Naprawdę nie wiem jak to możliwe i jak do tego doszło. Przecież wszystko miało być zupełnie inaczej. Nadal nie mogę zrozumieć tego dlaczego książę musiał obiecać, że poślubi Lilianę? Skoro jego ludzie, jego poddani byli porywani i wcielani do obcej armi! Przecież takiego czegoś tak się nie załatwia.
-Ja wiem, że ciężko Ci to zrozumieć...- odzywa się Adelina.- I wiem, że zapytasz mnie jeszcze milion razy dlaczego się tak potoczyło, ale pamiętaj, że tym światem żądzą inne prawa.
-Dokładnie! Nie mogę zrozumieć tej śmiesznej sytuacji! Przecież znalazłam chłopaka! Nawet wyjaśniłam co się z nim stało! Wiedzieliście wszystko i takie coś z tego wyszło!?
Wzdycham, bo serio ciężko mi to przetrawić. Boli mnie to, że książę przeze mnie musiał posunąć się do takich czynów. Szkoda mi go, bo wiem jak przedstawiają się jego relacje z Lilianą. To co mu zrobiła, było przykre, a teraz będą musieli żyć ze sobą do końca życia.
A propo, teraz właśnie mi się przypomina, że Adelina użyła słowa 'tym światem'. Czyli co? To ona wie czy nie wie, że nie jestem stąd?!
Okręcam głowę w jej stronę, bo znajduje się za mną. Pcha wózek inwalidzki na którym siedzę. Lustruję ją wzrokiem.
-Nie rozumiem dlaczego muszę jechać na tym wózku- mruczę niezadowolona.
-Dlaczego Tobie trzeba wszystko tłumaczyć?!- wzdycha tak głośno, że aż to słyszę.
Nie trzeba było by mi tłumaczyć wszystkiego gdybyście nie odstawiali takich cyrków i nie wymyślali jakiś scenariuszy jak z telenoweli. Poświęcenie poprzez małżeństwo? To są jakieś żarty...
Żeby mnie uratować potrzebna była obietnica ślubu. Ja dziękuję za takie coś. Przecież teraz będą mi to wypominać do usranej śmierci.
Żeby tego było mało to jeszcze żebym wyszła ze szpitala muszę jechać na wózku inwalidzkim, bo wtedy będzie wyglądać jakby faktycznie coś mi się stało. Co za chore zasady! Ale wracając do wózka, to czuję się na nim jak oszust i jest mi niewygodnie i jeszcze gorąco, bo moje nogi przykryte są kocem. Faktycznie, na pewno wyglądam na bardzo chorą. Kiedy wyjeżdżamy z budynku szpitala to wiatr uderza w moją twarz. Wow, czuję, że żyję. Kierujemy się w stronę czarnego auta, które stoi zaparkowane przy chodniku.
-Mam nadzieję, że nie zamierzasz do niego iść- mówię, kiedy widzę, że z auta wysiada Iwo.
-Dzisiaj wracamy, więc będziesz przebywać w towarzystwie Iwa i księcia. Poza tym przed tym nie uciekniesz.
I nagle oblewa mnie poczucie winy. Słysząc słowo 'książę' jest mi trudno. Z drugiej strony sam wybrał takie rozwiązanie. Mógł wymyślić coś lepszego. A takie poświęcenie jest po prostu oznaką jego słabości.
-Znowu wylądowałaś w szpitalu- śmieje się Iwo.- Powinnaś się zastanowić co takiego robisz nie tak.
-Nie przejmuje się własnym zdrowiem!- mówi Adelina i odchodzi od wózka.- To właśnie robi nie tak.
Dziewczyna nie kontynuuje rozmowy z nami tylko wsiada do auta. Coś czuję, że podróż powrotna będzie ciężka. Stoję twarzą w twarz z Iwem i walczymy kto pierwszy zamruga. A przepraszam...Ja ciągle siedzę na tym wózku.
-Powinnaś się zastanowić dlaczego jesteś taka żałosna...
-Widzę, że znowu wróciliśmy do nieuprzejmych czasów- odpowiadam i przyglądam się chłopakowi.
-A co liczyłaś na to, że zostaniemy przyjaciółmi?
Pytanie zawisło w powietrzu, a ponieważ nie odpowiadam na nie powstaje cisza. A czemu tak się dzieje? Bo ja poważnie myślałam...Znaczy przeszła mi taka myśl przez głowę, że możemy się zaprzyjaźnić. Przeżyliśmy razem ciężką chwilę i pomogliśmy sobie. Myślałam, ze to zbliży nas do siebie i poprawi nasze relacje. W normalnej sytuacji tak własnie by było, ale że tutaj nic nie jest normalne...Myliłam się i to był mój błąd.
-Na nic nie liczyłam- ciężko wypowiedzieć mi te słowa.
-Serio? Bo wyglądasz na rozczarowaną.
-Ty wyglądasz na debila!
Uśmiecha się słysząc te słowa. Lubi jak mu ktoś ubliża? Znaczy on ogólnie zawsze był powalony i chory na łeb, ale taki fetysz? Nic już mnie chyba nie zdziwi.
A jednak...Kiedy chłopak podchodzi i dosłownie podnosi mnie z wózka to nie wiem o co chodzi. Mrugam oczami jak opętana. WTF?! Fakt, że znajduję się co najmniej metr nad ziemią mnie przeraża. Gorsze jest jednak, że teraz to Iwo ma kontrolę. Podnoszę głowę przerażona i przyglądam mu się od dołu. Mam nadzieję, że nie zrzuci mnie.
