13 lutego 2018

#11

To, że zostałam ponownie aresztowana...Tak, zdecydowanie...Dobrze, że się tak stało. Oczywiście nie cieszy mnie fakt, że w mojej karierze już drugi raz trafiam do więzienia, ale tym razem za to podziękuję! Przecież dzięki temu spotkałam osobę, której szukałam. Boże to aż śmieszne, że to było takie łatwe!
-Jak się tutaj znalazłeś?- pytam chłopaka.
-Już chyba powiedziałem, że nie mam zamiaru się z Tobą zaprzyjaźnić. Czego nie zrozumiałaś w tych słowach?
-Żebyś potem nie żałował tych słów...
Nie odpowiada mi, więc ja też postanawiam chwilę pomilczeć i nie ciągnąć go za język. Muszę też przeanalizować kilka faktów.
Znalazłam się tutaj próbójąc pomóc tamtej kobiecie, której też dziwnym zbiegiem okoliczności zaginął syn...Za to odnazał się inny i tutaj mam szczęście bo to ten, którego szukam. Tylko dlaczego znajduje się w więzieniu skoro rodzice dostali list o okup? Coś tutaj serio nie pasuje...
-Niestety musimy przejść do konkretów- zaczynam.- Tak się składa, że szukam Cię od dłużzszego czasu i bardzo cieszy mnie fakt, że w końcu się spotkaliśmy.
-Dlaczego niby miałabyś mnie szuakć skoro się nie znamy?
-Niedawno miałam okazję spotkać twoich rodziców...Powiem tak ich sytuacja ani stan w jakim się znajdują nie jest najlepsza- staram się unikać opowiadania szczegółów, bo nie jest to czas ani miejsce na takie rozmowy.
-I myślisz, że Ci w to uwierzę?
-Myślę, że dla swojego i ich dobra powinieneś. Hmm żebyś mógł wiedzieć, że nie kłamię to niedawno byłam w waszaj knajpce na obrzeszach miasta.
Słysząc argument, który mu podaję na potwierdzenie faktu, że znam jego rodziców, chłopak aż się prostuje. I co teraz mi będzie wierzył. Ciekawe. Żeby być bardziej wiarygodną to macham mu przed oczami jego własnym zdjęciem, które dostałam od jego rodziców.
-Jak oni się czują? Wszystko u nich dobrze?
Za bardzo nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie chcę go dołowac jeszcze bardziej mówiąc, ze jego rodzice są w więzieniu i z niedługo zostaną straceni. Z drugiej strony chyba powinien znać prawdę...
-Jak się stąd wydostaniemy, to obiecuję Ci, że z nimi porozmawiasz.
Chciaż jeżeli czegoś nie wymyślę to może być to ich ostatnia rozmowa...Ale tym problemem zajmiemy się później. Najpierw trzeba się stąd wydostać.
Wstaję na nogi i zaczynam przyglądać się miejscu w którym się znajdujemy. Nie za duże pomieszczenie , rozmiarów mojej łazienki. Brak okien, co wyklucza wybicie szyby czy coś...Możliwością są tylko kraty. Podchodzę więc do nich i próbóję coś szarpać, ale to nie ma sensu bo przecież nie jestem jakimś Hulkiem, który rozsunie metalowe pręty dzięku nadludzkiej sile.
-Nie wydostaniemy się stąd dopuki strażnicy nie przyjdą po nas...
-A kiedy to będzie?- pytam.
-Za dwa dni.
To za długo...Chcociaż tyle powinno wystarczyć reszcie żeby mnie znaleźć. Muszę wierzyć w ich zdolności. Przywołuję Iwo myślami. Niech się wykaże swoimi umiejętnościami i mnie znajdzie, bo przecież dobry jest w te klocki. Adelina też zła nie jest, więc razem powinni stworzyć dobrą drużynę w tej kryzysowej sytuacji.
-Tyle czasu powinno wystarczyć żeby nas znaleźli- uśmiecham się i sadam spokojnie opierając się o ścianę.
-Kto niby będzie nas szukał?
-Jest ktoś taki- teraz serio cieszę się, że mam kilka ludzi, którzy na pewno zauważą moją nieobecność.
Bo zrobią to...Prawda? Kręcę głową jak szalona żeby wygonić te pesymistyczne myśli z głowy. Oczywiście, że mnie znajdą, przecież mnie potrzebują!
-Teraz Ty będziesz tajemnicza?
Wpatruję się tępo w ścianę. Cóż ostrzegałam go, że będzie żałował swoich wcześniejszych słów. Musze być więc konsekwentna. Nie ma tak łatwo, że najpierw do mnie szczekał jak szalony, a potem milusi jak baranek, bo chce uzyskać trochę informacji. Co to to nie!
Ciekawe czy już zauważyli, że mnie nie ma? Spoglądam na zegarek, który zdobi mój nadgarstek. Od mojego zniknięcia minęło jakieś dwie godziny, więc na pewno już mnie szukają. Chichotam pod nosem kiedy wyobrażam sobie jak wystraszony i zdenerwowany musi być teraz książę. Przed oczami pojawia mi się jego wściekła twarz. A Adelina? Pewnie panikuje chociaż może już wymyśla jakiś plan wspólnie z Iwo.
-Jak masz na imię?- zagaduje mnie chłopak.
A więc teraz postanowił być rozmowny. Unoszę kącik ust ku górze, bo ta sytuacja jest strasznie zabawna. Dwóch więźniów nie wiadomo dlaczego zamkniętych zaczyna prowadzić rozmowę jakby byli w normalnej kawiarni. To jest komedia.
-Aniela, a Ty?- pytam, bo przypomina mi się, ze podczas całej tej akcji poszukiwawczej zapomniałam zapytać jak ma na imię osoba, której będę szukać. To się nazywa być zakręconym, albo być osobą która ma więcej na głowie niż sam papież w Watykanie.
-Dante.
-Więc jak się tu znalazłeś?- zadaję główne pytanie.
-Makumonia porywa mężczyzn żeby wcielić ich do swoich oddziałów wojskowych.
Z wrażenia otwieram szeroko usta i siedzę tak z dobrą minutę. Nigdy nie pomyślałam, że sytuacja będzie aż tak poważna, ponieważ będzie rozgrywać się na podłożu politycznym. Przecież to nie na moje siły! Rozumiem wszystko inne ale polityka?! To zdecydowanie za ciężkie jak na moje barki.
-Dlaczego więc znajdujesz się w więzieniu? Nie powinieneś w takim razie paradować już w mundurze?
-Odbywam karę- odpowiada i trzęsie ręką, tą samą która jest przykuta kajdankami do rury.
Co Ci ludzie mają w głowach? Rozumiem, że to inny kraj w dodatku rządzi nim rodzina Liliany więc to, że będzie tutaj dziwnie rozumie się samo przez się, ale przykucie kogoś do rury? Co myśleli, że ucieknie? Przez te betonowe ściany? Oni zupełnie nie myślą.
-Na czym ona polega?- pytam, bo skoro wiedział co ile pojawiają się strażnicy, to oznacza, że musiał z nimi gdzieś wychodzić.- Oczywiście pomijając stan w jakim się znajdujesz...
Na prawdę nie podobają mi się siniaki i rany na jego ciele. Nawet nie chcę myśleć w jaki sposób się ich dorobił...
-Nie chcesz wiedzieć- mruczy.



