obok łóżka nie ma wody, to postanawiam podnieść się i iść po wodę.
-Ja rozumiem, że lubisz spać, ale jest już 19!!!
-Co?!?!?!
Zaskoczona odsuwam telefon od ucha i sprawdzam godzinę. Jest nawet po 19! Tak długo spałam?! Znaczy wiadomo moim największym marzeniem jest przespać trzy dni bez przerwy, ale dzisiaj jestem zaskoczona, takim obrotem spraw.
-Po prostu ogarnij się i przyjdź do pomieszczenia ochrony.
-A Ty gdzie jesteś?
-Już tu czekam. Ogarnij się szybko bo to ważne!
Wypijam szklankę wody, myję zęby i twarz. Naciągam na siebie jakieś przypadkowe ciuchy, które znajduję w szafie i wychodzę. Oczywiście jakby nie wydarzyło się coś nadzwyczajnego, to nie mogła bym normalnie funkcjonować. Wychodzę i wpadam na kogoś, kto stał za moimi drzwiami.
Podnoszę wzrok zdenerwowana, a kiedy widzę, że to książę to przypomina mi się wczorajszy wieczór. Obrazy przewijają mi się w pamięci jak w filmie. Cholera!
-Patrz jak chodzisz- mruczę.
-Ale ja stałem- chłopak próbuje się bronić.
-Dlaczego w takim razie stałeś pod czyimiś drzwiami!?
-To Ty na mnie wpadłaś- wybucha śmiechem.- A poza tym jakby nie patrzeć, to to moje drzwi, bo znajdujemy się w moim domu.
A no tak, sory. Nie każdy mieszka w pałacu i nie każdy ma milion pokoi. Zgrzytam zębami, bo wszystko idzie nie po mojej myśli. Szczególnie nie pomyśli jest mi jego obecność.
-Więc co tutaj robisz?- pytam po chwili.
-Pomyślałem, że przydadzą Ci się- podaje mi opakowanie tabletek.
Zabieram je i przyglądam się. Są to tabletki przeciwbólowe. Podnoszę głowę i kiedy widzę jak patrzy na mnie z rozbawieniem to wiem, że on pamięta wczorajszy wieczór i ten nieszczęsny pocałunek.
-Dzięki, przydadzą się!- mówię i ruszam przed siebie.
Ale wstyd. Matko Boska! Przebieram tak szybko nogami, że nawet nie wiem gdzie idę. Musze uciec przed chłopakiem. Co mnie podkusiło żeby sprawdzać, jak całuje książę?
-Czemu wyglądasz jakbyś właśnie przebiegła maraton?- pyta Adelina i podchodzi do mnie, kiedy wchodzę do pomieszczenia ochrony.
Chyba chce sprawdzać czy ze mną wszystko w porządku. Otóż ani fizycznie, ani psychicznie nie jest za dobrze, ale teraz nie czas na takie rzeczy.
-No chyba kazałaś mi być tutaj najszybciej jak mogę? To co się dziwisz!
-Kondycji to ty nie masz- śmieje sie Iwo, który oczywiście musi tutaj być.
-Wody- mruczę.- Dajcie mi wody!
Podchodzę i siadam przy stoliku przy, którym siedzi Iwo. Po chwili dostaję szklankę wody, więc połykam tabletkę, którą dostałam od księcia i popijam wodą.
-Kogoś chyba suszy...
-Nie jestem dzisiaj w humorze na zaczepki- zwracam się do Iwo.- Jak nie przestaniesz, to skończy się to w jeden sposób...
Podnoszę zaciśniętą pięść, na której widok oboje z Adeliną wybuchają śmiechem. Dlaczego dzisiaj tylko bawię wszystkich ludzi. Dosłownie wszyscy dzisiaj się ze mnie śmieją. Czemu?
-Wczoraj wróciła w bardzo złym stanie- szturcha go Adelina.- Daj jej spokój.
-Słyszałem od księcia.
Podnoszę głowę do gór. Co słyszał?!
-Przyniósł ją na plecach do pokoju. Była taka pijana, że spała- mówi Adelina.
Zachowuję milczenie, ponieważ może dowiem się od nich kilku rzeczy. Nie pamiętam wszystkiego. Film urywa mi się po pocałunku. Mam nadzieję, że nie wymyśliłam czegoś głupszego niż ten cały pocałunek.
