13 marca 2018

#16

Zdecydowałam, że urodziny księcia będą specjalnym dniem, w którym ponownie postawię moje nogi w pałacu. Przemierzam już znane przeze mnie korytarze bez większej trudności, bo jednak spędziłam tu troszeczkę czasu. Kłopot sprawia mi tylko poruszanie się w sukni, którą musiałam ubrać. Zrobiłam to, ale oczywiście z niechęcią. A teraz tylko przez to mam problem, ponieważ nie jestem przyzwyczajona do takiego eleganckiego stylu. Czuję się w nim dziwnie i jest niewygodnie, zwłaszcza, że długa kobaltowa suknia nie chce ze mną współpracować.
Szczęście jak zwykle mnie nie opuszcza, ponieważ moją walkę z suknią ma okazję zobaczyć król. Kłaniam się w pas, tak jak wymaga tego ode mnie etykieta. W myślach żałuję, że mój codzienny styl ogranicza się jedynie do jeansów i bluz. W porywach czasami zdarzy się koszula. Wtedy to jest maksymalne szaleństwo.
-Aniela- odzywa się i patrzy na mnie rozśmieszony.- Jestem pewny, że wiesz, że jesteś tu, a nie powinno Cię tu być.
Patrzę na niego dłuższą chwilę. Analizuję, co właśnie powiedział. I nie mogę uwierzyć, że tak prostą rzecz, tak zagmatwał. Mógł powiedzieć po prostu, że nie jestem tutaj mile widziana, a nie używać takich zawijasów.
-Wiem- odpowiadam i prostuję się. Chcę żeby myślał, że wcale się go nie boję.- Proszę jednak zrobić dzisiaj wyjątek. W końcu to urodziny księcia- dodaję i mam nadzieję, że urodziny jego syna powstrzymają go od robienia scen.
-Dlaczego miałbym robić dla Ciebie ten wyjątek?- unosi brew, a w jego oczach widzę to czego nie chciałabym widzieć. Znowu pojawia się niechęć do mojej osoby. Znowu jestem dla nich nikim.
-Ponieważ to syn Waszej Wysokości mnie zaprosił- podaję jeden z najprostszych argumentów. Jestem tutaj bo dostałam zaproszenie. W dodatku nie byle jakie, bo od samego księcia!
-To jest pierwszy i ostatni wyjątek jaki zrobiłem dla Ciebie- mówi groźnym głosem, od którego dostaję gęsiej skórki, na nagich ramionach.
-Dziękuję- mimo tonu i tego, że cała ta rozmowa zaczyna być jednym wielkim zastraszaniem, postanawiam zachowywać się zgodnie z etykietą. Chociaż nachodzi mnie ochota wykrzyczenia mu w twarz, że jest strasznie niesprawiedliwy względem mnie, bo przecież tyle dla nich zrobiłam.
Prostuję się i przyglądam mężczyźnie. Dawniej darzył mnie sympatią i błagał żebym pomogła jego synowi, a teraz kiedy za bardzo się zbliżyliśmy z księciem to się mnie pozbył. Szkoda, że jest taki bezpośredni i nie ukrywa, że mu przeszkadzam. Gość patrzy na mnie z taką niechęcią, jakbym tarzała się w gównie i nie mógł znieść tego zapachu. Tylko w tym wypadku chodzi o moją osobę i moją obecność. Oby później tego nie żałował, bo jestem pamiętliwą osobą.
-Pozwól, że będę Ci towarzyszył w drodze do sali bankietowej- proponuje mężczyzna i podchodzi o mnie.- Mam Ci coś jeszcze do powiedzenia.
-Zgoda- odpowiadam i powoli ruszamy w stronę sali.
-Przez to, że tak dużo pomogłaś mojemu synowi jesteś teraz dla niego najgroźniejsza, wiesz? Uczucia, którymi Cię darzy...Zgubią go.
-Nie miałam wpływu na jego uczucia- bronię się. Czemu wszystko idzie na mnie? Przecież nie kazałam mu oddać swojego serca!- Po prostu się pojawiły. Rozumiem o co się martwisz Wasza Wysokość, ale naprawdę nie mogę na to nic poradzić.
-Nie chcę wam niczego zabraniać. Starałem się temu wszystkiemu zapobiec, ale jak widać nie udało się. Wiedz tylko, że wasz związek nie będzie trwał długo.
Przewracam oczami z nadzieją, że tego nie zauważył. Każdy powtarza, że nie możemy siebie mieć. Dotarło to do mnie za pierwszym razem. Rany. Ile jeszcze razy będę musiała tego wysłuchiwać?Jedno mnie jednak przeraża, bo ten zakazany owoc strasznie mnie przyciąga. Nie wiem dlaczego zmieniło się to ostatnimi czasy...
-Rozumiem, że mam zostać jego ładnym wspomnieniem?
-Nie miej mi tego i innych rzeczy, które wydarzą się w przyszłości za złe. To dla waszego dobra.
Nie odpowiadam już, na te dziwne słowa, ponieważ w końcu docieramy do sali balowej. Jest ogromna. Powstrzymuję się żeby nie rozglądać się w każdą stronę. Dlaczego nigdy wcześniej tu nie byłam? Tu jest przepięknie. Ten marmur ze złotem robi swoje.
Rozdzielamy się, ponieważ król musi mieć swoje wielkie wejście, a ja przedostaję się do środka jak myszka. Myszka niezauważona przez innych. I to mi pasuje. Przynajmniej nikt nie zobaczy jak żałośnie poruszam się w tej eleganckiej wersji.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy?
Szukam wzrokiem człowieka, który do mnie mówił. I znajduję. Iwo pojawia się przy moim boku. W garniturze wygląda naprawdę przystojnie, a jest jeszcze bardziej atrakcyjny przez diabła, który chowa się w tych jego oczach. Nie jedna dziewczyna westchnęła by widząc go dzisiaj.
-No, no, no- próbuję zagwizdać, ale mi to nie wychodzi.- Do twarzy Ci w garniturze.
-Nie wiesz, że ładnemu we wszystkim ładnie?
-Założę się, że dzisiaj nie jedna będzie przez Ciebie płakać- śmieję się. Dziękuję Bogu, że spotkałam go pośród tego tłumu ludzi. Przynajmniej pomógł mi rozładować stres, który zaczynał mnie dopadać.
-Chciałbym, ale dzisiaj jestem na służbie- mówi, ale w jego głosu wcale nie słyszę żalu. Ten człowiek to pracoholik, który najlepiej czuje się właśnie na służbie.
-Ty jesteś na służbie całe życie- wytykam mu.- Wziąłbyś sobie jakieś wolne.
-Powiem skromnie...Jakbym wziął wolne, to wszyscy by beze mnie zginęli.