Po tych wszystkich godzinach, które spędziłam w areszcie czuję pustkę. Najgorsze jest to, że nic na to nie poradzę, bo nadal tu tkwię. I chyba moja sytuacja przez długi czas się nie zmieni. Musiałam za bardzo przecenić umiejętności moich towarzyszy.
Nagle słyszę dźwięk stawianych kroków, który dobiega z oddali. Podnoszę się więc z ziemi jak sprinter ruszam w stronę krat.
-Jest tu kto?! Halo?!- wołam, ale jedyną odpowiedzią jaką dostaję jest moje własne echo.
-Daj spokój! To nie zadziała- mruczy Dante.
Przyglądam się mojemu towarzyszowi niedoli i stwierdzam, że zdecydowanie muszę jakoś skombinować strażników, ponieważ z chłopakiem nie jest za dobrze. Z każdą godzina wygląda coraz gorzej.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze- mówię z uśmiechem.- Zaraz załatwię nam jedzenie godne gwiazdek Michelin'a.
-Nie nakręcaj się tak, bo tutaj i tak nikogo nie ma...
-Poprosimy obiad dla dwojga!!! Jeżeli go nam nie dostarczycie to wygryziemy dziurę w ścianie!
Nie sądzę, że było by to możliwe, ale zawsze mogę ich wszystkich postraszyć. Co wtedy zrobią kiedy ich idealne więzienie stanie się ruiną? A co zrobię ja kiedy połamię zęby gryząc ten beton? To więzienie ma na mnie zły wpływ, bo wymyślam już tak irracjonalne rzeczy, że aż mi samej siebie żal.
-Stosujesz groźby nawet w takiej sytuacji- słyszę znajomy głos z oddali.- Ty na prawdę jesteś niesamowita.
Po chwili za kratami pojawiają się dwie znajome mi postacie. Moje oczy cieszą się, kiedy widzą Iwo, a obok niego Adelinę. A jednak! To porządni i wykwalifikowani ludzie! Chociaż zajęło im to trochę czasu, ale są!
-Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się że was widzę!!!
-Czy ty przypadkiem nie masz na drugie imię problem? Albo obłęd?- śmieje się Iwo.
-Tak naprawdę to jestem geniuszem, ale nikt poza mną tego nie wie- mruczę niezadowolona.- Bo wy mnie nie doceniacie!
-Docenialibyśmy gdybyś nie sprawiała tylu kłopotów. Nie można spuścić z Ciebie wzroku nawet na chwilę, bo znikasz i znajdujemy Cię w więzieniu!
-I widzisz!?!?!- oburza się Adelina.- A Ty pytałeś po co starucha mnie tu przysłała! Wyobrażasz sobie gdybym zostawiła ją sama...
Mój wzrok przechodzi z jednego na drugie. Serio...Bardzo zabawne, że tak gadają sobie o mnie, ale nie mamy na to teraz czasu na obgadywanie mnie samej kiedy w dodatku jestem jeszcze tego światkiem. Serio każdy powinien coś takiego przeżyć, polecam, ale czas płynie, a ja nadal tkwię za kratami, a mój towarzysz za chwilę wykituje...
-Dobra, przejdźmy do ważniejszych rzeczy- zaczynam.- Otóż znalazłam Dantego!- wskazuję na chłopaka, który w dalszym ciągu siedzi pod ścianą.
Zaczynam podejrzewać, że nie zmienia pozycji ani nie wstaje, bo po prostu nie ma na to siły. Co oni mu robili?! A nie poprawka...Nie wstaje bo jest przecież przykuty. Jasna cholera.
-A co on ma do tego?- pyta Adelina.
-No to jego szukaliśmy cały czas!!!
Zapada cisza. Chyba każdy musi przetrawić i zanalizować moje wcześniejsze słowa. No dalej, połączcie wszystko w całość. Serio w was wierzę.
-Jak to się stało?! Wyjaśnij!- mówi zszokowany Iwo.
-Nie ma czasu na wyjaśnienia, ale powiem wam jedno- przerywam na chwilę.- Musicie nas stąd wydostać i najlepiej jakbyście się pośpieszyli.
-Najlepiej to by było gdybyś choć raz mnie słuchała....- mówi cicho Adelina, ale i tak to słyszę.
-Nie marudź- upominam ją, bo przecież jest po to żeby mi pomagać, a nie marudzić.- Już raz mnie uwolniłaś, to teraz musisz zrobić to samo tylko, że dla dwóch osób- mówię jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
-Myślisz, że gdyby to było takie łatwe to nadal siedziałabyś tutaj?!- warczy na mnie Iwo.
A ja patrzę zaskoczona! Myślałam, że między nami już dobrze i nie warczymy na siebie nawzajem, ale najwidoczniej się myliłam...
-Książe pracuje nad tym- informuje mnie dziewczyna.- Ale to nie jest takie łatwe...
-To powiedźcie przynajmniej, że macie coś do jedzenie?- pytam, ale nie myślę tu o sobie.
Oczywiście czuję głód, ale dam radę wytrzymać, a Dante nie wygląda najlepiej...Nie chciałabym żeby przed powrotem umarł z głodu. Kręcę głową żeby wyrzucić te myśli. W tym areszcie to ja tylko kręcę ta głową jak bączek. Za niedługo zostanie mi to na stałe.
-Siedzisz tutaj zaledwie kilka godzin i już jesteś głodna!?- pyta Iwo takim głosem, że aż czuję się urażona.
Zaciskam zęby i biorę głęboki oddech żeby powstrzymać ripostę, która już ciśnie mi się na język.
Przynajmniej Adelina na coś się przydaje i wyciąga z kieszeni batonika. Zabieram go szybko i chowam do kieszeni.
-Nie wierzę, że schowałaś go do kieszeni- śmieje się Iwo.
Ponownie go ignoruję, bo dyskusja z tym bezmózgiem nie ma sensu. Poza tym straciłabym na to zbyt wiele energii, którą muszę oszczędzać! Któreś z nas w tej celi musi być w formie i niestety wypadło na mnie. Kieruję wzrok w stronę Adeliny.
-Kiedy wszystko będzie załatwione?- pytam konkretnie.
-Nie mam pojęcia, ale damy Ci znać- odpowiada pewnie.
-W takim razie jeżeli jeszcze będę musiała tu zostać to przynieście więcej jedzenia i wodę.
-A ta ciągle tylko o jedzeniu. Aż taka jesteś głodna? Może mamy Ci jeszcze przysłać tutaj pałacowych kucharzy?- parska chłopak.
Ignoruję jego żałosne i kiepskie żarciki. Niech zachowa je dla siebie, bo to nie jest czas ani miejsce. A jak tylko stąd wyjdę to obiecuję mu, że pożałuje tych słów.
-Bądźmy w kontakcie- znowu zwracam się do dziewczyny.
Patrzymy chwilę na siebie. Po jakimś czasie wiem, że mogę jej zaufać. Mam tylko nadzieję, że tym razem także mi pomoże, bo na razie sytuacja nie wygląda za ciekawie...
-Dlaczego mnie ignorujesz?- pyta Iwo podniesionym głosem.
-A mówiłeś coś do mnie? Myślałam, że mówisz sam do siebie- w końcu mu odpowiadam i cieszę się, że robię to całkiem mocnym tekstem.
Normalnie w głowie cieszy mi się mały diabełek kiedy widzę jego minę. I dobrze! Wszystko po staremu! Niech mnie jeszcze uwolnią i wszystko wróci do normalności.
Iwo chyba nie mógł znaleźć riposty, bo po chwili obraca się na pięcie i znika. Macham ręką Adelinie i ruszam w stronę Dantego.
-Masz zjedź- podaję mu batona i siadam obok.
-Z tego co usłyszałem to musisz być grubą rybą...Powinienem być zaszczycony, że Cię spotkałem?
-Co masz na myśli?- pytam zdezorientowana.
-Skoro sam książę zajmuje się twoją sprawą...
Moją sprawą? Ja tylko pomagałam innym, a jak zwykle skończyłam najgorzej poszkodowana, ale tym razem wyszło mi to na dobre. A właśnie...Książę....Musi być na prawdę zły...Jakoś sobie z nim poradzę, ale fakt, że mi pomaga...Czy to znaczy, że jestem tutaj ważną szychą?