-Jesteś takim klocem, że dzisiaj musiał iść na masaż, bo zrobił sobie coś w plecy- droczy się ze mną Iwo.
-I bardzo dobrze!- mówię ucieszona.- Chciałam wam przypomnieć, że ja też targoliłam go na własnych plecach! Tylko, że u mnie zakończyło się to szpitalem.
Kładę się na rękach, które z kolei kładę na stole. Raju, ale jestem zmęczona. Spoglądam na zegar wiszący na ścianie. Masakra. Już po 20! Jednak nie byłam taka szybka jak mi się wydawało. Ogarnięcie zajęło mi godzinę.
-Dlaczego piłaś?- pyta dziewczyna.
-Piłam, bo chciałam- mruczę.
-A dlaczego towarzyszył Ci książę?
-Czysty przypadek- wydymam usta.
Pomijam fakt, że sama namawiałam go, żeby mi towarzyszył. Nie muszą o tym wiedzieć.
-Aniela, ale wiesz, że on nie jest dla Ciebie?- pyta Iwo.
Na prawdę bardzo chciałam mu w tym momencie powiedzieć żeby wypierdalał z mojego życia, bo to moja sprawa, ale przypomniało mi się, że chyba po coś kazali mi tu przyjść. Jak obudzili mnie na darmo to ich załatwię.
-Dajcie mi święty spokój- prostuję się i ziewam.- Po co kazaliście mi tutaj przyjść?
-Nie żyje matka Dantego.
Analizuję słowa Adeliny. Jak ona może nie żyć? Przecież to ojciec zdecydował się przyjąć karę i wyrok został wykonany. Niestety nic już na to nie mogłam poradzić...Nie udało mi się uratować ojca. Więc jak to możliwe, że teraz nie żyje też matka?
-Jak to się stało?- udaje mi się wyjęknąć.
-Dzisiaj rano została znaleziona martwa na klatce- odpowiada Iwo.
-Jakiej klatce?!
-Schodowej. Mieszkali w bloku.
-Jak mogli mieszkać w bloku skoro restauracja, w której nas odurzono była gdzieś na zadupiu. I przyrzekam wam, że nie było tam żadnych bloków!
-Restauracja została im odebrana- tłumaczy Iwo.- Przypominam Ci, że byli skazani na karę śmierci. Tylko ty uratowałaś jedno z nich i żeby zrekompensować im porwanie Dantego dostali mieszkanie.
Uratowałaś? Skoro znaleziono ją martwą, to nawet tego nie udało mi się zrobić! Jezu...Biedny chłopak. Utrata jednego rodzica jest bolesna, ale utrata drugiego kilka dni po?!
-Co jej się stało?- pytam.- Jak zginęła?
-Mówią, że spadła ze schodów.
Ja już znam te ich sztuczki. Znam te ich spadłaś ze schodów. Zaciskam ręce w pięści. Mam wrażenie, że złość, którą teraz odczuwam wychodzi mi uszami w postaci dymu.
-Powiedz, że nie mieliście z tym nic wspólnego- mówię przez zęby.
-Oszalałaś! Właśnie prowadzę śledztwo w tej sprawie.
-Potajemne- dodaj Adelina.- Wiedzieliśmy, że się zdenerwujesz. Więc w tajemnicy zajmiemy się tym i wszystko wyjaśnimy.
-Czemu w tajemnicy? Niech zgadnę...- śmieję się jak jakaś obłąkana.- Wersja ze schodami stała się oficjalna.
Milczenie oznacza potwierdzenie, więc wstaję i wychodzę. Co to kurwa jest CSI: Kryminalne zagadki Miami!? Co to za jakieś morderstwa. Ten świat z dnia na dzień staje się coraz bardziej przerażający. Przecież to nie jest jakaś tania telenowela. To prawdziwe życie. Dlaczego więc dzieją się takie okropne rzeczy?!



Wchodzę do środka i aż muszę zatrzymać się, bo czuję się przytłoczona. Tłum ludzi tańczący w rytm głośnej muzyki na parkiecie...Męczy mnie sam widok. Próbuję się przecisnąć między tańczącymi, którzy co chwile mnie szturchają i patrzą na mnie jak na idiotkę. Bo co? Bo nie tańczę?!