-Ty chyba nie wiesz co to skromność- wybucham śmiechem troszeczkę za głośno, ponieważ osoby stojące obok zaczynają mi się przyglądać.
-Faktycznie, ciężko mi być skromnym- po chwili przyznaje.- A teraz wybacz mi, muszę wracać do pracy, ale nie martw się jeszcze Cię znajdę. Przecież musimy zatańczyć jakiegoś walczyka.
I znika tak szybko jak się pojawił. Walczyk? To chyba jak się napiję, bo inaczej nie widzę takiej opcji. Jeszcze w tej sukience...Czuję, że każda próba tańca skończy się katastrofą. Próbuję jeszcze znaleźć Iwo, ale w tym tłumie nie ma opcji. Jest tak dużo ludzi, że boję się stawiać stopę, żeby na kogoś nie nadepnąć.
-Wow, wyglądasz jak księżniczka- sprawia mi komplement Adelina, która nagle pojawia się obok. Serio? Oni to chyba mają rodzinne. Tak samo jak jej brat, pojawia się i znika.
-Księżniczka jednego wieczoru- mruczę i chociaż wiem, że ładnie wyglądam, to wiem też, że nigdy więcej nie zdecyduję się na taką kreację. To dla mnie mordęga.
Zastanawia mnie tylko czy projektanci po to właśnie projektują takie suknie? Żeby kobiety mogły poczuć się jak księżniczki? Ja nie jestem księżniczką, a ta suknia tylko mi ciąży. Jestem zwykłą dziewczyną, której wszystko się ostatnio poplątało w życiu.
-Czeka na Ciebie- informuje mnie dziewczyna i dyskretnie wskazuje na księcia.- Lepiej do niego idź, bo już nie może się doczekać.
Chciałam odpowiedzieć jej, że jak kocha to poczeka, ale byłoby to chyba nie na miejscu, ponieważ takiego scenariusza najbardziej chciałabym uniknąć. Żadna miłość nie jest potrzebna.
-No to idę- odpowiadam i ruszam przed siebie.
Stawiam nogi po woli. Nie śpieszę się, ponieważ im bliżej niego jestem tym bardziej się stresuję. Poza tym moja dzisiejsza kreacja i wysokie buty wcale mi nie pomagają.
Dostrzegłam Ksawiera już chwilę temu. Nie mogę powiedzieć, że nie rzuca się w oczy. Ma w sobie to coś. Ale po dzisiejszym dniu mogę stwierdzić tylko jedno...Garnitur dużo daje chłopakowi. Przecież na przykład taki Iwo, no to wyglądał na zupełnie innego człowieka. A książę? To już jest bajka.
W końcu i chłopak mnie zauważa, a wtedy jego wzrok skierowany jest tylko na mnie. Przez to aż serce zaczyna mi szybciej bić. No bo która dziewczyna nie chciałaby poczuć się tak wyjątkowo jak ja teraz? Uśmiech pojawia się mimowolnie na mojej twarzy. Modlę się w myślach żebym była w stanie dojść do niego z gracją.
-Wyglądasz pięknie- mówi, kiedy znajduję się już przy nim. Lustruje mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Nie ma potrzeby mówić oczywistych rzeczy- odpowiadam z uśmiechem.
Mimo tylu jadowitych słów, które wypowiedziałam wiele razy w jego stronę chcąc się go pozbyć i zniechęcić to on nadal przy mnie trwał i nie poddawał się. Zyskał tym dużo w moich oczach.
Nagle dociera do mnie jeden fakt. Dosłownie uderza we mnie. Przecież już widziałam tą chwilę w książce! To jest straszne! Fajnie znać przyszłość, ale bez przesady...
-Mogę prosić Panią do tańca?- pyta wyciągając dłoń w moją stronę. A ja krzywię się słysząc tą 'panią'. Co to jest...
-Ludzie patrzą- mruczę zawiedziona, bo serio chciałam z nim zatańczyć.- Nie powinniśmy...
Król też dał mi dzisiaj wyraźnie do zrozumienia, że jest przeciwny. Jeżeli teraz z nim zatańczę to plotki, które o nas krążą, tylko się nasilą. Ksawier ignoruje moje słowa i po prostu ciągnie mnie na środek jak wór ziemniaków. To musi wyglądać komicznie, ponieważ on mnie drze za rękę, a ja potykam się milion pięćset razy o sukienkę. Boję się też, że zgubię buty. Wszystkie oczy zwracają się w naszą stronę, a ja przełykam ślinę. Jasna cholera.
-Nie boję się ich. To ja będę rządził, dlatego mam ich gdzieś- szepcze mi do ucho, powodując tym samym, że aż wstrzymuję oddech. Reszta sali tak samo, ponieważ ich książę zbliżył się do jakiejś dziewczyny. Muszą być strasznie ciekawi naszej relacji.
Splata nasze palce razem, a drugą ręką chwyta mnie w pasie. Ja za to kładę dłoń na jego ramieniu. Dziwi mnie fakt, że jego bliskość mnie nie stresuje. Wręcz daje mi uspokajające ciepło. I dociera do mnie, że bardzo długo czekałam na jego bliskość.
Zaczynamy tańczyć w rytm muzyki jakiegoś walca. Ksawier jest bardzo dobrym tancerzem i świetnie prowadzi. Zgaduję, że książęta po prostu muszą dobrze tańczyć. Tak dobrze czuję się z nim na parkiecie, że mogłabym przetańczyć z nim całą noc. Dosłownie.
-Przetańczmy całą noc wszystkim na złość- odzywam się, kiedy spotykam zazdrosne oczy Liliany. Bardzo mnie to cieszy. Dziewczyna wygląda o niebo lepiej ode mnie, ale ona urodziła się księżniczką. Dlatego coś za coś, a w tym wypadku mi dostaje się Ksawier. Lepszej wymiany nie mogłabym sobie zażyczyć.
-I tak kiedyś dowiedzą się, co do Ciebie czuję. Niech się więc gapią.
Jego słowa są bardzo bezpośrednie. Nawet nie boi się faktu, że wszyscy poznają jego uczucia w stosunku do mnie. Ja za to czuję się tym wszystkim przytłoczona, ale ignoruję to, ponieważ to nie jest czas na rozpaczanie. To jest czas, który mam z księciem, więc powinnam po prostu przetańczyć z nim całą noc.



Kończymy tańczyć chyba setny kawałek z rzędu. Nie czuję już własnych stóp. Gdybym była u siebie, to już dawno pozbyłabym się tych szpilek i tańczyła na boso. Niestety tutaj raczej nie powinnam tego robić. Książę nie opuszcza mnie na krok, a mi to jak najbardziej pasuje. Mając go obok siebie czuję, że wszystko będzie dobrze.