Kiedy mijają dwa dni, a my w dalszym ciągu siedzimy zamknięci w celi to mam już dość. Siada mi psychika. Wiadomo mam przy sobie towarzysza, ale nie mamy już o czym ze sobą rozmawiać z resztą chłopak nie jest w dobrym stanie. Z dnia na dzień jest coraz gorszym wrakiem i mam wrażenie, że za chwilę go stracę.
Pomimo tego, że codziennie dostajemy jedzenie, które przynosi nam Adelina to sytuacja się nie zmienia. Nadal siedzimy w areszcie. W tej małej klitce od której już dostaję klaustrofobii. Chciałabym stąd wyjść i zobaczyć słońce. Przecież tutaj jest tak ciemno, że czuję się jak kret!
-Chyba nie jesteś aż taka ważna jak mi się wydawało...
-O co Ci chodzi?- patrzę na Dantego pytającym wzrokiem.
-Nadal ze mną tutaj tkwisz.
Ma rację. Czyżbym nie była aż tak ważna żeby mnie stąd wyciągnąć? A może stwierdzili, że
najlepiej będzie mnie tutaj zostawić? Matko może chcą się mnie pozbyć jak na początku?!
Zaczynam chodzić dookoła celi żeby zająć czymś innym myśli, ale to nie pomaga. Rany...Chyba by tego nie zrobili prawda? Chociaż...Nie widziałam Iwa od dawna, może obraził się przez moje słowa? Adelinę widuję raz dziennie, kiedy przynosi nam jedzenie, a wtedy nie odpowiada na moje pytania na temat naszego wyjścia z więzienia...O księciu nie wspominam.
Nagle otwierają się drzwi a w nich pojawia się dwóch strażników. Podchodzą do chłopaka i dosłownie podnoszą go z ziemi.
-Gdzie go zabieracie?!- pytam przestraszona.
Podchodzę do niech i próbuję ich zatrzymać, ale odpychają mnie tak mocno, że ląduję na ziemi.
-Miło było Cię poznać- mówi zanim znika ze strażnikami.
Gdzie go zabrali?! I dlaczego jego słowa i mina były takie jakbyśmy mieli już nigdy więcej się nie spotkać!? Ja miałam go uratować! Więc jak to jest, że właśnie go zabrali i dosłownie wynieśli go stąd?! Jak to jest możliwe, no jak!?
Gdy dociera do mnie, że mogę więcej nie zobaczyć tego chłopaka z którym zżyłam się przez te ciężkie dni w więzieniu. Kiedy myślę jak tragicznie może zakończyć się jego los to czuję się zniszczona. Nigdy nie czułam się tak fatalnie jak w tym momencie.
-Myślałem, że choć raz, choć raz do cholery jasnej zrobisz to czego od Ciebie oczekuję...- prostuję się i odwracam w stronę dochodzącego głosu.- Zamiast tego, jak zawsze sprawiasz problemy.
Mierzę się wzrokiem księcia, który stoi w oddali. Nie podchodzi bliżej. Nie mogę więc zobaczyć jego twarzy, ale po tonie głosu słyszę, że jest zdenerwowany. Poprawka. Jest wściekły.
Nawet nie umiem opisać ile negatywnych emocji usłyszałam w jego głosie. Mam przerąbane.
-Jestem typem człowieka, który przeważnie sprawia problemy- mówię na swoją obronę.
-Chciałbym choć raz się na Tobie nie zawieźć!
Kulę się pod wpływem jego głosu jak zbity pies. Cholera! To nie czas na takie rzeczy, bo przypomina mi się, że Dante może w tej chwili przechodzić przez gorsze rzeczy. Biedny znosi na pewno gorsze cierpienia niż złość księcia.
-Są pozytywne strony! Bo znalazłam chłopaka- tłumaczę.- Znaczy teraz go tu nie ma, bo go zabrali. Właśnie! Proszę zajmij się nim, bo nie wiem co się z nim stanie...
-W dupie mam twoje pozytywne strony, serio!
-Powinieneś okazać trochę więcej współczucia. To twój poddany!
Co mam zrobić teraz? Nie będę go przepraszać za coś czego nie żałuję. Niech on mu tylko pomoże. Co robić? Jak mam ugasić ogień złości, który zapalił się w księciu?
-Ja nie jestem królem- warczy.
-Ale nim będziesz! Jak chcesz przejąć tron jeśli nie zachowujesz się jak człowiek?!