Kręcę głową ze zrezygnowaniem. Nawet w moim świecie rzadko można było mnie znaleźć w takich miejscach. Poprawka, byłabym w stanie wyliczyć na palcach jednaj reki, ile razy zdarzyło mi się pójść na dyskotekę. Po prostu nie lubię tego klimatu. Tego tłumu i tych ciał ocierających się o siebie. Poza tym zawsze w środku jest tak duszo, że aż ciężko się oddycha. Więc podsumowując dyskoteka, nie jest moim kościołem. O ile to dobre porównanie, bo w kościele też rzadko się pojawiam, ale jestem wierząca!
Kiedy udaje mi się wydostać z parkietu, to jestem z siebie bardzo dumna. Ruszam w kierunku strefy VIP, w której ma się podobno znajdywać Dante, którego od dwóch godzin starałam się znaleźć. Jak widać w końcu mi się udało, a moje umiejętności szpiegowskie nawet w tym świecie działają.
-Nie może tu pani wejść- mówi do mnie ochroniarz, kiedy próbują przejść obok niego.
Zamykam oczy. Ja na prawdę nie lubię, jak ktoś mi mówi, że czegoś nie mogę. Zwłaszcza teraz, kiedy to taka poważna sprawa.
Otwieram telefon i szukam w nim artykułu, który pojawił się już jakiś czas temu. Tego, że niby mam jakiś romans z księciem. Przecież potem zostało wydane odpowiednie oświadczenie wyjaśniające kim jestem. Podaję telefon ochroniarzowi, który patrzy przez chwilę na ekran i kiwa głową, że mogę wejść.
Jednak zajmowana pozycja, jest zawsze ważna. Mijam ochroniarza i ruszam w kierunku pokoju nr 4. Ciekawa jestem co to za pokoje, ale skoro to strefa VIP, to musi być to coś specjalnego.
Podchodzę i otwieram drzwi, których szukałam. Dociera do mnie zapach papierosów i alkoholu. Aż mnie skręca. Ohyda, najgorsza rzecz.
Znajduję wzrokiem Dantego, który siedzi na skórzanej kanapie otoczony z obu stron dziewczynami, które powinny być troszeczkę bardziej zasłonięte. Podążam wzrokiem w kierunku drugiej osoby, która także jest płci męskiej. Bierze mnie nerwa, kiedy okazuje się, że druga osobą jest Victor. Oczywiście tak samo z damskimi towarzyszkami z każdej strony. Ale się dobrali. To nie jest strefa VIP tylko strefa patologii.
-Aniela, chcesz się z nami zabawić? Zapraszam!
-Przyszłam po młodego!
-To sobie go weź- wybucha śmiechem Victor.- Przecież go tutaj nie przetrzymuję. Jest tutaj z własnej i niewymuszonej woli.
Nikt go nie pytał, dlaczego Dante się tutaj znajduje. Mógł sobie darować te swoje wyjaśnienia. Ani jeden, ani drugi nie jest w najlepszym stanie. Dante to w ogóle już ledwo kontaktuje. Podchodzę do niego i łapię za rękę. Wtedy panienki odsuwają się. Ciągnę go za rękę, ale chłopak nie chce współpracować. A nie mam aż takiej siły żeby go stąd wywlec.
-Spadaj stąd i nie psuj mi zabawy- mruczy i strzepuje moją dłoń.
Marszczę brwi. Nie mogę przyjąć jego słów do wiadomości, ponieważ jest pijany. Pewnie zapijał smutki. Jest taki młody, a tyle już przeżył.
Denerwuje mnie jednak, że zamiast być w żałobie to postanowił pobawić się z alkoholem. Powinien teraz opłakiwać rodziców. Ja rozumiem, że jest zły z powodu mamy, która zginęła w dziwnych okolicznościach. Błąd, zamordowali ją. Ale zabawa z alkoholem?
W dodatku wybrał do tego bardzo nieodpowiednie towarzystwo. Chodzi mi tutaj o Victora, którego nadal nie rozgryzłam. Dziwny człowiek, który zawsze towarzyszył Lilianie. Co teraz z nim będzie? Skoro dziewczyna ma przed sobą przyszłość królowej?