-Proszę to dla Ciebie- podaje mi kieliszek szampana.
-Dziękuję- odpowiadam i zauważam, że dla siebie nie wziął kieliszka.Przypomina mi się, że on przecież nie pije. Uśmiecham się i podziwiam go za to, że jest wierny swoim wyrzeczeniom.
Nagle muzyka ustaje i zapada grobowa cisza. Wszystkie oczy koncentrują się na królu, który znajduje się w centrum. Stoi na balkonie, z którego bacznie obserwuje otoczenie.
-Chciałbym prosić o ciszę- odzywa się, a jego głos roznosi się w przestrzeni. Jednak ta pozycja u góry pokazuje, kto tutaj rządzi.- Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Urodziny mojego syna Ksawiera, który jak wiecie już niebawem przejmie tron. Dlatego chciałbym żebyśmy wszyscy wznieśli za niego toast- unosi kieliszek do góry i szuka wzrokiem Ksawiera, który znajduje się przy mnie. Na szczęście omija mnie wzrokiem i traktuje jak powietrze.- Synu podejdź do mnie! Podejdź do ojca i wznieś z nim toast!
Ciekawe jak ma z nim wznieść toast, skoro Ksawier nie pije. Teraz właśnie wychodzi, jak mało wie o swoim synu. Widocznie pozycja króla, nie pozwala na zbytnie zainteresowanie własną rodziną.
-Przepraszam na moment- odpowiada książę i patrzy na mnie ze smutkiem w oczach.- Zaraz wracam.
Kiwam głową dając mu znak, że rozumiem i przyglądam się jego plecom, które z każdą sekundą oddalają się ode mnie. Obserwuję jak chłopak wspina się po schodach na balkon, gdzie znajduje się jego ojciec.
-Chciałbym wznieść jeszcze jeden toast- grzmi głos króla.- Dzisiaj dodatkowej magi doda fakt, że mój syn oficjalnie oświadczy się swojej narzeczonej- mówiąc to wyraźnie patrzy na mnie. Teraz robi to specjalnie. Dociera do mnie, dlaczego mówił mi żebym nie miała mu nic za złe. Egoista. Jeszcze ten uśmiech, który nagle pojawia się na jego twarzy. A niech mnie kule biją. Nie wiedziałam, że jest takim graczem. Jednak przeczucia mnie nie myliły. Zawsze wiedziałam, że jest w nim coś, czego należy się bać. I teraz właśnie wyszło.
Łapię kontakt wzrokowy z księciem, który patrzy na mnie przepraszająco. Uśmiecham się nieszczerze udając, że wszystko jest dobrze, ale w środku aż się gotuję. Teraz naprawdę czuję się upokorzona. Na oczach wszystkich ludzi spędziliśmy ze sobą cały wieczór, a teraz Ksawier oświadczy się innej?
-Chodźmy stąd- ponownie pojawia się Iwo i wyprowadza mnie z sali.
Idę na nim posłusznie, nie wiedząc co mam teraz ze sobą począć. Po chwili znajdujemy się na tarasie. Uśmiecham się widząc taki ładny księżyc. Co za paradoks, że tak piękna noc trafia się wtedy, kiedy czuję się jak zwykłe gówno. Bo tak właśnie zostałam potraktowana.
-Czemu się uśmiechasz?- pyta chłopak. Jest zdziwiony moją reakcją. Chyba nie tego się spodziewał.
-Bo to jest komiczne- odpowiadam i przenoszę wzrok na niego.- Co tutaj robisz? Myślałam, że musisz strzec bezpieczeństwa.
-Ksawier poprosił mnie wcześniej, żebym się Tobą zajął, jeżeli coś się wydarzy.
Zaciskam zęby. A więc wiedział, że coś takiego może się wydarzyć!? A mimo to ściągnął mnie tutaj, żeby się mną zabawić?! Żebym dotrzymała mu towarzystwa jako jego maskotka, a potem ruszyć w tango?!
-Rozumiem- udaje mi się wykrztusić przez zęby.
-Jesteś na niego zła?
Nie, kurwa nie jestem. Jestem prze szczęśliwa, że zrobił ze mnie debilkę. Za to, że pozwolił mi się przez chwilę poczuć ważną i szczęśliwą.
-Jestem zła na siebie, że poczułam się częścią tego wszystkiego- wyznaję bolesną prawdę.- Mój błąd, więc wyciągnę z tego wnioski.
Nikomu nie powinnam pozwalać się tak upokarzać, bo to trafiło akurat w mój czuły punkt. Na chwilę straciłam czujność i wczułam się w ten świat i obiło mi się to taką czkawką. Nie powinnam tego robić. Ja nie należę do tego świata.
-Nie zachowuj się jak sześciolatka- szturcha mnie w bok.- Jak Cię coś boli, albo coś Ci się nie podoba to powiedz.
-Nic nie mówię, bo na prawdę wszystko dobrze- przeczę samej sobie, ale nie muszę się dzielić z Iwo moimi prywatnymi odczuciami.
-Kłamstwo nie pasuje do Twojego dzisiejszego stroju.
-Od kiedy to masz doświadczenie z wykrywaczem kłamstw?- pytam rozbawiona jego słowami.
-Wykrywacz kłamstw znajduje się w moich oczach- unosi palce i wskazuje na swoje gałki oczne.
Wybucham śmiechem. Przynajmniej Iwo umie mnie rozśmieszyć, nawet w takiej sytuacji.
Nagle obok nas pojawia się Victor. Również prezentuje się dzisiaj dobrze. Co jest dzisiaj z tymi wszystkimi chłopakami? Jakby zrobili konkurs na mistera, to nie wiedziałabym którego wybrać.
-Wszystko w porządku?- pyta spoglądając na mnie badawczym wzrokiem. Odnoszę wrażenie, że się o mnie martwi.
Przewracam oczami. Kolejny rycerz na białym koniu. Najpierw Iwo, teraz Victor. Kto będzie następny?
-To ja powinnam zapytać o to Ciebie, bo masz taką zadyszkę, że zaraz padniesz- zauważam, że ma przyśpieszony oddech jakby tutaj biegł.
-Słabo z kondycją- dodaje Iwo, który wtrąca się w tą naszą krótką wymianę zdań.- Powinieneś zacząć ćwiczyć.
Victor prostuje się automatycznie. Chyba Iwo wpłynął na jego męską dumę. Czy teraz zaczną walczyć o dominację? Przyglądam się rozbawiona.
-Aniela, chodź odwiozę Cię- proponuje Victor, który rezygnuje z walki z Iwo.
Ruszam w jego kierunku z ochotą, bo nie mam już ochoty nadal przebywać w tym miejscu. Na dzisiaj stanowczo mi wystarczy tego całego cyrku.
