27 marca 2018

#19

Zanim zmuszam się do zapukania w drzwi domu, biorę głęboki oddech. Ten budynek kojarzy mi się tylko z jednym, a właściwie to z jedną osobą, którą jest starucha.
-Nie spodziewałam się Ciebie tak wcześnie- mówi zdziwiona kobieta, kiedy otwiera mi drzwi.
Ja jestem jeszcze bardziej zdziwiona niż ona, ponieważ nie zdążyłam nawet zapukać.
Wchodzę bez słowa do środka. Nie rozbieram się, ponieważ przyszłam tu na chwilę, podczas której planuję zmienić czekający mnie los. Postanowiłam sama wybrać, jak potoczy się moje życie.
-Możemy porozmawiać?
-A nie wolisz najpierw pożegnać się ze wszystkimi?
-Po co miałabym się z nimi żegnać, skoro nie mam zamiaru nigdzie wracać?- opieram się o ścianę. Nasza rozmowa toczy się w korytarzu, ponieważ nie zamierzam wchodzić dalej.
-Co to ma znaczyć?!- kobieta podnosi głos, a na jej twarzy pojawiają się oznaki zdenerwowania. Jest niedobrze. Jeśli będzie zła, to nic nie uda mi się załatwić.- Jak to nie wracasz?!- akcentuje każde słowo z osobna.
-O tym chciałam właśnie porozmawiać- tłumaczę spokojnym głosem, który mam nadzieję, że ją uspokoi.- Najpierw chciałam zapytać, czy byłaby taka możliwość...
-Twoje wcześniejsze zdanie nie brzmiało jak pytanie- przerywa mi i patrzy na mnie poważnym wzrokiem. Chwilę zastanawia mnie o co w ogóle jej chodzi, ale dociera do mnie, że chyba o ten moment, kiedy powiedziałam, że nie wracam. Raju za dużo tych zagadek.-Ty raczej poinformowałaś mnie, że zamierzasz zostać. Muszę Cię rozczarować, ponieważ nie ma takiej opcji.
-Jak to nie ma? Ale...Przecież? Jak to?- nie potrafię stworzyć prostego zdania, ponieważ tak bardzo uderza mnie fakt, że moje plany pomału znikają. 
-Aniela Ty i książę to dwa różne światy, których nie da się połączyć. 
-Musi istnieć jakiś sposób- mówię bardziej do siebie niż do niej.- Na pewno da się coś zrobić!
-Nie da się- zaprzecza.- Chciałaś zmiany w swoim życiu, dlatego napisałam książkę, która odmieniła twoją codzienność. Niestety Twoja historia w tym świecie dobiega końca, a to oznacza powrót.
Analizuję jej słowa. Muszę się sprężyć i wymyślić plan, który pozwoli mi zostać.
-Znalazłam rozwiązanie!- dosłownie krzyczę, ponieważ tak bardzo cieszy mnie mój nowy pomysł.- Po prostu nie wrócę i zostanę tutaj. Przecież nic złego się nie stanie, a moje zniknięcie nikomu nie będzie przeszkadzać- informuję ją o moim genialnym pomyśle.
Kobieta nie wydaje się nim zachwycona. Patrzy na mnie jak na idiotkę.
-To się nie uda- mówi.
-Czemu? Wystarczy tylko spróbować!
-Aniela powinnaś już odczuwać pierwsze oznaki tego, że musisz wracać. Nie dostajesz ataków duszności? Nie czujesz kołatania serca?- patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Ja za to czuję, jak moje oczy otwierają się i są wielkości denek od słoika. Dokładnie tak miałam, kiedy dotarło do mnie, że Ksawier został królem.- Widzisz! To książka wypiera Cię z tego świata, bo do niego nie należysz. Twoja rola się skończyła, więc powinnaś wracać.
-Jakoś Jadwiga została!- używam królowej jako przykładu, ponieważ czuję się niesprawiedliwie, że ona dostała szansę na dłuższy pobyt. To ona sama zdecydowała się odejść.- Czemu więc ja nie mogę? W czym jestem od niej gorsza?
-W niczym- uśmiecha się smutno starucha. Zmarszczki, które pojawiają się naokoło jej oczu tylko potwierdzają fakt, że ma za sobą dorobek kilkudziesięciu lat.- Widzę, że król zdradził Ci swoją tajemnicę...
-Tak- zamykam oczy na wspomnienie o tamtej rozmowie i o tym co stało się po niej. Szkoda mi go, bo przecież nie był złem człowiekiem. Jego życie było krótkie, przecież nie miał nawet pięćdziesiątki! Nawiasem mówiąc, to musiał zostać ojcem w młodym wieku. Nie ma się jednak co dziwić, bo w tym świecie panują inne zasady.
-Jadwiga, to moja córka.- Otwieram oczy i usta ze zdziwienia. To są chyba jakieś jaja.- I uprzedzę twoje pytanie...Nie, nie mogła zostać tutaj dłużej- mówi szybko, jakby bała się, że wejdę jej w słowo. Ja jednak milczę i słucham tego, co ma mi do powiedzenia.- Zrobiła to w brew mojej woli i jak się dowiedziałaś, to ona sama zdecydowała się wrócić. Wiesz dlaczego?- Patrzę na nią skrzywiona, bo jak mam niby wiedzieć dlaczego? Przecież niedawno dowiedziałam się, że istniał ktoś taki jak Jadwiga.- Bo musiała odejść.
-Aha, to się dowiedziałam- mruczę z ironią w głosie.- Odeszła, bo musiała to zrobić. Świetnie!
-Jeśli tego nie zrobisz, to książka sama się o to zatroszczy i pozbędzie się tego, co do niej nie należy. Jadwiga przekonała się o tym za pomocą nożownika. Chcesz sprawdzić jak będzie z Tobą?
Nie odpowiadam i po prostu wychodzę. W mojej głowie właśnie zaczyna toczyć się najgorsza wojna myśli. Teraz to już nic nie wiem. Dawniej myślałam, że to starucha rządzi tym światem. A teraz? Okazuje się, że książka też swoje potrafi i może się mnie pozbyć w każdej chwili?
Kopię kamyka, który w zasadzie jest Bogu winny. Zgrzeszył chyba tym, że pojawił się pod moim butem w nieodpowiednim czasie. I co teraz będzie?
W jednej chwili czuję się tak okropnie zła, że rozwaliłabym wszystko, co stanęłoby na mojej drodze. A w drugiej chwili czuję falę gorąca i nie mogę złapać oddechu. Zginam się w pół i chwytam za pierś, w której czuję palący ból.
Pierdolona książka.
-Aniela! Co się dzieje?- pyta Adelina, która musiała zauważyć, że coś mi się dzieje i wybiegła z auta.- Oddychaj? Zadzwonić po karetkę?
-Daj mi...- staram się skupić na oddechu.- Tylko....chwilę.
-Co Ci jest?!- strach w jej głosie daje mi do zrozumienia, że nie dzieje się ze mną nic dobrego.
-Zaprowadź...Do auta.
Zakłada sobie moje ramie za głowę i chwyta jak szmacianą lalkę. Dosłownie ciągnie mnie, bo moje ciało odmawia posłuszeństwa. Zapisuję sobie w głowie, że jak poczuję się już lepiej, to zapisze ją na jakiś masaż w nagrodę za ta pomoc. Z jej pomocą udaje mi się usiąść na miejscu pasażera. Oddychanie nadal sprawia mi problem, dlatego dziewczyna nie zadaje pytań i siada za kierownicą.
Odpala auto i rusza jak Kubica. W tej chwili nie istnieją dla niej żadne przepisy drogowe. Jestem ciekawa, gdzie zdobyła takie umiejętności, bo żeby tak jeździć, to trzeba mieć za sobą przejechane kilka kilometrów. To nie jest tak, że wsiadasz do auta i od razu jeździsz jak rajdowiec.
Po kilku minutach wjeżdżamy na teren pałacu. Przejeżdżamy przez wszystkie blokady ochroniarzy, które zajmują nam chwilę. Od czasu protestu i śmierci króla ochrona działa na najwyższych obrotach. Zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliża się koronacja.
-Zaczekaj tutaj, a ja pobiegnę po ojca- mówi, kiedy podjeżdżamy pod płac.
-Już mi lepiej- otwieram drzwi i wysiadam. Potrzebna była mi tylko chwila odpoczynku, bo to nie żadna choroba, to książka daje mi znak, że na mnie już czas.- Naprawdę- uśmiecham się mając nadzieję, że to ją przekona.
-Zawsze byłaś zdrowa, a przed chwilą? Myślałaś, że dostałaś napadu padaczki! Wiesz jak mnie przestraszyłaś?!
Napadu padaczki? Kręcę głową z wątpieniem...Przecież jej ojciec to lekarz, więc jako jego córka powinna chyba wiedzieć o podstawowych rzeczach. Moje duszności porównała z padaczką. Jasny gwint. Dziewczyna twierdzi też, że byłam zdrowa? No błagam! Ja byłam prawie nieśmiertelna. Przerobiłam wszystkie scenariusze od broni palnej, przez noże aż do więzienia. A teraz? A teraz moje ciało robi, co chce.
-Nadal jestem zdrowa. Po prostu to znak, że powinnam wracać- odpowiadam i staram się unikać jej wzroku.
-Czyli rozmowa się nie udała? Pani nie pozwoli Ci zostać?
Gdyby tutaj chodziło tylko o staruchę to pół biedy. Teraz muszę zmierzyć się z jakąś walniętą książką. Chociaż przecież starucha też mogłaby pomóc! Skoro moja historia dobiegła końca, to niech napisze nową! Na czym polega jej problem? Wystarczy wziąć długopis w rękę i do dzieła.
-Była zasada, która mówiła o tym, że wracam jak książę zostanie królem. Ciężko będzie ją złamać- informuję ją, o tym czego się dowiedziałam.- Ale nie musisz się martwić, bo jak wiemy jestem specjalistką od łamania zasad i problemów, więc coś wymyślę.
-Mam nadzieję, że Ci się to uda- mówi ze szczerym uśmiechem.- Przecież bez Ciebie umrę z nudów!
-Nic się nie martw!- pocieszam ją.- Aha i chciałabym żebyś mój powrót zatrzymała dla siebie- proszę o to, bo nie każdy wie, że nie należę do tego świata. Nikt też nie wie o tym, że powinnam odejść.
-Jasna sprawa!
-A teraz wybacz mi, ale pójdę odpocząć- oznajmiam i ruszam do pokoju.
Dziewczyna nie idzie za mną. Oznacza to, że jeszcze ma coś do zrobienia. Gdyby nie miała to szłybyśmy razem, bo jesteśmy współlokatorkami.
Ledwo doczłapuję do pokoju, a kiedy wchodzę do środka to okazuje się, że to jeszcze nie koniec dzisiejszych atrakcji. Patrzę na Ksawiera zmęczonym wzrokiem. Chciałam położyć się do łóżka i odpocząć troszeczkę. Mam też kilka rzeczy do przemyślenia.
To nie tak, że nie cieszę się, że go widzę. W normalnych okolicznościach skakałabym z radości, ponieważ nie widzieliśmy się kilka dni. Ostatnio wszystko toczy się tak szybko. Śmierć króla, potem pogrzeb. Książę ciągle jest zajęty, bo dopracowuje szczegóły związane z koronacją, która nawisem mówiąc odbywa się jutro. Przez to całe szaleństwo, nie mieliśmy czasu dla siebie.
Siadam na łóżku i przyglądam się chłopakowi. Ubrany jest na czarno, jak całe państwo, które nosi żałobę, po zmarłym władcy. Jego twarzy wygląda na zmęczoną.
-Chcesz się położyć ze mną?- proponuję chłopakowi, ponieważ obojgu z nas przydałby się odpoczynek.
-Na chwilę- kiwa głową i wstaje z fotela, w którym dotychczas siedział. Podchodzi do łóżka, w którym już leżę i kładzie się obok.- Zaraz muszę wracać.
-Jutro czeka Cię wielki dzień- przekręcam się na bok i przyglądam Ksawierowi. Leży wpatrzony w sufit.- Stresujesz się?
-Nie stresuję się, ponieważ od dawna wiedziałem, że kiedyś przejmę władzę. Nie wiedziałem tylko, że nastąpi to tak szybko...- składa usta w kreskę.- Aniela ja mam dopiero dwadzieścia jeden lat! A od jutra będę musiał zająć się państwem...
-Każdy ma w życiu jakąś rolę- wzdycham, bo mówię mu słowa, których tak bardzo mam dość.
Przykrywam się dokładnie kołdrą. Mimo tego, że mam na sobie bluzę to jakoś nagle zrobiło mi się zimno. Czy moje ciało już całkowicie zaczyna wariować?
-O czym rozmawiałaś z moim ojcem przed jego śmiercią? Co w ogóle tam robiłaś?- zadaje pytanie, którego wyczekiwałam od dłuższego czasu. Wiedziałam, że kiedyś o to zapyta.
-Król chciał ze mną rozmawiać- odpowiadam zgodnie z prawdą.- Prosił mnie żebym Ci pomogła, a jeśli nie byłabym w stanie tego zrobić, to powiedział mi, co robić.
-Co znaczy, że nie będziesz mogła? Aniela, ja nie wyobrażam sobie, jak miałbym funkcjonować, gdybyś i ty mnie opuściła- przekręca się na bok i obserwuje moją twarz.- Proszę powiedz, że ze mną zostaniesz- przykłada rękę do mojego policzka.
-Skoro mówisz, że muszę zostać z Tobą, to tak zrobię- staram się unikać obietnic, których nie wiem czy będę w stanie spełnić. Tak naprawdę nie jestem pewna, co przyniesie nam przyszłość. Nie mogę mu obiecać, że zawsze z nim będę. Moja sytuacja  tym świecie jest niepewna.- Nie martw się.
-Nie możesz ode mnie odejść, dopóki nie powiem Ci żebyś to zrobiła. Rozumiesz?- bada oczami, czy na pewno zrozumiałam jego słowa.-A ja nigdy nie każę Ci odejść, bo jesteś mi potrzebna jak tlen- zapewnia mnie.
Uśmiecham się lekko. Miałam już jednego faceta, który zapewniał mnie o tym, że nigdy mnie nie zostawi. Skończyło się to zdradą. Karcę się w myślach, że porównuję Ksawiera do tego gnoja. No, ale co mogę poradzić...Jak kobieta zostanie raz skrzywdzona przez mężczyznę, to potem wszystkich traktuje tak samo.
-Wiesz...Twój ojciec powiedział mi żebyś zaufał Victorowi. Był pewny, że to on pomoże Ci w przyszłości- przekazuje chłopakowi słowa jego ojca. Robię to tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak i musiałabym zniknąć.- Wiem, że się nie lubicie, ale myślę, że król miał rację. Przemyśl to.
-Wiem o tym- odpowiada i podkłada sobie rękę pod głowę.- Zostawił mi list, w którym dostałem tyle wytycznych, że chyba zacznę to traktować jak dekalog. Ten facet naprawdę pomyślał o wszystkim. Niby go już nie ma, a czuję się jakby ciągle tu był i opiekował się mną. Mam wrażenie, że zaraz znowu mnie okrzyczy o jakąś pierdołę...
Jestem pod wrażeniem, jak bardzo król miał wszystko przemyślane. Odszedł, a i tak zostawił nam cenne wskazówki. Z całego serca cieszę się, że miałam okazję poznać taką osobę.
-Mimo, że moje relacje z królem były różne, to naprawdę go szanowałam. Był naprawdę mądrym człowiekiem.- Nagle w myślach przelatują mi wszystkie spotkania z królem. Taka moja mała retrospekcja. Uśmiecham się na te wspomnienia.
-A jakie ja miałem z nim relacje?- Ksawier wraca do leżenia na plecach i znowu wpatruje się w sufit. Chyba nie chce żebym widziała, że strata ojca jednak go boli.- Teraz żałuję wszystkich jadowitych słów, które wypowiedziałem w jego stronę. Nigdy go nie doceniałem i odrzuciłem swojego własnego ojca. Nie zachowywałem się jak syn...
Mówiłam mu kiedyś, ostrzegałam że będzie żałował tego, jak traktuje ojca. Ale tak to w życiu jest. Człowiek mądry po szkodzie.
-Znam taki wiersz, chcesz usłyszeć?- pytam i spoglądam na niego kątem oka. Chłopak to zauważa i ponownie odwraca się w moją stronę. Uśmiecha się zachęcająco, więc zaczynam.
"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza."* 
-Krótki ten wiersz- odzywa się, kiedy kończę jedyny kawałek, który pamiętam.
-Powiedziałam Ci tylko ten kawałek, który pamiętałam. Cały wiersz jest dłuższy- mówię w obronie wiersza, który naprawdę mi się podoba. To jeden z moich ulubionych.- Może teraz Ty coś mi poopowiadasz?
-Aż tak bardzo lubisz mnie słuchać?- zdziwiony unosi brwi. Kiwam głową.  Ja naprawdę lubię słuchać, co chłopak ma mi do powiedzenia. Może mówić mi o pierdołach. Ja po prostu lubię jego głos.- Zdradzę Ci tajemnicę...Jak tylko zostanę królem, to pierwsze co zrobię to sprawię, że zostaniesz moją królową.
Milczę. Czy to naprawdę jest możliwe? Nigdy nie rozważałam takiego scenariusza. Zawsze planowałam wrócić, a chłopak proponuje mi bym z nim została i to w dodatku jako jego królowa. Małżeństwo to poważny krok, na który nie mogę zgodzić się ot tak.
-Co z Lilianą?- zadaję pytanie, o jedyną przeszkodę która stanęłaby nam na drodze.- Przecież nadal jest Twoją narzeczoną. Dostała od Ciebie nawet pierścionek- denerwuje mnie fakt, że w moich słowach słychać zazdrość. Ja naprawdę nie chcę wyglądać przed nim na zazdrośnicę.
-To ja zostanę królem i to ja będę rządził, więc dlaczego nie mógłbym decydować, o swoim własnym losie? Poza tym powinniśmy dziękować Bogu, za te ostatnie protesty. Skoro lud nie zgadza się, żeby ich król żenił się z księżniczką Makumonii, to co mam z tym zrobić? Nic innego, tylko zaakceptować wolę ludu- kiedy wypowiada te słowa wygląda prze zabawnie. Zaraża mnie tym swoim pozytywnym myśleniem.- Od jutra zacznę działać. Aniela, to się uda! Po koronacji zwołam Radę Ministrów i przekonam ich!
-Masz naprawdę wielkie plany- podsumowuję.
-A co? Nie chcesz zostać moją królową?
-Jeżeli to są oświadczyny, to mówię stanowcze nie. Jeżeli chcesz żebym się zgodziła, to musisz przebić te, które zafundowałeś Lilianie- wracam myślami do tamtej chwili. Nie lubię jej wspominać, ale teraz jakoś to robię. Książę oświadczył się jej wtedy przy tłumie ludzi, dlaczego więc ja mam być gorsza?
-Kochanie, bądź moją królową- łapie mnie za rękę. Leżę jak sparaliżowana. Czy on właśnie powiedział do mnie 'kochanie'?- Jesteś moją wymarzoną kobietą. Innej nie mogłem sobie wymarzyć. Wywróciłaś mój świat do tego stopnia, że pragnę być blisko Ciebie- dotyka mojej twarzy, a ja mam nadzieję, że nie czuje jak gorąco mi teraz. To chyba przez te jego słowa.- Aniela, jesteś moim aniołem zesłanym z nieba.



Kiedy budzę się rano Ksawiera już przy mnie nie ma. Przecieram oczy i podnoszę się do siedzenia. Mam nadzieję, że się wyspał. Dzisiaj w końcu jego wielki dzień.
Jest za to Adelina.
-Kiedy wróciłaś?- pytam, bo jestem ciekawa czy trafiła na Ksawiera. Niestety ja wczoraj usnęłam i nie wiem kiedy wyszedł.
-Przyszłam, kiedy Ksawier wyszedł- patrzy na mnie rozbawiona. Jeżeli myśli, że mnie tym speszy to jest w ogromnym błędzie.- Wstawaj i się ogarniaj! Zaraz musimy wyjść i zająć sobie miejsca.
Ziewam i posłusznie wstaję. Ruszam do łazienki i załatwiam w niej sprawy związane z poranną toaletą. Dokładnie szoruję zęby, myję twarz, czeszę włosy.
-Chyba nie mogę ubrać zwykłego swetra?- pytam wychodząc z łazienki.
-Chyba to Ty się jeszcze nie obudziłaś. Bądź poważna chociaż dzisiaj!
Marszczę nos i uzywam dezodorantu. Chwytam za krem i nakładam go dokładnie na całą twarz. Taki mam nawyk, kremy to moja pasja. Wszystko co z nimi związane strasznie mnie interesuje. Najbardziej lubię kupować i testować nowe produkty do twarzy.
-Widzę, że dzisiejsze wydarzenie to będzie istny pokaz mody- podsumowuję widząc ubiór Adeliny.
-Zawsze trzeba prezentować się najlepiej, ale dzisiejsze wydarzenie przejdzie do historii! Więc zacznij się szykować!
Kręcę głową ze zrezygnowaniem i ruszam do szafy. Wyciągam z niej pierwszą lepszą sukienkę i zakładam na siebie. Szykowanie na koronacje nie sprawia mi przyjemności. Dlaczego? Bo to dzisiaj wraz z koroną, która znajdzie się na głowie Ksawiera, moja rola tutaj się skończy.
-Gotowe?- pyta Victor, który bez pytania wparowuje do pokoju. Mierzę go wzrokiem. Ma szczęście, że już się przebrałam.- Aniela, coś humorek Ci nie dopisuje. Czyżbyś za wcześnie wstała?
-Akurat spało mi się dobrze i wystarczająco!- odpowiadam zadowolona, ponieważ przypomina mi się, że zasnęłam w ramionach Ksawiera. Czego chcieć więcej?- A ty! Nie wiesz co to pukanie?
-Albo prywatność?- dodaje Adelina mrucząc.
Uśmiecham się pod nosem. Ciekawe czy wie, że powiedziała to tak głośno, że usłyszeliśmy? Dziewczyna ciągle stroi się przed lustrem. Nie ma czasu żeby zwracać na nas uwagi, bo tak się przejmuje dzisiejszym wydarzeniem. A mimo to potrafiła mnie rozśmieszyć.
-Prywatność w pałacu? Nie rozśmieszajcie mnie nawet...- rozsiada się w fotelu jakby był u siebie. Tym samym, w którym zawsze siada Ksawier. Dlaczego oni mają tak wiele wspólnego?- Śmiało dokończcie to, co robiłyście. Poczekam na was.
-Od kiedy jesteś taki wspaniałomyślny?- pyta go ponownie Adelina.
-Odkąd zaprzyjaźniłem się z Anielą.
Przewracam oczami słysząc te słowa. O jakiej przyjaźni tutaj mówimy? Może trochę czasu ze sobą spędziliśmy, ale nie sądzę że można nazwać to przyjaźnią.
-W takim razie powinieneś wiedzieć, że mój pokój jest przestrzenią do której nie wchodzi się bez mojej zgody- informuję go o zasadach, które panują tu od tej chwili, ponieważ przed chwilą je wymyśliłam. A co! Niech sobie nie myśli, że wszystko mu można.
Co by się stało gdybym na przykład zapomniała ręcznika, kiedy brałabym prysznic i musiałabym wyjść z łazienki nago? Mam jeszcze kilka przykładów tego, że prywatność to ważna sprawa, ale nie dzielę się nimi.
-Przepraszam- odwraca się Adelina i patrzy na mnie poważnie.- Od kiedy to jest Twój pokój?! O ile dobrze pamiętam, to ja też tutaj sypiam, więc to także mój pokój.
-Ale się czepiasz! Ja tu właśnie staram nauczyć go zasad, a Ty wyjeżdżasz z tak mało istotnymi rzeczami!
-Mało istotnymi?!- oburza się Adelina.- Mam Ci przypomnieć, jak ta mało istotna osoba uratowała ci kilkanaście razy tyłek?
Kilkanaście? Chyba troszeczkę sobie dodała do tych swoich osiągnięć. Owszem, pomogła mi kilka razy i jestem jej za to wdzięczna, ale niech nie przesadza.
-Jak tak dalej pójdzie, to zaraz każesz mi nosić się na plecach w ramach podzięki- wypalam i modlę się żeby nie spodobał się jej ten pomysł. Moje plecy mogły by tego nie przeżyć.
-To jest lepsze niż kino!- wtrąca się Victor.- Zaraz chyba poproszę o popcorn. Dwie laski kłócące się o pierdołę...Kto by pomyślał, że wyjdzie z tego scenariusz na dobrą telenowelę!!!
-Niewdzięcznica- na twarzy Adeliny pojawia się piękny krzywus. Odwraca się i kontynuuje makijaż.- I proszę, co mam z moich dobrych uczynków!? Wracają i trafiają mnie w łeb!
Wybucham śmiechem. Nie mogę uwierzyć jak dziewczyna wyolbrzymiła tą pierdołę.
-A właśnie!- przypomina mi się, że byłam winna jej masaż. Szukam w szufladzie koperty, a kiedy ją znajduję to podchodzę i podaję ją dziewczynie.- Czy gdybym była prawdziwą niewdzięcznicą, to umówiłabym Cię do spa?
-Spa?- zabiera i otwiera kopertę.- A czy wliczony jest w to masaż?
-Oczywiście! Masz mnie za amatora?
-No i wszystko zepsułaś Aniela- mówi z żalem Victor.- Miałem nadzieję, że zaraz zaczniecie się bić...Albo przynajmniej szarpać...A tu dupa!
-Zdradzić Ci tajemnicę?- pytam i spoglądam na chłopaka. On za to ochoczo kiwa głową. Chyba naprawdę chce ją poznać.- Nikogo nie obchodzi na co miałeś nadzieję.
-Widzisz...Czasem powinnaś zainteresować się i mną, bo kto wie...Może jeszcze Ci się kiedyś przydam?
Nie odpowiadam tylko wracam do przygotowań. Ruszam do łazienki i znikam w niej na kilka dobrych minut. Makijaż sam się nie zrobi, chociaż to co mi wyszło ciężko nazwać profesjonalnym makijażem, ale zawsze to dodało mi jakiegoś uroku.
-Przepraszam, ale czy Pani jest modelką? Dla jakiego domu mody Pani pracuje?- nabija się ze mnie Victor. Siedzi tak rozwalony na tym fotelu, jakby był u siebie.
-Przestań się z niej wyśmiewać i po prostu powiedz, że Ci się podoba- upomina go Adelina.
-Właśnie do tego zmierzałem, a Ty mi przerwałaś- mruczy niezadowolony.- Chciałem zapytać, czy zrobi dla mnie prywatny pokaz na przykład bielizny. Co ty na to Aniela?
Patrzę na niego z obrzydzeniem. Chyba mu czegoś brakuje...A tak zapomniałam już nie jest z Lilianą i pewnie brakuje mu erotycznych doznań. Cóż u mnie ich nie dostanie.
-Myślę, że powinniśmy się zbierać, bo nie zostało nam za wiele czasu- odpowiadam i pakuję wszystkie potrzebne rzeczy do torebki.
Chwytam telefon i wychodzę pierwsza. Musze jeszcze zadzwonić do Dantego, bo już dłuższą chwilę nie dawał mi znaku życia. A powinien, ponieważ się o niego martwię. Wybieram jego numer i przykładam telefon do ucha.
-Dzwonisz żeby podziękować?- odbiera po dwóch sygnałach.
-Czekałeś na mój telefon?- pytam rozśmieszona.
-Grałem w grę i akuratnie zadzwoniłaś- mruczy niezadowolony.- Przez Ciebie przegrałem, a już byłem blisko żeby przejść na następny level. Nie wiem jak mi to wynagrodzisz!
Słysząc to wszystko, co przed sekundą powiedział. Normalnie zacinam się. Swoimi słowami potwierdza, jakim jest dzieckiem. Dlatego muszę się nim zajmować! Jak ktoś, kto przed chwilą podział 'grałem w grę' poradzi sobie w życiu?
-Wynagrodzę Ci to tym, że już za niedługo nie będziesz musiał się ukrywać- opowiadam mu o swoim planie. Skoro Ksawier zamierza pozbyć się Liliany, to może uda mi się przekonać go żeby przestał ścigać Dantego.
-Nie sądzę żebyś miała takie wpływy w pałacu, żeby przekonać całą Radę Ministrów...Ale dziękuję za pamięć!
-Nie muszę przekonywać ich wszystkich- przerywam mu tą pesymistyczną wizję.- Wystarczy, że przekonam Ksawiera, który a propo zaraz zostanie królem...
-Rozumiem, że to oznacza koniec naszej rozmowy?
-Mam dla ciebie jeszcze małą chwilę- oznajmiam, kiedy spoglądam na zegarek. Widzę też, że Victor i Adelina zbliżają się w moim kierunku. Nie muszą wiedzieć z kim rozmawiam.- Musimy się spotkać i porozmawiać.
-Chęci zawsze są, tylko brakuje czasu. Szczególnie Tobie, bo ostatnio jesteś strasznie rozchwytywana.
-Prawda, ale obiecuję Ci, że w najbliższym czasie się to zmieni- odpowiadam z wielkim poczuciem winy, że zostawiłam, go z tym wszystkim samego.- Muszę już kończyć, ale jesteśmy w kontakcie!- rozłączam się, kiedy moi dzisiejsi towarzysze są już przy mnie.
-Z kim rozmawiałaś?- pyta podejrzliwie Adelina.- Tak szybko wyprułaś do przodu, że musi to być jakaś tajemnica...
Patrzę na Victora, szukając u niego pomocy, której właśnie teraz potrzebuję. Adelina nie wie, co łączy mnie z Dantem. Chodzi mi o to, że pomogłam mu uciec i mamy ze sobą kontakt.
-Każdy ma jakieś tajemnice- szturcha ją Victor i śmieje się nerwowo.- Nie mamy teraz czasu żeby w to wszystko wnikać. Zaraz zacznie się wyczekiwana przez nas uroczystość.
-Tajemnice i Aniela nie kończą się dobrze- mruczy i rusza pierwsza. Chyba dotarło do niej, że to nie czas i pora na rozmowy na takie tematy.
Uśmiecham się wdzięczna do Victora i ruszamy razem ramie w ramię. Wchodząc do Sali Tronowej w której odbędzie się koronacja jestem w ciężkim szoku. Bywałam w tej sali za panowania zmarłego niedawno króla, ale teraz? Dlaczego wygląda zupełnie inaczej? A może to ja nigdy nie zwracałam uwagi na jej wygląd?
Przechodzimy po ogromnymi kryształowymi żyrandolami, które zwisają z góry. Jakby takie coś spadło, to zabiło by wiele ludzi. Przyśpieszam chcąc jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznej strefie. Chociaż czerwień widniejąca na ścianach nie pomaga. Odczuwam przez to tylko dodatkową grozę.
Staję z boku tak jak ludzie. Jest ich masa. Założę się, że są to same ważne osobistości. Po środku zostawione jest miejsce, dla najważniejszej osoby dzisiejszego dnia.
-Może pomachasz swojej koleżance?- śmieje się Victor i wskazuje mi Lilinę, która obstawia przody.
-Raczej podziękuję- odpowiadam się i krzywię na samą myśl o dziewczynie.
-Cicho- upomina nas Adelina.- Zaczyna się!
I faktycznie. Nagle cała ceremonia zaczyna się. Wielkie drzwi otwierają się, a w nich widzimy Ksawiera. Prezentuje się bardzo dobrze. Jego ciało zdobią królewskie szaty w kolorze czerwonym. Na siebie ma nałożone ogromne futro. Wygląda jak prawdziwy król, który wyszedł z bajki. Jego palce zdobią złote pierścienie. Dzisiaj ma na sobie rzeczy, za których wartość moglibyśmy zlikwidować biedę na całym świecie.
Kroczy wolnym i pewnym krokiem przez środek Sali Tronowej. Zmierza w kierunku biskupa, który czeka na niego pod tronem. To on koronuje Ksawiera na króla. Chłopak idzie z uniesioną twarzą, bije od niego taka moc, że aż boję nie na niego spojrzeć. Opuszczam wzrok, kiedy mnie mija.
-Patrz, bo wszystko przegapisz!- szepcze mi Adelina na ucho.
Wtedy unoszę wzrok i widzę, że chłopak klęczy z opuszczoną głową przed biskupem. Siwy mężczyzna nachyla się nad chłopakiem i coś do niego szepcze. Strasznie ciekawi mnie, co oni tam do siebie mówią. Staję na palcach żeby lepiej widzieć.
Biskup podaje mu do ręki berło, które widzę pierwszy raz na oczy. Przypomina mi ono kształtem szczotkę do kibla, tyle że jest całe złote i ozdobiona potwornie drogimi kamieniami. Przynajmniej na takie wyglądają...
Następna jest złota korona, która z każdą sekundą zbliża się do głowy Ksawiera. Moje serce zaczyna przyśpieszać. Kiedy korona trafia na miejsce, którym jest głowa następcy wszyscy wstrzymują oddech. Ksawier podnosi się i rusza w kierunku tronu. Odwraca się i siada na nim.
-Niech żyje król!-wszyscy padamy na kolana i składamy pokłon nowemu królowi.
Wtedy podnoszę głowę, ponieważ jako jedyna nie boję się tego zrobić. Łapię kontakt z Ksawierem.
Moje serce zaczyna szalony bieg i nagle brakuje mi oddechu.
Dociera do mnie, że własnie wszystko się dokonało.



Przyciskam klawisz odblokowujący telefon i po raz kolejny przyglądam się mojej tapecie. Widnieje na niej zdjęcie Ksawiera, które musiał zrobić i ustawić mi na tapecie. Minął tydzień, a ja ani razu się z nim nie widziałam. Nadal nie wróciłam do mojego świata, chociaż pobyt tutaj stawał się dla mnie coraz cięższy. Ataki oznaczające ostrzeżenie od książki pojawiały się coraz częściej. Nie wiedziałam, jak długo uda mi się jeszcze tak przetrwać.
-Jak za nim tęsknisz, to po prostu do niego zadzwoń- proponuje mi Adelina, która ma już pewnie dość mojej nostalgii.
-Jest teraz królem- odpowiadam i uzasadniam, dlaczego tego nie robię.- Ma teraz za dużo rzeczy na głowie...
Ale czy naprawdę to była prawda? Może po części...Ale prawdą był też fakt, że bałam się do niego zadzwonić. Nie chcę mu się narzucać. Nie chcę czuć się żałośnie, kiedy nie odbierze telefonu. Nie chcę być tą która tęskni.
-Twoje życie, twoje czyny. Tylko, że z takim tłumaczeniem niczego nie osiągniesz.
Wstaję bez słowa i wychodzę. Wiem, że Adelina ma racje, bo moje tłumaczenie, tylko oddala mnie od tego czego chcę. Po prostu nie mogę pogodzić się z tym, że nie mam męskiej uwagi. Przecież kobieta powinna być adorowana i tego mi brakuje.
Zatrzymuję się przy schodach. Nie mogę przetrawić tego, że nie ma tutaj windy. Przecież w budynku, którym znajduje się kilka pięter byłoby to dużym ułatwieniem. Ale wiadomo to pałac, nie powinien być aż tak unowocześniony.
-Co, myślisz o nim?
Odkręcam głowę i widzę Lilianę. O masz ci losie.
-Nie sądzę żebyś tak dobrze mnie znała, że wiesz o czym myślę- niechętnie odpowiadam.
Oczywiście dla bezpieczeństwa odsuwam się od schodów. Kto wie co tej wariatce przyjdzie do głowy. Zwłaszcza jak jest zdenerwowana...Bo na pewno zaraz tak będzie. Nasze rozmowy zawsze prowadzą tylko do jednej możliwej rzeczy, czyli kłótni.
-Przysięgam, że masz wszystko wypisane na twarzy. Miłość aż tryska Ci z oczu.
Mrużę oczy zastanawiając się, dlaczego rozmawia ze mną jak ze starą dobrą znajomą? Poza tym niech nie bawi się w zgaduj zgadula. Nigdy nie będzie tak dobra, żeby odgadnąć o czym myślę!
-Akuratnie nie!- odpowiadam, a w tonie mojego głosu słychać wyższość.- Zastanawiałam się dlaczego nie ma windy!
-Myślisz, że nic o Tobie nie wiem?- teraz to ona patrzy na mnie z wyższością. Ja za to próbuję zgadnąć, co może mieć na myśli.- Jesteś w wielkim błędzie. W tak ogromnym, że nie jesteś nawet tego świadoma, bo ja wiem o Tobie wszystko.
Marszczę brwi. Nie sądzę, że mówi prawdę, ale lampka lekkiej paniki zapala się w mojej głowie. Co jeśli wie skąd pochodzę? Miałaby aż tak dobry wywiad? Nie...Mało osób o tym wie, więc nie powinnam się martwić.
-Chcesz napisać moją biografię?- pytam żartem, chcąc rozładować stres, który zaczął mnie opanowywać.- Czy po prostu nie masz ostatnio nic do roboty i interesujesz się mną?
-Trzeba znać swojego wroga.
-Żebyś mogła powiedzieć, że mnie znasz i wiesz o mnie wszystko, to musiałybyśmy wypić ze sobą co najmniej z dziesięć kaw- poprawiam ją.- Jak dobrze wiemy nigdy do tego nie dojdzie- dziękuję w myślach za to Bogu. Ja i Liliana przyjaciółkami. Ja i Liliana pijące razem kawę. Takie coś nie miałoby żadnego prawa bytu.- Więc...Twierdzenie, że wiesz o mnie wszystko jest po prostu głupie.
-Głupia to jesteś Ty Aniela, że mnie nie doceniasz- unosi lekko głos. Lekko, bo to nie jest jeszcze jej najgorszy stan, którego zdarzyło mi się doświadczyć.- Myślisz, że puszczę Ci płazem, to jak ciągle mnie ośmieszasz?
-Myślę, że muszę porwać tą panią- mówi książę, który staje obok mnie. Podnoszę głowę i patrzę na niego świecącymi oczami. Czuję się pewnie, ponieważ chłopak stoi blisko mnie.- Dokończycie sobie tą rozmowę innym razem, chociaż wolałbym żeby do tego nie doszło...
Chwyta mnie za rękę i zbiegamy po schodach. Momentalnie się uśmiecham. Ale on ma wyczucie. Trafił akuratnie przed samą kłótnią.
-Tęskniłaś?- pyta z uśmiechem.
Zastanawiam się co odpowiedzieć. Przecież nie mogę od razu się przyznać. Wyszłabym wtedy na łatwą, a Ksawier pomyślałby, że już mnie ma. A tak nie może być! To dopiero nasze początki, więc niech się o mnie stara.
-Wasza Wysokość, nie wiem czy to pytanie do odpowiedniej osoby- odpowiadam żeby go podenerwować. Chłopak nie lubi, kiedy wytykam mu, że nadal ma narzeczoną.
Narzeczoną, której próbuje się pozbyć. Na razie nie idzie mu to za dobrze, z tego co słyszałam...Ja też nie zamierzam się w to wtrącać, ani naciskać. To jego wybór.
-Przestań żartować Aniela- karci mnie, kiedy wchodzimy na podziemny parking.- Wybierz sobie auto- wykonuje obszerny ruch ręką.
-Jedziemy gdzieś?- pytam zdziwiona. Nie sądzę żeby król mógł wychodzić sobie ot tak.- Możesz tak wyjść? Przecież jesteś królem...
-Jestem królem i sam decyduję o tym co chcę robić. A teraz właśnie chcę zabrać moją dziewczynę na randkę.
Dziewczynę? Mam ochotę zapytać, od kiedy jesteśmy w związku, ale powstrzymuję się. Chociaż pytanie nadal siedzi w mojej głowie. Nie pamiętam żebym decydowała się na takie zobowiązanie. Mimo tego miło go zobaczyć i usłyszeć takie słowa.
-Jedźmy Twoim autem- wybieram najprościej.- Jestem już do niego przyzwyczajona.
-Teraz wszystkie te auta są moje- pokazuje je gestem ręki.- Jesteś pewna?
-Jestem pewna- odpowiadam szczerze. Ja naprawdę lubię to auto.- Mogę poprowadzić?
-Dzisiaj masz dzień żarcików- kręci głową i otwiera mi drzwi od strony pasażera.
Wsiadam i czekam aż Ksawier zrobi to samo. Siada za kierownicą i opala auto.
-Pasy!- zwracam mu uwagę, kiedy wyjeżdżamy, a chłopak jedzie właśnie bez pasa.- Bezpieczeństwo przede wszystkim!
-Nigdy nie zapinam- oburza się jakbym co najmniej kazała mu wykąpać się w błocie.
-To zacznij! Musisz myśleć o innych- tłumaczę mu.- Teraz jesteś królem i zajmujesz się poddanymi. Poza tym miej na uwadze, że wolałabym żebyś był w pełni sprawny. A uwierz mi pasy, często ratują życie.
Moje słowa przekonują go, ponieważ od razu zapina pasy.
-Rozumiem, że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie? Skoro tak bardzo martwisz się o moją sprawność?- porusza śmiesznie brwiami. Zaczynam wątpić, czy obojgu z nas chodzi o tą samą sprawność.
-Mówiłam ogólnie. Poza tym wiesz jak widok, jak rozkwaszasz się o szybę zrujnowałby mi psychikę?
-Czyli martwisz się o swoją psychikę czy o mnie?- dopytuje.
-Martwię się o obie rzeczy- przyznaję bez ogródek.- Chyba, że muszę wybrać...To wtedy wybieram Ciebie!
Tym razem nie jedziemy długo. Podróż mija nam w przeciągu kilku minut. Parkujemy auto i wysiadamy.
-Ubierz- Ksawier podaje jedną czapkę z daszkiem, a drugą zakłada sobie na głowę
-Myślisz, że jak je ubierzemy, to nikt nas nie rozpozna?- pytam rozśmieszona.
-Małe szanse, ale zawsze można spróbować.
Po jego minie widać, że nie bardzo w to wierzy. W sumie czapki przecież nie zasłonią nam twarzy, więc jak ktoś się postara to na pewno nas rozpozna.
-Już widzę jutrzejsze nagłówki gazet- prycham i zakładam czapkę. Podbiegam do chłopaka, który zdążył odejść kilka kroków do przodu. Chwytam go za rękę.- Król na randce z nieznajomą. A może...Królewska zdrada?
-Królewska zdrada?- dziwi się i odwraca głowę.- Jaka zdrada?
-No przecież formalnie nadal masz narzeczoną...
-Pracuję nad tym- krzywi się.- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze.
Zaczynam zastanawiać się jak mu to idzie, skoro jego twarz ozdobiła nie za ciekawa mina. Pozbycie się Liliany musi być trudniejsze, niż mu się wydawało. Nie zamierzam jednak w to wnikać.
-Gdzie idziemy?- pytam ciekawa. Znajdujemy się w jakimś parku.- Czyżby Wasza Wysokość zapragnął poczuć się jak zwykły chłopak i pójść na zwykłą randkę?
-Nawet jakbyś chciała to i tak nie mogłabyś tego nazwać zwykłą randką- zaprzecza mi.- Towarzyszy Ci sam król, więc twierdzenie, że to zwykła randka jest obrażające.
-W takim razie dlaczego znajdujemy się w parku?
-Nie poznajesz tego miejsca?- pyta i przygląda się mi dokładnie. Chyba czeka na moją reakcję.- Tutaj to wszystko się zaczęło.
Obserwuję wzrokiem otoczenie. Dostrzegam, że zatrzymaliśmy się przy jakimś jeziorku.
-Tylko nie mów mi...-zaczynam, kiedy poznaję miejsce.- To tutaj się pierwszy raz spotkaliśmy! Kąpałeś się tutaj nago! Właśnie...Skoro jesteśmy już ze sobą blisko, to powiedz mi dlaczego to robiłeś?
-Zrobiłem to, bo mogłem- odpowiada wymijająco.
-To jest miejsce publiczne, a Ty jesteś rozpoznawalną postacią- ciągnę, bo nie mogę mu tego darować. Akuratnie to strasznie mnie ciekawi, więc nie ma przeproś.- Dlaczego? Zdradź mi tą tajemnicę.
-Nie darujesz mi tego prawda?- pyta i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Kiwam mu przecząco głową.- Przegrałem zakład z Iwo i to było moją karą. Nie pytaj o co się założyliśmy, bo na to nie opowiem.
-Musiało się wam strasznie nudzić, skoro zakładaliście się o takie rzeczy...
-To prawda nudziło nam się, ale potem pojawiłaś się Ty i wywróciłaś wszystko do góry nogami.
-Będziemy wspominać teraz dawne czasy?- pytam zaskoczona, że zebrało mu się na takie wspominki.
-Nie, zabrałem Cię w to miejsce, bo ma dla mnie szczególne znaczenie- mówi, a ja przyglądam się jego oczom. Tak bardzo się w nie wpatruję, że czas zatrzymuje się wokół. Przez to nie zauważam, że chłopak wyciągnął z kieszeni ozdobne pudełko.- Aniela, zostaniesz moją żoną?
-I tyle?- wypalam, kiedy dociera do mnie, co się właśnie dzieje.
-Co tyle? A powinienem zrobić coś jeszcze? Mam klęknąć?
-No...Nie wiem...Oczekiwałam jakiegoś głębszego wyznania, albo czegoś w stylu, że sprawisz, że od teraz będę szczęśliwa...
-Aha- bąka i stoi przede mną jak sierota.- To będziesz moją żoną, czy nie?
-Przepraszam bardzo, ale to oświadczyny, czy rezerwacja?!
Oczy wychodzą mu prawie z orbit. Chyba nie tego się spodziewał. Ale ja też spodziewałam się czegoś lepszego. Co dostała Liliana, a co ostałam ja. No błagam...
Zbliża się o mnie i mocno przytula. Mimo tego, że dzielą nas zimowe kurtki, ponieważ mamy zimę, to i tak czuję jego ciepło. On po prostu tak na mnie działa.
-Aniela- mówi mi na ucho.- Wiesz dobrze, że potrzebuję Cię przy sobie, jak żadnej innej rzeczy. Fajnie byłoby mieć Cię przy sobie. Już kiedyś powiedziałem Ci, że sobie Ciebie nie odpuszczę i do dzisiaj trwam w tym postanowieniu.
Podnoszę ręce i również go przytulam. Teraz mam cały swój świat w ramionach. Martwi mnie tylko fakt, że ten chłopak... Ten golas z jeziora, którego spotkałam zaraz po przybyciu... Doprowadził mnie do takiego punktu, że nie mogę funkcjonować bez niego.
-Tak- odpowiadam po chwili i odsuwam się. Wyciągam rękę i czekam aż wsunie mi pierścionek na rękę.
Przyglądam się diamencikowi, który już po chwili zdobi mój palec. Jest piękny. Taki zwyczajny i dokładnie taki o jakim marzyłam. Rany boskie właśnie się zaręczyłam. Znamy się zaledwie kilka miesięcy. Dopiero zaczęliśmy być razem, o ile tak można to nazwać. A już powiedziałam 'tak'.
-Ty to jesteś niezły- zaczynam, kiedy ruszamy przed siebie.- Nie sądzę żeby ktoś jeszcze mógł pochwalić się dwoma narzeczonymi.
-Tylko, że tamto zostało wymuszone, a tutaj mam swoją prawdziwą miłość- uśmiecha się i mocniej ściska mnie za rękę.- Ale dobrze, że jeszcze nie mamy mrozów. Dzięki temu możemy sobie pospacerować.
-Ja tam lubię śnieg- mruczę zawiedziona, ponieważ padający śnieg sprawiłby, że oświadczyny stałyby się magiczne.



-Chyba faktycznie idzie zima- stwierdzam, kiedy stoimy przy samochodzie. Nasza randka dobiega końca i musimy wracać. Królestwo i pałac nie mogą funkcjonować bez króla, który w tej chwili zabawia się w towarzystwie wspaniałej dziewczyny, którą jestem właśnie ja.
Chucham w zmarznięte ręce, aby je ocieplić. Taki mam już nawyk, że naiwnie myślę, że to coś pomoże. Skuteczniejsze byłyby rękawiczki, ale nigdy nie mam ich wtedy, kiedy są potrzebne.
-Masz- Ksawier podaje mi kluczyki do auta.- To Twoja wielka chwila.
-Mogę prowadzić?- pytam nie dowierzając, co się właśnie stało.- Naprawdę? Serio mogę prowadzić?
-Za niedługo i tak co moje stanie się Twoje- wzrusza ramionami i wsiada na miejsce pasażera.
Stoję chwilę jak słup soli. Nie mogę uwierzyć w to wszystko. Czy to sen? Spoglądam na Ksawiera siedzącego na moim miejscu. Fotel obok kierowcy, to moja stała miejscówka. Kręcę głową i obchodzę auto w podskokach. Chyba faktycznie mogę prowadzić. Wsiadam zadowolona. Jeszcze bardziej cieszy mnie widok chłopaka, który siedzi z zapiętymi pasami.
-Widzę, że nauczyłeś się zapinać pasy- zagajam rozmowę i odpalam auto. Zapinam swój pas i kiedy chcę chwycić za drążek zmiany biegów to się zawodzę.- Automat?!
-A czego się spodziewałaś?
-Manualnej skrzyni biegów?- odpowiadam jakby to było oczywiste.- I co teraz zrobię?- mówię sama do siebie. Nie na takim aucie uczyłam się jeździć.
-Jak to co zrobisz? Skrzynię masz już ustawioną. Masz dwa pedały gaz i hamulec, więc używasz tylko jednej nogi- tłumaczy Ksawier, dla którego to wszystko jest łatwizną. Dla mnie za to jest to nowością.- Przy tej bestii ciężko byłoby Ci mieć manualną skrzynię biegów. Nie wiem czy nadążyłabyś ze zmianą biegów.
-Błagam Cię...Czy Ty myślisz, że jestem jakimś amatorem kierownicy?- pytam go, kiedy udaje mi się zebrać do kupy. Oczywiście nie informuję, że moja ostatnia przejażdżka autem była podczas egzaminu na prawo jazdy. Niestety nie wszystkich stać na kupno auta.- Ten człowiek- wskazuję palcem na samą siebie.- Zdał za pierwszym razem.
-Dlaczego więc wyglądasz na przerażoną?- unosi lekko kącik ust.
-Bo to mój pierwszy raz z automatem, ale jak to mówią- przerywam sobie żeby przypomnieć tekst, który idealnie pasowałby do sytuacji.- Zawsze musi być ten pierwszy raz! Jedziemy!!!
Naciskam pedał gazu i jestem pod wrażeniem z jaką łatwością auto rusza. To się nazywa ułatwienie. Nie muszę się martwić, czy mi zgaśnie, czy ruszy. Śmieszy mnie fakt, że Ksawier chwyta się trzymanki z boku. Jego przerażenie w oczach świadczy o tym, że chyba nie wierzy w moje umiejętności. Ja tam w nie wierzę i jadę sobie spokojnie. Będzie dobrze.
-Kierunkowskaz!- krzyczy chłopak, kiedy skręcam.- Wiesz co to jest?
-No przecież włączyłam!- wrzeszczę żeby się obronić. Poza tym denerwuje mnie, że chce mnie pouczać. Ledwo co ruszyliśmy, a ten już się wtrąca. Ja nie zamawiałam żadnej jazdy z instruktorem.
-To były wycieraczki! To drugie to kierunkowskaz!!!- wymachuje mi ręką przed oczami.
Mój błąd, ale najlepszym się przecież zdarzają. Oczywiście nie przyznaję się i jadę dalej jakby nigdy nic. Jazda samochodem jest naprawdę przyjemna. Zwłaszcza, że zaczyna się ściemniać i na niebie pojawiają się piękne kolory. Teraz to jest dopiero nastrój na oświadczyny!
-Iwo pozwolił Ci wyjść z pałacu?- pytam próbując zmienić temat i trochę rozluźnić chłopaka, który jest strasznie spięty. Chyba faktycznie boi się ze mną jechać.
-Poszliśmy na kompromis- odpowiada mi wymijająco.
-Możesz powiedzieć jaśniej, a nie robisz niepotrzebne tajemnice? Nie wiesz, że przez takie coś psują się związki? Dopiero, co mi się oświadczyłeś! Tak szybko chcesz popsuć atmosferę?!- nawijam jak szalona.- Skoro tego chcesz, to proszę bardzo! Żebyś potem mnie nie przepraszał, bo dla Twojej wiadomości to jestem pamiętliwa!
-Dziewczyno, ale ty się nakręcasz- wzdycha bezradnie. Robi to tak głośno, że to słyszę.- O wilku mowa!- pokazuje mi dzwoniący telefon, na którym widnieje napis Iwo.- Skup się na drodze, a ja odbiorę.
Robię tak jak każe. Wpatruję się w drogę, bo nie chcę spowodować wypadku. Staram się też użyć uszu i podsłuchać o czym rozmawiają. Średnio mi to wychodzi, ponieważ z moim słucham nigdy nie było za dobrze. Widzę tylko kontem oka, jak Ksawier obserwuje coś we wstecznym lusterku.
-Nie stresuj się teraz- zwraca się do mnie.- Iwo mówi, że od dłuższej chwili ktoś nas śledzi.
-A skąd Iwo to wie?- pytam ciekawa nie zwracając uwagi, na słowa, które przed chwilą powiedział.
-Głupie pytanie, przecież on od tego jest żeby zajmować się moim bezpieczeństwem- beszta mnie i patrzy poważnym wzrokiem.- Pasuje żebyś zgubiła tego czarnego SUV'a. Dasz radę?
-Pytasz jakbyś nie wiedział, że najbardziej na świecie lubię wyzwania- odpowiadam i przyciskam mocniej pedał gazu. Pora uruchomić ukrytego Kubicę, który siedzi głęboko we mnie.
-Aniela, ja wiem, że lubisz rzucać się na głęboką wodę. Tym razem potraktuj to poważnie.
-Wypraszam sobie...Ja zawsze traktuję wszystko poważnie!
Auto rozpędza się do takiej prędkości, że ciężko mi będzie zahamować. Ta prędkość aż mnie pociąga. To się nazywa prawdziwa jazda. Wyprzedzam auta, które stają mi na drodze. Jednocześnie obserwuję sytuację w tylnym lusterku. Czarny SUV cały czas siedzi nam na ogonie. W zasadzie to na bagażniku.
Nie poddaję się i walczę do samego końca i kiedy wydaje mi się, że go zgubiłam to z przeciwnej strony ktoś zajeżdża mi drogę. Niestety moja prędkość nie pomaga mi przy hamowaniu i po prostu wbijam się w to auto. Modlę się żebyśmy tylko nie dachowali, ponieważ auto wpada w poślizg.
Wszystko dzieje się tak szybko. Wypadki samochodowe to najgorsza rzecz. Nie polecam nikomu. Pasy wciskają mnie w fotel. Wybuchająca poduszka powietrzna sprawia, że tracę oddech i odczuwam silny ból w żebrach. Pękają szyby, a ich odłamki ranią mnie w twarz. Istne piekło.
Kiedy samochód w końcu się zatrzymuje spoglądam na bok. Ksawier stracił przytomność, ale jego klatka piersiowa się unosi. Musi mieć jakąś ranę na głowie, ponieważ po twarzy cieknie mu krew. Dobrze, że zapiął pasy, ponieważ mógłby tego nie przeżyć. Gdyby wyleciał przez szybę, to nie byłoby już co zbierać.
-Ksawier obudź się- szturcham go ręką.- Musimy się wydostać.
Najgorszy jest jednak fakt, że nie jestem w stanie się ruszyć, a z czarnego SUV'a i auta które zajechało nam drogę wychodzą podejrzane typki. Sprawne mam tylko ręce, którymi próbuję ocucić nieprzytomnego chłopaka.
-Halo?! Ksawier słyszysz mnie!?- z telefonu, który cudem ciągle jest cały, dobiega głos Iwa. Dzięki Ci Boże, że ciągle nad nami czuwasz.- Aniela!? Ksawier?!
-Mamy problem- udaje mi się wyjęknąć.
-Aniela?! Co się stało? Co z Ksawierem?!
Nie zdążam odpowiedzieć, ponieważ mężczyźni wyciągają mnie z auta jak szmacianą lalkę. Nie czuję nawet nóg.
-Co się dzieje?- pytam jak przez mgłę.- Gdzie mnie zabieracie?
-Zamknij się!- ktoś na mnie warczy, a ja nawet nie wiem co się dzije.
Jedyne co mogę stwierdzić, to fakt, że wsadzają mnie do auta i odjeżdżamy. A co z Ksawierem? Dlaczego tylko mnie zabrali? Serce mi przyśpiesza i łapią mnie duszności. Tylko nie teraz, niech ten napad sobie poczeka. Ale moje ciało już ze mną nie współpracuje i po prostu tracę kontakt z rzeczywistością.



* Twardowski J., Śpieszmy się.
_______________________________________________

Ale ten czas szybko mija...Już jesteśmy przy końcówce.
Następny rozdział standardowo we wtorek, ponieważ teraz będę miała straszne urwanie głowy i nie będę miała czasu na dodanie podczas świąt.
Zapowiedź jak zawsze z boku.
N

23 marca 2018

#18

Patrzę na zdjęcia, które zrobili nam paparazzi i z zadowoleniem mogę stwierdzić, że całkiem dobrze na nich wyszłam. Nie wspominając o zdjęciach na których znajduję się z Ksawierem...Są tak dobre, że jak tylko skończy się rozmowa z królem, to pobiorę je sobie na telefon. Są naprawdę świetne. I te zrobione jak stoimy na plaży i przy aucie. Wow, mam nawet jedno jak wysiadam z samochodu. Prezentuję się tutaj co najmniej, jak gwiazda.
Uśmiecham się pod nosem. Mam nadzieję, że nikt nie widzi, jak bardzo cieszą mnie te zdjęcia. Książę sprzedaje mi kuksańca w bok. Jego wzrok przywołuje mnie do porządku. No ale co mam poradzić na tą zabawną sytuację?
-Gdzie byliście?!- warczy król, który od dłuższego czasu próbuje z nas coś wyciągnąć. Nawet nie fatyguje się, żeby zmienić miejsce rozmowy. Stoimy tak, jak na początku, czyli przed pałacem. To troszeczkę niefortunne, bo mam przeczucie, że zaraz rozpęta się kłótnia, a przez to, że znajdujemy się na widoku, to wszyscy będą jej świadkami.
-Wzrok Ci się pogorszył?- odpowiada mu Ksawier. Robi to chyba troszeczkę za mocno. W końcu to jego ojciec i jakiś szacunek mu się należy.- Na zdjęciach doskonale widać, że nad morzem.
-Dlaczego spędzasz z nią tyle czasu?!
Krzywię się słysząc te słowa. Akurat to nie jest prawda. Ja i Ksawier spędzamy ze sobą bardzo mało czasu. Dopiero dzisiaj udało nam się znaleźć chwilkę dla siebie, ale i ona nie trwała zbyt długo. Twierdzenie, że spędzamy ze sobą dużo czasu jest tak śmieszne, jak fakt, że Iwo studiował medycynę.
-A co nie mogę?- śmieje się Ksawier. Ogromnie cieszy mnie fakt, że i jego to rozbawiło. Przez chwilę myślałam, że to ze mną jest coś nie tak.- Zabronisz mi?!
-Tak, dokładnie to zrobię. A jeżeli to nie zadziała, to znowu będziemy musieli odizolować was od siebie.
Odizolować? Unoszę brwi w zdziwieniu. Czyżby znowu chcieli się mnie pozbyć? Serio? To już jest nudne...Mogli by wymyślić coś ciekawszego z czym mogłabym mieć problem.
-Niczego mi nie zabronisz. Będę robił, co będę chciał. Aha i powinieneś postarać się, bo jeżeli chcesz mi grozić, to powinieneś robić to w jakiś umiejętny sposób.
-Synu, chyba muszę Ci przypomnieć, że masz narzeczoną- podnosi głos król. Jego twarz przybiera czerwony kolor, co oznacza, że wszystko idzie w złą stronę. Wydaje mi się, że rozzłoszczony król, to niezbyt dobra opcja.- Jeżeli nadal będziesz się tak zachowywał, to przyśpieszymy ślub.
No w końcu zaczęły się jakieś sensowne groźby, których można by się przestraszyć. Tym razem to ja szczypię Ksawiera w ramię. Chcę go tym przywołać do porządku. Nie ma sensu żeby z takiej błahostki wywoływał wojnę z własnym ojcem. Szczególnie, że to wszystko w każdej chwili może obrócić się na naszą niekorzyść.
Chłopak nie zwraca na mnie uwagi i ciągnie swoje. Jego pasją chyba jest testowanie cierpliwości własnego ojca. Moją wnerwianie Liliany. No! W końcu mamy ze sobą coś wspólnego.
-I co z tego? Przypominam, że żeby ten ślub się odbył, to potrzebujecie mnie. A ja? A ja mam to w dupie!!!
-Sam zadecydowałeś o tym ślubie, więc teraz nawet się nie wygłupiaj!!!- krzyczy król.
Teraz dopiero zacznie się prawdziwa jazda, bo skoro właśnie zaczął się krzyk...To do czego dojdzie za chwilę? Chyba pierwszy raz stoję i przyglądam się wszystkiemu z boku. Zawsze jestem tam, gdzie problemy, a tu ewidentnie na nie się zanosi. Tym razem jestem biernym świadkiem i muszę przyznać, że naprawdę podoba mi się to! Czuję się jakbym oglądała film na żywo.
-A co? Nie mogę zmienić zdania?!
-Nie mów mi, że to przez nią!?- Król unosi rękę i wskazuje na mnie. Czuję się przez niego naznaczona i aż przechodzą mnie ciarki.
Książę wyrównuje się ze mną i łapie mnie pewnie za rękę. No i po co mnie w to wciąga? Wolałabym mieć nadal pozycję biernego obserwatora. A teraz? Chyba będę zmuszona się w to wszystko włączyć. Czyli...Będę miała przez to tylko przerąbane.
-Chcę być z Anielą i chcę być przez nią kochany. Jeżeli mówimy o jakimś ślubie, to tylko z nią. Czy to tak wiele?!- Ksawier prawie krzyczy. Nie wiem czy myśl, że uda mu się tym coś osiągnąć, bo król pozostaje niewzruszony. Od dawna musiał spodziewać się takiego obrotu spraw.
-Zdecydowanie za wiele. Taki scenariusz nigdy się nie wydarzy. Nawet jeśli będziesz próbował, to nigdy nie dostaniesz zgody od ministrów.
-Sram na nich- mruczy chłopak. Spoglądam na niego, bo martwi mnie fakt, że z każdą chwilą używa coraz gorszego słownictwa.- Kim oni są żeby decydować o moim życiu?
-Synu- wzdycha król. Nie wiem czy robi to dlatego, że ma dość kłótni z synem, czy po prostu jest zmęczony.- Ty jesteś następcą tronu. Już niedługo przejmiesz moją funkcję.
-Nie mogę pozwolić odejść Anieli!
Jeżeli tak myśli, to jest w błędzie. Tak czy siak będzie musiał pozwolić mi odejść. Jak tylko zostanie królem, to wracam do siebie. Nie mam zamiaru wplątywać się w tutejsze sprawy, jeszcze bardziej niż dotychczas. Poza tym nawet nie wiem, czy mogłabym zostać...Starucha przedstawiła mi tylko jedną opcję, którą był powrót. Nie wspominała nic o możliwości zostania lub przedłużenia pobytu.
-Ksawier wybij sobie miłość z głowy- poucza go ojciec.- Królowie nie żenią się z miłości.
-Królowie, królestwo, dziedzic tronu! Mówisz to, tak jakbyśmy nie byli zwykłymi ludźmi! Ja też jestem człowiekiem! I chciałbym mieć normalne życie, o którym nie decyduje zgraja starych facetów...
-Zamierzasz zaryzykować dla niej wszystko?!
Król przesadza z tym. Wprawia mnie w zakłopotanie. Nigdy nie prosiłam Ksawiera żeby ryzykował dla mnie wszystkim, co ma. Krążę wzrokiem wszędzie, byleby omijać króla i Ksawiera. Przez to omija mnie moment, kiedy król osuwa się na ziemię. Tak nagle. Stał i wrzeszczał na syna, a teraz leży na ziemi. Wyglądał dobrze i na początku i przed chwilą. Nic mu się nie działo. Dlaczego więc zemdlał?
-Tato!? Wezwijcie pomoc!!!- krzyczy Ksawier, który w mgnieniu oka znajduje się przy królu.
Przyglądam się całej sytuacji z boku. Nie mija nawet minuta i przy królu znajduje się kilkanaście ludzi. Zabierają go gdzieś, a Ksawier idzie z nimi.
Przeszło mi przez myśl, że może powinnam towarzyszyć Ksawierowi. Dodać mu otuchy, czy coś...Szybko wybijam to sobie z głowy. Przez całą kłótnie nie odezwałam się słowem. Po co mam więc tam iść? Król i tak za mną nie przepada, więc oszczędzę mu mojego widoku.
Ruszam przed siebie rozmyślając o całym zajściu. Rozumiem, że się zdenerwował tym wszystkim. Po co jednak był ten cały wrzask? Czemu nie mogli rozmawiać jak normalni, cywilizowani ludzie?
-Masz przerąbane.- Czuję mocny uścisk na ramieniu. Obracam się w stronę ręki, która powoduje mój nie komfort i spotykam wzrokiem Iwo.
-Zaraz Ty się doigrasz, jeżeli mnie nie puścisz.- Próbuję strzepać rękę Iwo i rzucam się jak szalona. Jeżeli ktoś patrzy na nas teraz z boku, to musi mieć niezły ubaw.- Puszczaj!
-Zakończ ten związek, zanim Ksawier sam skończy z Tobą.- Mimo wszystko w jego głosie słyszę wyraźne ostrzeżenie i troskę.
-Od kiedy to jesteśmy ze sobą tak blisko żebyś udzielał mi rad?- Przystaję i lustruję jego twarz oczami.- Nie zamierzasz mnie puścić?
-Zachowujesz się tak żałośnie, że nie mogę na to patrzeć- Jego uwaga w jakiś sposób mnie dotyka. Aż sama jestem zdziwiona, bo zawsze docinki Iwa spływały po mnie, jak woda pod prysznicem. Wyrywam rękę i ruszam przed siebie.- Aniela wasz związek nigdy się nie uda. Wy nie jesteście dla siebie.
-Iwo!- zatrzymuję się i podnoszę głowę do góry. Pora zakończyć tą rozmowę.- Daj mi spokój. Ja i Ksawier nie jesteśmy w związku. Poza tym nasze wzajemne relacje, nie są twoją sprawą. Przestań truć mi dupę i nie zajmuj się moimi uczuciami. Myślę, że masz ważniejsze sprawy do roboty niż moje życie miłosne.
-Powinnaś cieszyć się, że jestem tak wspaniałomyślny i udzielam Ci bezpłatnej rady.
Ignoruję te słowa i ruszam przed siebie. On to nazywa poradą? W dodatku bezpłatną? Nie powiedział mi nic, czego już wcześniej bym nie wiedziała. Uparty chłopak idzie za mną. Wzdycham. On chyba naprawdę nie ma co robić.
-Co znowu? Nudzi Ci się? Czy czegoś chcesz? Czy co?!- nie wytrzymuję i wybucham.
-Chciałem Ci jeszcze dać jedną radę na przyszłość- zaczyna, a jego twarz tężeje. Może to oznaczać tylko jedno-sprawy służbowe.- Jeśli jeszcze kiedyś będziecie wybierać się z księciem, poza teren pałacu, to daj mi znać.
-Czemu niby mam to robić?- pytam zaskoczona. Czyżby chciał się wybrać z nami?
-Bo tak powinnaś robić. Skoro znaleźli was paparazzi, to myślisz, że inni was nie znajdą?- w jego głosie słyszę kolejne ostrzeżenie. Ciekawi mnie kim są Ci 'inni', którzy mogą chcieć nas znaleźć.
-Przejdź do sedna, a nie bawisz się w zagadki- ponaglam go. Jak chce mnie ostrzegać, to niech mówi konkrety.
-Ty masz wielu wrogów.- Kiwam głową słysząc te słowa. To cała prawda.- Ksawier, jako przyszły władca, ma ich jeszcze więcej. Myślisz, że robiąc sobie takie wycieczki, jesteście bezpieczni?
-Więc twierdzisz, że jeżeli poinformujemy Cię o nich wcześniej, to wtedy będziemy bezpieczni?
-Oczywiście- potwierdza moje słowa.- Wtedy ktoś za wami pojedzie i zatroszczy się o wasze bezpieczeństwo. Niekoniecznie będę to ja- dodaje informację, której byłam ciekawa. Czyli ostrzega nas bo się martwi, a nie dlatego, że chce dołączyć się do naszej randki.
-Zakodowałam- odpowiadam i salutuję mu jak żołnierz.- Zapamiętam to na przyszłość, szefie.



Wspinam się po szpitalnych schodach jak szalona. Mogłam jednak poczekać na ta windę, ale nie...Zachciało mi się oszczędzać czas, którego ostatnio bardzo mi brakuje. Przez to wspinam się na dziesiąte piętro. Cóż mogę też znaleźć pozytyw tej sytuacji. Przynajmniej trochę poćwiczę i wyrobię sobie pośladki.
Dzisiaj wypuszczają Victora ze szpitala. Ponieważ nie miałam czasu żeby, go odwiedzić, to
przynajmniej teraz postanowiłam odebrać go ze szpitala.
Kiedy docieram pod jego salę, to aż odejmuje mi mowę. Wpatruję się w tabliczkę VIP. Ten to ma dobrze. Nawet dostał wypasioną salę szpitalną. Jednak pozycja, jak zwykle ma znaczenie.
-No, no, no. Jednak bycie synem ministra się opłaca- mówię, kiedy wchodzę do środka. Odbiera mi mowę. Przecież ta sala szpitalna wygląda jak pokój w luksusowym hotelu. To są jakieś jaja.
-Nie podziękuję mu za to, bo to on mnie tak załatwił- odpowiada z grymasem na twarzy.
Akuratnie trafiłam na moment, w którym się przebiera. Mam więc okazję przyglądnąć się jego rzeźbie. Jest naprawdę dobra, tylko cały efekt psuje opatrunek na brzuchu. Co jest z tutejszymi chłopakami? Czy każdy musi mieć tak dobrą formę? Ksawier, Victor, a Iwo to już z pewnością.
-Dawno się nie widzieliśmy- mówiąc to wywołuje u mnie poczucie winy. Cholera powinnam była znaleźć czas i go odwiedzić. W końcu to przez moje zadanie, tak skończył.
-Wiem- schylam głowę, bo robi mi się wstyd.- Dlatego postanowiłam Ci to wynagrodzić i odebrać Cię ze szpitala!
Victor jest gotowy w ciągu pięciu minut. To chyba plus bycia chłopakiem. Oni zawsze szybko się ogarniają. Nie to co dziewczyny...
Uśmiecham się pod nosem i ruszam za nim. Tym razem korzystamy z windy, co ogromnie mnie cieszy, bo nie wiem, czy schodzenie schodami byłoby dobrym pomysłem.
-Prowadzimy śledztwo przeciwko twojemu tacie- Jesteśmy sami w windzie, dlatego przechodzę do tych mniej przyjemnych rzeczy.
-Rozumiem- kiwa głową.- Tego się spodziewałem.
-Nie jesteś zły?
-Dlaczego miałbym być? Ma na sumieniu kilka rzeczy, więc teraz jest czas, żeby za nie zapłacił- odpowiada bez najmniejszego zawahania.- Gdzie zaparkowałaś?
-Co?- dziwię się. Patrzę na niego zdezorientowana. Jakie 'zaparkowałaś'? Przecież, ja tu przyszłam z buta.- Myślałam, że wrócimy Twoim autem...
-Aniela, ja przyjechałem tutaj karetką- wybucha śmiechem. Ja za to stoję jak zaczarowana. Co za wtopa.- Rozumiem, że w takim razie czeka nas dłuższy spacer...
-Nie rozumiem co Cię tak śmieszy...
Ruszamy powoli w kierunku...W zasadzie to nieznanym. Bo nie wiem, gdzie zmierzamy. Czy do pałacu? A może do domu Victora? Myślę, że pałac byłby rozsądniejszym wyborem. Nie sądzę żeby ojciec Victora czekał na niego. Nagle wzdłuż chodnika, którym idziemy zatrzymuje się auto. Odsuwa się szyba i naszym oczom ukazuje się Iwo we własnej osobie. Przewracam oczami, bo już czuję, że zostanę zbesztana.
-Aniela, ja naprawdę czasami zastanawiam się czy ty myślisz- odzywa się, a na jego twarzy widnieje poważna mina.- Wsiadajcie!
Robimy tak jak mówi. Oboje wsiedamy do auta, na tylne siedzenie. Victor dlatego, że myślał, że to mi należy się miejsce pasażera, które znajduje się z przodu. Był w błędzie, bo ja nie mam zamiaru siedzieć koło Iwo. Wiązałoby się to z wysłuchiwaniem kolejnych złotych myśli chłopaka.
-Dzięki- mówi Victor i widać, że mu ulżyło. W końcu dzięki Iwo, nie musi iść z buta.
Ja nie widzę w tym żadnego problemu. Spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził. Chociaż w tym wypadku mógłby. Chodzi mi tutaj o Victora, który niedawno opuścił budynek szpitala.
-Chciałaś wywołać kolejny skandal?- pyta Iwo, kiedy włącza się do jazdy.
-Jaki skandal mogłabym wywołać z Victorem? Nie przesadzaj- mruczę i patrzę w lusterko wsteczne, w którym obserwuje mnie chłopak.
-Sam mógłbym zaproponować kilka tytułów- oburza się Victor. Czyżby dotknęło go, że nie widzę możliwości wywołania z nim skandalu?
-Teraz będziesz pilnowana na każdym kroku, bo stałaś się gwiazdą internetu- kontynuuje swój wywód Iwo.- Uwierz mi, że jeżeli złapaliby Cię tym razem z Victorem, to nie zostawiliby na tobie suchej nitki.
-Ostatnio Twoją pasją stało się wpierniczanie w moje życie. Proszę Cię skup się na drodze, a nie na tym, co by się stało.
-On ma racje- Victor bierze jego stronę, a ja czuję się zdradzona. Co za Brutus!- Najpierw złapali Cię na dziwnej relacji z księciem, a teraz złapaliby Cię ze mną. Przypominam Ci, że jestem synem ministra. W dodatku mój ojciec jest głównym przeciwnikiem króla. Uwierz mi, że moja rodzina jest rozpoznawalna.
-No i co z tego? Po co rozprawiamy nad rzeczami, które nie miały miejsca? Szkoda zaprzątać sobie głowę takimi pierdołami- Chciałabym żebyśmy zmienili temat. Dlaczego musimy zawsze rozmawiać o takich poważnych sprawach? Moglibyśmy czasem porozmawiać o pogodzie, albo co będzie dzisiaj na obiad.
-W takim razie, powinniśmy zaprzątać sobie głowę waszą dziwną relacją?- proponuje Iwo. Przewracam oczami. Wiedziałam, że on sobie nie odpuści i będzie drążył temat mojej znajomości z Victorem.
-Naszą?- mówimy wspólnie z Victorem, przez co dziwnie się czuję. Iwo za to pewnie myśli, że jesteśmy ze sobą zsynchronizowani. Jasna cholera.
-Dlaczego interesuje Cię nasza relacja?- pyta podejrzliwie Victor. I dobrze! Pora obrócić tą sytuację na naszą korzyść! Nie jesteśmy na jakimś przesłuchaniu.
-Bo nie podoba mi się ona, a Ksawierowi nie spodobałaby się jeszcze bardziej- Spogląda na nas w lusterku. A kiedy widzę, że teraz patrzy na mnie, to obdarowuję go, pięknym krzywusem.
-To on jeszcze nie wie?- śmieje się Victor. Również dziwiło mnie, że Ksawier jeszcze ani razu nie poruszył tego tematu. Jestem pewna, że jeszcze o tym nie wie, bo gdyby było inaczej, to mogłaby polać się krew.- Myślałem, że jest lepszy w łączeniu faktów...
-Czemu zajmujemy się jakimiś pierdołami?- mówię, ale w sumie sama do siebie, bo nie zwracają na mnie uwagi. Chyba teraz zaczęło się starcie dwóch samców. Iwo kontra Victor.
-Tu nie chodzi o łączenie faktów. Nie powiedziałem mu jeszcze tego, bo staram się to opóźnić. Dobrze wiemy, że jak się dowie, to rozpęta się piekło.
Niestety, tutaj muszę przyznać mu rację. Jeżeli Ksawier się dowie to rozpęta się trzecia wojna światowa.
-Właśnie tego nie mogę się doczekać- Victor szczerzy się od ucha do ucha. Patrzę na niego ze zwątpieniem. Serio? Ten też ma pasję, którą jest wnerwianie? Tym razem Ksawiera.- Ach ta zazdrość.
-Dlaczego miałby być zazdrosny o Ciebie?- pytam zdziwiona, że chłopak ma o sobie aż tak wysokie mniemanie. Znaczy wiedziałam, że jest bardzo pewny siebie. Ma też powodzenie u płci przeciwnej, ale u mnie nie ma. Owszem jest przystojny, ale raczej nie w moim typie. Poza tym nigdy nie przeszłoby mi przez głowę, żeby coś zacząć z takim graczem. Nie chodzi mi tutaj, że lubi kobiety. Raczej o sposób jego postępowania. On ma wszystko przemyślane. Raczej nie robi niczego, bez późniejszych korzyści.
-Bo mógłbym Cię traktować lepiej od niego- mówi to i przygląda mi się uważnie. Musi właśnie badać moją reakcję. Ja jednak pozostaję niewzruszona. Staram się nawet nie mrugać oczami.
-Jesteśmy- mówi Iwo, kiedy zatrzymuje się przed pałacem.
Te wszystkie dziwne rozmowy, które odbyły się w aucie, tak mnie zajęły, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy.
-Dlaczego nie zawiozłeś go do domu?- pytam.
-Proszę Cię...Zacznij używać mózgu- wzdycha chłopak i kręci głową.- Znalazł się w szpitalu przez ojca. Czy więc rozsądnym byłoby odstawienie go do domu?
-Raju! Bo wy tu wszyscy macie takie skomplikowane relacje rodzinne!- podsumowuję i besztam się w myślach. Przecież myślałam o tym, kiedy wyszliśmy ze szpitala. Wiedziałam to, ale przez te rozmowy się zdekoncentrowałam.- A zwłaszcza z ojcami- warczę zdenerwowana, że wyszłam na głupka.
Prawdą też jest, że tutaj wszyscy mają złe kontakty z rodziną. Iwo czarna owca rodziny. Pokłócony z ojcem, bo nie spełnia jego marzeń. Adelina dystans, bo przez te kłótnie znajduje się między młotem, a kowadłem. Książę również kłóci się z ojcem, a Victor? Zabiłby go rodzony ojciec. Podsumowując, to taka nasza mała telenowela.
-A więc zostaję honorowym gościem w pałacu?- podsumowuje Victor.- Mam nadzieję, że dostanę pokój obok twojego- szturcha mnie w ramię i puszcza mi oczko.
-Tak. I jeszcze informuję Cię, że zaczęliśmy postępowanie przeciwko twojemu ojcu- informuje Victora Iwo.- Jesteś świadomy jakie będą tego konsekwencje?
Najwyższa pora! Ciekawa byłam, jak to wszystko załatwią. Przecież tym razem nic nie mogło zostać zatuszowane. Mężczyzna grał w przeciwnej drużynie, niż całe państwo. A ściślej mógł doprowadzić do katastrofy. Tym razem kara nikogo nie ominie!
-Jest wina, to musi też być kara- odpowiada Victor.
-Jaka to kara?- pytam z ciekawością.
-Pewnie go zamkną i cała rodzina straci przez to pozycję- wzrusza ramionami chłopak. A ja zastanawiam się, czy jego faktycznie to nie rusza. Przecież to jego ojciec.- Nie, nie musisz się o mnie martwić- odpowiada, kiedy widzi, że mu się przyglądam.
W zasadzie to nie zamierzałam...Ale nie będę wyprowadzała go z błędu. Mimo tego, że jego rodzina zajmuje wysoką pozycję w tutejszym rządzie, to jestem pewna, że mają tez inne drogi, dzięki którym zarabiają pieniądze. Więc w ogóle nie interesuje mnie ich los.
Żegnam się z nimi i wysiadam z auta. Ruszam do pokoju. To jest ten moment, kiedy powinnam sobie odpocząć. Jedyne na co mam ochotę w tej chwili, to kąpiel i rzucenie się na łóżko.
Otwieram drzwi i wchodzę do pustego pokoju. Adeliny nie ma w nim, od czasu epidemii. Trochę za nią tęsknię. Brakuje mi tych naszych rozmów. Dobra wiadomość jest jednak taka, że już za niedługo do mnie wróci. Epidemia dobiega końca, a ona pomaga przy niej ojcu, więc pewnie jak tylko wszystko się skończy, to wróci.



Gorący prysznic był tym, czego potrzebowałam. Dokładnie wycieram ręcznikiem, moje zrelaksowane już teraz ciało. W prawdzie ta gorąca woda spowodowała tylko, że stałam się jeszcze bardziej senna, ale było warto. Nie umiem opisać, jak teraz się czuję. Po prostu wszystko, co było wyspinane, puściło mnie w mgnieniu oka.
Przyglądam się mojemu odbiciu w lustrze. Gratuluję Aniela udało Ci się rozwiązać problem lekarstwa. Teraz należy Ci się jakieś porządne wolne, albo chociaż odpoczynek.
Zakładam biały, puchowy szlafrok na siebie i wychodzę z łazienki.
-Zabawne- mówi Ksawier wpatrzony w telefon.- Pobrałaś te zdjęcia. Tak bardzo Ci się podobały?
Ustaliłam sobie, że je pobiorę, bo bardzo dobrze na nich wyszłam. Tak też więc zrobiłam i teraz pięknie zdobią moją galerię. Marszczę brwi i obserwuję chłopaka. Nie spodziewałam się go tutaj.
-Czemu myślisz, że możesz dotykać mój telefon?- mówię to w taki sposób, jakbym co najmniej miała coś do ukrycia, a to nieprawda.
-Może temu, że dostałaś go ode mnie?
-I to też daje Ci pozwolenie, żeby włazić do mojego pokoju?- unoszę brew zdziwiona. Zakładam ręce na ręce i przyglądam się chłopakowi.
-Nie, jestem tutaj w pewnym celu- odpowiada i odkłada mój telefon.
-Oświecisz mnie co to za cel?
-Chcę wyrównać rachunki- podchodzi coraz bliżej.- Otóż, ty już miałaś okazję zobaczyć mnie nago, więc teraz moja kolej.
-Chyba Cię posrało- wypalam zdenerwowana. Boję się, że chłopak mówi poważnie.
-Nie, mówię całkowicie poważnie- zamyka mnie w uścisku.- Musimy być fair wobec siebie.
Marszczę brwi. Nie wiem, czy mam brać jego słowa na poważnie. Dziwi mnie też fakt, że strasznie szybko pokonał odległość, która nas dzieliła. Przed chwilą stał na drugim końcu pokoju, a teraz stykamy się prawie nosami.
-Mówisz poważnie, czy żartujesz?- odchylam głowę do tyłu, żeby móc zobaczyć jego twarz.
-Żartuję, żartuję- uśmiecha się.- Zdziwiłaś mnie, że wzięłaś to na poważnie. Przyszedłem tutaj żeby zabrać Cię na imprezę.
-Imprezę?- dziwię się. Teraz to dopiero wbił mnie w ziemię. Oni tutaj mają imprezy? Znaczy widziałam jedną. Tą podczas której Dante pił z Victorem.
-Będziemy świętować koniec epidemii. Oficjalne zakończenie zostanie ogłoszone jutro.
-Nie chcę- marudzę. Impreza zepsuje moje dzisiejsze plany, do których należy sen.- Właśnie się wykąpałam i jedyne o czym teraz marzę, to łóżko.
-Proszę- mówi i całuje mój obojczyk, który wystaje ze szlafroka. Przechodzą mnie ciarki, które zauważa Ksawier.- I tak będę musiał tam iść, a nie chcę robić tego sam. Na przekonanie powiem Ci, że zastaniesz tam wszystkich. Będzie Adelina i Iwo. Nawet Victor...
-Skoro wszyscy to i Liliana- mruczę.- A to tylko mnie zniechęca.
-Zostawisz mnie z nią samą?- odsuwa się ode mnie. A to pieron! Wie, że tym mnie przekona. Nie ma nawet takiej opcji żeby został z nią sam. Nie na mojej warcie!
-Dasz mi pół godziny?- pytam.
-Chciałem dać Ci godzinę- śmieje się.- Ale jeżeli wyrobisz się szybciej, to zaakceptuję to z radością. Nie stresuj się i spokojnie się szykuj, a ja poczekam.
Odchodzi i siada na moim łóżku, a ja ruszam do szafy. Muszę wyglądać bombowo. Nie ma opcji żeby ta lafirynda była ode mnie lepsza.
-Ksawier- wołam go przekopując szafę.- Jak to jest, że jak tutaj przybyłam to wszystkie potrzebne rzeczy znajdowały się w tym pokoju?
-Żartujesz sobie? Za kogo ty nas masz? Przecież to jest pałac!
-I każdy pokój ma takie wyposażenie?- dziwię się i wpatruję w szafę pełną ubrań. Oczywiście, nie mogę porównać jej do garderoby Liliany...Nawiasem mówiąc dobrze jest mieć księcia po swojej stronie. Dzięki temu odzyskałam pokój, a Liliana musiała się wynieść.
-Aż takie nie- odpowiada.- Gwarantuję Ci, że Ty dostałaś wszystko co najlepsze.
Przesuwam wieszaki jak szalona. Nie mogę się zdecydować, co mam wybrać. Przyglądam się Ksawierowi, który buszuje w telefonie. Na szczęście tym razem swoim, a nie moim. Może bym się dopasowała jakoś do niego?
Ma na sobie szare eleganckie spodnie i jakąś czarną koszulkę, której nie jestem w stanie się przyjrzeć, bo nie posiadam sokolego wzroku. Do tego ma jeszcze długi czarny płaszcz, więc przeważa czarny kolor. Cóż mało oryginalnie, ale chwytam czarną sukienkę i ruszam z nią w stronę łazienki.
-Chcesz się do mnie dopasować?- zauważa rozbawiony. Przeklinam pod nosem. Myślałam, że był zajęty telefonem.
Nie odpowiadam tylko znikam w łazience. Szybko się przebieram, maluję i wychodzę gotowa. Zgodnie z moimi słowami wyrabiam się w pół godziny.
-Oj- zakłada nogę na nogę i skupia wzrok na mnie.- Zdecydowanie umiesz kusić...Ale jeżeli myślisz, że wyjdziesz stąd, tak ubrana, to się grubo mylisz.
-A jeżeli Ty myślisz, że możesz mi rozkazywać to też się mylisz- zakładam płaszcz i jestem gotowa do wyjścia.- Ja ubieram to co chcę- wyraźnie akceptuję każde słowo. Akuratnie do ubioru nie może mi się wtrącać. O innych rzeczach, mogłabym jeszcze pomyśleć, ale mój styl to nie jego sprawa.
Ponieważ chłopak nie wychodzi, tylko nadal siedzi i prowadzi protest, to sama wychodzę. Wiem, że zaraz mnie dogoni. I tak też się dzieje. Już po chwili, dorównuje mi krokiem.
-A zapomniałam Ci jeszcze o czymś wspomnieć- zatrzymuję się i szczerzę do chłopaka. Zaraz mu dowalę kolejnym faktem, który powinien wbić, go w ziemię.- Nie ubrałam stanika, do tej sukienki.
-Aniela- ściska mnie za rękę.- Wracasz do pokoju!!!
-Puść, bo to boli- próbuję wyszarpnąć rękę, którą ściska mi zbyt mocno. Myślę, że brak stanika, nie jest powodem, by to robić. Po prostu sukienka ma gołe plecy, więc tak musiało się stać i tyle. Musi się z tym pogodzić.
-Prowokujesz mnie samymi słowami. Co dopiero będzie, jak inni zobaczą Cię taką?
-Taką, czyli jaką?- dopytuję.
-Kuszącą.
Oł je. Właśnie wygrałam. O to mi chodziło. Nie odpowiadam i ruszam przed siebie, kiedy udaje mi się wyrwać. Schodzimy na podziemny parking i wsiadamy do ukochanego auta Ksawiera.
-Ksawier, a Ty powinieneś bawić się, kiedy twój ojciec źle się czuje?
-A to jest jakaś zasada, która tego zabrania?
-No nie, ale wypadałoby, żebyś trochę przejął się jego stanem zdrowia. Wiesz...nikt nie mdleje sobie ot tak.
-Daj spokój- mruczy.- To jest król. Wierz mi, że ma teraz przy sobie samych specjalistów, którzy zadbają o jego zdrowie. Moja obecność jest tam zbędna.
Nie odpowiadam. Mam wrażenie, że chłopak będzie tego później żałował. Pozwalam mu, skupić się na prowadzeniu auta, a ja podziwiam nocne widoki miasta.
Parkujemy przed klubem i wysiadamy. Książę zamyka auto i łapie mnie za rękę.
-Dlaczego przyjechaliśmy autem, skoro idziemy na imprezę?- pytam.- Przecież będzie alkohol.
-Alkohol, którego ja nie pijam- poprawia mnie.- Jeszcze jakieś pytania? To ostatnia chwila, bo zaraz wejdziemy do środka i nie będę mógł Cię nie usłyszeć.
-Dlaczego przyjechaliśmy twoim autem? Przecież było wiele innych do wyboru...
-A co chciałaś limuzyną?
-A macie?- patrzę zszokowana. Mam wrażenie, że moja szczęka dotyka właśnie ziemi.
-To chyba oczywiste- uśmiecha się zadowolony.- Ale nie byłaby dobrym wyborem. Strasznie źle się ją prowadzi.
Uśmiecham się pod nosem, kiedy w mojej głowie pojawia się obraz Ksawiera, prowadzącego limuzynę. Książę szofer. Prycham, na szczęście chłopak tego nie słyszy, ponieważ właśnie wchodzimy do środka, w którym dudni muzyka.
Całe szczęście nasza przeprawa, przez tłum, nie jest tak tragiczna, jak kiedyś kiedy robiłam to z Dantem. Szybko przechodzimy między tańczącymi ludźmi. Ksawier tak mocno ściska moją rękę jakby bał się, że mógłby mnie zgubić.
Kierujemy się w kierunku schodów, które pojawiają się znikąd. Albo to ja nie dostrzegłam ich wcześniej, przez migające oświetlenie.
-Piętro?- dziwię się.
-Pokażę Ci, jak bawią się wyższe sfery- odpowiada i ciągnie mnie za sobą po schodach.
Marszczę nos. Naprawdę bardzo nie spodobał mi się ten tekst o wyższych sferach. Darowałby sobie to wywyższanie.
Znajdując się na samej górze zastajemy znajomych i kilku nowych ludzi.
-Wow, a więc to prawda- podchodzi do nas Victor.- Ale muszę przyznać, że nawet do siebie pasujecie.
-Podziękowałbym, ale twoje słowa nic dla mnie nie znaczą- odpowiada Ksawier i puszcza moją rękę.
Rusza w kierunku stolika przy którym siedzi Iwo z Adeliną i Liliana.
-Jak zwykle jest milutki- śmieje się Victor.- Napijesz się czegoś?- macha mi szklanką z whiskey pod nosem. Nie wiem czy ma to na celu zachęcić mnie, ale mógł sobie to darować. Otóż, mnie do alkoholu nie trzeba namawiać.
-Z największą przyjemnością- odpowiadam z uśmiechem.
-Tak jest! Nasza Aniela jest najlepsza- szczerzy się Victor i obejmuje mnie ramieniem. Zaskakuje mnie tym gestem, ale nic z tym nie robię.- Chodźmy do stolika.
Ech widać, że jest już lekko wstawiony. Wszystkie oczy zwracają się w naszą stronę, więc umiejętnie wyślizguję się spod jego ramienia i ruszam do Adeliny. Nie chcę wywołać kolejnego skandalu. Kto wie...Może i tutaj ktoś nas obserwuje?
-Dawno się nie widziałyśmy- mówię, kiedy siadam przy dziewczynie.
Jestem miło zaskoczona, że sofy znajdujące się na około stolika, są tak wygodne. Czy to o tą wyższą sferę chodziło Ksawierowi? Ale bez przesady, na takich łóżkach mogę sobie posiedzieć, w każdym porządnym meblowym.
-Nie mów mi, że tęskniłaś- uśmiecha się dziewczyna.- Słyszałam od Iwo, że znowu narozrabiałaś.
-Przecież ktoś musi zapewniać rozrywkę- wzruszam ramionami.- Kiedy do mnie wracasz?
-Rozrywkę to zapewniasz nam już samym swoim dzisiejszym strojem- wtrąca się Liliana siedząca naprzeciwko. A tak...Zapomniałam, że ona też tutaj siedzi.- Wyglądasz jakbyś właśnie wróciła spod latarni.
-Przepraszam, ale nikt nie pytał o twoje zdanie- zauważam i chcę się jej pozbyć. Jest ostatnią osobą z którą chciałabym rozmawiać.- Poza tym, co mam się rozpłakać i uciec, bo mi tak powiedziałaś?
Zerkam na około w poszukiwaniu Ksawiera, który zniknął mi z pola widzenia. Lokalizuję go w pobliżu Iwo i jeszcze kilku chłopaków.
-Ucieknę to zaraz ja, bo jak na Ciebie patrzę to wydaje mi się, że pomyliłam drogi i trafiłam do burdelu- mówi z obrzydzeniem, a jej twarz wykrzywia się tak, że proszę w myślach żeby zostało jej tak na zawsze. O to mi chodziło. Denerwowanie jej sprawia mi największą przyjemność.
-Hej, hej, hej dziewczyny- pojawia się Victor, który udał się po mój alkohol.- Dzisiaj nie prowadzimy wojny, tylko pijemy.
Zabieram od niego drinka, którego mi przyniósł i upijam połowę za jednym razem. Zacznie działać alkohol, puszczą hamulce to i też poprawią mi się teksty. A wtedy załatwię Lilianę, która właśnie odchodzi od nas. I świetnie!
-A wy wiecznie na wojennej ścieżce- podsumowuje Adelina. Dziwię się, że wypowiada to ze zdziwieniem, bo ja zawsze spinałam się z Liliną. To nie jest żadna nowość.
-Inaczej się przecież nie da- mówię zgodnie z prawdą, bo przecież jakby walczymy o jednego faceta.
Ogólnie to ja nie walczę, bo podobno Ksawier woli mnie bardziej. W sumie widać to też po jego zachowaniu.
-Ukradłaś jej faceta, pewnie jest wściekła- mówi Victor i upija trunek ze swojej szklanki.- Jak ją znam to rozsadza ją od środka, bo ośmieszasz ją na oczach wielu ludzi.
-Mówiłam jej żeby przestała z nią zadzierać!- informuje do Adelina.- Ale ona się nie słucha!
-Bo ona nikogo się nie słucha. Dlatego powinniśmy napić się za to żeby Bóg obdarował Anielę większą cierpliwością i umiejętnością unikania problemów!- wznosi toast Victor.
Wypijamy za ten beznadziejny toast i na reszcie zostajemy z Adeliną same. Victorowi skończył się alkohol, więc postanowił udać się po niego. Oddycham z ulgą, bo przez niego nie mogłam normalnie rozmawiać z Adeliną.
-Jutro wracam- odpowiada szczęśliwa.- Wiesz...pomaganie ojcu przy tych wszystkich chorych, nie było moim marzeniem, ale ktoś musiał to zrobić.
-Wszystko rozumiem- odpowiadam ze współczuciem.- Na szczęście znaleźliśmy lekarstwo i wszystko wróci do normy. Muszę Ci powiedzieć, że bez Ciebie strasznie mi się nudzi...
-Wow, Aniela to brzmi prawie jak wyznanie- śmieje się i upija łyka drinka.
Powtarzam to co ona, czyli unoszę szklankę i upijam alkohol. Nie smakuje mi. Aż mnie wykrzywia. Wcześniej drink smakował lepiej. Oznacza to, że muszę pić szybciej.
-Możesz być spokojna, bo ja wolę chłopców- zapewniam ją.
-W zasadzie, to wolisz jednego, konkretnego.
-Zdecydowałam się, nie przejmować się waszymi ostrzeżeniami i spróbować tej zakazanej miłości- odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Mówisz miłości, ale książę nadal bierze ślub. Z tego co wiem, to nic się w tej sprawie nie zmieniło.
-Nawet nie wiesz jak mnie to denerwuje...Najbardziej to, że nie mogę nic w tej sprawie zrobić- mruczę i upijam drinka do końca. Właśnie wchodzimy na temat tabu.
-Jak to nie możesz? Dam Ci złotą radę. Otóż musisz czekać aż się pobiorą i rozwiodą- wybucha śmiechem.
Marszczę brwi. Wielkie dzięki...To naprawdę było pomocne. Takie coś, to już dawno wymyśliłam, ale to bez sensu.
-U was też rozwody są takie popularne?- pytam z czystej ciekawości.
-Cóż...szczerze? To nie mam pojęcia i nie wiem też co powinnam Ci doradzić w tej sprawie.
-Ja już sobie sama doradziłam i postanowiłam się tym nie przejmować. Będę tu przebywać do czasu aż Ksawier przejmie tron, a potem wracam.
-Czyli wszystko zgodnie z planem?- dziwi się.
-Czemu jesteś taka zdziwiona.
-No wiesz...Myślałam, że jak jesteście w takim oficjalnym związku to może zmieniłaś plany, co do powrotu...Poza tym przed chwilą powiedziałaś, że chcesz spróbować tej zakazanej miłości.
-Starucha wyraźnie powiedziała, że mam wracać, kiedy Ksawier obejmie tron.
-Aniela nic się nie zmieni, dopóki nie weźmiesz spraw w swoje ręce.
Przez moment rozmyślam nad tym, co przed chwilą powiedziała. Mogłabym się tym zając, ale nie wiedziałabym nawet od czego zacząć. Przecież wszystkie zasady ustala starucha, a z nią nie jestem w stanie się mierzyć. Poza tym, nie wiem nawet, czy miałoby to jakikolwiek sens. Jeśli chciałabym zostać to jako kto? Ksawier się ożeni, a ja? Będę jego kochanką?
Zgrzytam zębami, bo nie podoba mi się opcja bycia kochanką, którą w zasadzie od niedawna się stałam. Przecież zaręczyny królewskie zostały oficjalnie ogłoszone, a zaraz potem złapano nas na tej nieszczęsnej plaży.
Unoszę szklankę z drinkiem do buzi z zamiarem zapicia smutków, ale okazuje się, że jest już pusta. Wykrzywiam twarz w grymasie. Potrzeba mi nowego drinka. Gdzie do cholery jest Victor? Akuratnie teraz by się przydał. Wysłałabym go po nowy alkohol.
-Czemu się tak krzywisz?- pyta Ksawier, który siada obok mnie i obejmuje mnie ręką. Czuję jego dotyk, na moich nagich plecach. Kreśli sobie na nich jakieś wzory.
-Co robisz?!- oburzam się i zabieram jego rękę.- Ludzie się patrzą.
-I co z tego? Niech się patrzą.
-Zaczną wymyślać jakieś historyjki. Przestań- mruczę niezadowolona. To nie jest miejsce, ani czas na takie gierki.- Przypominam, że jest tutaj też twoja narzeczona, więc zachowuj się.
-Wstydzisz się tych historyjek?
-Nie rozumiesz, że to dla mnie niekomfortowe? I tak już o nas wiedzą, ale ty teraz pokazujesz im więcej i wymyślą jakieś pierdoły. Przez to stanę się jakąś książęcą dziwką- informuję go o moich obawach.
-Rozumiem, że może być to dla ciebie kłopotliwe, ale zluzuj trochę.
Odwracam głowę w inną stronę, bo wiem, że jeśli tego nie zrobię to zaraz wybuchnę. Denerwuje mnie to, że on sobie nic z tego nie robi. Spoko może jego to nie dotknie w żaden sposób, bo jest księciem. A co ze mną? Ja jestem tutaj zwykłą osobą, na której to wszystko się odbije.
-Wróciłem i przyniosłem posiłki- ogłasza Victor i podaje mi kolejnego drinka.
-Dziękuję- uśmiecham się i upijam łyka. Jestem szczęśliwa, że pamiętał o mnie i przyniósł mi alkohol mimo, że o to nie prosiłam.
-Dlaczego to Ty przyniosłeś jej drinka?- warczy Ksawier. I co? Teraz będzie zaznaczał granice, co jest jego? Teraz się mną przejmie? A wcześniej to mi kazał zluzować...
-Bo Ty tego nie zrobiłeś- odpowiada mu spokojnie Victor. Ilość alkoholu, którą już zdążyć wypić, nie wpływa na niego w żaden sposób.
-Żartujesz sobie?!- wybucha Ksawier, który zachowuje się jakby to on przesadził tutaj z trunkami.
-Korona by Ci z głowy nie spadła, jakbyś to zrobił- odpowiada Victor, który nadal jest oazą spokoju.- Ale nie zrobiłeś tego, więc ja się zająłem Anielą. A co boisz się, że mogę Ci ją zabrać?
-To tylko drink- próbuję uspokoić Ksawiera, który jest taki zły, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok.
-Ostrzegałem Cię żebyś trzymał się od niej z daleka! Masz Lilianę, więc się nią zajmij!
Nic do niego nie dociera, więc z bezradności upijam mojego drina. Zaczyna robić się coraz ciekawiej, bo Ksawier podniósł przed chwilą głos. Oznacza to, że już się denerwuje. Victor za to jak to Victor. Wygląda jak posąg, a jego twarz zdobi uśmiech. Musi być zadowolony, że udało mu się wyprowadzić księcia z równowagi.
-Właśnie Ksawier Liliana- parska śmiechem.- Czy aby na pewno to ja ją mam? Zabawne, bo z tego co pamiętam, to ty z nią bierzesz ślub.
-Odwal się ode mnie! Od moich przyjaciół i ważnych osób! Zostaw moje życie i zajmij się sobą, bo jesteś żałosny.
-Żałosny to jesteś ty, że bawisz się w randkowanie i miłości, chociaż nadal zamierzasz brać ślub. Myślałem, że jesteś mądrzejszy, ale się myliłem. Nadal jesteś słabym pionkiem, który nie potrafi ochronić ważnych dla siebie osób.
Wstaję od stołu. Nikt tego na zauważa, bo chłopaki zajęci są kłótnią, której z kolei ja, nie mam ochoty wysłuchiwać. Adelina gdzieś zniknęła, więc ruszam żeby jej poszukać.
Dochodzę pod ogrodzenie, które kończy półpiętro na którym się znajdujemy. Opieram się o nie. Zerkam w dół i stwierdzam, że jakby ktoś stąd spadł, to nie przeżyłby tego. Od parteru na którym tańczą ludzie, dzieli nas kilka metrów.
-Zadowolona?!- warczy Liliana z wyrzutem, który wyraźnie słyszę w jej głosie.
Odsuwam się troszeczkę w bok tylko dla pewności. Przed chwilą stwierdziłam, że upadek na dół nie byłby najlepszą opcją. Stanie koło Liliany, która już kiedyś mi porządnie groziła, to zwykłe kuszenie losu. Wolę więc sobie tego oszczędzić i zapobiegać wcześniej. Dlatego odsuwam się w bok.
-Jeśli te jadowite uwagi, w stosunku do mnie, mają pomóc Ci sobie ulżyć, to śmiało- odpowiadam ze spokojem naśladując Victora.- Ja ze to będę się cieszyć, że potrafiłam tak pięknie zepsuć Ci ten wieczór.
Naprawdę się z tego cieszę. Dziewczyna skręca się aż z zazdrości. Nie ma co sie dziwić, w końcu mam jakąś tam relacje z jej narzeczonym.
-Śmieszy mnie to, że wystarczy Ci Ksawier i jesteś taka szczęśliwa.
-Po co szukać jakiś przepisów na szczęście, skoro można cieszyć się ze zwykłych i prostych rzeczy?
-Taka jesteś pewna tej jego miłości?! Proszę Cię, skończ żyć w tej bajce i lepiej sobie go odpuść, bo nigdy nie będziesz mogła go mieć.
-Chcesz prowadzić ze mną takie rozmowy w tym miejscu?- dziwię się.
-Aniela on i tak się ze mną ożeni, a Ty tego nie zmienisz.
Nie mam chyba takiego zamiaru. Przecież muszę odejść, więc nie będę obiecywać mu wspólnego, szczęśliwego życia.
Nie odpowiadam. Lilianie chyba nudzi się trucie mi dupy. Zwłaszcza, że dzisiaj nie mam jakiegoś walecznego dnia i nie udają mi się riposty. Dzięki temu udaje mi się uwolnić, od jej beznadziejnego towarzystwa.
Chwytam się barierki i wpatruję się na dół. Przyglądam się wirującym ludziom, którzy świetnie czują się na parkiecie. Mój wzrok przyciąga jedna osoba, która poznaję od razu. Dante wpatruje się we mnie intensywnie i dzięki temu przyciąga mój wzrok. Kiwa głową w bok dając mi do zrozumienia, żebyśmy porozmawiali. Kiwam twierdząco głową i wiem, że muszę się stąd wydostać.
Przeszkadza mi osoba, która nagle przytula mnie od tyłu.
-Tylko mi nie mów żebym zajął się moją narzeczoną- uprzedza Ksawier.- Mam już dość słuchania tego tekstu.
Jego dotyk wpływa na mnie tak, że czuję, że mogłabym się roztopić. Nie mam teraz jednak czasu, na romantyczne wzloty. Muszę zobaczyć się z Dantem, bo wyraźnie coś ode mnie chciał.
-Potem- ściągam z siebie, jego ręce.
-Co potem!? Skoro ja chcę Cię teraz?
-Musze do łazienki- kłamię, chcąc zyskać troszeczkę czasu, na zobaczenie się z Dantem.- A co chcesz mi potowarzyszyć?
-To nawet nie jest taki głupi pomysł...
-To był żart- prostuję szaleństwo, które z tego wyszło.- Zaczekaj tutaj i czymś się zajmij, a ja zaraz wracam.
-A mogę zająć się kimś?- pyta chcąc mnie sprowokować. Oczywiście, że denerwują mnie te słowa i fakt, że tak łatwo żartuje sobie z takiej poważnej rzeczy. Nie mam jednak teraz czasu, na słowne zaczepki.
Nie odpowiadam i ruszam w kierunku schodów. Oczywiście schody w połączeniu z wypitymi przeze mnie drinkami, to nie jest za dobry pomysł. Stawiam ostrożnie stopy mimo tego, że zasuwam do Dantego. Boję się, że jeżeli zostawię go tam na dłuższa chwilę, to ktoś może go zauważyć.
Docieram do niego, z ogromnym problemem. Chwyta mnie za rękę i wyprowadza na pole. Zimne powietrze dosłownie uderza mnie w twarz. W klubie jest gorąco, a na polu zimno. Czym to się będzie jutro równać? Obstawiam, że przeziębieniem.
-Co tutaj robisz?- mówię przez zęby. Zastanawiam się co ten dzieciak ma w głowie, że tak ryzykuje.- Wiesz, że są wszyscy tu?! Jeśli ktoś Cię zobaczy, to mamy przerąbane!
-Nie sraj barszczem- klepie mnie w ramię, a ja mierzę go wzrokiem. Niech sobie nie pozwala...- Ochłoń i nie denerwuj się tak, bo wyglądasz jakbyś zaraz miała mi przyłożyć.
Kiwam mu twierdząco głową. Taki mam właśnie zamiar. Przyłożyć mu w ten bezmózgi łeb z nadzieją, że to coś pomoże. Pojawia się w miejscu, gdzie wszyscy mogą go zobaczyć. Nie po to wypruwałam sobie, z Victorem flaki, żeby go ukryć. A on przychodzi sobie ot tak i nawet się nie ukrywa.
-Taką mam właśnie ochotę! Ty w ogóle nie myślisz!!!
-Przestań się tak emocjonować. Przyszedłem, bo mam Ci coś do powiedzenia, a ostatnio jakoś nie mogłem się z Tobą kontaktować.
-W takim razie słucham- odpowiadam, kiedy dociera do mnie, że ma rację. Nie widziałam, go już dłuższy czas, ale to wszystko przez te szalone wydarzenia, które towarzyszą mi na każdym kroku.
-Chciałem Ci powiedzieć żebyś nie martwiła się, królewskim ślubem. Możesz spać spokojnie, bo wszystkim się dla Ciebie zająłem.
-Co zrobiłeś!?- patrze na niego z przerażeniem. Ostatnim razem, jak chciał się czymś zająć to musiałam wypić truciznę. Jego drugiej próby załatwienia, jakieś sprawy, mogę już nie przeżyć. Zdecydowanie. Myślę, że wytraciłam już wszystkie życia w tym świecie. Jeśli tym razem coś mi się stanie to będzie game over.
-Przecież wiem, że Ty i książę się spotykacie- trąca mnie barkiem.- W zasadzie to całe królestwo wie, bo ostatnio jesteście gorącym tematem. Postanowiłem więc Ci pomóc i zająłem się wszystkim.
-To czy się spotykamy, to nasza sprawa. Dante myślę, że powinieneś już iść, bo jeszcze ktoś Cię zobaczy.
-Taki mam plan- mówi i odchodzi tak szybko, jak się pojawił.- Zaczekaj na jutro!- woła jeszcze z daleka i macha mi ręką na pożegnanie.
Patrze jak chłopak się oddala. Kiedy znika mi z pola widzenia, to nagle nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Czym on się zajął? Nie powinien wtrącać się w takie rzeczy. Jego priorytetem powinno być uratowanie samego siebie, ponieważ nadal jest poszukiwany.
-Masz przerąbane- odwracam się w kierunku głosu i zauważam Iwo, który stoi na polu i pali papierosa. Cholera!- Teraz naprawdę przegięłaś pałę! Wiedziałem, że masz coś wspólnego z jego zniknięciem.
-Ale o co Ci chodzi?- próbuję udawać, że nie wiem o co chodzi. Nie sądzę żeby w to uwierzył, ale zawsze mogę spróbować.
-Aniela tym razem naprawdę przesadziłaś. Wiesz co grozi, za pomoc przestępcy? W dodatku to nie jest zwykły przestępca! On próbował otruć następce tronu. Jest poszukiwany listem gończym w całym państwie, a ty mu pomagasz?!
-Nic mi nie grozi, dopóki będziesz trzymał język za zębami.
-Wiesz w jakiej sytuacji teraz mnie stawiasz?!
Doskonale wiem, ale muszę go o to prosić. Wiem, że to za dużo i będzie ryzykował swoją pozycją, ale nie widzę innego wyjścia z sytuacji. Musi mi pomóc i tyle.
-Nie wiedziałam, że palisz- staram się zmienić temat i rozluźnić atmosferę, która stała się poważna.- Nie wiesz, że papierosy zabijają?!
-I właśnie to mi się w nich podoba. Palę je świadomie- zaczyna się tłumaczyć.- Kiedy trzymam zapalonego papierosa, to aż mnie to uspokaja. Wiesz, mam wtedy kontrolę nad swoją drogą do zagłady.
-Powinieneś zacząć pisać książki- podsumowuję jego złote myśli.- Niezły z Ciebie bajkopisarz.
-Wracajmy- mówi i rzuca zgaszonego papierosa na ziemię.- Albo zanim to zrobimy, to zatańczmy, bo powinienem mieć jakiś zysk z tego, że Cię kryję.
Zgadzam się z uśmiechem. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Łapię go za rękę i ciągnę na środek parkietu. Iwo nie protestuje i idzie za mną.
Kiedy znajdujemy się już na środku to chłopak śmiało przyciąga mnie do siebie. Jestem zdziwiona tym, że jest taki bezpośredni. Zaczynamy tańczyć, stojąc bardzo blisko siebie. Nie przejmuję się tym, ani nie przeszkadza mi, że nagle stajemy się sobie tacy bliscy. Tutaj każdy tak tańczy.
Czuję na swoim ciele jego dotyk, czuję też jego oddech. Powiem tak, to jest intensywne doznanie, którego doświadczam właśnie z Iwo. Obracam się do niego tyłem, bo dziwnie mi patrzeć mu w twarz.
-Myślę, że powinniśmy wracać- krzyczy mi do ucha, po kilku przetańczonych piosenkach. Ledwo udaje mi się usłyszeć jego słowa, przez dudniącą muzykę.
-Szkoda- wydymam wargi z żalem, że musimy skończyć już tańczyć.- A może zostaniemy jeszcze chwilkę?- proponuję.
-Może jeszcze kiedyś uda Ci się dostąpić takiego zaszczytu i ponownie będziesz miała szansę zatańczyć ze mną- mówi z diabelskim uśmiechem.- Ale teraz musimy wracać, bo za długo nas już nie ma.- chwyta mnie za rękę i prowadzi przez tłum.
Przyglądam się naszym rękom, które są złączone. To naprawdę nowe doświadczenie. Wszystko, co wydarzyło się przed chwilą jest strasznie dziwne. Nie miałam dobrych początków z Iwo. My po prostu się nienawidziliśmy. A teraz?
Puszczamy swoje ręce, kiedy wchodzimy na piętro. Mogliśmy zrobić to wcześniej i zastanawia mnie dlaczego tego nie zrobiliśmy? Przecież wystarczyło tylko się puścić. A my? A my szliśmy trzymając się za ręce, jakby to była nasza codzienna czynność.
-Iwo pomagał Ci w załatwieniu sprawy w łazience?- pyta książę, który od razu nas zauważa. Przygląda się nam podejrzliwie.
-Jakiej łazience?- dziwi się Iwo.
-Spotkaliśmy się po drodze- odpowiadam szybko, zanim Iwo zdąży powiedzieć za dużo.
Chłopak od razu łapie, o co mi chodzi i znika, tak szybko jak pojawił się na polu. Już po chwili tracę go z pola widzenia. Muszę przyznać, że żałuję, bo miałam ochotę się z nim napić.
-Dlaczego byliście razem?- pyta książę. Nadal drąży temat.- Dlaczego moja kobieta, bawi się dzisiaj z wszystkimi tylko nie ze mną?
No właśnie. To jest dobre pytanie. Dlaczego spędzam ten wieczór w towarzystwie wszystkich, tylko nie księcia. To on mnie tutaj zaprosił, a zajmuje się wszystkimi tylko nie mną. Czy myśli, że jeżeli już mnie zdobył, to nie musi o mnie zabiegać? Teoretycznie to mnie nie zdobył, bo nie spaliśmy ze sobą, ale praktycznie?
-Twojej kobiety?- prycha Liliana, która wyrasta przy nas spod ziemi. Serio? Za dużo dzisiaj tych nagłych spotkań. Mam dość. Mogłam zostać w domu i cieszyć się relaksem w łóżku.- Chyba pomyliłeś sobie osoby. To ja jestem Twoją kobietą. To ja jestem Twoją narzeczoną. I to ja zostanę Twoją królową.
Przyglądam się jej zadowolona. Nie wygląda za dobrze. Chyba komuś za dużo się wypiło....
-Liliana- podchodzi do niej Victor.- Zabiorę Cię do domu.
-Puszczaj mnie!- warczy wściekła.- Musze pilnować mojego narzeczonego, który ostatnio lubi szukać sobie wrażeń na boku!
Ksawier łapie mnie za rękę i mocno ją ściska. Chyba chce mi dodać tym otuchy. Albo chce pokazać Lilianie, jak mało dla niego znaczy. Cieszę się, że przynajmniej teraz chłopak umie się zachować.
-Przestań- uspokaja ją Victor. Jest to niezwykle trudne zadanie, bo dziewczyna jest kompletnie pijana. Nie myśli już , co robi.- Tylko się ośmieszasz przed wszystkimi.
Nie wiem, czy chłopak robi to, dlatego że znają się długo. A może jest mu jej szkoda? Chyba, że chce mi pomóc? Nie wiem jaki ma w tym cel, ale ja nie mogę odpuścić takiego czegoś płazem.
Szarpię księcia za rękę i przyczepiam się do jego ust. Pomalutku przesuwam nas w kierunku ściany i przyszpilam, go do niej. Łączę nasze usta w namiętnym i intensywnym pocałunku. Mam nadzieję, że dziewczyna widzi, co właśnie wyprawiam z jej narzeczonym. Niech do niej dotrze, że to ona nie będzie mogła, go mieć. Bo to ja postanowiłam go kochać.
Pocałunek i dotyk księcia, który czuję na swoich biodrach sprawiają, że dostaję aż gęsiej skórki. Jestem pewna, że to on jest tym jedynym. W końcu nie każdy mężczyzna, umie zapewnić takie atrakcje. Nie każdy umie też wprawić moje serce w takie łomotanie.
Ksawier odrywa usta od moich i łapie mnie za ramiona.
-Co Ty robisz?- pyta zaskoczony.
Patrze na jego wyraz twarzy. Wyciągam rękę i głaskam go po policzku.
-Pokazuję koleżance, co jest moje- odpowiadam z uśmiechem.
Chłopak w jednej chwili zmienia sytuacje i jednym płynnym ruchem sprawia, że teraz to ja zostaję przyciśnięta do ściany. Teraz to on całuje mnie. Zdecydowanie zbyt zachłannie, jak na miejsce w którym się znajdujemy. Jest jedynym facetem, który sprawił, że czuję się dopełniona.
-Na prawdę podoba mi się, że nie ubrałaś dzisiaj tego stanika- mówi, kiedy kończy nasz pocałunek. Dotyka kciukiem moich ust.- Podoba mi się też, że pokazałaś koleżance, gdzie jest granica. Ja też chciałbym Ci pokazać, co mam najlepszego, ale to chyba nie jest najlepsze miejsce...
Pochyla się nade mną. Uśmiecham się zadowolona. Jestem przecież zwykłą kobietą, która pragnie by mężczyzna jej chciał. Widok Ksawiera, który pali się w środku, pożerając mnie wzrokiem, strasznie mnie cieszy.



Stoję wpatrzona w tłum znajdujący się przed pałacem. Z piętra mam bardzo dobry widok, na protestujących ludzi, którzy są przeciwko królewskiemu ślubowi, który zbliża się wielkimi krokami. Znaczy tak przypuszczam, bo w zasadzie to nawet nie wiem na kiedy to wielkie wydarzenie zostało zaplanowane.
Uśmiecham się pod nosem. Robię to sama do siebie i dociera do mnie jak bardzo żałośnie muszę wyglądać w tej chwili. Stoję i podglądam ludzi jak osiedlowy monitoring. A z drugiej strony cieszy mnie fakt, że ktoś jeszcze ma takie samo zdanie jak ja, na temat tego ślubu.
Wyciągam telefon, który własnie zawibrował mi w kieszeni. Otwieram wiadomość od nieznanego
numeru.
Podoba Ci się to przygotowałem? D
A więc to o tym wczoraj mówił. Chyba byłby rozczarowany tym, że myślę, że te protesty są bezsensu. Bo niczego nie zmienią, a ludzie tylko się zmęczą. Cieszy mnie przynajmniej fakt, że chłopak napisał do mnie z nieznanego mi numeru. Dzięki temu nie będą w stanie go namierzyć.
-Ale jestem z Ciebie dumna- mówi Adelina.- W końcu udało Ci się wstać o takiej godzinie, że spokojnie możemy iść na śniadanie.
Przewracam oczami. To, że z reguły wstaję w czasie pory obiadowej, to przecież nic strasznego. Po prostu nie należę do porannych ptaszków. I tyle.
-Co takiego robi Iwo, że Ci ludzie dali radę dostać się na teren pałacu?- pytam, bo przecież dostanie się na teren pałacu nie jest wcale taką łatwą sprawą. Żeby mieć możliwość dostania się tutaj trzeba przejść przez kilka kontroli bezpieczeństwa. To nie jest tak, że każdy kto chce może się tutaj dostać. Bezpieczeństwo rodziny królewskiej jest ważne. Jak Ci ludzie się tutaj znaleźli? Wątpię żeby około stu protestujących zostało wpuszczonych z radością.
-Uwierz mi, że ochrona jest postawiona teraz w najwyższy stan gotowości- odpowiada dziewczyna.- Dlatego nie zobaczysz Iwo przez dłuższy czas. A teraz zbierajmy się, bo jestem głodna.
-Najwyższy stan gotowości?
-Protestujący to pierwsza sprawa- zaczyna mi tłumaczyć.- Drugą dosyć bardzo poważniejszą jest fakt, że król nie czuję się za dobrze. Dzisiaj z samego rana miał wygłosić przemówienie na temat końca epidemii.
-Ale?- zachęcam ją żeby wyjaśniła mi do końca, co było nie tak z tym całym orędziem do narodu.
-Wygłosił je w końcu Ksawier. Oznacza to, że z królem musi być nie za dobrze.
Jakoś nie specjalnie ta informacja zmienia moje życie. Król ma na pewno milion osób, które będą przejmować się jego stanem. Moja troska jest, więc zbędna.
Odchodzę od okna i obie ruszamy w kierunku jadalni.
-Oby to śniadanie było warte mojej obecności...
-A czy kiedyś coś Ci tutaj nie smakowało?- pyta rozbawiona.
Ma rację. Tutaj wszystko zawsze było tak pyszne, że aż ciężko mi to opisać. Z resztą co się dziwić. To jest pałac, więc pracują tu sami profesjonaliści. A gotowaniem na pewno zajmuje się jakiś chef.
-Smacznego!- mówi Adelina, kiedy wchodzimy.
Przy stole zastajemy tylko Victora, który jak zwykle już się zajada. Ja naprawdę nie wiem, jak udaje mu się utrzymywać tak dobrą formę, którą mogłam zobaczyć w szpitalu. Przecież on jest zawsze pierwszą osobą do jedzenia.
-Gdzie Lilina?- pytam, przypominając sobie wczorajsze wydarzenia.
-Źle się czuje- oznajmia odrywając się od jedzenia.- Chyba domyślacie się dlaczego.
Nie mogę wytrzymać i wybucham śmiechem. Moi towarzysze też się śmieją, ale nie tak głośno jak ja. I dobrze jej tak. Ten kac, którego ma po wczoraj, powinien ją nauczyć kilku ważnych rzeczy.
-Niestety nie mogę powiedzieć, że brakuje mi jej obecności- mówię i siadam przy stole.
Od razu, kiedy zostaje mi podane jedzenie, zaczynam się nim delektować.
-Słyszałam, że twój ojciec został wezwany dzisiaj do króla- zaczepia Adelina Victora.
-To prawda- potwierdza chłopak.- Nie wiem w jakim celu, bo jak wiecie, od jakiegoś czasu nie utrzymujemy kontaktów.
Marszczę brwi. W jakim celu jego ojciec spotykał się z królem? Podobno władca czuje się ostatnio nie za dobrze, więc po co wezwał do siebie ojca Victora? Zwłaszcza, że to jego największy przeciwnik.
-A gdzie Ksawier?- pytam, ponieważ jestem ciekawa, gdzie znajduje się chłopak.
-Od kilku dni cały pałac jest postawiony w najwyższą gotowość- odpowiada mi dziewczyna.- Przez jakiś czas może być wam ciężko się spotkać.
Najpierw Iwo, teraz Ksawier. Cóż...To nie jest tak, że w normalnych okolicznościach też często się widywaliśmy, ale teraz? Pewnie będzie dużo gorzej niż zwykle.
-Z tego co wiem, to właśnie zwołał spotkanie ministrów- dodaj Victor.
Unoszę brwi zdziwiona. Ksawier zwołał spotkanie z ministrami? W jakim celu? Nie ciągnę już tematu, bo postanawiam go sobie darować. Teraz powinna się zająć pysznym śniadaniem.
Okazuje się jednak, że nie jest mi to dane, bo po chwili przychodzi jakiś posłaniec z wiadomością, że król chce mnie widzieć.
Wstaję od stołu i z żalem patrzę na talerz, z którego zdążyłam zjeść może ze dwa kęsy. Naprawdę nie podoba mi się to, że rozdzielają mnie z jedzeniem. Ruszam za mężczyzną, którego przysłał sam król.
Jaki ten mężczyzna ma plan skoro chce mnie widzieć?
Kiedy wchodzę do apartamentów króla, to nawet nie zwracam uwagi, na ich wielkość i bogactwo. Mój wzrok wędruje w kierunku mężczyzny, który leży na łóżku. Nie wygląda za dobrze.
-Wasza Wysokość- kłaniam się.
-Strasznie szybko przyszłaś- dziwi się.- Mogłaś dokończyć śniadanie i dopiero wtedy przyjść.
Serio? Patrzę na niego poważnym wzrokiem. Czemu taka informacja nie została mi przekazana wcześniej? Zerwałam się jak szalona od stołu i zostawiłam śniadanko, bo myślałam, że muszę znaleźć się przed królem w mgnieniu oka. A okazuje się, że mogłam spokojnie je skończyć. Super.
-Nie powinno się kazać, aby król czekał...
-Nie musisz być dla mnie miła. Jeżeli robisz to z grzeczności lub dlatego, że jest Ci mnie szkoda, to informuję Cię, że Twoja troska o mnie, jest zbędna.
Patrzę na niego i nie wiem, czy traktować jego słowa poważnie. Mężczyzna wygląda jakby był moment przed śmiercią. Znaczy może to za poważne, ale naprawdę nie wyglądał za dobrze. Miał nawet podłączoną kroplówkę.
-Ja naprawdę życzę Waszej Wysokości wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim dużo zdrowia- odpowiadam szczerze. Mimo tego, że ostatnio się nie lubiliśmy, a każda nasza rozmowa nie przebiegała w miłej atmosferze, to nie chcę mu życzyć złego.
-Wierzę Ci, ale nie posłałem po Ciebie, żeby słuchać takich rzeczy- oznajmia mi. No właśnie...mógłby przejść do sedna, bo tak to stoję tutaj bezsensu.
Naglę słyszę potężny i głośny grzmot. Spoglądam w kierunku okna, za którym widzę, że właśnie zaczął padać deszcz. Marszczę brwi. Po częstotliwością z jakim pojawiają się pioruny i grzmoty, jestem pewna, że właśnie zaczęła się burza. A to nie oznacza nic dobrego.
-Dlaczego więc zostałam tutaj wezwana?- patrzę mu śmiało w oczy i staram się uzyskać odpowiedź.
-Jak widzisz- wskazuje na siebie ręką.- Z moim zdrowiem ostatnio nie jest za dobrze.
Krzywię się słysząc te słowa. Czy on oczekuje, że go wyleczę? Przepraszam bardzo, wiem że dokonałam tutaj różnych rzeczy, ale medycyna nie jest w moim zasięgu.
-Przepraszam, ale w tej dziedzinie nie jestem w stanie pomóc.
-Spokojnie, nie o to mi chodzi- uśmiecha się słabo. Mam wrażenie, że z każdą mijającą minutą wygląda coraz gorzej.- Wezwałem Cię tutaj, żeby wyjaśnić z tobą kilka rzeczy. Otóż stan mojego zdrowia od dawna pozostawiał wiele do życzenia. Już od jakiegoś czasu wiem, że mój czas dobiega końca. Dlatego też poprosiłem o kogoś, kto pomoże mojemu synowi, kiedy mnie zabraknie.
-Co, co to znaczy?- udaje mi się wyjęknąć.
-Znaczy to, że nie trafiłaś tutaj przypadkiem. Zanim mnie zabraknie, chciałbym być pewny, że mój syn nie zostanie bez osoby, której mógłby zaufać. Wiem, że w tej kwestii tylko Ty jesteś odpowiednia. Pomogłaś nam w wielu rzeczach, za które nigdy Ci nie podziękowałem.
-Nie oczekiwałam podziękowań- zaprzeczam. Nigdy nie przyszło mi nawet na myśl, że król mógłby dziękować mi za sprawy w których pomogłam. W zasadzie to więcej udało mi się namieszać i sprawić problemów niż w czymś pomóc.- To było częścią mojej pracy.
-Wiem dziecko, ale ja chciałem Ci podziękować za wszystko. Zwłaszcza za to, jak wpłynęłaś na mojego syna- kontynuuje.- Udało Ci się go zmienić. Martwi mnie jednak tylko wasza relacja, która może spowodować kłopoty.
Nasza relacja pojawiła się znikąd. Żadne z nas w zasadzie nie miało na nią żadnego wpływu. Rozumiem jego obawy, ale nic nie mogę na nie poradzić. To po prostu się stało.
-Proszę się o nią nie martwić- mówię zgodnie z prawdą, ponieważ nie wiem, czy ta relacja jeszcze długo potrwa. Przecież kiedyś będę musiała wrócić.
-Zanim odejdę, chciałbym mieć pewność, że mój syn nie zostanie sam. Proszę obiecaj mi, że mu pomożesz- łapie mnie za rękę, a w jego oczach widzę ogromną determinację.- Aniela jesteś jedyną osobą, która może mu pomóc. Jak dobrze wiemy i tak już wpakował się w to całe małżeństwo, które przyniesie tak samo zalety i kłopoty. Wierz mi, że połączenie dwóch państw w jedno, nie jest wcale takie łatwe.
-Proszę nie mówić o sobie w taki sposób, jakby Wasza Wysokość miał zaraz wykitować- odpowiadam i dopiero po chwili dociera do mnie, co powiedziałam.- Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Zawsze uważałem bezpośredniość za twoją zaletę- mówi rozbawiony.- Dzięki temu, że mówisz co myślisz, twoje życie staje się prostsze. Dlatego chciałbym żebyś została przy Ksawierze i pomogła mu wielu problemach, z którymi będzie zmuszony się zmierzyć.
-Oczywiście, przecież jestem po to żeby pomagać mu, kiedy tego potrzebuje.
-Co jeszcze chciałem Ci przekazać?- król myśli na głos.- A tak! Rozmawiałem dzisiaj z moim dawnym przyjacielem.
-Ojcem Victora?- upewniam się.
-Zgadza się- kiwa głową.- Znamy się z Haroldem od bardzo długiego czasu. Możesz mi nie wierzyć, ale kiedyś naprawdę się przyjaźniliśmy- przerywa żeby złapać oddech. Widzę, że coraz ciężej mu się mówi. Zastanawiam się, czy nie powinnam posłać po lekarza.- Nasza historia nie jest zbyt oryginalna, bo bardzo często się powtarza. Byliśmy zakochani w tej samej kobiecie.
Przestępuję z nogi na nogę. Stoję już tu dłuższą chwilę, a moje nogi po mału zaczynają dawać znak, że z chęcią by odpoczęły.
-O kobiety zawsze toczono wojny- zauważam, kiedy przypomina mi się historia wojny trojańskiej.
-To prawda. Powiem Ci, że zakochałem się w niej do tego stopnia, że reszta świata się dla mnie nie liczyła. Nie zauważyłem tylko, że mój przyjaciel obdarzył ją takimi samymi uczuciami.
-To chyba najgorsza z możliwych opcji- podsumowuję i zastanawiam się, co ja tu właściwie robię. Najpierw było poważnie, a teraz zaczynam słuchać o miłosnych przygodach króla.
-Sprawiłem więc, że kobieta ta została moją żoną, a tym samym, straciłem przyjaciela.
-W takim razie została królową?- dopytuję, ponieważ w końcu cała ta historia zaczęła mnie ciekawić. Zawsze chciałam dowiedzieć się, gdzie podziała się królowa, bo skoro jest król to powinna tez być jego małżonka. Poza tym Ksaweir nie wziął się z niczego.
-Została. Jadwiga została królową i moją żoną. Z naszej miłości powstał Ksawier- tłumaczy mi, a ja w myślach mam nadzieję, że obejdzie się bez dokładnych wyjaśnień, jak powstał książę.- Pewnie ciekawi Cię, dlaczego nie ma jej tutaj z nami. Otóż Jadwiga była taka jak Ty, nigdy nie należała do tego świata.
-Wasza wysokość wie?!- dziwię się. To on wie?
-Oczywiście, że wiem. Dlatego jestem przeciwny związkowi Twojemu i Ksawierowi. Aniela, historia lubi się powtarzać.
-A więc gdzie znajduje się teraz Jadwiga?- dopytuję, ponieważ nigdy jej nie widziałam.
-Wróciła do swojego świata, po tym, jak urodziła Ksawiera.
-Dlaczego was zostawiła?
-Kobiety króla mają do siebie to, że zawsze są narażone na niebezpieczeństwo. Zdarzył się wypadek, w którym ciężarna królowa została zaatakowana przez nożownika. Jadwiga i nienarodzony Ksawier ledwo z tego wyszli- opowiada mi to, jakby to wydarzenie miało miejsce wczoraj. Musi wszystko dokładnie pamiętać.
-A wiec po urodzeniu Ksawiera postanowiła wrócić?- Wydaje mi się to prawie nierealne. Ja jestem zakochana w Ksawierze i mam wątpliwości, co do mojego odejścia. A ona? Była królową i urodziła dziecko! A mimo to odeszła.
-Tak, wróciła tam skąd pochodziła- odpowiada.- Dlatego nie możecie być razem. Człowiek zakochany jest całkowicie bezbronny.
-Złapaliście nożownika? A może to był Harold?- Podsuwam możliwość o której myślę. Może był taki zazdrosny o Jadwigę, że postanowił się pozbyć problemu. Jestem pewna, że byłby do tego zdolny.
-Złapaliśmy. Był to jeden z moich przeciwników- wyjaśnia król.- Harold nigdy nie wybaczył mi tego, że pozwoliłem jej odejść...Ale to nie był on.
-To wyjaśnia dlaczego działa tak zaciekle w opozycji...
-Tak- potwierdza mężczyzna.- Ponieważ moje dni są policzone, postanowiłem się z nim spotkać ten ostatni raz. W końcu nie jesteśmy sobie obcy, kiedyś się przyjaźniliśmy. Każde z nas wybrało inną drogę, ale na koniec i tak się spotkaliśmy.
-Wyjaśniliście sobie wszystko?
-Poprosiłem go o opiekę nad moim synem, kiedy mnie zabraknie. Zapewnił mnie, że na niego nie mogę liczyć, ponieważ musi ponieść konsekwencje swoich czynów, ale Victor na pewno mu pomoże.
Spoglądam w stronę okna, ponieważ rozprasza mnie kolejny grzmot. Czy Ksawier na pewno powinien ufać Victorowi? Znaczy ja wiem, że chłopak jest godny zaufania, ale chłopaki się nie lubią.
Odwracam się w kierunku króla i widzę, że jego oczy są zamknięte. Podchodzę do niego i przykładam rękę pod jego nos, żeby sprawdzić czy oddycha. Z przerażeniem stwierdzam, że nie oddycha!
-Pomocy!!!- wrzeszczę i staram się uciskać jego klatkę piersiową, tak jak uczyli nas na pierwszej pomocy w szkole.
-Co się stało?!- koło mnie pojawia się przerażony książę.
Nie odpowiadam, tylko kontynuuję masaż serca. Przecież to były sekundy. Spojrzałam tylko przez okno, a on nagle przestał oddychać.
Ktoś odciąga mnie od króla. Wszystko dzieje się szybko. Widzę ojca Adeliny z kilkoma osobami. Próbują przywrócić mężczyznę do życia. Pojawia się nawet defibrylator.
Spoglądam na księcia, który stoi zmartwiony. Podchodzę i obejmuję do ramieniem. Chciałabym zasłonić mu widok, jak ratują jego ojca. Przecież rodzinna nie powinna oglądać takich rzeczy.
Lekarze wykonują jeszcze kilka minut swoje obowiązki. Starają się uratować mężczyznę.
-Czas zgonu osiemnasta dwadzieścia jeden- mówi ojciec Adeliny, który obraca się po kilku minutach.- Przykro mi. Niestety nie udało nam się go uratować.
-Dlaczego?- pyta książę, ale jego głos jest tak pusty, że aż zaczynam się martwić.- Dlaczego, przecież wczoraj wyglądał normalnie...
Mówiłam mu! Mówiłam mu, że powinien być dla niego lepszy, bo będzie tego żałował. Ale on jak zwykle chciał zrobić wszystko po swojemu. A teraz ma tego konsekwencje...Nawet się nie pożegnali.
-Król był chory od dłuższego czasu- odpowiada mu ojciec Adeliny, który musiał o tym wiedzieć od dłuższego czasu. Chyba był jego osobistym lekarzem.
Nagle moje serce zaczyna bić w tak szybkim tempie, że aż odczuwam ból. Zaczyna brakować mi powietrza, które staram się łapać ogromnymi susami. Czy teraz kolej na mnie? Może to moja kara? W moich myślach pojawia się jednak inna myśl.
Ksawier właśnie został królem. Mój czas tutaj dobiega końca. Taka była przecież umowa. Mogę wrócić, kiedy Ksawier zostanie królem. A tak się stało wraz ze śmiercią obecnego władcy.
Panam na kolana i składam pokłon, jak arab przed księciem.
-Niech żyje król!- To ja pierwsza składam szacunek nowemu królowi. Takie było moje zadanie od samego początku.
-Jak to król?- dziwi się chłopak. Patrzy na mnie z przerażeniem w oczach. Zupełnie jakby to wszystko jeszcze do niego nie dochodziło.
-Król umarł, a ty jesteś jego następcą. Władza właśnie została przekazana Tobie- tłumaczę mu.
-Witaj królu- ojciec Adeliny powtarza moje czyny.
Unoszę głowę i widzę, że reszta zespołu medycznego robi to samo. Mój czas tutaj właśnie dobiegł końca. Wszystko co miało się stać, własnie się dokonało.

_____________________________________________

Tak jak zapowiedziałam, dodaję nowy rozdział. 
Następny pojawi się standardowo we wtorek.
Zapowiedź z boku. Do następnego,
N