-Ale Ty wiesz, że ten wózek to była tylko podpucha?
Przecież mógłby mnie postawić. Sama mogłam wstać i wsiąść do samochodu. Po co ten debil trzyma mnie na rękach skoro jestem zdrowa?
-Wiem, ale i tak powinnaś mi być wdzięczna.
-Ponieważ?- unoszę brwi zdziwiona jego słowami.
-Bo nikt nie chciałby nosić takiego kloca, a jednak to robię żeby zachować pewne pozory...
Pozory? Na około nas nie ma ani jednego człowieka, a on twierdzi, że chce zachować pozory? Nikt na nas nie patrzy. No chyba, że obserwują nas przez kamery, ale bez przesady...
-Ale Ty masz chory łeb- udaje mi się odpowiedzieć.
Nie będę ukrywać, że bliskość chłopaka wprawia mnie w osłupienie. Czuję się niekomfortowo, kiedy tak mnie trzyma. Jedyne o czym teraz marzę to żeby postawił mnie na ziemi. Po chwili moje modlitwy zostają wysłuchane i Iwo dosłownie wkłada mnie do samochodu, w którym jest strasznie tłoczno.
Jest Adelina, Dante w prawdzie nie jest w najlepszej formie, ale ważne, że jest. Moje oczy znajdują też Ksawiera, który siedzi z przodu na siedzeniu pasażera.
-Wracamy?- pytam z nadzieją, bo ja na prawdę chciałabym się znaleźć już w pałacu.
Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego miejsca. Nawet zaczynam się tam czuć swobodnie. I to jest straszne.
-Wracamy do tego co było przedtem- mruczy książę.
Otwieram szerzej oczy. Interpretuję te słowa tak...Że było dobrze, ale znów wracamy do tego co było, czyli od teraz sytuacja będzie napięta.
Każdy ma w życiu jakieś priorytety. U mnie na pierwszym miejscu znajduje się dobro bo z nim wszystko się ułoży. Kiedy widziałam jak Dante wita się z rodzicami tkwiącymi za kratami serce dosłownie mi pękło. Ten widok na zawsze wyryje się w mojej pamięci. Dlatego nie mogę pozwolić by to tak źle się skończyło. Nie po to tkwiłam w więzieniu i nie po to Ksawier będzie się żenił.
-W końcu Cię znalazłam!!!
Mówię ucieszona, kiedy znajduję księcia. On jest jedyna osobą, która może pomóc mi zmienić wyrok rodziców Dantego. Martwi mnie jednak fakt, że chłopak patrzy na mnie obojętnym wzrokiem. Zachowuje się jak zombi, a to mi przeszkadza, bo ja na prawdę nie lubię kiedy ktoś mnie ignoruje.
-Dlaczego nie odpowiadasz?- pytam chcąc zacząć rozmowę.
-Bo nie chcę.
-Co to znaczy?
-Żebyś mnie więcej nie szukała, bo i tak Ci nie pomogę- odwraca się do mnie tyłem.- Aha. I tym razem klękanie nie zadziała.
Patrzę na jego plecy jak odchodzi. Dlaczego mnie to tak zdenerwowało? Dlaczego jego ignorowanie działa na mnie jak płachta na byka? I dlaczego zawsze robię to czego nie powinnam?
Ruszam szybkim krokiem starając się go dogonić. Nie będzie mnie ignorował!
-Dlaczego się na mnie złościsz?- pytam, kiedy go doganiam.
Słysząc to pytanie, chłopak zatrzymuje się. Staje jak wryty. A ja dzięki temu łapię oddech, bo żeby go dogonić musiałam przebiec kawałek. Moje zmęczenie udowadnia, że nie mam kondycji maratończyka.
-Po co zadajesz takie głupie pytanie?
-Nawet jeśli jest głupie, to odpowiedz na nie. Milczenie i ukrywanie wszystkiego nie ma sensu.
-Głucha cisza niech będzie dla ciebie odpowiedzią.
Co to ma być? Jakiś rodzaj kary? Ciekawe czy wie, że to mnie najbardziej zdenerwuje. Jeśli tak...To niezły jest. I co to za teksty w stylu jakiegoś filozofa. Milczenie odpowiedzą...
-Złościsz się przez to małżeństwo? Przecież nie kazałam Ci się z nią żenić!
-Brak odpowiedzi to też odpowiedź, dlatego jeśli pozwolisz to pójdę już.
Czemu unika odpowiedzi? Wini mnie za to czy co? i czemu do jasnej cholery mówi do mnie z takim dystansem?!
-Czekaj- łapię go za rękaw.- Odpowiedź mi tylko na jedno pytanie. Czy Ty obwiniasz mnie za to?
Chłopak zamyka oczy i bierze głośny oddech. Chyba nie chce już na mnie patrzeć...
-Jeśli chcesz pomocy w sprawie, w której do mnie przyszłaś to musisz udać się do wyższej instancji- mówi, wyszarpuje rękę, wymija mnie i po mału znika mi z pola widzenia.
Jestem mu wdzięczna choćby i za taką małą pomoc. Przynajmniej podsunął mi pomysł. Musze po prostu udać się do króla. Niech i tak będzie. Spróbuję swojego szczęścia u króla.
Martwi mnie jednak fakt, że Ksawier obwinia mnie za wszystko. Sam zaproponował ten ślub. Może i było to w zamian za moją wolność, ale to była jego świadoma i własnowolna decyzja...
Mam tylko nadzieję, że otworzy oczy podczas dalszego chodzenia, bo szkoda by było gdyby takiej twarzy coś się stało.