-Dlaczego miałbyś ją odwozić?!- wtrąca się Iwo, wyraźnie niezadowolony propozycją, na którą się zgodziłam.
-A dlaczego miałbym jej nie odwozić?!
-Pojadę z Victorem- odzywam się chcąc ich uspokoić. Przecież to nie jest nic strasznego, więc nie rozumiem, dlaczego Iwo tak reaguje.
-Od kiedy to macie takie relacje?!
-Myślę, że nie powinno Cię to interesować- odpowiada mu Victor, który ściąga marynarkę i zarzuca mi na ramiona. Miło z jego strony, ponieważ zaczynałam marznąć.- Będziemy się zbierać- macha mu ręką na pożegnanie.
-Nie interesuje mnie, czy się lubicie czy nie- Iwo łapie mnie za przedramię. Powoduje tym, że automatycznie się zatrzymuję.- Naprawdę mam to gdzieś. Wiem tylko, że Ksawierowi by się to nie spodobało. Jestem też pewien, że będzie Cię szukał i będzie chciał porozmawiać.
-Co za szkoda...Bo ja nie mam już z nim o czym rozmawiać- odparowuję i zrzucam dłoń chłopaka.
Nie odpowiada nic na to, ani za nami nie idzie. Oddycham z ulgą, że nie muszę nic więcej tłumaczyć. Wychodzimy z pałacu, gdzie czaka już na nas auto. Victor otwiera mi drzwi od strony pasażera i czeka aż wsiądę. Potem sam zajmuje miejsce za kierownicą.
-Naprawdę wszystko z Tobą dobrze?- pyta, kiedy ruszamy. Jego dzisiejsze zainteresowanie moim samopoczuciem jest bardzo dziwne. Nie mamy takich relacji. Mimo to jest to miłe z jego strony. Jestem mu ogromnie wdzięczna, że wyciągnął mnie z pałacu. Nie zniosłabym tam ani chwili dłużej.
-A z Tobą? Przecież Liliana nie jest Ci obojętna- odbijam piłeczkę, ponieważ nie chcę rozmawiać na temat moich uczuć.
-Ile razy mam Ci tłumaczyć, że była moją przygodą. Jakby to wytłumaczyć...Ja nie lubię się do niczego przyzwyczajać.
-Po prostu chciałeś mieć to co Ksawier?- pytam, bo przypomina mi się, że kiedyś jak się kłócili, to książę użył takiego zwrotu.
-Możesz to tak nazwać- przyznaje chłopak.- Ja na prawdę lubię go denerwować. A z Lilianą miałem na prawdę bardzo dobrą zabawę.
Nie zagłębiam się we większe szczegóły dotyczące tej ich zabawy. Wiem tylko, że zapewne chodziło tutaj o jakieś erotyczne szczegóły, a o tym nie mam zamiaru słuchać.
-Victor...Myślę, że zabawa ze mną też Ci się spodoba- zaczynam, ale kiedy widzę uśmieszek pojawiający się na jego twarzy to wiem, że muszę to sprostować.- Nie o taką zabawę mi chodzi. Zabawa, którą ja Ci zaproponuję, będzie dużo lepsza. Otóż musimy zacząć działać i jak najszybciej sprowadzić mnie do pałacu.
Pałac jest ostatnim miejscem, do którego chcę teraz wrócić, ale pora wziąć sprawy w swoje ręce. Załatwić zaległe rzeczy i wracać do domu. Tego prawdziwego.



Dobrze, że wzięłam sobie kilka dni urlopu w kawiarni, bo budząc się po wczorajszej nocy czuję się jak bezuczuciowy kloc. Podnoszę się z łóżka widząc na zegarze godzinę trzynastą. Cieszy mnie przynajmniej fakt, że się wyspałam, bo jak Victor mnie przywiózł, to pierwsze co zrobiłam po powrocie to padłam na łóżko. Oczywiście wcześniej ściągnęłam z siebie tą nieznośną suknię.
Podnoszę się i to właśnie na nią pada mój wzrok. Wypuszczam głośno powietrze. Podchodzę do sukienki i podnoszę ją z ziemi. Teraz będzie mi się źle kojarzyła, a szkoda bo jest na prawdę bardzo ładna. Wrzucam ją do szafy nie fatygując się, żeby zawiesić ją na wieszaku. Mam gdzieś czy się zniszczy czy nie. Byle bym tylko jej nie widziała.
Wychodzę z pokoju i wolno schodzę po schodach, przysłuchując się dźwiękowi jaki wydają moje pantofle, stukające za każdym razem kiedy schodzę w dół. Uśmiecham się lekko, ale w środku czuję jakbym gniła. Staję się obojętna i zaczynam zamykać się w sobie po wczorajszym fatalnym wieczorze.
Siadam w salonie i wyciągam nogi na ławę. Patrzę w sufit nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Jak mam żyć skoro czuję się zraniona? Nie boli mnie to, że Ksawier wczoraj się zaręczył. Boli mnie to, że wiedział, że coś takiego nastąpi, a potrafił grać przede mną zakochanego. A ja głupio dałam się nabrać. Ba nawet mi się to podobało. Te wspólne tańce, te wszystkie oczy zwrócone w naszą stronę...
Wyciągam telefon i wchodzę w internet. Już w proponowanych i najczęściej wyszukiwanych news'ach znajdują się KSIĄŻĘCE ZARĘCZYNY. Przewijam palcem po ekranie i wtedy natrafiam na znacznie ciekawszy nagłówek TA TRZECIA. Klikam w niego i unoszę brwi do góry czytając artykuł o mnie.
Jestem zszokowana tym, jak wiele rzeczy dowiaduję się tutaj o sobie. Wow, dziennikarze mają talent. Takiej bajki to nawet starucha nie umiałaby napisać. Podobno jestem z księciem w ciąży, wow. Oni wszyscy myślą, że wszystko o mnie wiedzą. Szkoda tylko, że przecież nie pochodzę stąd, a według tego co czytam jestem porzuconym dzieckiem jakiegoś ministra. Kręcę głową załamana, ale jestem zadowolona, bo przynajmniej dobrze wyszłam na zdjęciach z wczorajszego wieczoru. Zastanawia mnie tylko fakt, że nie byłam świadoma tego, że są tam paparazzi.
Wdycham znudzona. Starucha znowu gdzieś zniknęła i nie mam nawet do kogo otworzyć buzi.
Kiedy dzwoni telefon to odbieram go tak szybko, że nawet nie wiem z kim rozmawiam.
-Włącz telewizor- odzywa się głos z drugiej strony słuchawki.- Zaraz twój dzień stanie się lepszy.
Odsuwam smartfona od ucha i okazuje się, że osobą z którą rozmawiam jest Victor.
-Nie będę go włączać- mruczę. Nie mówię tego, żeby zrobić mu na złość. Po prostu nie chce mi się wstawać po pilota - Wystarczą mi wiadomości w internecie.
-Włącz, a nie pożałujesz- śmieje się chłopak. Mam wrażenie, że mnie przejrzał i wie jakiego mam teraz lenia- Powinnaś zacząć mnie doceniać...
Nie odpowiadam tylko podnoszę się po pilota. Klikam na pilocie przycisk włączenia i przewijam kanały. Na każdym z nich huczy o książęcych zaręczynach. Serio? Czy tutejsze życie kręci się wokół rodziny królewskiej?
-No i po co mam to oglądać?- pytam zniesmaczona.
-Powiem tak...Zacząłem działać szybciej niż Ci się wydaje. Włącz na kanał pierwszy i oglądaj, a ja się rozłączam.
Robi to bardzo szybko, bo już po chwili połączenie zostaje zakończone. Wpatruję się więc w telewizor, którego rzadko kiedy używam. Aha! Kanał pierwszy! Klikam odpowiedni guzik na pilocie i widzę, to o co chodziło Victorowi.
-Jest! Przed nami już pojawia się książęca para!-mówi dziennikarka.
Obiektyw kamery zostaje przesunięty faktycznie na Ksawiera i Lilianę, którzy pojawiają się przed tłumem ludzi. Naprawdę bardzo dobrze razem wyglądają i chyba też czują się komfortowo w swoim towarzystwie. Bynajmniej tak wyglądają, kiedy patrzę na nich z tej strony.
Zgrzytam zębami. Denerwuje mnie fakt, że wczoraj pozwolił mi przez chwilę się w sobie zakochać, a dzisiaj tylko przez to cierpię. Ja mu dam miłość! Jeszcze pożałuje.
-Proszę państwa, ale co się dzieje. Tłum protestujących zbliża się do przodu- podniesiony głos kobiety przywraca moją uwagę.
Obserwuję całą sytuacje, która jest pokazywana przez kamerzystę. Plus dla tego pana, bo dzięki niemu czuję się jakbym tam była i brała w tym wszystkim udział.
-Jak mogłeś oświadczyć się komuś, kto porywał naszych chłopców!
-Włączali ich do swojej armii, a Ty teraz się z nią żenisz i chcesz połączyć nasze państwa?!
-Jak śmiesz nazywać się przyszłym władcą, skoro nie myślisz o poddanych!?
No i to rozumiem. Ci ludzie na prawdę umieją dobierać słowa, które trafiają w sedno. Przecież państwo Liliany porywało chłopaków i włączało ich do swojej arimii, a Ksawier? Nic z tym nie robi! Jeszcze bierze z nią ślub! Dobrze mu mówią.
Szczerzę się do telewizora. Victor punkt dla Ciebie. Dobrze, że wypuścił te informacje. Luzie mają prawo wiedzieć, co się tak na prawdę dzieje w państwie.
-Chcemy zmiany przyszłego władcy! Chcemy zmiany przyszłego władcy!- tłum zaczyna skandować.
Najlepsze, że po chwili właśnie z tego tłumu wylatują jajka, które celnie trafiają w naszą książęcą parę. Ale ktoś ma dobrego cela. Najlepsze, że ten atak nie ustaje. Ci ludzie chyba obrabowali kurnik. Wybucham śmiechem obserwując tą komedię.
-Co Cię tak śmieszy?- słyszę głos Adeliny, który dobiega z przedpokoju. Musiała właśnie przyjść.
Wyłączam telewizor i wychodzę z salonu.
-Co tutaj robisz?- pytam stając naprzeciwko dziewczyny, która weszła do domu staruchy jak do siebie. W sumie ma o tego prawo, przecież dla niej pracuje. Ja robiłam to samo. Oczywiście w moim świecie, w którym dla niej pracowałam.
-Przyszłam dotrzymać Ci towarzystwa- odpowiada ściągając buty.- To powiesz mi, czemu rechoczesz się jak szalona?
-To był śmiech radości- czuję jak buzia sama mi się uśmiecha.- Szykuj się, bo niedługo wracam do pałacu.
-Co masz na myśli?- pyta i wyprostowuję się.
-Za dużo byś chciała wiedzieć- ruszam brwiami. Nie zamierzam dzielić się z nią faktem, że postanowiłam knuć razem z Victorem. Nie spodobałby się jej to.- Mówiłam Ci, że znajdę sposób, na powrót. A teraz może coś zjemy? Bo umieram z głodu.
-Ostatnio jesteś strasznie tajemnicza...- mówi kiedy wchodzimy do kuchni.
Siadam przy stole i obserwuję Adelinę. Wyciąga jedzenie z lodówki. Jajka, warzywa, chleb, tysiąc serów i szynek. To będzie chyba jakaś bogatsza wersje jedzenia.
-Każdy z nas ma jakieś tajemnice- wzruszam ramionami.- Pomóc Ci?
-Nie, patrz i ucz się od mistrza- uśmiecha się szeroko. Chwyta w rękę nóż i zaczyna kroić warzywa.- Iwo mówił, że wczoraj wróciłaś z Victorem.
-Prawda- odpowiadam szczerze. Skoro i tak już o tym wie, to nie ma co ukrywać. - Czemu wam to tak przeszkadza?
-Jesteś pewna, że możesz mu ufać?
Pytanie zawisa w powietrzu. Do końca pewna nie jestem, ale pomógł mi już w kilku rzeczach, więc można na niego liczyć. Jeszcze nie wiem, czy gramy w tej samej drużynie, ale człowiek uczy się na błędach.
-Jestem pewna, że jedzenie, które przygotujesz będzie pyszne.
-Nie chcesz mówić to nie mów. Pamiętaj tylko, że Cię ostrzegałam.



-Widzę, że zaczęłaś już działać na własną rękę- zaczyna starucha, która wchodzi do mojego pokoju bez pytania. Oczywiście jeżeli mogę nazywać ten pokój swoim, bo przecież znajduje się w domu staruchy. Ja za to niekoniecznie należę do chcianych gości w tym domu.
-Muszę przecież czymś się zajmować, żeby nie zwariować- odpowiadam.
-Praca w kawiarni już Ci nie wystarcza?
-Zwolniłam się, ponieważ i tak zaraz będę potrzebna w pałacu- mówię pewnym głosem.
-Nie będziesz żałować tej decyzji? Myślisz, że książę wybaczy Ci to knucie za jego plecami? W dodatku z jego największym wrogiem?
Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ta zasada sprawdza się tutaj w stu procentach. Ksawier stał się moim wrogiem wtedy, kiedy podjął decyzję o zaręczynach z Lilianą. Przecież nie musiał tego robić!
-Potem będę się nad tym zastanawiać- wzruszam ramionami.- Teraz muszę się spakować.
-To pośpiesz się, bo już po ciebie przyjechali.
-Co?!- podbiegam do okna i zerkam zza firanki. Faktycznie królewskie auto stoi przed domem, a ja obserwuję je jak jakiś moher. Aż wstyd mi za samą siebie. Wracam do pakowania ciuchów.
-Wracasz, dzięki mnie- informuje mnie starucha.- Twój powrót był zaplanowany od dawna, ale Ty chciałaś go sobie przyśpieszyć robiąc niepotrzebne rzeczy, których później pożałujesz.
Przełykam ślinę. Skoro starucha tak twierdzi, to pewnie tak się stanie. Tutaj zawsze dzieje się wszystko czego ona chce. I to jest najbardziej wnerwiające.
-Najwyżej wszystkiego pożałuję- mruczę udając, że nie przejmuję się jej słowami.
-Nie nakręcaj się i pamiętaj, że wracasz skąd pochodzisz, jak tylko książę obejmie tron- ostrzega mnie kobieta.- Ponieważ ruszałaś moją książkę, to powinnaś wiedzieć, że nie zostało Ci wiele czasu.
Rany to zabrzmiało jakbym była śmiertelnie chora, a ona stawiałaby mi diagnozę. Nie zostało mi wiele czasu...Niestety musi go starczyć żebym pozbyła się Liliany. Wtedy mogę wracać.
-Zapamiętam i wezmę sobie pani słowa do serca- mówię i zasuwam torbę.- Dziękuję za gościnę!
Nie fatyguję się na większe i bardziej emocjonalne pożegnanie. Zakładam torbę na ramię i zbiegam schodami na dół. Sama nie mogę uwierzyć w to, jak wielką radość sprawia mi powrót. Zakładam buty i wychodzę.
Mój uśmiech znika tak szybko, jak zauważam, kto po mnie przyjechał. Iwo stoi oparty o maskę samochodu i wpatruje się we mnie. Mierzymy się wzrokiem przez chwilę.
-Dlaczego Victor?- to jego pierwsze słowa, które słyszę podchodząc do auta. Ton jego głosu wydaje się być poważny.
-Muszę odpowiadać?- pytam z uniesionymi brwiami.
-Tak!- warczy, a ja już wiem, czego mogę spodziewać się za chwilę. Szykuje się kłótnia.
Przewracam oczami, bo już się zaczyna. Ignoruję to i wsiadam do samochodu. Chłopak robi to samo i odpala auto. Jedziemy chwilę w ciszy, ale kiedy widzę, że skręcamy w inną drogę niż do pałacu to zaczynam się czuć niepewnie. Tak się składa, że zapamiętałam już trasę, z domu staruchy do pałacu.
-Nie jedziemy do pałacu?- pytam po chwili przerywając ciszę.
-Chyba po coś wróciłaś, nie?!- mruczy chłopak.- Musisz najpierw zająć się pewną sprawą.
A tak! Starucha wspomniała, że to dzięki niej, ale zapomniała wyjaśnić, dlaczego sam król zażądał mojego powrotu. Co za śmieszny zbieg okoliczności...Wczoraj mówił, że nie powinno mnie być w pałacu. Dzisiaj sam o mnie poprosił. To chyba nazywa się karmą.
-Co to za sprawa?- próbuję dopytać chłopaka, o jakieś szczegóły.
-Pieprzona epidemia.
Otwieram szeroko oczy. Jak do cholery mam sobie poradzić z epidemią?! Przecież nie jestem lekarzem!
-Dużo jest ofiar?
-A jak myślisz geniuszu? Jeśli było by mało, to król kazał by Ci wracać?!
-Widzę, że ktoś tu dzisiaj nie ma humorku- mruczę pod nosem. Ani jego humor, ani fakt, że będę mierzyć się z epidemią mi nie pomagają.
A miało być tak pięknie. Takie miałam plany...Główny celem było pozbycie się Liliany, a tu w drogę wchodzi mi epidemia. Co gorsza nawet nie wiem od czego zacząć.
-Bo to nie jest zabawna sprawa!
-Nie jestem lekarzem, a i tak zostałam wezwana- myślę na głos. Ta sprawa wydaje się być podejrzana. Przecież do epidemii potrzebni są lekarze, a nie zwykli cywile. Niby co ja jestem w stanie zrobić? Chyba tylko się zarazić.
-Problemem jest fakt, że nie mamy lekarstwa- odpowiada Iwo.- Inaczej...Wiemy, co jest lekarstwem, ale nie możemy go znaleźć.
Więc stwierdzili, że zrobią ze mnie poszukiwacza skarbów i każą mi szukać igły w stogu siana. Mądre posunięcie. Szkoda tylko, że zajmie mi to trochę czasu, przez co zajęcie się Lilianą znowu zostanie przełożone.
Iwo zatrzymuje auto i wychodzi. Robię to samo tyle, że rozglądam się przy tym jak szalona. Znajdujemy się w jakiejś wiosce.
-Co to za miejsce?
-To tutaj się zaczęło- odpowiada Iwo.- Chodź za mną i najlepiej zasłoń sobie czymś usta.
Tak robię. Zakrywam usta rękawem i ruszam za chłopakiem.
Moje przerażenie sięga maksimum kiedy widzę ciała ludzi w rowach. To chyba zwłoki? Reszta, która jeszcze jako tako się trzyma leży wszędzie gdzie się da. Przysięgam, że muszę patrzeć, gdzie stawiam nogi żeby nie nadepnąć komuś na kończyny.
-To straszne- mówię, kiedy wpadam na Iwo, który nagle się zatrzymał.- Wszyscy Ci ludzie na to cierpią?
Nie odpowiada, ponieważ jego myśli i wzrok są skupione w innym miejscu. Podążam, tam gdzie on i widzę mężczyznę w kitlu lekarskim. Ma zasłoniętą buzię maską, a na jego rękach znajdują się rękawiczki. Mądrze, bo dzięki temu chroni samego siebie przed zarażeniem.
-Tato!- woła go Adelina, która znajduje się przy jakiś człowieku wymiotującym krwią.
-A więc to jest wasz ojciec- mówię na głos i obserwuję, jak mężczyzna pomaga pacjentowi.
Ojciec lekarz, który nie akceptuje Iwo. Nie wiem z jakiego powodu, ale wydaje mi się, że to dlatego Iwo dzisiaj nie ma humoru.
-Jesteście?- podchodzi do nas Adelina.- Pomóżcie nam, każde ręce się przydadzą.
I pomagamy. Przez kilka dobrych godzin. Podajemy jakieś mniejsze lekarstwa zmniejszające ból. Szczerze? Przez cały ten czas nawet nie pomyślałam o tym, że mogę się zarazić. Tak skupiłam się żeby pomóc innym, że moje zdrowie, nie jest dla mnie ważne.
