31 października 2017

#1

Jak to jest być zdradzonym? To naprawdę prosta sprawa. Niewiele trzeba...W zasadzie potrzeba tylko trzeciej osoby, która pojawia się tam gdzie jej nie potrzeba. Czy komuś tego życzę? Odpowiedź brzmi nie. Nie, nie życzę nikomu żeby czuł się gorszy. Bo tak właśnie się teraz czuję.
Stoję i patrzę jak mój chłopak całuje i obściskuje się z kimś innym. Podchodzę do nich. Znaczy staram się to zrobić, bo nogi nie chcą mnie słuchać. Najchętniej uciekłabym i wymazała ten widok z pamięci, ale nie...Tak tego się nie załatwia. Mam tylko nadzieję, że nikt nie widzi jak bardzo się trzęsę.
-Wyjaśnij- staram się żeby mój głos nie oddawał tego co teraz czuję.
-Nie ma czego wyjaśniać- odpowiada nawet nie będąc zaskoczony, że mnie widzi.
-Właśnie przyłapałam Cię z inną dziewczyną, a Ty nie masz co wyjaśnić?!- podnoszę głos, ponieważ emocje biorą górę.
-Bo to nie tak jak myślisz- łapie mnie za rękę, ale ją wyrywam.
Nie będzie mnie dotykał. Jego okazja na dotykanie mojego ciała minęła przed chwilą, kiedy zobaczyłam jak mizia się z inną.
-Więc jak?- wybucham śmiechem.- Przewidziałam się przed chwilą, czy co?!
-Wciąż Cię bardzo kocham Aniela. Popełniłem błąd, jednak moje uczucia do ciebie się nie zmieniły.
-Ile? Ile razy to zrobiłeś?- staram się opanować drgające wargi.
-Nie uwierzysz mi jak powiem, że to pierwszy raz, a jeśli powiem, że to któryś raz z kolei to będziesz czuła się zraniona. Po co więc pytasz?
No właśnie po co pytam? Zdrada to zdrada. Rzecz nie do wybaczenia.
Odwracam się i ruszam przed siebie. Nie będę dalej słuchała tych bzdur. Mam nadzieję, że da sobie spokój i zostawi mnie w spokoju. Na prawdę nie mam już ochoty oglądać jego twarzy. Nigdy więcej!
Wyciągam kanapkę i jem ją w pośpiechu. Jestem mega zmęczona i mam wszystkiego dosyć, a muszę jeszcze wstąpić do staruchy i wyprowadzić jej psa.
Szczerze to wiedziałam, że coś jest nie tak. Bardzo długo zajmowało mu odpisywanie na wiadomości, a gdy oddzwaniał do mnie to były to bardzo późne godziny. Miał dla mnie coraz mniej czasu, a gdy się widywaliśmy był myślami gdzieś indziej. A ja udawałam, że o niczym nie wiem! Zrobił ze mnie kretynkę.
Ruszam szybkim krokiem starając się zająć czymś myśli. Jednak nie byłam dla niego aż taka ważna jak mi się wydawało...Zawsze muszę się z czymś przeliczyć. Cholerny los.
Wchodzę do domu i szukam psa, który już dłuższą chwile temu powinien wyjść ma spacer. Idę do kuchni licząc na to, że nie natknę się w niej na staruchę. Ale by mi dała, za to spóźnienie...Nawet nie chcę o tym myśleć. Na szczęście w kuchni zastaję tylko otworzony jakiś dziennik. Podnoszę go i przewijam kartki. Cały jest zapisany. Wiem, że nie powinnam go czytać, ale to jest silniejsze ode mnie. Otwieram go na ostatniej stronie i zaczynam czytać. Czemu na ostatniej? Taka moja wada, każda książka, która wpada w moje dłonie, zawsze zostaje otwarta na ostatniej stronie.
Nie chcę żebyś o mnie pamiętał.
Patrzę z uśmiechem na to zdanie. Co za ironia, idealnie pasuje do mojej dzisiejeszej sytuacji...Chyba już wiem skąd starucha ma tyle pieniędzy. Jest pisarką. Przewracam kartki i podziwiam z jaką dokładnością są zapisane. Swoją drogą ciekawe czemu woli pisać ręcznie, przecież mogłaby użyć laptopa. Im więcej przeglądałam zapiski tym bardziej chciałam je przeczytać i ogarniało mnie dziwne i zarazem przerażające uczucie, że dobrze znam tą historię. I wiem co się dalej wydarzy. Nagle zaczyna mi brakować tchu, a w mojej piersi wyczuwam ogromny ból.