Ruszam więc w kierunku Sali Tronowej, bo pewnie tam będę mogła znaleźć króla. I mam rację, kiedy tam docieram, oczywiście po wcześniejszym zapowiedzeniu. Mężczyzna siedzi na tronie i nad czymś rozmyśla. Ostatnio wygląda dużo starzej niż na początku, kiedy pierwszy raz go poznałam.
-Wasza wysokość- kłaniam się składając wyrazy szacunku.
-Właśnie miałem po Ciebie posłać- odpowiada.
Mrugam oczami. Właśnie stałam się niespokojna. Poprawka nawet bardzo niespokojna. Dlaczego chciał się ze mną widzieć? Odkąd tu przybyłam raczej nie widywaliśmy się często, a jeżeli dochodziło do spotkania to była to bardzo ważna sprawa.
-Wyglądasz na zmartwioną- śmieje się mężczyzna.- Nie bój się, chciałem prosić o wyjaśnienie dlaczego mój syn zdecydował się na małżeństwo. Powiedziałbym, że to nie moja sprawa, ale bardzo mnie to ciekawi i lekko denerwuje. Nie będę ukrywał, że przez to małżeństwo zostanie zawarty jakiś sojusz z innym państwem
Staram się żeby na mojej twarzy nie pojawił się krzywus. Teraz jestem bardzo zdziwiona. To on chce czy nie chce żeby jego syn się żenił?
-Właśnie ma to związek ze sprawą dlaczego przyszłam tutaj- odpowiadam.
-Opowiedz w takim razie.
-Przyszłam prosić o okazanie łaski dla małżeństwa, które zostało skazane na śmierć.
-Chcesz żebym odwołał rozkaz?
-Nie chcę, tylko o to błagam- klękam licząc na to, że to znowu pomoże.- To małżeństwo nie jest niczemu winne.
-Nie zgodzę się z Tobą. Odurzyli mojego syna, który tak się składa, że jest następcą tronu. To mogło skończyć się tragicznie!
-Nie wiedzieli z kim mieli wtedy do czynienia- staram się wytłumaczyć postępowanie rodziców Dantego, ale po minie króla widzę, że nie zbyt mi wychodzi.
-Nie wiedzieli, że to był książę, więc sugerujesz, że innych ludzi można odurzać i okradać bezkarnie?
-Wybacz mi Panie, nie to miałam na myśli- opuszczam głowę.- Tym ludziom został porwany syn, musieli zdobyć pieniądze żeby zapłacić porywaczom. Przeprowadziliśmy szybkie i amatorskie śledztwo i okazało się, że porwani ludzie znajdują się w Makumonii.
-A więc to wyjaśnia waszą wycieczkę- kiwa głową król.- A więc było więcej przypadków porwań?
-Tak i wszystkie zniknięcia dotyczyły chłopaków w wieku od 18-25lat.
-W takim razie co odkryliście podczas pobytu w Makumonii?
-Przede wszystkim znaleźliśmy porwanego syna tamtego małżeństwa i sprawa się wyjaśniła. Porwani chłopcy trafiali przymusowo do armii Makumonii.
Złość, która pojawiła się na twarzy króla aż mnie przeraża. Nawet nie umiem tego opisać. No i to jest prawidłowa reakcja, której Ksawier powinien się także nauczyć! A nie jakieś bezsensowne poświęcenia.
-Szczerze mówiąc nasze państwa nie mają ze sobą dobrych relacji- tłumaczy król.- Ale to jest niedopuszczalne!!! W co oni z nami pogrywają?!
-Myślę, że te plany weselne są związane też z ta sytuacją...
-Teraz już rozumiem, książę starał się zapobiec wojnie.
No chyba nie bardzo, skoro podobno to przeze mnie podjął taką decyzję. Myślę, że ten ślub został na nim wymuszony za moją wolność. Nie wspominam jednak o moich przypuszczeniach, ponieważ król już kiedyś był niezadowolony z plotek o mnie i o jego własnym synu. Jakby dowiedział się o tym, to nawet nie chcę myśleć jaka wojna by się rozpętała.
-A wiec chciałam prosić o łaskę dla rodziców chłopaka, którego znaleźliśmy w Makumonii- zmieniam temat, na ten dotyczący celu w którym udałam się do króla.- Znaleźliśmy go w więzieniu, był tam też torturowany. Dlatego proszę o wyrozumiałość, ponieważ wrócił po tak ciężkich doświadczeniach, a jego rodzice zostaną skazani na śmierć.
-Powiem Ci tak, zmiana mojego rozkazu i zdania nie wchodzi tutaj w grę.
-Bardzo proszę to przemyśleć- mówię nadal klęcząc, co niezbyt mi się podoba, ale czego nie robi się dla większego dobra.
-Król nie może zmieniać swoich rozkazów od tak- tłumaczy mi mężczyzna.- Byłbym wtedy niepoważny w oczach moich poddanych, a nie wspomnę już o moich przeciwnikach.
-Uważam, że łaska dla więźniów ukazała by serce i dobro władcy- mówię starając się podpuścić króla.
-Nie podpuszczaj mnie dziecko- gromi mnie słowami i wzrokiem.- Ale masz rację, ten chłopak nie powinien tak cierpieć.
-Musi być jakiś sposób...- myślę na głos.
-I jest!- król aż wstaje.- Raz do roku mogę okazać łaskę jednemu, wybranemu przeze mnie więźniowi. Rzadko kiedy stosuję ten przywilej, ale tym razem się przyda.