-Dziękuję Ci za pomoc- mówi ojciec Adeliny i Iwa, kiedy zapada już wieczór.
-To nic wielkiego- odpowiadam szczerze. Jestem z siebie dumna.- Słyszałam, że chciał pan ze mną porozmawiać...
-Odejdźmy na bok- prosi mnie mężczyzna.
Spełniam jego prośbę i odchodzimy kilka kroków.
-W czym mogę pomóc?- pytam ciekawa, co mężczyzna chce mi powiedzieć.
-Słyszałem, że jesteś tajną bronią rodziny królewskiej- zaczyna, a ja mam wrażenie, że chce mnie przetestować.
Marszczę brwi. Tajna broń? W sumie można by mnie tak nazwać, bo przecież pomogłam im w wielu kryzysowych sytuacjach.
-To za mocne słowa, ale zrobię co w mojej mocy żeby pomóc- oznajmiam bez wahania.- Pański syn już powiedział mi, że wiecie co jest lekarstwem, ale nie możecie go znaleźć.
-Iwo to...- mruczy niezadowolony, ale powstrzymuje się po chwili.- Lekarstwem jest roślina, dlatego nie możemy jej znaleźć. Walczyłem z wieloma chorobami, ale na tę tylko to może być lekarstwem. Proszę Cię, musisz ją znaleźć i uratować tych ludzi- podaje mi kartkę.
Przyglądam się jej dokładnie. Widnieje na niej rysunek pewnie tej rośliny.
-Obiecuję, że ją znajdę- chowam kartkę o kieszeni i już zaczynam rozmyślać, od czego powinnam zacząć.
Życie wielu ludzi teraz zależy ode mnie, dlatego będę walczyć. Choćbym miała gryźć ziemię to, muszę znaleźć tego chwasta.


_________________________________________________

Jest i następny. Wolnymi krokami zbliżamy się do końcówki. 
Chciałabym dodawać rozdziały częściej, ale nie zawsze czas mi na to pozwala. 
Zapowiedź następnego rozdziału jak zwykle z boku.
Do następnego! Kto wie może znajdę chwilkę i dodam wcześniej?
N


8 komentarzy:

  1. Rozdział był świetny! Tak mi się podobał, że skończył się w mig. 😄😍
    Zacznę od balu. Przez chwilę poczułam się, jakbym sama tam była. Aniela musiała się przepięknie prezentować w tej sukni, mimo że sama nie była zachwycona tym, że musiała ją założyć. Kiedy myślałam, że wieczór okaże się dla niej naprawdę magiczny i spędzi go w towarzystwie Ksawiera. Król postanowił zacząć swoją grę. Nie rozumiem, dlaczego tak nagle zmienił stosunek do naszej bohaterki. Zdecydowanie przesadza, a moja początkowa symaptia do, niego znika.
    Ksawier też mógł trochę inaczej to rozegrać. Właściwie, to po co ją zapraszał, skoro przewidywał swoje oficjalne zaręczyny z Lilianą. To na pewno musiało być przykre dla Anieli. Wcale się jej nie dziwię, że poczuła się upokorzona. 😒
    Ona zaczyna sobie powoli uświadamiać, że uczucia Księcia wcale nie są, tak do końca nieodwzajemnione. Wciąż jednak, ich wspólna przyszłość wydaje się niemożliwa.
    Victor coraz bardziej zyskuje moją sympatię. Może okaże się, że naprawdę nie jest on taki zły.
    Rozbawiła mnie ta transmisja z protestów poddanych. Widać, że są oni mądrzejsi od ich władców. Liliana musiała być wściekła, ale dobrze jej tak! 😁
    Tajemniczy plan Anieli i Victora przyniósł efekty i wraca ona do pałacu. Poza tym pomogła w tym też Starucha.
    Martwi mnie tylko ta nagła i niespodziewana epidemia. Zginęło już tyle biednych i niewinnych osób. 😓
    Oby Anieli udało się, jak najszybciej znaleźć tą roślinę.
    Poznaliśmy także ojca Adeliny i Iwo. Okropnie mnie zastanawia, dlaczego ma tak napięte relacje ze swoim synem.
    Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rodział. Martwi mnie tylko, że powoli zbliżamy się do końca. ☹ Ponieważ ta historia coraz bardziej wciąga i chce się ją czytać i czytać.
    Życzę dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny.Tylko kurczę, chyba spodziewałam się bo balu czegoś przyjemniejszego dla Anieli.A tutaj Ksawier najpierw okazuje jej swoje zainteresowanie.Tańczy z nią przez połowę imprezy.A później dochodzi do jego zaręczyn z Lilianą.O których tak naprawdę dobrze wiedział od dawna.Po jaką cholerę w ogóle ją zaprosił na ten bal?Żeby oglądała to jak zaręcza się z inną?Kompletnie nie rozumiem jego zachowania.Za to Aniela zaczyna chyba zdawać sobie sprawę z tego że Ksawier wcale nie jest jej obojętny.Nie wiem czy już pisałam , ale chyba tak ;) Że dla ja jednak widzę Iwo przy Anieli.Nie mam pojęcia dlaczego.Ale wydaje mi się że oni pasują do siebie idealnie :D
    Super te protesty mieszkańców.Mam nadzieję że dają im do myślenia i do ślubu nie dojdzie ;)
    Aniela jak zwykle ani chwili się nie zastanawiała jak mogła komuś pomóc.Nie patrząc że może się zarazić i ryzykują kolejny raz swoim zdrowiem i życiem.Mam nadzieję że szybko uda jej się odnaleźć lekarstwo.I nie będzie już zbyt dużo ofiar tej tajemniczej epidemii.Mam nadzieję że jednak CI się uda dodać coś szybciej ;)Bo jak zwykle jesem niecierpliwa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;). Twoja praca jest naprawdę cudowna, aż brakuje mi słów.
    Ciekawią mnie dwie rzeczy. Ile czasu zajmuje ci napisanie jednego rozdziału i ile ma on słów?
    Przeczytałam jedynie ten rozdział, ale muszę przyznać, że potrafisz zaciekawić czytelnika. Jak tylko zaczniesz coś nowego, na pewno zacznę regularnie komentować ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, cieszę się, że rozdział Cię zaciekawił :))))
      Postaram się opowiedzieć na zadane pytania.
      Napisanie rozdziału tak naprawdę zależy od tego jakim czasem dysponuję. Staram się żeby nie pisać dłużej niż tydzień, ale wiadomo, że nie zawsze to wychodzi XD
      Nigdy nie liczę słów. Od początku miałam zaplanowane, co wydarzy się w danym rozdziale, więc staram się żeby każdy rozdział składał się z czterech części.