Rany, z reguły nie mam problemów z mówieniem, ale w tej chwili brakuje mi słów, którymi dotarłabym do księcia i jego sumienia. Ciężko znaleźć mi coś czym mogłabym go nawrócić i przekonać. Przecież nie jestem Jezusem nawracającym niewiernych.
-Teraz będziesz milczał?!- podchodzę do krat, bo denerwuje mnie że Ksawier ignoruje moje słowa.
-Dlaczego tak mnie zawiodłaś?- pyta a jego pytanie rozbrzmiewa mi wyraźnie w uszach.
-Skoro Cię zawiodłam to możesz mnie skreślić, ale posłuchaj mojej rady!
-Dlaczego miałbym Cię słuchać skoro Ty mnie nigdy nie słuchasz?
Przepraszam bardzo ale co to ma do rzeczy? Tutaj liczy się życie! Życie człowieka. Więcej razy nie ma opcji żeby przez moją winą i nieudolność ktoś stracił życie.
-Posłuchaj, powiem to w taki sposób żebyś zrozumiał- zaczynam.- Zejdź na ziemię i stań się w końcu człowiekiem kurwa. Okazuj serce innym bo to twoi poddani, bo na razie twój tron istnieje tylko w twoich myślach!
-Nie to Ty posłuchaj mała dziewczynko- przybliża się w końcu do krat.- Będę do końca życia żałował tego co zrobiłem żeby Cię stąd wyciągnąć i gwarantuje Ci, że Ty też tego pożałujesz- odchodzi od krat.- Otworzyć celę!
Co miał na myśli przez te słowa? Czego będzie żałował? Tak bardzo chciał żebym tutaj została?! Oczywiście reszta jest jasna, bo po chwili zostaję wypuszczona z celi i ruszam za księciem.
-Posłuchaj, przepraszam za wszystko ok?
-Nie przepraszaj, za to co zrobiłaś skoro zrobisz to jeszcze raz- mruczy.
To prawda. Nie jestem psem, który wykonuje rozkazy. Niestety mnie sobie nie ustawi. Prawdą też jest fakt, że pewnie jeszcze nie raz wpadnę w kłopoty i znając mnie będą jeszcze większe niż te. Taki już mój los. Jeden kłopot tworzy jeszcze większy i takie błędne koło.
-Błagam Cię- łapię go za rękę żeby się zatrzymał.- Proszę, uratuj go.
-Dlaczego?- mówi z uśmiechem.- Dlaczego powinienem to zrobić?
A moje serce zaczyna bić szybko, ale nie dlatego, że nagle magicznie się w nim zakochuję tylko dlatego, że boję się tego psychopaty. Jak on może pytać o taką prostą rzecz?! Teraz zupełnie go nie rozumiem. Przecież przez pewien moment zachowywał się całkowicie normalnie. Gdzie się podział ten chłopak?!
-Ponieważ powinieneś zachowywać się jak człowiek- odpowiadam z pewnością.
Kiedy nie widzę zmiany w jego oczach uświadamiam sobie, że wszystko robię nie tak. Jeśli dalej tak pójdzie to pomoc Dantemu zniknie tak szybko jak moja wiara w księcia.
Właśnie dlatego nawet nie waham się, bo wiem co muszę zrobić. Padam na kolana przed nim i schylam głowę. Normalnie było by to dla mnie upokarzające, ale wiem że tym sposobem do niego dotrę. Tutaj tylko to może mi pomóc, a jeżeli to nie zadziała to wszystko na marne.
-Będę klęczeć tutaj dopóki mu nie pomożesz- mówię pewna swoich słów.
-Dlaczego?- pyta, a w jego głosie słysze wahanie.
-Wbrew tego co mówisz, wiem że nie pozwolisz mi cierpieć.
Wiem to dokładnie. Skąd? Przecież wyciągnął mnie z więzienia niby płacąc ogromną cenę. Jeszcze nie wiem co to, ale dowiem się w swoim czasie. Był też zdenerwowany kiedy wróciłam zraniona z Iwo. Nie da mi zbyt długo tak tutaj klęczeć. Zwłaszcza, że wyszliśmy z więzienia i znajdujemy się na jakimś placu.
-Czy Ty myslisz, że dla mnie coś znaczysz? Mylisz się- śmieje się.- Jak dla mnie możesz tak klęczeć do usranej śmierci.
W takim razie mam taki zamiar! Podnoszę głowę i patrze jak się oddala. Zobaczymy jak długo wytrzyma...To samo tyczy się mnie, ale to dobra kara. Jeśli książe mi nie pomoże to nie będę w stanie uratować chłopaka. Wtedy oboje skończymy tak samo.