Podnoszę się z kolan ucieszona. Udało się! Ale po chwili uśmiech schodzi z mojej twarzy. Łaskę można okazać tylko jednemu więźniowi...Co więc z drugim? Przecież to małżeństwo, więc kto ma wybrać, kto zostanie skazany?
-Kto więc ma wybrać kto przeżyje ,a kto zostanie skazany?- pytam.
-Nic więcej w tej sprawie nie mogę dla Ciebie zrobić.
Kłaniam się i odchodzę zasmucona. Co teraz mam zrobić? Prawda jest taka, że nie wiem jak powiedzieć o tym Dantemu i boję się to zrobić. No bo podjąć decyzję dotyczącą życia i śmierci...To nie lada wyzwanie.
Przyglądam się Adelinie i zastanawiam się czy ona czasem myśli.
-No chodź, muszę ci coś pokazać- marudzi dziewczyna po raz setny.
-Nie mam teraz na to czasu!- warczę.
To prawda, nie mam czasu żeby zajmować się jakimiś pierdołami. Moje myśli krążą tylko wokół Dantego i jego rodziny. Przekazałam mu wiadomość od króla, chociaż było ciężko...
-Jeśli chodzi o tą sprawę, to musisz mieć czas. Wierz mi. To bardzo ważne.
Robi się poważnie, więc w końcu ulegam i jadę z Adeliną do domu staruchy. Kiedy wchodzimy do środka, to przypominają mi się stare czasy. A mianowicie moje początki tutaj. I muszę przyznać, że cieszę się teraz, że tu przybyłam. Nie wiem co by się stało gdybym została w moim świecie. Na pewno nic dobrego...
-Czytaj!- mówi Adelina wskazując na dobrze mi znaną książkę.
Przecież to przez nią się tutaj znalazłam. Podchodzę powoli i biorę książkę w dłonie. Otwieram na przypadkowej stronie i wpatruję się w nią jak głupia, ale nic się nie dzieje. Dlaczego wiec ostatnim razem otwarcie książki spowodowało, że przeniosłam się w inny świat?
-Czytaj z uwagą!
A tak miałam czytać, więc to robię. Staram się skupić na literach, chociaż jest mi ciężko, no bo ta książka to nie jest zwykła rzecz.
Stał wpatrzony w dziewczynę nie potrafiąc zrozumieć dlaczego ona mu to robi. Fakt, że chciała każdemu pomóc strasznie go drażnił, ale wiedział, że jeśli pozwoli żeby ta farsa ciągnęła się dłużej to może ją stracić.
Uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał dokładnie ich pierwsze spotkanie. Wtedy jeszcze była mu obojętna i nie obchodziła go zupełnie. A z czasem przyszedł moment, kiedy uświadomił sobie, że bez niej jest nikim i jeżeli dziewczyna zniknie to zatęskni za wszystkim co z nią związane.
Najgorszy było to, że wiedział jak skończy się ich historia. Wiedział też, że nie może jej mieć. Dlaczego więc tak bardzo zakochiwał się w niej z dnia na dzień?
Patrzył z ukrycia jak dziewczyna ryzykuje swoim własnym zdrowiem aby uratować kogoś innego. Nie wiedział czy jest tak dobrą czy głupią osobą. Za to był świadomy tego, że jeśli czegoś chciała to nie poddawała się dopóki tego nie osiągnęła.
Jej szantaż emocjonalny działał na niego coraz mocniej z każdą godziną jej klęczenia. Ona chyba od początku wiedziała, że nie będzie w stanie patrzeć na jej cierpienie. Musiała wiedzieć, że dzięki temu osiągnie to czego chce, tylko dlaczego takim kosztem?
Miał zamiar podejść do niej i prosić żeby w końcu przestała, ale zobaczył jak dziewczyna mdleje z wycieńczenia. Był na nią bardzo zły, że dopuściła do takiej sytuacji, ale także ją podziwiał. Spędziła kilka dni w więzieniu, a po wyjściu zdołała jeszcze klęczeć przez kilka godzin żeby wyprosić łaskę dla innego człowieka.
Pomimo tego, że starał się zapanować nad własnymi emocjami i powstrzymać je w środku, to widok jak ona cierpi...Wystarczyło jedno spojrzenie i już do niej biegł, chociaż wiedział...
Zamykam szybko książkę. Aż wypada mi z rąk. Po przeczytaniu tego kawałka dociera do mnie, że dziewczyną opisywaną w czytanych słowach jestem ja. To ja byłam w więzieniu. To ja klęczałam by wyprosić pomoc dla Dantego. A chłopakiem jest książę?
-Dlaczego?- udaje mi się wyjęknąć.
-Chciałam Ci pokazać jak niebezpieczna jest twoja relacja z księciem- odpowiada dziewczyna lustrując mnie wzrokiem.
-Problem w tym, że ja nie mam z nim żadnych relacji! Z tego co przeczytałam to dowiedziałam się, że to książę musiał zanieść mnie do szpitala. Owszem pojawiły się jakieś uczucia, ale to tylko niewypowiedziane wyznania. Nigdy niczego mi nie wyznał!
-Był taki przestraszony jak Cię przyniósł do szpitala, że nie mogłam w to uwierzyć.
-Stop! To ja nie mogę w to uwierzyć! Przestań opowiadać mi takie rzeczy!
Podnoszę trochę za bardzo głos, ale to dlatego, że jestem zdenerwowana i zdezorientowana. Na samą myśl, że te wszystkie idiotyczne rzeczy i wydarzenia są prawdą serce wybija mi szalony rytm. To nie jest rytm zakochania ani cha-chy. Ja po prostu jestem przestraszona.