-Nie pyskuj mi tutaj- mruczę i z powrotem łapię go mocniej za dłoń.- Zbieramy się.
-Ja nie pyskuję tylko mam inne zdanie. Takie, że chcę tutaj zostać!
-Młody- odzywa się do niego Victor.- Taka dziewczyna chce się Tobą zaopiekować, a Ty nie chcesz z nią iść?
Ten chłopak na prawdę, tak bardzo mnie irytuje, że mam ochotę mu przywalić. Mogło by się to jednak źle skończyć, więc się opanowuję. Przecież to synalek, jakiegoś tam ministra.
-Nie zamierzam z nią nigdzie iść! Ja muszę jeszcze nieźle dać w palnik.
Krzywię się. Co to za żałosne słownictwo jakiegoś Seby spod monopolowego.
-Ty jedyne co musisz to iść spać- warczę i ciągnę go.
-Jeszcze nie idziemy spać, bo będziemy chlać- śmieje się Dante.
Mnie za to te jego żałosne, pijackie tekściki w ogóle nie śmieszą.
-Możesz się do nas przyłączyć- zaprasza mnie Victor i macha mi szklanką pełną whiskey.
Ja i alkohol? To nie brzmi dobrze. Zwłaszcza po ostatnim razie. W zasadzie to wczorajszym. Poza tym przyszłam tu w innym celu.
-Idziemy, jutro i tak już będziesz zdychał- mówię do chłopaka.
I w końcu udaje mi się go tak pociągnąć, że wstaje. W prawdzie wygląda jakby zaraz się miał zrzygać, ale trudno. Drę go za tą rękę, bo chcę jak najszybciej opuścić ten lokal.
Przeciskanka przez tłum nie wychodzi najlepiej zwłaszcza, że muszę się martwić żeby nie zgubić Dantego, który jest pijany i jest jak szmaciana lalka. Można z nim robić, co tylko się chce.
Kiedy wychodzimy z klubu to musimy na chwilkę stanąć, ponieważ chłopak przybiera przerózne kolory. Od fioletu po zielony.
-Będę rzygać!- mówi.
-To rzygaj- wzruszam ramionami i wciągam powietrze nosem.
Wiem, że zaraz poczuję nieprzyjemny zapach. Chłopaka w jednej chwili wygina i zwraca zawartość żołądka na chodnik. Podchodzę i klepię go po plecach.
-Chcę do domu- prostuje się i patrzy na mnie błagalnymi oczami.
Kiwam głową i biorę go pod rękę, bo mam wrażenie, że zaraz mi zemdleje. Poza tym czuję się za niego jakoś odpowiedzialna.
-Czemu tu jesteś?- pyta, a ja zatykam nos czując ten oddech.
Przydałaby mu się jakaś guma, albo tik taki.
-Przyszłam po Ciebie. Czemu się upiłeś? Alkohol nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Śmieszna sprawa, bo pouczam go, a wczoraj zrobiłam dokładnie, to samo co on. Jestem zwykłą hipokrytką.
-Ale ja nie jestem pijany! Udowodnię Ci to- strzepuje moje dłonie i staje prosto.- Czy pijana osoba umiała by nazywać rzeczy po imieniu?
Cóż tego się nie spodziewałam. Myślałam, że będzie chciał robić jaskółkę, bo przeważnie zawsze to robią pijani, chcąc udowodnić swoją trzeźwość. Punkt dla niego za to, że mnie zaskoczył.
-To jest drzewo- mówi wskazując faktycznie na drzewo.- To jest ławka, to jest kosz na śmieci, a to chodnik.
Przewracam oczami, bo akurat szkolenie z nazewnictwa rzeczy nie jest mi potrzebne. Ok, może w innym czasie ta sytuacja mogłaby być zabawna, ale teraz?
-O a to jest dziecko z mamą- chłopak podbiega do kobiety, która prowadzi dziecko za rękę.
Patrzę na nią przepraszającym wzrokiem. Kobieta tylko uśmiecha się i mija nas z dzieckiem.
-Wystarczy już- warczę i próbuję go uspokoić.