Kiedy budzę się z ogromnym bólem na całym ciele to od razu podrywam się do góry. Znaczy do pozycji siedzącej, bo na nic innego nie pozwalają mi podpięte kroplówki. A więc znowu szpital...
Rozglądam się jak szalona i zauważam drugie łóżko w tym samym pomieszczeniu. Leży na nim Dante. Tak samo jest wy popodpinany do różnych maszyn. Tylko, że jest w gorszym stanie niż ja. Stwierdzam po samym spojrzeniu na jego potłuczone i wychudzone ciało. Najważniejsze jednak, że żyje.
Uśmiecham się sama do siebie, bo wiem, że dobrze wykonałam zadanie, a książę postąpił tak jak oczekiwałam. Pomimo tego wszystkiego to było warto.
-Czemu się tak szczerzysz?
Kieruję wzrok na Iwo, który właśnie pojawił się w sali szpitalnej.
-Udało się- mówię, a mój głos rozchodzi się po pomieszczeniu.
-Udało to zniszczyć Ci się Ksawiera- mruczy chłopak, wchodząc i siadając koło mojego łóżka.- Gratuluję.
-Nie przesadzaj...
Nie odpowiada. Widocznie nie ma zamiaru wyjaśnić o co mu chodziło i co takiego ten książę niby dla mnie zrobił. Ja na prawdę chcę to wiedzieć! Dlaczego więc nikt nie chce mi o tym powiedzieć?
-O widzę, że się obudziłaś!- wybija mnie z zamyślenia głos Adeliny.
-Zgadza się- kiwam głową.- Wasze życie na pewno stało się lepsze z tego powodu!
Dlaczego nikt nie śmieje się z moich żartów? Przecież to było śmieszne...Za dużo tu powagi.
-Musimy porozmawiać.
-Chyba nie mamy o czym- mruczę sama do siebie.- Mówicie do mnie samymi kodami, których nie potrafię zrozumieć. Wyjaśnijcie mi o co chodzi! I czemu macie takie grobowe humory!
-Iwo, zostaw nas proszę same- zwraca się Adelina do chłopaka.
Spełnia posłuchanie jej prośbę. Co dziwi mnie tak, że muszę zbierać własną szczękę z podłogi. Od kiedy tak się słucha?! Czyli jednak miłość? Szukanie mnie tak ich połączyło? Jeżeli tak, to jest to kolejny plus mojego pobytu w więzieniu. Oczywiście zanim wychodzi obdarza mnie tak dziwnym spojrzeniem, że nawet nie wiem jak je opisać.
Skupiam swój wzrok na Adelinie i mam nadzieję, że teraz wszystkiego się dowiem.
-Dlaczego wszystko tak skomplikowałaś?- wzdycha dziewczyna.
Marszczę brwi, bo nie rozumiem o co jej chodzi.
-A dlaczego jesteś taka poważna?
-Bo Ty jesteś niepoważna! A teraz musimy na prawdę poważnie porozmawiać...
-Raczej jestem prostolinijna- poprawiam ją.
-Szkoda, że nie stosujesz się do własnych słów...
-O co Ci teraz chodzi?!- podnoszę głos, bo mam już dość tych tajemnic.
-Ok wyjaśnię Ci to w bardzo prosty i obrazowy sposób. Jak ludzie spotykają człowieka, który twierdzi, że wszyscy jesteśmy psami to pomyślą sobie, że jest wariatem i pójdą dalej wracając do swojej codzienność- mówi.- A Ty Aniela!? Ty stanęłabyś i byś się z nim kłóciła! Ba! Nawet byś się rozebrała żeby pokazać mu, ze nie masz ogonu!
-Co to za durna historia?- mruczę bo nic z niej nie rozumiem.
Może to przez to, że te więzienia i szpitale źle wpływają na mój mózg?
-Jak wrócimy to chcę Ci coś pokazać w domu staruchy. Jest pewna książka, którą chcę Ci pokazać...Jak ją zobaczysz to potwierdzi się tylko to co mówię, że lubisz komplikować życie.
Czy może chodzi jej o książkę tą książkę przez którą się tutaj znalazłam? Ona wie? Siedzę cicho bo nie wiem co powiedzieć, serio brak słów. Poza tym nie mogę za dużo jej zdradzić.
-Dlaczego się nie odzywasz?- pyta dziewczyna.
-Jestem zdania, że jeżeli gówno wiem to się nie odzywam.
-Znowu zaprzeczasz samej sobie. Ty zawsze masz coś do powiedzenia!
Rany, ale dzisiaj jest upierdliwa. W tej sprawie nie mam nic do powiedzenia. Nie mogę się wydać. Chcę zobaczyć tą książkę. Może to będzie moja szansa na powrót? Bardzo cieszyłoby mnie jakbym magicznie zniknęła stąd. Wszystkie problemy, którym muszę jeszcze stawić czoła zniknęły by razem ze mną.
-Dobrze skoro nie chcesz się odzywać, to się nie odzywaj.
-Mój plan zadziałał?- pytam starając się zmienić temat.
Ciekawi mnie strasznie, po jakim czasie książę się złamał? Musiał to być jednak dłuższy okres skoro wylądowałam w szpitalu.
-Twój plan?
-No Dante jest tutaj- kiwam głową w stronę łóżka, na którym leży chłopak.
-A więc to był twój plan? Muszę przyznać, że był to jeden z tych słabszych planów.
-Może słabszy, ale zadziałał!
-Tak zadziałał, że z przemęczenia wylądowałaś w szpitalu! Już nawet przestałam liczyć, który to raz!
Przemęczenia? Bez przesady, nie jestem aż taka zmęczona...Może psychicznie, ale fizycznie nie ma takiej tragedii. Ale możliwe jest to, przecież spędziłam kilka dni w więzieniu, a potem to klęczenie.
-To ile ja klęczałam?- pytam ciekawa.
-Całą noc, a potem normalnie walnęłaś w ziemię jak długa.
-Cóż padłam na pysk, a teraz czuję się jak nowo narodzona! Ważne, że zadziałało i książę uległ...
-Myślę, że od teraz już nie będziecie mieć dobrych kontaktów...
A to my mieliśmy kiedykolwiek dobre kontakty ze sobą? Ok może ostatnio trochę się poprawiły i byliśmy w stanie rozmawiać ze sobą, ale nie przesadzajmy. Pokazał mi ponownie swoje prawdziwe oblicze, którego tak bardzo nie chciałam oglądać.
-Właśnie! Co się stało, że wszyscy to tak przeżywacie?!
-Żeby Cię wyciągnąć...Przez Ciebie obiecał małżeństwo.
-Z kim?!?!?!?!- nawet nie wiem czemu mnie to tak ciekawi.
-Z Lilianą, więc teraz już wiesz co mu zrobiłaś.
Przecież....Nie poślubia się kogoś ot tak...O co tu chodzi? I co się porobiło przez ten czas? Poza tym dlaczego sprawę porwań zostawili bez żadnych konsekwencji?! Przecież tak tego nie można zostawić. Dlaczego wolał poświęcić samego siebie?






Dante


_______________________________________________

Jesteśmy już bliżej końca niż dalej, bo dzisiaj kolejny rozdział do kolekcji.
Z każdym rozdziałem wszystko będzie się wyjaśniało, więc proszę jeszcze o trochę cierpliwości.
Informuję też, że dzisiaj wprowadzam ostatniego bohatera, który jest potrzebny w tej historii.
Bądźcie więc spokojni, bo nikt nowy już się nie pojawi!
Aktualnie piszę #17 i muszę przyznać, że im bliżej końca tym ponosi mnie większa wena. 
Zapowiedź następnego z boku. Do napisania,
N

9 komentarzy:

  1. Jestem w szoku po przeczytaniu tego rozdziału. 😯 Czegoś takiego to się bym w życiu nie spodziewała. Nie dość, że Aniela musiała spędzić kilka dni w więzieniu, gdzie delikatnie mówiąc warunki były fatalne. To na dodatek cena za jej uwolnienie, wygląda na bardzo wysoką.
    Ksawier ma zamiar poślubić Liline? Domyślam się, że zapewne to było warunkiem, aby uwolnić Aniele. Ale jaki dziewczyna ma w tym cel? No i co z Victorem? Przecież to chyba z nim była.
    Jedyną dobrą wieścią jest uratowanie Dantego. Jego rodzice na pewno by się ucieszyli, gdyby mogli go jeszcze zobaczyć. Tym bardziej, że znajdują się w fatalnym położeniu.
    Rozwiązała się także, zagadka tych tajemniczych porwań. Ktoś wyraźnie szykuje się na wojnę i buduje swoją armię.
    Biedna Aniela, teraz wszyscy będą mieli jej za złe, że Ksawier musiał się dla niej poświęcić. A przecież ona nie chciała nic złego. Próbowała tylko odnaleźć zaginionego chłopka.
    Przy okazji jej relacja z Księciem bardzo się pogorszyła. To jak ją potraktował było niezbyt miłe. Nie powinien się tak zachowywać, nawet jeśli jest na nią wściekły. Widać, że wrócił do starych nawyków.
    Czekam na następny, niesamowicie ciekawa, co dalej się tutaj wydarzy. 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra. Postanowiłam przeczytać całość, a dopiero na końcu zostawić dłuższy komentarz.
    Mam nadzieję, że jesteś osobą, której zależy na rozwoju swoich umiejętności literackich. Nie twierdzę, że jestem jakąś specjalistką, ale mogę ci dać kilka rad i napisać o moich odczuciach. Nie po to, żeby ciebie zniechęcić lub obrazić, ale po to, żebyś się szkoliła i była coraz lepsza w pisaniu.
    Zacznę od tego, że radzę zapoznać się z jakimiś artykułami o poprawnym zapisie dialogu. Wystarczy, że poczytasz na Internecie, bo nie piszesz ich do końca poprawnie. Mogę dać krótki przykład, wymyślony naprędce: ,,- Jestem głodna - powiedziała Ala." ,,- Jestem głodna. - Wstała od stołu i poszła do kuchni." Zwróć uwagę, gdzie postawiłam kropki, a gdzie nie.
    Nie zapisujesz ich poprawnie. Męczyło mnie to, że używasz dywiz i że nie stawiasz po nich spacji. To nie jest przecinek ani kropka, by je tak traktować. Zwłaszcza, że powinny być pauzy lub połpauzy zamiast dywiz.
    Wrzuciłaś czytelnika na głęboką wodę. Pierwszy rozdział zaczyna się od zdrady głównej bohaterki przez chłopaka. Przy czym nawet nie wiemy, gdzie oni się znajdują, jak wyglądają, kim są. Znaczy, nie potrafię tak do końca współczuć bohaterce, której nie znam i nawet jeszcze nie wiem, kim ona jest, jak się nazywa. Stwierdzę, że to przykra sprawa, ale nie dotyczy kogoś, kogo znam, więc... nie będę o niej za wiele myślała. Przydałoby się jakieś wprowadzenie. Pamiętaj, że czytelnik nie siedzi w twojej głowie, więc musisz za pomocą opisów przedstawić świat, o którym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekiedy masz problemy z interpunkcją. Imiesłowy przysłówkowe (z końcówkami -ąc, -wszy, -łszy) także traktujemy jako czasownik, więc ,,oddzielamy" je od innych czasowników. Popracuj nad tym, bo w wielu miejscach brakowało przeciwników (np. przed ,,że", ,,który", ,,żeby" itd.). Radzę sprawdzić wszystkie rozdziały pod tym względem.
      Moja droga. Nigdy. Tego. Nie. Rób. Nie możesz wstawiać linków do zdjęć zamiast opisów wyglądu, ubrania bohatera! W pisaniu chodzi o malowanie słowami, wpływanie na wyobraźnię innych. Wstawienie zdjęcia to, niestety, pójście na łatwiznę. Zresztą uwierz mi, że czytelnikowi nie jest potrzebna wiedza o tym, w co jest ubrany bohater, a na pewno nie taka szczegółowa.
      ,,Straż!!!!!!!!" - dopuszczalnie można postawić tylko trzy znaki interpunkcyjne (kropki, wykrzykniki, znaki zapytania); jeden lub trzy. Innej opcji nie ma.
      Ech. Przez to, że niczego nie opisujesz, nic nie trzyma się kupy. Lecisz tylko z akcją, nieskładnymi myślami bohaterki i dialogami. Nagle, niewiadomo skąd, pojawia się jakiś bohater i nie mamy pojęcia, kim on jest, skąd się wziął, bo go nie opisujesz.
      Jest jakaś główna bohaterka, Aniela, jakaś starucha, której kompletnie nie znamy, jakaś masa innych bohaterów. Główna bohaterka trafia do innego świata, ale reaguje na to bardzo spokojnie i od razu zgadza się, by wychować następce tronu - co jest bardzo mało realistyczne. Ja, gdybym trafiła do innego świata, czułabym się zdezorientowana, przerażona, może potem zaciekawiona. A Aniela przeżywa tylko to, że książę kąpie się nago :/ Już na początku wiem, jak potoczy się akacja. Pewnie skończy się tak, że książę zakocha się w Anieli, okaże się, że nie jest wcale taki zły, a ona zostanie nową królową. Po drodze będzie kilka dram, ale tak naprawdę wszystko będzie kręciło się wokół ich romansu. Takich historii było bardzo dużo. Naprawdę.
      Ksawier zachowuje się strasznie typowo. Oczywiście jest wredny, arogancki itd.
      Przeczytałam notkę pod rozdziałem, że nie lubisz opisów... Ech. Nie możesz pisać opowiadania bez opisów. To tak, jakbyś powiedziała, że jesteś artystką, ale zamiast użycia ołówka, kredek, farb wklejasz tylko gotowe zdjęcia na białą kartkę i mówisz, że sama to narysowałaś.
      I dlaczego nie sprawdzasz rozdziałów? Wielokrotnie piszesz, że nie sprawdziłaś błędów. To tak, jakby zależało ci tylko na szybkim napisaniu rozdziału, wstawieniu go i liczeniu, że inni ciebie pochwalą. To jest brak szacunku do czytelnika. Jeśli zależy ci na tym, by ktoś czytał twoje opowiadanie, to sprawdzaj i to nie raz, nie dwa, ale nawet dziesięć razy przed dodaniem, czy jest poprawnie napisany. Sprawdzaj, poprawiaj. Ważna jest jakoś, a nie ilość rozdziałów oraz liczba komentarzy, wyświetleń.
      Przykre jest to, że piszesz bardzo dużo i dodajesz długie rozdziały, ale przez to, że nie są sprawdzone, ani nic nie jest opisanie, nie czyta się tego przyjemnie.
      Przyznam, że się rozczarowałam. Wybacz za tak ostry komentarz, nie chciałam ciebie urazić, ale pewnie byłabym delikatniejsza, gdybyś była młodsza. Prawda jest taka, że czeka ciebie jeszcze wiele pracy. Dużo czytaj - książek, nie blogów - pisz, ale nie publikuj od razu, myśl o czytelniku, czytaj poradniki i zastanów się, czy twoja historia jest jedyna w swoim rodzaju. Nie zniechęcaj się. Każdy kiedyś zaczynał :)
      Pozdrawiam bardzo serdecznie!

      Usuń
    2. W komentarzach mogą być jakieś błędy, bo byłam już zmęczona.
      PS. Mogę jeszcze poradzić, żebyś poszukała bety. Na pewno ci pomoże z błędami, a także z fabułą. :)

      Usuń
    3. Wow napisałaś mi ocenę całego bloga i chociaż o to nie prosiłam to doceniam. Czytam to w trakcie przerwy, więc odpowiem krótko.
      Szanuję Twoją opinię za szczerość i nie mam problemu z krytyką. Przemyślę wszystko sobie, ale nie obiecuję, że wezmę to sobie do serca.
      Jedyne co mnie zdenerwowało to fakt, że napisałaś mi, że wiesz już od początku jak ta historia się zakończy. Mogę zapytać skąd? Bo nie sądzę żebyś siedziała w mojej głowie :) Nic co napisałaś nie zgadza się nawet w najmniejszym stopniu z tym co mam zaplanowane. Nie lubię historii takich samych jak wszystkie, więc twój komentarz, że już wiesz jak się wszystko potoczy mnie zirytował.
      Jeszcze jedno czym chciałam się obronić to fakt, że nie zapisuję dialogów poprawnie. Zauważ jednak, że konsekwentnie wszystkie dialogi zapisuję tak samo. Przyznam się, że kierunek moich studiów jest związany z polonistyką i zapewniam, że najważniejszą zasadą na nich jest konsekwencja.
      Dzięki za tak długi komentarz i nie, nie jestem zła. Po prostu jak każdy człowiek z natury chciałam się obronić. Pozdrawiam,
      N

      Usuń
    4. Cieszę się, że potrafisz przyjąć krytykę. :)
      Masz rację. Nie siedzę w twojej głowie i nie wiem, co zaplanowałaś. Jednak przez pierwsze rozdziały wydaje się, że właśnie takim tokiem wydarzeń pójdziesz i to nie zachęca do dalszego czytania.
      Ale błąd, to błąd. Jeśli szanujesz język polski i literaturę powinnaś go wyeliminować, a nie konsekwentnie się go trzymać. To tak, jakbyś uznała, że nie podoba ci się, że ,,że" jest pisane przez ż, więc będziesz je pisała przez rz. Wiesz, że to błąd i każdy ci o tym powie, ale ci się tak podoba i piszesz ,,rze", zamiast ,,że". Zastanów się nad tym.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Jeju, co tu się stało? Liliana, więzienie? Tego się zdecydowanie nie spodziewałam. Gdzie do cholery jest Victor? Mam nadzieję, że cały te ślub to jedna wielka intryga, czy coś podobnego i Ksawier został do tego zmuszony inaczej naprawdę słabo to wygląda.
    Będzie wojna? Budowanie armii nigdy nie wróży nic dobrego. Na szczęście Dante się znalazł. Mnie to strasznie cieszy, b lubię takie postacie jak on.
    Ogólnie to rozdział jak zwykle mi się podobał. Historia jest wciągająca i już naprawdę nie mogę doczekać się kolejnej części.
    Pozdrawiam
    Violin
    PS Zapraszam na piątkę do Sharona i Asi https://nadluzejnazawsze.blogspot.co.at/2018/02/rozdzia-5.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilka dni w więzieniu napewno nie było fajnym przeżyciem dla Anielii.Cieszę się że udało się też uratować Dantego.Ale ślub Ksaeiera z Lilianą ? To już podoba mi się mniej.Mam nadzieję że da się to jakoś odkręcić.Zachowanie księcia względem Anieli okropne.Nie potraktował jej zbyt fajnie.Szkoda bo miałam wrażenie że ich relacja zmierza ku lepszemu. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam czytam i nie wierze, co tu się odwaliło.
    Mam nadzieję że Ksawier czegoś się nawąchał, napił, czy coś. On serio z tą Lil? Skoro to była cena za uwolnienie Anieli ok, ale mogą zawsze uciec przed ślubem nie? :D
    Ja i te moje pomysły haha! Swoją drogą to ciekawe czemu Książę tak się poświęcił dla naszej bohaterki? Czyżby wychodziło jakieś drugie ja?

    Iwo. Ja po prostu kocham tego gościa. I te jego teksty. Uwielbiam jego postać, jest najlepsza z całego opowiadania!

    Strasznie dużo tu informacji. To zbieranie wojska, te porwania, wszystko się wyjaśnia więc super. Tylko nadal zostaje wiele niewiadomych. Ciekawe czy Dante zdąży zobaczyć się z rodzicami, ale przynajmniej wiadomo że żyje.

    Też co planuje Liliana? Chyba ma jakiś cel w małżeństwie z Księciem? No i co z Victorem? Teraz to dopiero poplątałaś!

    OdpowiedzUsuń