-Przecież Cię ostrzegałam- odzywa się Adelina.- Mówiłam, że wasza zbytnia zażyłość skończy się tylko w jeden sposób. Dlaczego Ty nigdy nikogo nie słuchasz?!
-Bo to było głupie! Przecież takie coś...Takie coś jest zupełnie niemożliwe!
Takie coś nie ma racji bytu. Dopiero od niedawna dogaduję się z księciem, ale to nie tak jak starzy przyjaciele. Po prostu czasami udaje nam się porozmawiać.Aktualnie jest na mnie zły i nie odzywa się do mnie nad czym nie ubolewam zbytnio...
Ok, w tej całej książce pisało coś, że mnie lubi, ale to jego problem. Ja nie darze go takimi uczuciami, więc chyba mamy problem z głowy? Prawda?
Wzdycham z bezradności. Nie zaprzeczam, że zdarzyło mi się kilka razy popatrzeć na niego jak na chłopaka. Jestem w końcu dziewczyną, a to chyba normalne, że lubię patrzeć na atrakcyjne osoby. Bo książę zdecydowanie do takich należy i niczego mu nie brakuje, ale nigdy nie marzyłam o związku z nim ani nic w tym stylu. Przecież ja do cholery nie należę do tego świata!
-Nie ma nic niemożliwego- śmieje się Adelina.- W końcu Ty nie należysz do naszego świata, a stoisz tu ze mną.
-To Ty wiesz czy nie?- mruczę, bo już się w tym wszystkim pogubiłam.
-Przecież jestem z tobą od samego początku. Myślisz, że pani dałaby ci jakiegoś amatora do pomocy?
-Szczerze mówiąc to nie przypuszczałam, że książę może coś do mnie poczuć...
-Przeczytaj kawałek dalej, to zobaczysz, że tutaj nie chodzi tylko o niego...
Otwieram szeroko oczy z przerażenia bo to nie może być prawda. Podnoszę książkę z ziemi i przerzucam kartki, trochę dalej i zagłębiam się w lekturę
Stał i patrzył jak dziewczyna idzie z uśmiechem w jego kierunku. Od pierwszego spotkania uważał, że była bardzo ładna. Lubił też jej cięty język i to, że umiała zachować się odpowiednio do sytuacji. Czuł się po prostu świetnie w jej towarzystwie.
-Wyglądasz pięknie- powiedział, kiedy znalazła się przy nim.
-Nie ma potrzeby mówić oczywistych rzeczy- odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Od jakiegoś czasu nie mogła wybaczyć sobie faktu, że pomimo jadowitych słów, które wypowiadała w kierunku chłopaka starając się go pozbyć to miała malutką nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.
-Mogę prosić do tańca?- pyta chłopak wyciągając dłoń w jej stronę.
-Ludzie patrzą- mruknęła zawiedziona, bo na prawdę chciała z nim zatańczyć tego wieczoru, ale złośliwe plotki, które krążyły o nich nie pozwalały na to.- Nie powinniśmy...
Miał w nosie co mówili i myśleli o nim inni. I tak ukradnie jej ten taniec. Pociągnął ją za rękę na środek sali. Wiedział, że w tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w ich stronę, ale dla niego liczyła się tylko dziewczyna, której zawdzięczał wiele rzeczy.
-Nie boję się ich. To ja będę rządził, dlatego mam ich gdzieś- szepnął jej na ucho powodując, że wstrzymała oddech.
To są jakieś kpiny! Przełykam ślinę i czuję się zażenowana tym co przeczytałam. To czego byłam pewna, nie jest już dla mnie takie jasne. Mam nadzieję, że Adelina nie czytała tego kawałka.
-Miłość nie zawsze przychodzi wtedy kiedy jej chcemy- odzywa się pierwsza Adelina- Czasami przydarza się mimo naszej woli.
-Co teraz?- pytam załamana.
-To wszystko przez to, że jesteś za miła i wszystkim chciałabyś pomóc.
Czy to źle? Źle, że staram się pomagać potrzebującym? Przecież tak powinno być. Musi być ktoś, kto będzie troszczył się o tych, na których nie zwraca się uwagi.
-Powinnaś zachowywać się tak jakbyś stąpała po cienkim lodzie- słysząc ten głos nawet nie muszę szukać osoby, która wypowiada te słowa. Wiem, że to starucha.- Byłaś za miła dla księcia dlatego obdarzył Cię uczuciami.
Skoro mnie nimi obdarzył to niech je sobie zabierze. Ja ich wcale nie potrzebuję! Teraz będą tylko nade mną ciążyć.
-Co powinnam więc zrobić?- pytam spuszczając głowę w dół.
Jestem tym wszystkim załamana i mam wrażenie, że zaraz wpadnę w depresję. Czuję, że od dna, tego najgłębszego, dzielą mnie zaledwie centymetry. Patrzę błagającym spojrzeniem na staruchę. To jej książka! To ona to pisze i to przez nią tu jestem! Niech coś wymyśli! Niech zmieni to wszystko, albo najlepiej odeśle mnie z powrotem.
-Poczekać aż jego uczucia wygasną- mówi i patrzy na mnie poważnym wzrokiem.
-A to w ogóle możliwe?- pytam załamana.
-Musi- odpowiada Adelina.- Jeżeli do tego nie dojdzie, to wszystko źle się skończy.