      Dziękuję za miłe słowa i kto wie może do następnego komentarza? :D
      N

      Usuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz i przepraszam, że będzie dość krótko, ale trochę mam kolorowy zawrót głowy i dopiero teraz nadrabiam zaległości na wszystkich blogach.
    Ogólnie to nie do końca wiem jak ocenić zachowanie Króla. Z jednej strony widać, że po prostu martwi się o przyszłość syna ( a pewnie automatycznie też kraju), ale jednocześnie taka zmiana podejścia do Anieli wydaje się być cokolwiek dziwna. Strasznie szkoda jest mi też samej dziewczyny. Ogłoszenie zaręczyn Ksawiera z Lilianą musiały być dla niej bardzo niezręczne. W końcu rozumie, że z jej związku z księciem nic nie będzie, ale jednocześnie czuje, że uczucia nie są jednostronne. Ciekawe jak dalej potoczy się ich historia.
    Co będzie dalej związku z epidemią? Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. W każdym razie już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;) Świetny rozdział! Jeśli chcesz, zajrzyj do nas, też próbujemy swoich sił w pisaniu! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, dotarłam, przeczytałam, miałam czytać i komentować pojedynczo ale tak się wciągnęłam że nawet nie wiem jak przeleciałam przez wszystkie cztery i na końcu spotkało mnie zaskoczenie że jak to to to to to juuuuuż?! Co Ty ze mną robisz najlepszego..
    Teraz mam taki mętlik w głowie i tyle pytań że nawet nie wiem od czego zacząć i pewnie połowy moich spostrzeżeń/przemyśleń tu nie napiszę, a komentarz będzie wołał o pomstę do nieba swoim wszechobecnym chaosem. Ale liczę cicho na wybaczenie.. ;)
    Więc, chyba zacznę od Iwo. Po prostu go kocham. Z początku nawet nie przypuszczałam że będę go lubić, a tu proszę. W rozdziale 13 i 14 było go tak dużo a w 15 praktycznie wcale! Dobrze że tu go trochę jest.
    To że Iwo i Adelina to rodzeństwo.. kurde miałam takie podejrzenia ale myślałam że to będzie jedna coś więcej niż rodzeństwo. Iwo i czarna owca? Ha! No niech zgadnę dlaczego? ;) Ale tak czy inaczej ich zachowania względem siebie się już wyjaśniły.
    Nie mogę tu nie wspomnieć o cudnym wieczorze Anieli i pocałunku. Z jednej strony bardzo na to czekałam z drugiej.. no sama nie wiem, nie dogodzisz mi chyba w tym temacie. W sumie to skoro wyjaśniło się że Adelina i Iwo to rodzeństwo to może by tak Anielę z Iwo..? Tak, tak wiem ;P Co to to tam jeszcze było? Ah! Śmierć matki Dantego, przypadkowa? No nie sądzę.
    Co do samego Dantego to kurczę, sama nie wiem. Chyba na samym początku trochę źle go oceniłam, w sensie za dobrze. Przestaje go lubić, nie dość że "zakumplował" się z Lilianą i Victorem to jeszcze te jego zachowania do Anieli, gdy ona się tak stara.. kompletnie mnie wkurzają. Jeszcze jak pomyślę że on trzyma z Lilianą która może odpowiadać za śmierć jego mamy którą stara się wyjaśnić Aniela z Iwo i resztą, a on tak się do niej zachowuje to yyyyhhhh.. Zdecydowanie przestaje go lubić!
    Aniela to pop prostu dziecko nieszczęścia, ciągle wplątuje się w jakieś kłopoty i ciągle nam przypomina że nie ma jakieś instynktu samozachowawczego, aż strach pomyśleć że kiedyś jej anioł stróż rozłoży ręce i rzuci tą robotę w pizdu, a ona wtedy szybko zginie. Choć z drugiej strony, kto chciał otruć Księcia?
    No nie wierzę, czy Ksawier stwierdził że lubi Anielę? Chyba coś źle przeczytałam, muszę to jeszcze raz przeczytać.
    Baardzo mnie cieszy fakt że Aniela i Iwo dogadują się coraz lepiej i Iwo coraz częściej i chętniej jej pomaga. Może jednak moje ciche marzenia się spełnią że on i ona..? ;)
    Na początku bardzo lubiłam Króla, wydawał się taki rozumny.. a teraz co? Postradał zmysły? Czy też jest marionetką Liliany?
    Generalnie super że akcja przyspiesza, że się rozwija, zaskakująco szybko, że tyle się dzieje. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy, tym bardziej że jest tyle niewiadomych. Jeszcze ta przepowiednia Staruchy.
    Victor też mnie zastanawia, jest raczej czarną postacią a tu spełnia prośbę Anieli.
    Teraz przejdźmy do 16.
    Po pierwsze i milsze, poznaliśmy ojca Iwo i hm.. Ciekawa jestem czemu ich relacje tak wyglądają i mam nadzieję że nam to wyjaśnisz kiedyś! W ogóle to bym się nie obraziła jakbysmy bardziej poznali Iwo :D
    Szczerze powiedziawszy to nie do końca wiem co tu napisać o tym rozdziale żeby nie używać brzydkich słów.. te zaręczyny totalnie rozwaliły system. Nie wiem co o tym myśleć, a Księciu mam ochotę trzasnąć w twarz z liścia, albo ewentualnie młotka.. i to chyba najlepsza puenta tego komentarza ;P
    To chyba tyle na dziś, do napisania i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem tu z Tobą już jakiś czas, ale jakoś nigdy wcześniej nie komentowałam. Postanowiłam, że jednak muszę to zmienić. Może Cię tym zmotywuję do dalszego pisania albo chociaż poprawię nastrój.
    Jak on mógł? Musiał wiedzieć, że jego ojciec planuje te zaręczyny, a zaprosił ją tam? Po co? Co on sobie wyobrażał? Najpierw spędzał z nią cały swój czas, dobrze się bawili i tańczyli, a tu takie.. BAM! Przychodzi król i zaręczyny. Dobrze, że chociaż chłopaki się nią zajęli. Nadal nie wiem czy można ufać Victorowi, ale swoje zadanie wykonał idealnie. Aniela może wrócić do zamku i mam nadzieję, że zniszczy Lilianę. Strasznie ją nienawidzę. Tak samo króla. To są takie moje dwie najbardziej nielubiane postacie. Cała moja sympatia do księcia również wyparowała. Te zaręczyny to był potężny cios dla Anieli, a ona w końcu zaczynała burzyć ten swój mur. On to wszystko zniszczył!
    Czekam na następny rozdział! ;*
    Zapraszam też do mnie w wolnej chwili
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń