21 listopada 2017

#2

Żegnam się ze staruchą. To nie jest miłe pożegnanie z uściskami i łzami, bo przecież wcale nie jesteśmy dla siebie bliskimi osobami. Kiwam jej głową i odwracam się w stronę księcia. Aniela, dasz sobie radę. Muszę tylko wykonać otrzymane zadanie i wystarczy.
Ruszam za chłopakiem w stronę samochodu. Czuję, że oczy aż mi się świecą, kiedy patrzę na to cudo. Zgaduję jednak, że raczej nie pozwolą mi poprowadzić...
-Napatrzyłaś się już? Wsiadaj, bo nie mam całego dnia- cedzi przez zęby.
-Jadę z Tobą?- pytam zdziwiona, bo wspólna podróż nie wydaje mi się dobrym pomysłem.
Kiwa głowa i wsiada do auta. Robię to samo i zapinam pas. Chłopak patrzy na mnie ze śmiechem w oczach. Idiota. Na prawdę bardzo śmieszne, że zapięłam pasy. To bardzo często ratuje przecież życie!
-Nie podziękujesz?- pyta kiedy ruszamy.
No szkoda...Ciekawe za co mam mu dziękować? Za to, że mogę jechać z nim w aucie? Czy co? Bo nie rozumiem. Jestem przecież dziewczyną i w dodatku będę mu pomagać. To on powinien mi dziękować!
-Dlaczego miałabym to zrobić? To chyba twój obowiązek zająć się kobietą?
-A Ty nią w ogóle jesteś?- pyta.
-Masz wątpliwości?- dziwię się.- Aaaa, moment, nie odpowiadaj. Nie interesuje mnie twoje zdanie. Ale wiesz co... Za to na pewno wiemy, że ty jesteś mężczyzną.
Na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Aż zaczynają mnie boleć policzki. Nie mogę  przeżyć, że riposta, którą wymyśliłam jest tak dobra.
-Zapomnij o tym...- odpowiada i widzę jak od razu się prostuje.
Biedaczek wstydzi się. I bardzo dobrze. Nigdy nie spodziewałabym się, że z niego taki wstydniś. W zasadzie to za bardzo nie ma czego się wstydzić, przecież to tylko ciało. Cóż...Tego widoku miło wspominać nie będę, ale na pewno będę się zawsze śmiać kiedy przypomnę sobie tą sytuację. Rany to była tak komiczna sytuacja...
-Już zapomniałam, ponieważ to było tak małe- mówię i zaczynam się śmiać, kiedy dochodzi do mnie co właśnie powiedziałam.
Nie wiem jak to zrobił, ale w jednej chwili rozkazał szoferowi żeby się zatrzymał  i wyrzucił mnie z auta. Niewychowany dureń. Nie może do mnie dotrzeć, co właśnie się stało? Ja rozumiem, że jest jakąś szychą, ale niech nie przesadza.
-Co jest?!- mówię podnosząc się z ziemi i masując tyłek.
-Dalej idziesz na piechotę- mówi śmiejąc się.- Cóż jakoś na wieczór powinnaś dojść na miejsce...
-Spacer nigdy nikomu nie zaszkodził- odpowiadam i zaczynam iść, chociaż wcale nie wiem, w którym kierunku powinnam się udać.
Po chwili już widzę tylko znikające auto. Odjechał dureń! Powiedział, że na wieczór powinnam dojść, więc nie jest tak źle...Chociaż trzeba myśleć pozytywnie! Spacer pomoże mi zebrać myśli i ułożyć jakiś plan działania.
Po pierwsze, muszę pamiętać żeby go za bardzo nie denerwować, ponieważ ma zadatki na damskiego boksera. Po drugie, muszę pomyśleć jak znaleźć drogę i cel mojej podróży. Nawet nie wiem gdzie jestem. A nie chwila moment google maps! Uśmiecham się dumna i szukam telefonu. Oczywiście po chwili już jestem w stanie przedzawałowym, ponieważ nie mogę go znaleźć. Przypomina mi się jednak, że wpadł do wody, kiedy tu przybyłam.


-W końcu Cię znalazłam!- przecieram oczy i widzę Adelinę.
-Co tutaj robisz?- pytam podnosząc się z ławki.
-Przecież jestem po to żeby Ci pomagać.
-Faktycznie, dzięki Bogu że mnie znalazłaś. Dzięki, dzięki, dzięki!
Mówię to szczerze, ponieważ mam już serdecznie dość zwiedzania okolicy. Nogi tak mnie bolą, że mam wrażenie, że zaraz wejdą mi do tyłka.
-Co tutaj robisz?- pyta.
-Bo ten jaśnie książę zostawił mnie tutaj. A ja nie znam drogi i jeszcze jestem zmęczona...Musiałam odpocząć i doładować swoje baterie.
O ile siedzenie na ławce można nazwać odpoczynkiem, ale zawsze to chwila wytchnienia.
-Musze Cię w takim razie rozczarować, przed nami jeszcze kawał drogi...Ale skoro już odpoczęłaś to ruszamy!
Odpoczęłaś...Nigdy nie lubiłam dłuższego chodzenia, bo to strasznie męczące.
-Dlaczego nie pojechałaś od razu z nami?- pytam.
-Musiałam jeszcze porozmawiać z panią i wyjaśnić kilka rzeczy.
-Jesteście ze sobą blisko?
-Po prostu dla niej pracuję.
Też dla niej pracowałam, w zasadzie to chyba nadal dla niej pracuję w normalnym świecie. Patrzę na dziewczynę ze współczuciem. Doskonale wiem jak zachowuje się starucha, jest po prostu beznadziejnym pracodawcą.
-Mam nadzieję, że chociaż dobrze Ci płaci...
-Aż za dobrze...Za to co robię? Błagam Cię...
Oj ta starucha. Ciągle jest dla mnie jedną wielka zagadką. I jak chwilę pomyślę to wydaje mi się że ja nawet nie wiem kim ona jest ani co robi w życiu...I gdzieś w głębi duszy to mnie przeraża.
Jakby się tak zastanowić to przyjęła mnie bez problemu. Wypłata była dobra, a ja tylko pomagałam jej w obowiązkach domowych, które nawiasem mówiąc mogłaby robić sama. Rzadko kiedy się widywałyśmy, a jak już się to zdarzyło to wtedy miała tylko same pretensje i problemy. Cały czas się czegoś czepiała.
Dziwna sprawa...Serio dziwna...Dlatego muszę się dowiedzieć kim właściwie jest ta kobieta.
-Wiec...- zaczynam- Jak to się stało że u niej pracujesz?
-Sama mi to zaproponowała. Głupio było by się nie zgodzić.
-A powiedz mi na czym polega twoja praca?
-Pomagałam jej w kilku sprawach- mówi i milknie.
Przyglądam się jej dokładnie. To oznacza chyba że dalsze pytania nie mają sensu, ponieważ i tak nie dostanę odpowiedzi. Trudno, sama sobie jakoś z tym poradzę. Rozgryzę to wszystko.
Cisza, która zapadła męczy mnie. To samo robią moje myśli. Na dzisiaj mam tego wszystkiego dosyć. Droga ciągnie się niemiłosiernie.
-Opowiedz mi o swojej rodzinie- proszę ją, bo to sposób na zabicie czasu.
-Więc mam młodszego brata i siostrę. Mama ich pilnuje, a tata pracuje jako lekarz.
-O lekarz mówisz- ciągnę.- To dobrze sytuowana praca. Pewnie jesteś z niego dumna i tez chcesz zostać lekarzem.
Wypalam, ponieważ w moim świecie często zdarzają się sytuacje, kiedy dziecko pracuje w tym samym zawodzie co rodzice.
-Nie chcę- cedzi przez zęby.
-Jak to? U nas jak rodzice są lekarzami to potem dzieci też idą w ich ślady.
Nie odpowiada, a to oznacza koniec rozmowy. Czyli podsumowując rodzina i starucha to tematy o których dziewczyna nie lubi rozmawiać.
Skręcamy w las, a kiedy z niego wychodzimy znajdujemy się przed imponującym pałacem albo rezydencją. Nawet nie wiem jak to nazwać. Oczywiście wszystko jest ogrodzone murami. Kierujemy się do bramy zrobionej ze stali. Na murach widać strażników, którzy bacznie obserwują nas. Jak jakiś terrorystów!