Marszczę brwi, bo nie do końca rozumiem o co chodzi. Chcę ponownie otworzyć książkę, ale wyprzedza mnie starucha i zabiera ja. Cofam się aż kilka kroków do tyłu. Czuję się jak dziecko ukarane przez matkę.
-Adelina przypomnij mi, co stało się ostatnio, kiedy dotykałaś rzeczy, które nie należały do Ciebie?!
Przyglądam się kobiecie, która wygląda teraz jak pies broniący właściciela. Tylko w tym wypadku to ona broni książki, przez którą to wszystko się dzieje. To jej wina. Kim ona jest, że układa sobie wszystko, tak jak jej się podoba?!
-Wylądowałam tutaj- odpowiadam.- Ale czytałam już książkę i nadal jestem tutaj!
Marszczę czoło. Ciekawe dlaczego książka, nie zabrała mnie do mojego świata?
-Powiedziałam Ci, że będziesz mogła wrócić jak wykonasz zadanie.
-Dlaczego więc nie mogę zobaczyć końca tej historii?- mruczę zawiedziona.
Fajnie byłoby móc przeczytać tą książkę do końca. Wtedy znałabym zakończenie i wiedziałabym, co zrobić żeby uniknąć problemów.
-Bo musisz zacząć od dzisiaj i napisać nowe zakończenie.
I tyle było by z rozmowy. Ona zawsze miała nie równo pod sufitem i rzucała wszędzie swoimi złotymi myślami, ale dzisiaj to już przesadziła. Dlaczego nie mogę zobaczyć co się wydarzy?
Czy koniec tej historii jest aż tak tragiczny?
-Ogarnij się w końcu i wyjdź z tego pokoju- mówi Adelina.- Siedzenie w zamknięciu Ci nie pomoże.
-To nie jest proste, ogarnąć to wszystko- odpowiadam i zakrywam twarz kołdrą.
Chciałabym stąd uciec i nie wracać, ale nie mogę bo starucha powiedziała wyraźnie, że odejść mogę po wykonaniu zadania. Jak mam je wykonać skoro co chwile są jakieś problemy. Rozwiązuję jeden, a za chwilę pojawia się nowy i to w dodatku większy.
Jak mam żyć normalnie? Jak mam wyjść z tego pokoju? Skoro moje wyjście, oznaczać będzie zmierzenie się z ta trudną rzeczywistością. Książę zakocha się we mnie i skończy się to źle. Chociaż na razie jest dobrze, bo Ksawier nie odzywa się do mnie. Oby tak dalej!
Odbędzie się też egzekucja na ojcu Dantego. Małe wyjaśnienie to ojciec zdecydował się wziąć winę na siebie. Nawet nie chcę myśleć o tym co teraz czują jego bliscy.
No i jeszcze za niedługo ma pojawić się w pałacu Liliana, no bo przecież ślub.
-Przejmowanie się każdą drobnostką w niczym Ci nie pomoże- kontynuuje Adelina.
-Nadal nie chce wyjść?- słysząc głos Iwa na mojej twarzy pojawia się krzywus, którego nikt nie może zobaczyć bo nadal znajduję się pod kołdrą.
-Ciągle to samo- wzdycha Adelina.
-Aniela- chłopak wypowiada moje imię i siada na moim łóżku, ponieważ czuję jak materac się ugina.- Nie rób tego. Nie bądź smutną, wystraszoną dziewczynką, bo to żałosne i do Ciebie nie pasuje.
-Nie powiedziałam, że możesz usiąść- mówię odkrywając się z kołdry.
Podnoszę się i patrzę na chłopaka wymownym wzrokiem. Mam nadzieję, że zrozumie i zejdzie z mojego łóżka.
-Przestań przejmować się pierdołami i wyjdź do ludzi- chłopak ignoruje moje słowa i kontynuuje siedzenie na moim łóżku.
-Powiedziałam żebyś zlazł mi z łóżka!- sprzedaję mu kopa, kiedy nadal nie schodzi.
Jednego z mocniejszych kopniaków, bo denerwuje mnie to, że mnie poucza. Nie interesuje mnie on ani jego złote rady. Moje łóżko, to święte miejsce. Niech więc nie profanuje mi go.
-Kiedy?- mówi zdziwiony.- Kiedy to powiedziałaś?!
Oczywiście mojemu sokolemu wzrokowi nie unika fakt, że chłopak lekko się skrzywił i złapał za rękę w którą go kopnęłam. Fuck...Zapomniałam. Jego rany nadal się nie zagoiły.
-Nic takiego nie mówiłaś- broni go Adelina.
A mnie denerwuje fakt, że to robi. Nadal nie wiem, jaka relacja ich łączy. A to jest jeszcze bardziej irytujące.
-W takim razie powinniście nauczyć się czytać z mojej twarzy, albo lepiej nauczcie się czytać mi w myślach!
-Ale z Ciebie niewdzięcznik- mruczy Iwo.- Mam Ci przypomnieć kto ratował Ci ostatnio tyłek?
-Przepraszam, co pan tam mamrotał?- pytam udając, że nie słyszę co mówił.
-Mówiłem żebyś wzięła się w garść dziewczyno. Nalej sobie drinka, pomaluj usta szminką i do dzieła!
Pomaluj usta szminką? Co ten gość ma w głowie...Kręcę głową wyrzucając te myśli z głowy. Co do drinka to w sumie można by się napić. Z alkoholem raczej się nie przyjaźnimy, ale można by to zmienić.