-O a to jest łysol, który w dodatku jest staruchem!
Teraz przesadził. Starszy pan siedzący na ławeczce podnosi się zbulwersowany i idzie w jego kierunku z laską. W mojej głowie już widzę scenariusz bójki pijanego chłopaka ze staruszkiem. To zdecydowanie źle by się skończyło więc wkraczam.
-Przepraszam pana- kłaniam się i zasłaniam chłopaka swoim ciałem.- Na prawdę przepraszam za niego!
-Cofnij się- mówi Dante do mnie.- Jestem bardzo silny, więc jeżeli użyję tej pięści...
-Co powiedziałeś szczeniaku!?
-Niech go Pan nie słucha. Przepraszam za niego- zwracam się do staruszka, po czym odwracam się do chłopaka.- A Ciebie proszę żebyś przestał i chodźmy stąd.
-Aniela schowaj się za mną! Załatwię tego starucha.
Przewracam oczami. W tym stanie to ten dziadek załatwi jego. Szybko odciągam chłopaka od wnerwionego dziadka, który w dalszym ciągu macha na nas laską. A Dante? A Dante wybucha śmiechem. Jest zadowolony z siebie.
-Twoje pijackie nawyki są straszne....
-Skoro nie mogę być szczęśliwy, to przynajmniej mogę być pijany.
Jest mi strasznie przykro, ponieważ jego słowa o tym, że nie może być szczęśliwy są na prawdę prawdą. Świat jest dla niego zbyt okrutny. On ledwo co ma osiemnaście lat. A został już porwany, przetrzymywany i Bóg wie co jeszcze z nim robiono. Stracił też dwójkę rodziców.
Chciałam mu pomóc, ale wszechmogąca nie jestem. Ta bezradność mnie dobija.
-Nie chcę wracać do domu...
Racja, powrót do domu musi być dla niego cholernie trudny. Nie powinnam go zmuszać do powrotu do miejsca, w którym stracił matkę. Zabiorę go do pałacu. Na pewno znajdą się jakieś wolne pokoje. Dzięki temu będę też mogła mieć na niego oko.
Dalsza podróż mija bez większych przygód. W prawdzie prowadzę go okrężną drogą, bo chcę żeby troszeczkę wytrzeźwiał. Chłopak milczy, ja także buszuję we własnych myślach. Przecież ja także mam problemy do rozwiązania, które pojawiają się przez to, że czasami za bardzo skupiam się na problemach innych.
Kiedy docieramy na miejsce, to wchodzimy do pierwszego lepszego pokoju i akurat jest wolny. Szczęście mnie nie opuszcza. Odczuwam ulgę, że nie musimy szukać dalej. Chłopak kładzie się na łóżku, a ja odchodzę żeby przynieść mu wody.
Butelkę znajduję w szafce. Nalewam więc wody do szklanki i zastanawiam się, kto zaopatruje pokoje we wszystkie rzeczy? Na przykład w pokoju, który dzielę z Adeliną miałyśmy pełną szafę ubrań.
Wracam z napojem, ale widzę, że chłopak już usnął. Uśmiecham się widząc ten obrazek. Cieszy mnie, że usnął. Byłam pewna, że będzie miał z tym problem po tym wszystkim, co się zdarzyło. Jednak alkohol robi swoje.
Postanawiam chwilkę z nim posiedzieć i poczuwać nad chłopakiem, który słodko sobie śpi. Ciekawe dokąd udał się w swoich snach? Tej nocy jednak nie było mu dane pospać, ponieważ już po chwili kręci się jak ryba wyciągnięta z wody. Zaczyna wydawać dziwne odgłosy i strasznie się pocić.
Ruszam więc namoczyć ręcznik żeby przemyć mu czoło. Szybko wracam i robię mu okład. Po chwili z jego oczu zaczynają płynąć łzy. Chłopak płacze przez sen.
-Mamo- jęczy.- Mamuś, przepraszam.
Te łzy i te wypowiedziane przez sen słowa...Mają w sobie więcej bólu i żalu niż...Nawet nie wiem do czego to porównać. Serce mi się łamie. Przykładam dłoń do jego policzka. Mam nadzieję, że dodam mu tym trochę otuchy.I wiem już, że w przyszłości zrobię wszystko, aby był szczęśliwy.



_________________________________________________

Ponieważ zbliżamy się wolnymi krokami, do końca, to będę starała się wyjaśniać niektóre tajemnice. Iwo i Adelina już załatwieni. Jeszcze kilka i będziemy w domu.
Zapowiedź następnego rozdziału z boku.
N

2 komentarze:

  1. A więc Adelina i Iwo to rodzeństwo.😁 Trochę mnie to zaskoczyło. W końcu są zupełnie inni i mają trochę inne spojrzenie na życie.
    Aniela musiała być zaskoczona, gdy poznała prawdę. Dodatkowo nie sprawdziła się jej hipoteza, że są parą. Dobrze, że we trójkę miło spędzili czas w kawiarni. Jak prawdziwi przyjaciele. To na pewno było potrzebne Anieli po ostatnich wydarzeniach. Choć jak zwykle nie obyło się bez drobnych uszczypliwości. 😀
    Ciekawi mnie tylko, dlaczego Iwo jest uważany za czarną owcę rodziny. Mam nadzieję, że w przyszłości zostanie to wyjaśnione.
    Dalej był wieczór Anieli i Księcia. Dziewczyna postanowiła się odstresować za pomocą alkoholu, co chyba nie było najrozsądniejsze.
    Ten ich pocałunek trochę mnie zaskoczył, sama nie wiem, co mam o nim do końca myśleć.
    Dziwna też była reakcja Ksawiera na wyznanie Anieli, że ona wie o jego rzekomych uczuciach. Czy on tylko próbował udawać, że nic do niej nie czuje. A może ktoś próbuje jej tylko namieszać w głowie i wcale tak nie jest.
    Ona sama chyba także nie do końca rozumie swoje uczucia. Bo choć broni się przed tym, to mam wrażenie, że z każdym rozdziałem on staje się jej bliższy.
    Za to brak Liliany w rodziale to świetna wiadomość. Została jedynie wspomniana w wypowiedziach bohaterach. Nie znoszę jej postaci i mam nadzieję, że będzie jej tutaj, hak najmniej. A ren ślub z Księciem się nie odbędzie.
    Co się tyczy Ksawiera. To można dotrzeć jego wyraźną przemianę z tym, co było na początku. Stał się odpowiedzialny i wyważony. Chyba naprawdę zaczyna się wyczuwać w rolę następcy tronu, oby tak dalej.
    Niestety na tym kończą się dobre informacje.
    Tajemnicza śmierć matki Dantego, była przykrą wieścią. Jestem ciekawa, kto odpowiada za jej śmierć. Mam nadzieję, że tajne śledztwo da na to odpowiedź i sprawca poniesie karę.
    Biedny Dante w krótkim czasie, stracił obydwoje rodziców. To musi być dla niego bardzo trudne. Dlatego postanowił uciec w alkohol i imprezy.
    Towarzystwo Victora na pewno nie jest dla niego odpowiednie. Więc dobrze, że Aniela wydostała go stamtąd i się nim zajęła. Choć po drodze napotkała trochę problemów, na szczęście nie wpakowali się w jakieś kolejne tarapaty. Chłopak na pewno będzie potrzebował teraz wsparcia.
    Jak zawsze czekam na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. No to mnie zaskoczyłaś tym rodzeństwem. Kompletnie się tego nie spodziewałam😉 Uwielbiam rozmowy Iwo i Anieli .I nie mam pojęcia dlaczego to z nim ja widzę ,a nie z Kdawierem.😁 Uciekanie od problemów w alkohol to chyba nie najlepsze wyjście i w przypadku Anieli i Dantego. Co do niej byłam zaskoczona że zdecydowała się pocałować Księcia. Przecież ona ciągle twierdzi że nie żywo do niego żadnych uczuć.A Dante, Jego cholernie mi szkoda z powodu tej dziwnej śmierci matki.Mam nadzieję że szybko się wyjaśni jak do tego doszło i winni poniosą konsekwencje bo nie bardzo wierzę w przypadek.Ciesze się że Aniela wydostala to z imprezy bo to raczej niezbyt odpowiednie miejsce dla niego.Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😊😊😊

    OdpowiedzUsuń