-Spadac stąd!- słowa strażnika dają nam do zrozumienia, że mają nas za nic.
-Co powiedziałeś?!- wrzeszczę do niego wściekła.- Zejdź z tego muru to wtedy pogadamy!
Mierze wzrokiem chłopaka który to powiedział. Zwracam tylko uwagę na jego oczy. Nie wiem czemu tak przykuwają uwagę.
-Jazda stąd!- ciągnie chłopak machajac na nas ręka jak na psa.
Kiedy nie reagujemy na jego słowa nachyla się z muru. Znaczy poprawka...Ja to bym wlazła na ten mur i zarąbała mu w ten głupi łeb, ale Adelina łapie mnie za rękę.
-Racja, z taka ilością straży bym sobie nie poradziła- mruczę- Ale było by śmiesznie gdyby spadł z tego muru...
-Wydaje mi się, że z bronią palną też sobie nie poradzisz- mruczy dziewczyna.
Otwieram szeroko oczy ze zdumienia. To oni mają broń!?!?!?!? I wszystko staje się jasne. Dlatego są tacy odważni. W sumie to też bym była mając pistolet pełen naboi. Wystarczy jeden strzał i po człowieku.
-Spadać stąd albo aresztuje was za bezprawne wkroczenie.
-Mozesz spróbować- oświadczam i uśmiecham się do niego.
Widzę jak mruży oczy. Chyba ktoś się zdenerwował. Po chwili zauważam ruch i jestem dumna z mojego świetnego wzroku. Ktoś podchodzi i woła.
-To ona!
Ludzie przyglądają się mi jakbym była atrakcją w cyrku. Bramy otwierają się a my wchodzimy do środka. Straże czekają już na nas, a jedna osoba lustruje nas wzrokiem.
-Złożę na Ciebie skargę!- mówię wysokim tonem i wskazuje palcem na chłopaka.
Strażnicy wybuchają śmiechem. Patrzą na siebie z rozbawieniem. Chłopak o którym mówiłam podchodzi do mnie parę kroków. Staje tuż przede mną.
-Ciekawe kto się zajmie tą skargą?
Na prawdę zastanawia mnie jak taki ktoś może zajmować taka pozycje? Skoro nie boi się żadnych konsekwencji to musi być kimś ważnym. Może powinnam mu zacząć składać pokłony?
-Później wszystko Ci wytłumaczę- odpowiada dziewczyna.- A teraz chodźmy, król na Ciebie czeka.
-Królem też mam się zająć?- wzdycham idąc za nią.
Mam już lekko dość. Każda nowa osobą, którą spotykam to kolejna przeszkoda.
Darłam tutaj kilkanaście dobrych kilometrów z buta bo jakiemuś debilowi zabrakło riposty i z tego powodu wyrzucił mnie z auta. Muszę zająć się tym bezmózgim pacanem gdyż iż sam sobie nie radzi. W nawiasie to wcale się nie dziwię skoro ma problem z wymyśleniem odpowiedzi na lekką zaczepkę. Jakiś gość co stoi sobie na murze myśli, że jest szychą bo stoi sobie na murze?Kolejna sprawa to moja pomocna dłoń, która chyba woli ciszę zamiast rozmowy co mi przeszkadza, bo ja muszę z kimś rozmawiać! No i muszę spotkać króla i aż boję się pomyśleć czym on mnie zaskoczy.
-Nie, ale wypadałoby się przywitać- odpowiada gowniarz, który nie wiem dlaczego idzie za nami.
-To już będą dwie skargi- mówię do niego.- Oj grabisz sobie grabisz...
-Dwie?- wybucha śmiechem, który bębni mi w uszach.
-Tak, teraz doszedł ci jeszcze stalking!
-Stalking?
-A tak...- przypominam sobie że dla nich nie wszystko jest jasne.- Znaczy się prześladowanie!



-A więc to ona- mówi dziwny mężczyzna.
Przyglądam mu się dokładnie. Jakbym miała wyobrazić sobie jak wygląda król to byłby nim mężczyzna stojący przede mną. Ma w sobie coś majestatycznego. Spoglądam na Adelinę i już wiem że mam rację. Kurcze to może powinnam przestać gapić się na niego jak na eksponat w muzeum...
-Wasza wysokość- mówię i odpuszczam wzrok wzorując się na dziewczynie.
-Zostawcie nas samych- rozkazuje mężczyzna.
Słysząc te słowa momentalnie przechodzi mnie dreszcz przerażenia. To prawie to samo uczucie jak to kiedy jestem ze staruchą. Ten strach, który oślepia i paraliżuje. Coś tu jest nie tak!
-Jaki według Ciebie powinien być król?- pyta przerywając ciszę.
Nosz kurde jakbym wiedziała, że  kiedyś będę odpytywana z takich rzeczy to bym uważa na historii!
-Dobry- odpowiadam po chwili zastanowienia.- Król powinien być dobry i troszczyć się o poddanych. Każdych poddanych, nawet tych najbiedniejszych.
-Dobroć serca?- wychucha śmiechem słysząc moje słowa.- Króla powinno się bać!
Szybkie podsumowanie. Chyba właśnie mam do czynienia z tyranem o ego wielkości kuli ziemskiej. Czy powinnam się zgodzić z jego zdaniem? Nie wiem co mogę się po nim spodziewać. Tak Aniela! Król nigdy nie zgodzi się z twoim zdaniem. Ty musisz się zgodzić z jego zdaniem.
-W świecie liczą się jeszcze pieniądze- mówię prawdę, ponieważ jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.- Myślę, że król powinien być bogaty żeby móc utrzymać swoją pozycję. Żeby było mu łatwiej rządzić.
-Dziecko prawda jest taka, że król panuje, ale nie rządzi...Dlatego mam do Ciebie prośbę. Jeśli ją spełnisz to obsypię cię złotem.
Dlaczego obsypanie złotem kojarzy mi się z Asterixem i Obelixem Misja Klaopatra? Eeee może mnie też obsypią garami złota jak Nubernabisa? O ja cie...To było by ekstra!
-A jeśli nie? Jeśli mi się nie uda?- pytam chociaż nie rozważam takiego scenariusza, ale zawsze warto się upewnić.
Ja miewam różne szczęście. Raz mi się coś uda a raz nie. Tym razem muszę raczej wypełnić tą prośbę chociaż mam wrażenie, że jest to bardziej rozkaz. Po spojrzeniu jakim darzy mnie król wiem, że traktuje mnie jako swoją poddaną. A ja ją nie jestem! Rany chcę do domu, tam nie było takich chorych akcji!
-Nie ma takiej opcji żebyś jej nie spełniła.
Przełykam ślinę i wydaje mi się, że robię to tak głośno, że wszyscy słyszą. W pomieszczeniu jednak znajduję się tylko ja i król. Król w każdym calu. Przywołuję się jednak do porządku. Ja nie należę do tego świata. Nie mogę się bać, ponieważ lęk w niczym mi nie pomoże. Nie pozwoli mi też normalnie funkcjonować.
-Czy to ta sama prośba co staruchy?- wymyka mi się.- Znaczy czy to ta sama prośba co pani?
-Tak, to ona mi Ciebie poleciła. Pomóż mi z moim synem.
Jego ton którym mówi jest powodem, że wątpię czy mi się uda. Nie wiem czy mi się to opłaca. To zadanie...To bawienie się w różne światy... ale muszę to zrobić jeżeli chcę wrócić. I stać się bogatsza.
-Czy mogę używać wszystkich chwytów? Znaczy sposobów- pytam.- Bo wasza wysokość, bądźmy szczerzy, to jest nadęty bachor. Oczywiście przepraszam za słownictwo...
-Wiem.
Wie? Ta rodzina mnie zaskakuje. Dziecko to rozpuszczony gówniarz. Ojciec tyran. Ciekawe jaka będzie mamusia? Chociaż chwilę...Nie wiem czy nawet chcę ją poznawać.
-Musisz pomóc zrobić z niego następce tronu.
-Bez mojej pomocy i tak nim przecież jest. To twój syn więc chyba mu się to należy, co nie?
-Bez twojej pomocy nie porządzi dłużej niż tydzień.
Król na tydzień...Kiedy słyszę to w głowie chce mi się śmiać, ale gryzę się w język. O mój śmiech nie jest trudno, ale ta sytuacja raczej nie jest odpowiednia.
-Ma za duże ego- podsumowuję księcia, którego zdążyłam już lekko poznać.
-Raczej przerośnięte...A to nie dobrze.
-Z ego jest jak z drożdżami- podsumowuję.- Zbyt przerośnięte tworzy zakalca.
Po jego minie wnioskuję, że chyba jednak nigdy nie miał do czynienia z drożdżami. Albo zakalcem. Raczej to drugie, bo nie sądzę żeby ktoś podał królowi zakalca. On raczej jada dania w stylu Master Chefa.
-Musisz być głodna. Nie, nie umiem czytać w myślach- ubiega moje pytanie, które mam na końcu języka.- Po prostu bardzo burczy Ci w brzuchu.
Łapię się szubko za tyłów naiwnie wierząc, że ten gest uciszy koncert dźwięków, który wydobywa się z mojego żołądka.
-Przepraszam- mruczę spuszczając wzrok i mam wrażenie, że zaraz spalę się ze wstydu.
-Nie tak powinnaś przepraszać króla- mówi ktoś kto dopiero się pojawił.
Na prawdę nie wiem jak to jest, ale kiedy widzę tego gnoja niejakiego księcia, którym mam się opiekować to otwiera mi się nóż w kieszeni. Złość chyba będzie moim przewodnikiem w tym świecie. Ludzie których tu poznaję są masakryczni i dziwni. W co ja się wpakowałam...
-Jeżeli przepraszasz króla to powinnaś paść na kolana.
Podnoszę wzrok z podłogi i przyglądam się chłopakowi. Brwi wyginają mi się w łuki. Uśmiecha się promiennie. Mrużę oczy. Na mnie to nie działa. Ciekawe czy myśli, że tym uśmiechem powali mnie na kolana?
-Dlaczego miałabym przepraszać za to, że jestem głodna?- odpowiadam patrząc na niego.
-Spuść ten wzrok!
-W zasadzie to twoja wina. Zostawiłeś mnie i kazałeś mi samej tu przyjść- kontynuuję swój wywód.- Nie byłabym głodna gdybym przyjechała z Tobą.
-Ksawier! To jest mój gość!- król uderza ręką w oparcie krzesła, które zapewne jest tronem.
-To jest gość ojcze?!
Ojcze? Nie wytrzymam...śmieję się na głos. No po prostu nie mogę. Oboje mierzą mnie wzrokiem. Czyżbym przesadziła? To już nawet nie wolno się zaśmiać?!
-Masz ją traktować z szacunkiem, ponieważ pomoże Ci ona w wielu rzeczach!
-Nie zrobię tego!- krzyczy.- Na pewno nie ma opcji żebym musiał ją znosić!
-Jeżeli gniewasz się za to że sponiewierałam twoje klejnoty...- mówię i patrzę na jego krocze.- Sam zacząłeś! Poza tym nie wiedziałam wtedy jaką zajmujesz pozycję- tłumaczę.
Nawet na mnie nie spojrzał. Dla mnie lepiej. Może mnie traktować jak powietrze. Na serio nie robi mi to różnicy. Byle by mnie nakarmili...Bo zaraz się przewrócę. Czuję jak zasysa mnie od środka, a to nie jest miłe uczucie.
-Sponiewierałaś jego..- zaczyna król i wskazuje na krocze.- Dlaczego? Przecież to nie są dzwony w które można bić.
-Na prawdę bardzo mi z tego powodu przykro- przepraszam chociaż to nie jest szczere- Czy moglibyśmy dokończyć tą dyskusję kiedy indziej?
-Bo co?! Dokończmy ją teraz i pozbądźmy się Ciebie raz na zawsze!
-Ksawier jestem głodna...
-Czy ty właśnie odezwałaś się do mnie moim imieniem?! Iwo!!!!!!!!!!!- krzyczy jak szalony.
On jest chyba jakiś chory psychicznie. Zachowuje się jak szaleniec który uciekł z psychiatryka. Mija chwila i do sali w której się znajdujemy wpada strażnik z którym wcześniej miałam do czynienia.
Czy on ma na imię Iwo?! Czy to jest rosyjska telenowela? Jak można nazywać się Iwo.
-Aresztuj ją!
-Najpierw dajcie mi zjeść- mruczę kiedy Iwo łapie mnie za rękę- Potem aresztujcie.
-Panie wybacz jej!- błaga Adelina, która nagle nie wiadomo skąd się pojawia.
Niezłe przedstawienie. Kiedy tutaj weszła? I dlaczego klęczy? Przyglądam się dziewczynie, która klęczy. Czy ona nie ma godności? Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Poza tym nagle w sali, która przed momentem była pusta robi się dosyć tłoczno.
-Wstań z tych kolan dziewczyno! A ty puszczaj!-odwracam się i wyrywam rękę z uścisku Iwo- Wstawaj! Natychmiast!
-Ona jeszcze nie zna zasad... Wybacz jej to- błaga nie zwracając uwagi na moje słowa.
Patrzę na zadowoloną minę księcia. Widocznie lubi upokarzać ludzi. Widzę to w jego spojrzeniu i to mnie przeraża. Jak coś takiego może sprawiać przyjemność?! I jak ktoś taki ma zostać królem!?
-Proszę wstań! Dlaczego to robisz?-podchodzę i próbuję ją podnieść.
Dziewczyna nie zwraca na mnie uwagi i dalej błaga w moim imieniu. Przecież ja tylko wypowiedziałam jego imię! Czy tutaj to jest przestępstwo? Nie mija minuta i znowu łapie mnie Iwo. Wszędzie go pełno.
-Mówiłam żebyś mnie puścił!- odwracam się i uderzam go pięścią w twarz.
Cofa się kilka kroków i łapie za policzek. Patrzy na mnie zdziwiony. Ja za to łapię się za rękę, która cholernie mnie boli.
-Co idioto? Myślałeś, że tylko mężczyźni umieją się bić?- pytam i masuję obolałą rękę.
-Wystarczy!!!!!!!!!!
Wszyscy prostujemy się słysząc krzyk króla, który nagle włączył się w całą ta sytuację. Gdzie się podział wcześniej? Nie mógł powstrzymać tej całej bezsensownej sytuacji?
-Ksawier! To jest mój honorowy gość! Nie może jej się nic stać!- mówi do syna.- Iwo jesteś odpowiedzialny za bezpieczeństwo gości! A ty Anielo od jutra zajmij się moim synem. A ty- wskazuje na Adelinę.- Pomóż jej w zadaniu!
Po wysłuchaniu słów wszyscy wychodzą z sali. Panuje grobowa cisza.
-Jeść- mruczę do Adeliny.
-Stój!- krzyczy książę.
-Do jutra Ksawier!- wołam i macham mu ręką.
Mija chwila i ktoś szarpie mnie. Było to mocne, ponieważ z tego wszystkiego upadam na ziemię. I obdzieram sobie rękę. Rana boli i krwawi. Cholera! Jeszcze złapię jakiegoś tężca.
Podnoszę się z ziemi uważnie obserwując sprawcę mojego upadku, czyli księcia psychola.
-Zobacz co mi zrobiłeś...- unoszę zranioną dłoń do góry.
-Rozkazałem Ci się zatrzymać!
-Myślałeś, że jak mi rozkażesz to się posłucham?- pytam podchodząc bliżej.
-Oczywiście! Powinnaś to zrobić!
-Myliłeś się- mówię i popycham go na ścianę. Przykładam mu rękę do gardła.- Ja nie wykonuję rozkazów. Kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?- śmieję się.
Co za komiczna sytuacja. Czuję się jakbym grała w jakimś filmie akcji.
Mierzę go wzrokiem starając się dać mu do zrozumienia, że nie jestem psem, który wykonuje komendy.
Nagle ktoś łapie mnie, odciąga od księcia i przyszpila do ściany. Boże...Dlaczego dzisiaj wszyscy mnie szarpią? Czy wyglądam na szmacianą lalkę? Patrzę na Iwo, który mocno wbija dłonie w moje ramiona. Moje plecy za to mocno wbijają się w ścianę.
-Nie interesuje mnie kim jesteś i co masz do powiedzenia, więc spadaj- warczy.- Innymi słowami nie zbliżaj się do księcia. Jeśli nie chcesz żeby zrobiło się niemiło.
Puszcza mnie i rusza za księciem, ja jednak łapię go i obracam tak, że teraz to on jest przyszpilony do ściany. Mierzę go wzrokiem. Cholera, pomyślą sobie, że jestem jakąś agresorką.
-Iwo, prawda?- mówię śmiejąc się pod nosem.- Czego nie zrozumiałeś w słowach ''Iwo jesteś odpowiedzialny za bezpieczeństwo gości''? To moje ostatnie ostrzeżenie. Nie zbliżaj się do mnie i do moich ludzi.- wskazuję na Adelinę.- Aha i zginiesz jeśli jeszcze raz odważysz się mnie dotknąć.
Chłopak uważnie mnie obserwuje. Nawet nie słucha moich słów tylko przygląda się mi jakby miał rentgen w oczach. Ocenia moje zdolności? A z resztą...Ściąga moje ręce z jego klatki piersiowej i rusza za księciem, który dawno już odszedł.

Może troszeczkę przesadziłam z tym, że zginie, bo aż takich umiejętności nie posiadam...Grunt to bezpieczeństwo, które muszę sobie zapewnić, więc nic innego się nie liczy.


-Ale się najadłam- mówię do Adeliny.
-Prawda. Jedzenie było smaczne.
Czy ja wiem? Jadałam lepsze rzeczy...Ale jak to mówią głodnemu wszystko smakuje. Leżymy w pokoju który nam przydzielili. Niczym nie różni się on od pokoi w moim świecie. Co za ulga.
-Adelina...Czy ty nie masz dumy?
-O co Ci chodzi?- pyta zdezorientowana.
-Chciałabym żebyś nigdy więcej nie klękała i nie błagała o nic z mojego powodu.
-Jestem tutaj żeby Ci pomóc.
-Nie potrzebuję żebyś upokarzała się aby mi pomóc!
I nastaje cisza, której nie lubię. Źle się wtedy czuję. To okropne. Czuję się jakby coś było niedopowiedziane a z tego powstaną tylko nieporozumienia.
-Nie rozumiesz...Tutaj tak załatwia się takie rzeczy.
-Skoro nie rozumiem to mi wytłumacz. Jak nie wiem to powiedz i naucz. Na prawdę szybko się uczę. Zobaczysz nie zawiodę Cię.
-Załatwiasz wszystko przez rozmowę? I to ci wystarczy?
-Wszystko da się rozwiązać jeśli ludzie ze sobą rozmawiają! Komunikowanie się przynosi duże efekty!
-Aniela- śmieje się dziewczyna.- Chodzi mi o to, że samymi słowami nie wytłumaczę Ci wszystkiego. Niektórych rzeczy musisz doświadczyć.
-Zdobyć doświadczenie?- myślę na głos.
-Właśnie tak!
-Nie bój się. Ja mam doświadczenie w wielu rzeczach! Miałam tyle prac, że niczym mnie nie zdziwisz. Więc może zaczniemy moją naukę?
-Teraz? Jesteś pewna? Tego jest całkiem sporo...
-Jak nie teraz to kiedy?
-Jutro. Teraz mogłybyśmy spać!
-Jeżeli nie wytłumaczysz mi tego teraz to jutro znowu zrobię jakąś głupotę za którą będziesz klęczała i przepraszała.
Nie chcę już tego nigdy więcej widzieć. Jak ktoś błaga za mnie i przeprasza na swoich własnych kolanach. Kręcę głową żeby zniknął mi ten obraz, który cały czas widzę i będzie mnie jeszcze jakiś czas torturował.
-Zacznijmy od króla. Co o nim wiesz?
-Jest osobą sprawującą władzę i ma okropnego synusia.
-My traktujemy króla i jego rodzinę z wielkim szacunkiem. Za jakiekolwiek złe słowa albo żarty pod ich adresem można trafić do więzienia.
-Wow to jest serio porąbane...Mamy to jednak z głowy ponieważ króla szanuję i nawet się go boję.
-Nie mamy tego z głowy, bo źle traktujesz księcia!
-Mogę to robić- uśmiecham się szeroko.- Król pozwolił mi używać wszystkich metod żeby go ustawić do pionu.
-Mimo to powinnaś traktować księcia z szacunkiem.
-Nie zasługuje na niego!
-Nieważne. To książę i przejmie tron. Potem możesz mieć grube kłopoty.
Potem to nie będę miała kłopotów, ponieważ już mnie nie będzie. Stanę się bogaczem i zniknę stąd. Wrócę do siebie i się skończy bajka. Matko...Co powinnam najpierw zrobić z pieniędzmi? Pójść do jakiejś luksusowej restauracji? Zafundować sobie jakieś wakacje? A może pobyt w spa? Albo zmienić mieszkanie? Kupić auto? Opłacić studia? Czy może wybrać się na zakupy życia?
Wyliczam wszystko na palcach. Ciekawe ile mi zapłacą za to wszystko. Mam nadzieję, że dostanę jakiś dodatek za trudy w pracy. Aha no i jeszcze za nadszarpnięcie zdrowia. No bo jak tu wytrzymać z takimi wariatami?
-Aniela proszę skup się...
-Na razie to on ma kłopoty i nie zanosi się na to żeby mógł przejąć tron- mówię pewna.
-Nie może przejąć tronu, ponieważ nie popierają go wpływowi ludzie. W tym mu musisz pomóc.
-Wpływowi ludzie? Czyli?
-Ministrowie.
-Zaraz czy macie tu też premiera i marszałka sejmu?- milknę kiedy widzę jej minę.- Czyli jednak ich nie macie...Dobrze czyli Ksawiera już skończyliśmy. Kto następny.
-Nie możesz zwracać się do niego po imieniu!
-A to niby czemu? Przecież jest w naszym wieku!
-Ale ma inny status.
Nawet tutaj liczy się pozycja i jakieś wpływy?! Pop prostu śmiech na sali.
-Powiedz mi o Iwo. Wiem już, że jest ochroniarzem księcia chociaż mam pewne wątpliwości co do jego umiejętności...
-Nie powinnaś w niego wątpić. Jeszcze się przekonasz co umie...
-Wolałabym się nie przekonywać- mruczę, ponieważ serio nie chcę tego sprawdzać.- Nie wydaje mi się ,że jest on człowiekiem godnym zaufania.
-To przyjaciel księcia i jest mu bezwarunkowo lojalny.
-Więc tylko w tym aspekcie książę ma siłę- podsumowuję.
Czyli Iwo nie posłucha rozkazu króla, ponieważ książę na pewno nie rozkaże mu żeby dbał o moje bezpieczeństwo. Prędzej będzie mu kazał zabić mnie podczas snu. Teraz to on będzie moim największym zagrożeniem.
-Co z królową?- pytam.
-Nie mamy królowej.
-Jak to? Król nie ma żony?- dziwię się.
-Umarła.- odpowiada.
Rozmowę przerywa nam pukanie do drzwi. Podchodzę i je otwieram. Widzę Iwo który stoi oparty o ścianę. Patrzy wzrokiem daleko przed siebie. Nie wiem nawet czy mnie widzi.
Ta poza przypomina mi o moim byłym chłopaku. On zawsze czekał na mnie robiąc taką pozę. Chyba nigdy nie zapomnę tego, nawet jeśli się skończyło. Nie zapomnę nigdy tych spojrzeń, dotyku tych jego póz i tego, że się kochaliśmy. Wszystko się jednak skończyło.
Po chwili chłopak zauważa mnie i mierzymy się wzrokiem i to właśnie w tym momencie wkroczyłam na wojenną ścieżkę z Iwo....




Iwo



___________________________________________

Przyznaję się, że najgorszą rzeczą dla mnie jest pisanie opisów. Nie lubię tego robić, dlatego w opowiadaniu nie znajdziecie ich za dużo.
Nie sprawdzałam błędów, więc przepraszam.
Jak ktoś czyta na komputerze to z boku może zobaczyć zapowiedź następnego rozdziału.
Pozdrawiam,
N