Otwieram oczy. Wypluwam wodę z buzi. Ohyda! Stoję po kolana w wodzie. Rozglądam się dookoła i widzę las. To nic. Nieważne że nie wiem gdzie jestem...Ważne że żyje, przecież życie trzeba cenić.
Moje przemyślenia przerywa dotyk który czuje na łydce. Spoglądam w dół i modlę się w duchu żeby to nie był żaden wąż ani ryba. Moje modlitwy zostają wysłuchane, ponieważ widzę chłopaka. Otwieram szeroko oczy. Nagiego w dodatku. Patrzę się na niego a on na mnie.
-Aaaaa!!!!- zaczyna krzyczeć i wymachiwać rękami próbując odpłynąć.
-Halo, przestań- idę za nim i próbuje go uspokoić, ponieważ jest pierwszą osobą, którą spotykam.
Jest szybszy i od razu wybiega z wody. Zakrywa się ciuchami. Rany wielkie mi halo...Już widziałam takie rzeczy. Uśmiecham się pod nosem i stoję nad nim.
-Co Ty tu robisz?- cedzi przez zęby.
Otwieram buzię i chce odpowiedzieć, ale wtedy przypomina mi się, że dopiero co stałam w kuchni i w sekrecie przeglądałam zapiski staruchy, a teraz stoję twarzą w twarz z obcym chłopakiem. No właśnie, dobre pytanie....Gdzie ja jestem?
-Jeżeli ktoś pyta to należy udzielić odpowiedzi!
-Jeżeli ktoś pyta to powinien być poważny a nie paradować z gołym tyłkiem- odpowiadam i wzdycham.
Zakrywam dłońmi twarz. Boże...Nie znam tego miejsca, a pierwszą osobą, którą spotkałam jest jakiś nudysta kąpiący się w jeziorze. Szczęście jak zwykle mi dopisuje. Kucam na ziemi z bezsilności. Co mam teraz zrobić?
-Wi-widziałaś?- jąka się i pyta.
-Ciężko było nie zauważyć- wzruszam ramionami.- Nie martw się nie jesteś pierwszym nagim mężczyzną którego widziałam.
Mówię prawdę. Przecież mam chłopaka z którym robiłam kilka rzeczy. Stop miałam chłopaka. Rany muszę wymazać to z pamięci bo nie przyniesie to nic dobrego. Łapię się za kark i masuję go. I co teraz?
-Wstań!
-Jeżeli do mnie mówisz to najpierw się ubierz, wtedy będzie mi o wiele łatwiej traktować Cię poważnie!- mówię i nie patrzę na mojego towarzysza.- Poza tym kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?!
-Kim ja jestem?- cedzi przez zęby.- Kim ja jestem?!
-Jeżeli mówisz to powinieneś otwierać usta, bo inaczej połamiesz sobie zęby.
Obejmuję się. Cała się trzęsę ponieważ jestem przemoczona. Świetnie. Znając mnie to jutro pewnie będę chora. O nieeee! Telefon! Wstaję z ziemi i zaczynam obmacywać się po każdej kieszeni w poszukiwaniu mojego iphona. Kiedy go znajduję to wyciągam go i sprawdzam czy działa. Niestety. Nawet się nie włącza. Zamókł.
-Cholera!- krzyczę i skaczę ze złości- Tyle na niego zbierałam!
-Co powiedziałaś?!
-Ubrałeś się chociaż?- kieruję wzrok w stronę golasa.
Jednak widzę, że w końcu się ubrał. Lustruję go wzrokiem od góry do dołu. Wcale nie wygląda tak źle i kiedy jest ubrany od razu lepiej się na niego patrzy.
-Pozwolił Ci ktoś na mnie patrzeć? Opuść ten wzrok! Szybko!
-Słucham!? Gościu wyglądasz jakbyś wyszedł ze śmietnika! To jasne, że każdy zwróci na Ciebie uwagę.
-Co ty powiedziałaś?- pyta zdziwiony.
-Nie dość, że kąpie się nago to jeszcze jest głuchy...
-Ty naprawdę chcesz dzisiaj umrzeć!
-Czemu? Moja linia życia jest długa- mówię i pokazuję mu dłoń.- Sięga prawie do nadgarstka.
Nie mogę znieść tego dziwnego typa. Ciekawi mnie jednak fakt- jak tylko na niego patrzę to czuję do niego niechęć. Po prostu w mojej głowie włącza się alarm i mówi mi, że to ktoś od kogo powinnam trzymać się z daleka.
-Straż!!!!!!!!
-Straż miejska?- pytam zdziwiona.- Gościu sam robisz sobie problemy! Bo to ty dostaniesz od nich mandat za rozbieranie się w miejscu publicznym...
W zasadzie to jak oni tu wjadą samochodem. Tutaj nawet nie widać drogi! Trudno. Zobaczymy. Nie dane jest mi to do zobaczenia, ponieważ ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą. Spoglądam kto jest moim porywaczem, ale widzę dziewczynę w moim wieku. Ale pewnie to było by za łatwe moja druga ręka też zostaje złapana przez fana nagich kąpieli.
Nikt nie będzie mnie łapał za rękę bez pozwolenia. Zwłaszcza faceci. Żadnych facetów więcej! O tak! Chyba zostanę feministką jak tylko wrócę do domu. Odwracam się i sprzedaję mu kopniaka tam gdzie boli najbardziej. Zadowolona z siebie wyszarpuję rękę i ruszam biegiem z tajemniczą  dziewczyną, która pojawiła się znikąd.
-Jejku, ale ze mnie gapa. Nie pożegnałam się...- mruczę do niej.
-Myślę, że takie pożegnanie mu wystarczyło. Na pewno zapamięta je na bardzo długi czas...
-Powinnam była chociaż powiedzieć do zobaczenia czy coś...
-Porozmawiamy później, na razie musimy biegnąć żeby nas nie złapali.
-Jakbym wiedziała, że dzisiaj będę tyle biegać to włożyłabym wygodniejsze buty...


-Proszę. Wypij to, a poczujesz się lepiej.
Przyglądam się filiżance i temu co w niej się znajduje.
-Co to jest?- pytam.
-Herbata.
-A gdzie cukier?
-Skończył się.
Wzdycham. Gdzie ja jestem. I co ja tu robię? Aha no i oczywiście tak jak myślałam- musiałam się przeziębić. Co chwile smarkam, ponieważ jeśli tego nie robię to wydaje mi się, że wydzielina wyjdzie z mojego nosa jak wodospad.
-Jak w ogóle się nazywasz?- pytam, ponieważ powinnam znać imię osoby, która mnie uratowała.
-Adelina- odpowiada.
-O ja jestem Aniela! Też na A! Mogę wiedzieć gdzie ja jestem?
-Jak przyjdzie pani to wszystko Ci wytłumaczy. A teraz proszę napij się herbaty, bo cała się trzęsiesz.
Mimo, że zmieniłam ubrania to nadal mi zimno. Biorę łyka herbaty i od razu wypluwam. Co to za obrzydlistwo? Wystawiam język z buzi, bo mam wrażenie, że jeżeli zostawię go w buzi to się porzygam. Co za ohydny smak! I ona nazywa to herbatą...
-To na pewno herbata?
-Tak panienko.
-Nie mówi do mnie panienko. Mam imię. Poza tym jesteśmy w tym samym wieku.- mówię.- Jak to może być herbatą skoro smakuje jak pomidorowa i ogórkowa wymieszana razem?
-Przyzwyczaisz się.
Kiedy słyszę ten głos od razu się prostuję. Niech Pan ma mnie w opiece znowu ona! Obracam głowę i nie dziwi mnie widok staruchy. Zaciskam ręce w pięści. Ona to chyba będzie mnie już zawsze prześladować...
-To znowu Pani!
-Adelino zostaw nas same- mówi do dziewczyny, która posłusznie wykonuje jej rozkaz.
-Gdzie ja jestem?
-Sama jesteś sobie winna- odpowiada patrząc na mnie poważnie.- Nie wiesz, że czyiś rzeczy nie dotyka się bez pozwolenia?!
Szkoda tylko, że jakimś dziwnym trafem te jej rzeczy leżały na wierzchu i same prosiły się o to żeby je przejrzeć. A, że oczywiście ja jestem zawsze pierwsza do takich rzeczy, to teraz mam za swoje!
-Tylko rzuciłam okiem i teraz nie mam pojęcia co się dzieje!
Odpowiada mi uśmiechem. A ja zastanawiam się czy to szczery uśmiech czy stara pragnie coś ukryć. Nie, to na pewno to drugie. Ona zawsze była dziwna.
-Proszę odpowiadać! Ja naprawdę nie wiem co się teraz dzieje! Gdzie jestem?- marudzę.
-Aniela, prawda jest taka, że sama tego chciałaś. Ja dałam Ci tylko szansę.
Dopiero była zła, że dotykałam jej rzeczy, a teraz mówi o szansie. Jasna cholera! Zdecyduj się kobiecino bo już nie wyrabiam...
-Czego chciałam?- otwieram szeroko oczy ze zdziwienia.
-Chciałaś zmiany.
-Kiedy niby tak powiedziałam? Poza tym nie wydaje mi się, że byłyśmy tak blisko żeby wiedziała pani takie rzeczy.
-Po prostu wiem. Chciałaś lepszego życia i będziesz je miała. Tylko musisz mi pomóc.
Wstaję z krzesła jak oparzona. To kłamstwo. Nigdy nie mówiłam jej takich rzeczy. To są moje prywatne przemyślenia. Ta kobieta to jakaś świruska! Albo mój stalker. Zaczynam chodzić dookoła pomieszczenia. O co tutaj chodzi?
Aniela myśl. Myśl co teraz robić. Spoglądam kątem oka na kobietę, która przywłaszczyła sobie moją niby herbatę. A niech pije i się tym zatruje! To wszystko jej wina! Nie jednak nie. Nie powinno się życzyć nikomu nic złego. Pomyłka, odwołuję to o zatruciu.
-Czy pani czyta w myślach?- pytam prosto z mostu.- Cofam, to głupie pytanie...
-Masz szansę zmienić teraz swoje życie. Więc jak będzie?
-Mam nie być drzewem? Tak pani kiedyś powiedziała...
-Wystarczy, że pomożesz mi w jednej sprawie.
-Jeśli miałabym być szczera to nie wygląda pani na taką, która przyjmie odmowę...
-Jak zawsze...-wzdycha z uśmiechem- Prosta z ciebie dziewczyna.
-Jak mi się coś nie podoba to to mówię- wzruszam ramionami.- Więc co to za pomoc?
-Zaznaczam, że nie będziesz z tym sama. Adelina Ci pomoże.
-Moment...Więc ja mam pomóc pani, a mi Adelina? Jest pani jakimś władcą marionetek?
-Cóż...-zaczyna starucha i milknie na chwilę żeby pomyśleć.- Właściwie to można tak powiedzieć. Twoim zadaniem będzie zmiana następcy tronu.
-Przecież następne wybory prezydenckie są za trzy lata? Co mam zebrać ludzi i zrobić jakąś pikietę albo strajk?- wzdycham na głos, bo dzisiaj tylko to jestem w stanie zrobić czyli wzdychać ile wlezie.- Zaraz. Następcy tronu?!?!?!
-To jest inny świat. Tutaj rządzą inne prawa.
-Zauważyłam- przytakuję.- Co do następcy tronu...Mam zostać szefem buntowników? A może mam wywołać jakąś rebelię? Albo będę szefem opozycji?
Już układałam sobie w głowie scenariusz. Ja jako szef wszystkich szefów. Ale oczywiście...Nigdy nic nie może być po mojej myśli!
-Źle wcześniej powiedziałam. Masz zmienić zachowanie następcy tronu, ponieważ za niedługo przejmie królestwo, a na razie to niewychowany gnojek.
-A czy ja wyglądam na psychologa? Albo psychiatrę? Ja po prostu chcę pieniędzy, ponieważ są mi potrzebne.
-Wykonaj zadanie, a będziesz się w nich kąpać i zmienisz swoje życie.
Zamykam oczy i myślę. Jak to mawiał papież? "Nigdy nie jest za późno żeby zacząć od nowa żeby pójść inną drogą." Tak właśnie zrobię! Pora wziąć własny los we własne ręce!
-Spróbuję- odpowiadam.
-Spróbuj, ale pamiętaj to od Ciebie zależy co będzie dalej.
Dzisiejszy świat kręci się wokół dóbr materialnych, które można kupić posiadając pieniądze. Trwa pościg za kasą, dlatego dobrze zrobiłam przyjmując propozycję starej. Mam nadzieję, że nie będę tego później żałować.



Więc mam wychować księcia. Mam mu pomóc objąć tron. Właśnie zostałam jego matką. Masakra. Ja jestem za młoda na bycie matką. Ale z drugiej strony, tyle planów...które ziszczą się dzięki pieniądzom, ponieważ wszystko zaczyna się od nich.
Podnoszę głowę i zauważam Adelinę wpatrującą się we mnie.
-Chciałam zapytać, czemu tak wzdychasz?
-Wzdycham bo znowu mam pod górkę.
-Znowu?- pyta ciekawa.
-Moja całe życie to porażka. Rozwiązuję jeden problem i wpadam w kolejny. Takie niekończące się kółko. Po pewnym czasie przestało mnie to już nawet męczyć. Teraz tylko wzdycham.
-W twoim świecie miałaś problemy?
-Problem to moje drugie imię kochana.
-A czy mogę jeszcze zapytać jaki jest wasz świat?
-Podobny do waszego tylko my nie mamy króla. Mamy prezydenta który rządzi w imieniu ludu.
-To tak w ogóle można?- otwiera szeroko oczy ze zdziwienia.
-Opowiedz mi proszę o tym księciu, którym mamy się zająć.
-W zasadzie to już się spotkaliście...
Wracam myślami do początków, do czasów mojego przybycia. Czyli cofam się pamięcią jakieś cztery godziny w tył. Podsumowując spotkałam tylko jednego chłopaka i na moje nieszczęście był nim gościu z jeziora.
-Że niby to ten golas?! Nie mów mi...Ten gówniarz to książę?!
-Nie wiem czy wypada nazywać go gówniarzem...Jest w naszym wieku.
-I kąpie się nago? W ogóle czemu to robił?
-A dlaczego nie? Przecież mu wolno...W zasadzie za niedługo to zostanie władcą tego kraju.
Ja dziękuję za takiego władcę...Jak takiego człowieka można traktować poważnie. No błagam.
-Ale przecież...U was to normalne że kąpiecie się w jeziorach nogo? Żadnych kąpielówek albo bikini?
W tym momencie w mojej głowie gryzą się dwa różne światy. Są do siebie podobne a za razem tak bardzo różne. Jak mam się tutaj odnaleźć?
-Przecież musimy się jakoś umyć...
-To on się tam kąpał?! Nie widziałam żadnego mydła albo szamponu....Skurczybyk pewnie wszystko zostawił w wodzie. Nie dość że nudysta to jeszcze śmieciarz!
-Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz.
-Ty nie masz zielonego pojęcia, a ja nie mogę uwierzyć że będę musiała się zająć kimś takim!
-Czyli jakim?- pyta zdezorientowana.
-Rozwydrzonym bachorem. Teraz jak sobie to przypomnę to był goły i jeszcze na mnie krzyczał i rozkazywał! Tego już za wiele, zawołaj staruchę. Wracam do domu!
-Problem polega na tym, że nie możesz. Pani mówiła, że jesteś do tego stworzona.
-Starucha to ma wiele wybitnych myśli, więc ostrzegam Cie...Nie powinnaś we wszystko wierzyć, bo ona to z tych myśli powinna jakieś wiersze pisać, bo do niczego innego to się nie przydaje.
-Kontroluj się trochę Aniela- mówi dziewczyna.- Tutaj ona jest bardzo ważną postacią. Później możesz żałować tych słów.
-Nikt nie będzie mi rozkazywać! Na pewno nie starucha ani ten pożal się Boże księciuniu!
Wychodzę wściekła z tego domu. I co tu teraz robić? Czy jestem w sytuacji bez wyjścia? Błąd! Radziłam sobie z gorszymi przypadkami. Czy powinnam zacisnąć zęby i to przerwać? Cóż pomyślę nad tym...
-Aniela, przywitaj się z księciem- mówi starucha, która nagle wyrasta spod ziemi.
Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, że nie jestem sama. Przed domem było sporo ludzi. Podnoszę wzrok i obserwuję wszystko po kolei. Starucha. Na przeciwko księciuniu a za nim z dziecięciu albo więcej straży. O i jeszcze auta! I to jakie! Niezłe bryki. Na sam widok aż ma się ochotę przejechać nimi.
-Mówiłem pani. Ona umie tylko lekceważyć, zbywać i deptać innych- odzywa się mój przyszły wychowanek.- Nie mogę na to pozwolić! Jestem o wiele, wiele więcej warty!
-Wasza wysokość- kłaniam się w pas.- Ponownie się spotykamy. Chciałam jednak wspomnieć o mojej jednej zalecie. Otóż umiem się bić. Najlepiej mi wychodzą kopniaki- mówiąc to spoglądam wymownie na jego krocze.- Chciałam też przeprosić, że ostatnio się nie pożegnałam.
-To wy się znacie?- pyta starucha.
-Spotkaliśmy się- odpowiada jej niechętnie.
-W zasadzie to miałam nawet kontakt z jego klejnotami- wzruszam ramionami.
Słysząc te słowa kilku strażników chichota. I bardzo dobrze. Niech wiedzą jakim dziwakiem jest ich pracodawca czy tam książę. Jak ja z nim wytrzymam?
-Mówiłem. Ona jest nic nie warta- trochę za bardzo zaakcentował te słowa.
-Mogę być dla ciebie nic nie warta, mogę być dla Ciebie nikim. Nie przeszkadza mi to. Jestem tu tylko żeby odbębnić swoje zadanie, a potem heja.
-Aniela, słownictwo.
-Staram się proszę pani, staram ale na prawdę nie wiem jak ja to wytrzymam- szepczę jej na ucho.
-Brak szacunku i traktowanie następcy tronu jako pospolitą osobę to poważne wykroczenie!- wrzeszczy tak głośno, że mam wrażenie, że stracę zaraz uszy.
-Weź się gościu...- zaczynam, ale czuję uścisk na ręce.
Dotyk starszej kobiety jakby razi mnie prądem. Aż przechodzą mnie ciarki. Poważnie? Co to jest? Mam dość. Dzisiaj jest straszny dzień, a jutro będzie jeszcze gorszy. To wszystko nie tak miało być!
-Wybacz jej panie- patrzę jak starucha kłania się chłopakowi.
To już chyba lekkie przegięcie. Już ja mu pokażę szkołę. Czekaj tylko! Mierzę go wzrokiem po czym zaciskam pięści. Zamykam oczy i kopiuję ruchy staruchy. Lepiej żebym to ja przepraszała w końcu to ja zawiniłam.
-Rozumiem, że ona jedzie z nami?- pyta, a w jego głosie słychać straszną wyższość.
Nie dziwi mnie nawet fakt kiedy widzę jak kobieta kiwa głową. Patrzę w niebo i biorę głęboki oddech. Co to za uczucie? Czuję się jakbym tonęła. To przeczucie, że nie będzie łatwo. Władza to w końcu władza.





Adelina



____________________________________________

Muszę przyznać, że nie sprawdzałam błędów.

Jak ktoś czyta, proszę o komentarz, nawet jedno słowo, bo to dużo daje.
Pozdrawiam,
N.






24 października 2017

Prolog

Nic nie zdarza się przez przypadek. Wszystko ma swój cel, a cel to zadanie, które prędzej czy później wykonasz. To Twoja droga i gdzieś Cię zaprowadzi.
Stoję i wpatruję się w cytat, który znajduje się na ścianie. 
No faaajnie. Szkoda, że moja droga nie zaprowadziła mnie do świata bogactwa. Wtedy nie musiałabym się martwić o każdy dzień. Wszystko było by dużo łatwiejsze. Pieniądze to świetna sprawa. Otwierają wiele możliwości.
-Za dużo myślisz. Lepiej skup się na porządnym wykonywaniu swojej pracy.
Od razu się prostuję. Ten głos zawsze mnie przerażał. Patrzę jak stara kobiecina pojawia się w salonie. Jej obecność sprawia, że czuję się dziwnie. Może to jakieś przeczucie? 
-Tak, tak- mruczę.- Mam nadzieję, że to porządne wykonanie zostanie docenione przez podwyżkę.
-Podwyżkę? Za sprzątanie, które należy do Twoich obowiązków? 
Przeklinam staruchę w myślach. Ona zawsze ma jakąś ripostę. Zaraz pewnie znowu wyleci z tekstem typu ''Największe bogactwo masz w sobie, więc nie rozmyślaj o pieniądzach tylko zetrzyj kurze''.
-Aniela, jeżeli nie podoba Ci się to gdzie jesteś, zmień to. Nie jesteś przecież drzewem.
-Zmienię to ja zaraz pościel w pani pokoju, bo to też należy do moich obowiązków- odpowiadam i odkładam na miejsce naczynia, które przed chwilą umyłam.



_______________________________________

Cześć! Wstawiam opowiadanie, które pisało się od dłuższego czasu. Jest to dla mnie inna tematyka niż ta, którą zajmowałam się w innych opowiadaniach. 
Proszę o komentarze. Przyjmuję także krytykę.
N.