-Wstań człowieku z tego łóżka i przestań gadać głupoty- mówi Adelina i zdziela chłopaka w głowę.- A ty zamiast drinka to napij się porządnej kawy i zacznij żyć!
Uśmiecham się jak głupi do sera, bo scena, kiedy dziewczyna przyłożyła Iwo w głowę była tak komiczna, że nie mogę się powstrzymać. Z tego wszystkiego, to ja spadam z łóżka.
-Widzę, że już po mału wraca do normalności. O ile to można nazwać normalnością- mruczy Adelina.
-To jak z tą kawą?- pytam podnosząc się z ziemi.
-Pójdziemy się jej napić i poradzimy sobie z wszystkimi problemami. No bo po to siebie mamy.
Patrze jak idiotka na Iwo. Co za głęboki tekst... To do niego nie pasuje. Poza tym perspektywa dzielenia się moimi problemami z Iwo....To nierealne. Jeszcze by potem je wykorzystał przeciwko mnie. O nie, nie, nie! Aż tak jeszcze mu nie ufam. Ale kawy się napijmy!
Kiedy wychodzimy z pokoju i zmierzamy na wspomnianą wcześniej kawę, na korytarzu natykamy się na Lilianę. Dlaczego ona zawsze musi pojawiać się nie w porę? Zawsze musi zepsuć mi humor.
Ponieważ Iwo i Adelina składają jej wyrazy szacunku kłaniając się, to jestem zmuszona zrobić to samo.
-Widzę, że więzienne życie Ci służy- zaczyna rozmowę dziewczyna.
-Cieszy mnie fakt, że Twoje myśli tak bardzo troszczą się o mnie- opowiadam już lekko zdenerwowana, ale staram się nie ukazywać emocji.- Mam nadzieję, że jako przyszła królowa tego narodu, będziesz tak samo troszczyć się o swoich poddanych.
-Skoro wiesz już, jak ważną osobą jestem, to mam nadzieję, że w przyszłości nie będziemy wchodziły sobie w drogę.
Iwo i Adelina nie włączają się do naszej słownej potyczki. Milczą i przyglądają się rozwojowi sytuacji. Staram się więc kontrolować, ale jej obecność sama w sobie mnie prowokuje. Co mogę więc na to poradzić?
-Nie jesteś jego ideałem, wiesz?- zniżam ton głosu, kiedy podchodzę do niej bliżej.- Decyzja o ślubie została wymuszona...
-Jeżeli gówno wiesz, to nie powinnaś się odzywać!- podnosi głos.
-Chyba nie marzysz o wielkiej miłości?- pytam z kpiną w głosie.
Wycofuję się do tyłu i staję naprzeciwko dziewczyny, która mruży oczy i patrzy na mnie intensywnie.
-Obiecuję Ci, że oboje z księciem damy sobie radę, choćby było nie wiadomo jak źle.
I wtedy dociera do mnie, że sam fakt, że mają wziąć ślub denerwuje mnie okropnie. Nie dlatego, że to po części moja wina. Nie dlatego, że to Liliana będzie żoną księcia, ale dlatego, że zależy mi na jego szczęściu. Przecież on też na nie zasługuje, a osoba, która raz go zostawiła i knuje na bokach, mu go nie da.
-Aniela, uspokój się- podchodzi do mnie Adelina.
-Właśnie, daj spokój- szczypie mnie ukradkiem w ramię Iwo.
Przywołuje mnie to do porządku. Biorę głęboki wdech, żeby się nie denerwować. Staram się ochłonąć, żeby nie marnować na nią czasu. Chcę to przetrzymać. I głęboki wydech. Jestem silna i dam radę.
-Od teraz masz się nie wtrącać w sprawy moje i księcia, a jeżeli robisz, bo masz za dużo czasu to umyj okna- warczy dziewczyna.- W końcu jesteś zwykłą służącą, więc okna powinny Ci się spodobać.
Mam jej dość. Mimo tego, że nie chcę zaczynać kłótni. Ja na prawdę staram się, ale czasami hamulce puszczają. Nikt nie ma prawa nazywać mnie służącą. Ma pecha, bo wypowiedziane przez nią słowa utknęły mi w głowie.
-Nie nakręcaj się- szepcze Iwo.
Wiem, że chłopak stara się mnie uspokoić, ale takie słowa w niczym nie pomogą.
-Masz taki paskudny charakter, że książę długo z Tobą nie wytrzyma- odpowiadam i jestem zła na siebie, że moja odpowiedź była taka słaba.
-Ale to już chyba nie twój problem. Zajmij się sobą, a nie przejmujesz się nami.
Nami?! Jakimi nami?! Nie ma czegoś takiego. Ślub został wymuszony na księciu, więc niech ta lafirynda przestanie wyobrażać sobie ich świetlaną przyszłość. Takie coś się nie wydarzy!
-Uosabiasz wszystko, czym gardzę. Oczywiście bez obrazy...- dodaję ostatnie słowa żeby nie było oczywiste, że jej nie lubię.
Po chwili jednak żałuję tego. Niech wie, że jej nie cierpię! Mam to głęboko, w poważaniu.
-Jak na służącą jesteś strasznie wyszczekana, ale wiesz...Nikogo nie obchodzi szczekający pies- uśmiecha się do mnie.- Jeśli jesteś taka cwana to spróbuj mnie ugryźć, bo na razie niewiele możesz mi zrobić. Jesteś tylko małym i nic nie znaczącym szczeniakiem.
Już chciałam jej odpowiedzieć. Normalnie miałam gotową ripostę na to, ale ziemia znikła mi spod stóp. Chwilę mnie potrzęsło, aż mnie zmuliło, więc czekałam spokojnie. Minęła może z minuta i wróciłam na ziemię.
Iwo odstawił mnie, a ja mrugałam oczami żeby wrócił mi wzrok i normalne myśli. Ostatnio chyba spodobało mu się noszenie mnie, bo robi to już drugi raz. Szkoda tylko, że tym razem miałam pozycje jak wór ziemniaków...
-Strasznie łatwo Cię sprowokować- mruczy Iwo.
-Musieliśmy Cię stamtąd zabrać, bo robiło się groźnie- tłumaczy Adelina.
A ja wpatruję się w tą dwójkę. Może i lepiej, że mnie zabrali, bo już po mału zaczynałam tracić kontrolę i źle by się to skończyło.
-Aniela, bez względu co mówi Ci Liliana, nie daj się jej sprowokować- poucza mnie chłopak.- Bo ona bardzo lubi prowokować innych.
Mądrze mówi, ale nie mogę teraz zapamiętać tych słów. Boli mnie bardziej, że nie odpowiedziałam jej na zaczepkę, ale spokojnie jeszcze mam czas. Pokrzyżuję jej jeszcze kilka planów. Wtedy zobaczy jak mocno umiem ugryźć.
______________________________________________
Po malutku do przodu. Kolejny rozdział już za nami.
Zapowiedź następnego rozdziału z boku.
N
Cieszę się, że bohaterowie wrócili już z państwa, gdzie swoje rządy sprawuje rodzina Liliany. Tutaj przynajmniej nic im już na razie nie grozi.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Aniela poszła do Króla, prosić o łaskę dla rodziców Dantego. Szkoda tylko, że nie Król pozostał nieugięty i nie udało się uratować obojga.
Dante na pewno przeżywa teraz ciężkie chwile, ze świadomością że jego ojciec zostanie stracony.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak trudno musiało być im podjąć tą decyzję.
Dobrze, że przynajmniej Król wykazał zainteresowanie sprawą tych tajemniczych zniknięć. Mógłby się tym zająć, ktoś w końcu powinien ponieść konsekwencje za te porwania.
Wciąż nie potrafię do końca rozgryźć, o co chodzi z tą tajemniczą książką. I jak to się wszystko skończy.
Ksawier zakochany w Anieli. Ciekawe, jak rozwinie się to dalej. Bo choć ona wciąż wydaje się nie darzyć go niczym więcej, to jakieś oznaki tego zaczynają się pojawiać. Tylko, że wygląda na to, że ich potencjalna miłość jest z góry skazana na niepowodzenie. Jest także, ten ślub z Lilianą, która denerwuje mnie coraz bardziej. Teraz na dodatek zamieszkała w pałacu. Przeczuwam, że jeszcze nie raz dojdzie do ostrej wymiany zdań pomiędzy nią, a Anielą. A to może się źle skończyć dla naszej głównej bohaterki. Dobrze, że przynajmniej Adelina i Iwo, starają się powstrzymywać ją przed narobieniem sobie, kolejnych problemów.
Jak zawsze, czekam na następny rozdział. Ciekawa, co będzie dalej. :)
Cieszę się że Aniela wstawiła się u króla za rodzicami Dantego,szkoda tylko że nie udało jej się uratować ich oboje.Choć w sumie ciągle mam nadzieję że da się jeszcze coś zrobić.Nie wyobrażam sobie co musi czuć Dante na myśl o tym że jego ojciec zostanie stracony.Normalnie żałuję że Iwo przerwał kłótnie Amelii z Lilianą, miałam cichą nadzieję że dziewczyna jej przyłoży :D Normalnie nie trawię jej z każdym rozdziałem coraz bardziej.Do tego ten cholerny ślub.Fragment z książką dosyć tajemniczy, też do końca nie potrafię rozgryźć o co w tym chodzi. Choć cieszę się że Ksawier jest zakochany w głównej bohaterce.A ona mimo tego co robi i mówi też wydaje mi się w nim zakochiwać.Jak zwykle czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńI tak jak obiecałam daję znać :)
https://i-hate-skijumping.blogspot.com
Doleciałam i tu!
OdpowiedzUsuńKurczę ten rozdział był.. ciężki. Powrót do domu, rozmowa z królem, fajnie że Aaniela próbowała coś ugrać. Przynajmniej matka przeżyje ale Dantemu będzie ciężko teraz z tym się uporać.
Liliana jest najbardziej wkurzającą postacią w tym opowiadaniu, choć z początku myślałam że będzie to Książe, a później że Victor..
Jestem ciekawa jak to się teraz potoczy dalej. Co z tym ślubem? Coś tak czuje że będzie jeszcze wiele ciekawych wymian zdań między Lil a Anielą i nie jestem do końca pewna czy to się dobrze skończy dla Anieli..
Kocham Iwo, pojawia sie w najmniej oczekiwanym momencie, robi takie szuruburu i jebut konfetti :D
Tak, tak, wiem.. ale mam nadzieję ze zrozumiałaś o co mi chodzi xD
Zostało mi jeszcze pięć rozdziałów do nadrobienia, aby być na bieżąco. Tylko dlaczego zbliża się koniec??? Ta historia naprawdę mnie wciągnęła i gdyby nie fakt, że jestem już zmęczona i jest po północy, to pewnie czytałabym dalej aż do bieżącego. Piszesz świetnie. Naprawdę :) Jestem bardzo ciekawa jak dalej toczy się opowiadanie, dlatego jutro rano powracam do czytania. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń