Siedzę na łóżku szpitalnym i wpatruję się w twarz, której tak bardzo nie znoszę. Jakbym mogła to rozerwałabym ją na strzępy. Niestety ani stan mojego zdrowia, ani zajmowana przeze mnie pozycja nie pozwalają mi na to.
-Mówisz poważnie?- pytam, bo nie wiem czy Liliana sobie ze mnie żartuje, czy jest poważna.
-Jeśli mi nie wierzysz, to zapytaj króla- odpowiada wpatrując się w swoje paznokcie. Swoim
zachowaniem daje mi do zrozumienia, jak mało dla niej znaczę. Dla mnie ze to jest to prawie jak komplement. Jej sympatia jest mi więcej niż niepotrzebna.- Skłamałabym mówiąc, że nie jestem zadowolona z takiego rozwoju wydarzeń, ale liczyłam na coś mocniejszego.
Skoro taka jest wola króla, to nie mam innego wyboru niż usunięcie się na chwilę w cień. Najlepiej byłoby gdybym zniknęła. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie jestem zdziwiona. Bo jestem i to bardzo. Czemu mam zniknąć? Przecież uratowałam życie jego syna, więc skąd taki rozkaz? Poświęciłam samą siebie, a teraz tak mi się odpłacają?
-Czemu nie płaczesz?- przerywa moje myślenie dziewczyna. Przygląda mi się ze zdziwioną miną, jakby to było oczywiste, że słysząc te nowości, zaniosę się płaczem.- Albo chociaż przeklinaj!
-A czemu miałabym to robić?- pytam wiedząc, że jest zdenerwowana moją reakcją. Nie tego oczekiwała.- Przecież mi też należy się jakiś odpoczynek.
Pewnie chciałaby żebym wpadła w depresję, bo muszę porzucić pracę, polegającą na pomaganiu Ksawierowi. Jeśli miałabym być szczera to, to zajęcie nie należało nigdy do moich ulubionych, więc jedyne nad czym rozpaczam to fakt, że nie będę mogła dorwać Liliany od razu. A przecież to jest moim priorytetem.
-Odpoczynek? Nawet na to nie licz.
Ignoruję fakt, że te słowa zabrzmiały jak zwykła groźba.
-Zrobię sobie wakacje i odpocznę od Ciebie- mówię i kładę się z powrotem a łóżku.- Nie martw się. Obiecałam, że się Tobą zajmę, więc wrócę.
Kiedyś przecież będę musiała wrócić. Jakoś czarno to widzę, że starucha pozostanie bierna w tej sprawie. Przecież mówiła, że mogę wrócić tylko jeśli książę obejmie tron. Bez mojej pomocy może mu być ciężko. Poza tym wszyscy wracają do miejsc, z których chcieli uciec.
-Cieszy mnie fakt, że masz zniknąć, ale martwi mnie, że nie znikniesz na dobre.
-Muszę Ci chyba podziękować, że załatwiłaś mi tą przerwę od pracy. Tego mi było trzeba, a sama nie mogłam prosić o wolne.
Jestem pewna, że Liliana maczała w tym swoje palce, bo moja obecność i pozycja przy księciu zawsze jej przeszkadzała. Tylko musiało jej to słabo wyjść, ponieważ ciągle żyję.
-Ty nie dostałaś wolnego, tylko zostałaś zwolniona!
-A chcesz się założyć, że wrócę szybciej niż ty zostaniesz żoną Ksawiera?- podnoszę się na łokciach.
Nie odpowiada tylko zabiera swoje rzeczy i wychodzi, a ja słyszę tylko głos jej obcasów, które wybijają rytm na korytarzu. Musiałam ją lekko zdenerwować.
-Zawsze tylko się kłócicie.
Podnoszę wzrok i widzę Adelinę, która w końcu postanowiła mnie odwiedzić. Łaskawie.
-Ja i Liliana?
-Minęłyśmy się na korytarzu.
-Gdzie byłaś przez ten cały czas, kiedy mnie mogłaś mnie odwiedzić?- pytam wprost.
-Załatwiałam różne sprawy oczywiście związane z Tobą. Jak tylko wyjdziesz ze szpitala to Pani czeka na Ciebie w swoim domu.
Wiedziałam, że starucha będzie musiała się w końcu uaktywnić i włączyć w to wszystko. Dziwi mnie jednak fakt, że wszyscy już doskonale wiedzą, że zostałam zwolniona. Czyżbym dowiadywała się o tym ostatnia?
-Czyli faktycznie mnie zwolnili?- pytam, bo nadal nie mogę uwierzyć, jak niesprawiedliwie mnie potraktowano.
-Nie wyglądasz jakby Ci to przeszkadzało- uśmiecha się i siada na krześle koło mojego łóżka.
-Nawet ja muszę kiedyś odpocząć- odpowiadam zgodnie z prawdą.- Chwila przerwy mi się przyda.
-Wydaje mi się, że ta przerwa nie będzie trwała długo, ale musimy zachować pozory.
Oczywiście, że nie potrwa długo, a jeżeli tak, to sama przerwę sobie tą przerwę. Muszę zająć się Lilianą. Za długie zwlekanie jest tutaj nie wskazane. Jeszcze pomyślałaby sobie, że ze mną wygrała. Takiej opcji nawet nie dopuszczam.
Nagle do pomieszczenia wchodzi książę. Dzisiaj zaskakująco dużo ludzi mnie odwiedza.
-Adelina, mogę z nią porozmawiać?- zwraca się do dziewczyny.
-Oczywiście i tak już wychodziłam.
Lustruję ją wzrokiem. Dopiero co przyszła i już wychodzi. Zdrajczyni zostawia mnie tutaj z nim samą.
-Ojciec kazał zerwać nam kontakty, czyli jakby to ująć...Dostajesz kilka dni wolnego?
-Zastanawia mnie, ile razy jeszcze będę to dzisiaj słyszeć- mówię i podnoszę się do siadu, bo tak lepiej będzie mi z nim rozmawiać.- Poza tym to nie kilka dni wolnego, tylko zwolnił mnie- nazywam rzeczy po imieniu.
-To po części moja wina, bo zaniedbywałem obowiązki siedząc przy tobie, kiedy byłaś nieprzytomna.
A więc tu jest pies pogrzebany. Król musiał się zdenerwować, że jestem dla księcia aż tak ważna. Dodatkowo Liliana musiała z nim porozmawiać i mamy skutek.
-Mówi się trudno- wzruszam ramionami, udając obojętną. W środku czuję, jak się gotuję. Za mój czyn powinni postawić mi pomnik, albo przynajmniej nazwać ulicę moim nazwiskiem. A oni? Postanowili się mnie pozbyć.
-Masz jakiś plan?- pyta zaciekawiony chłopak.
-Na początku trochę odpocznę i może poczytam jakąś książkę, a potem się zobaczy...
-Ty na prawdę chcesz odejść?- otwiera szeroko oczy.
-Nasze drogi kiedyś i tak będą musiały się rozejść, więc co za różnica kiedy to się stanie.
Na pewno nie stanie się to w najbliższej przyszłości, bo mam do zrobienia jeszcze kilka ważnych rzeczy, ale przecież kiedyś muszę wrócić do siebie. Lepiej przygotowywać go już teraz na zbliżający się scenariusz.
-Żartujesz sobie ze mnie?!
-Tak na prawdę to nie jestem pewna czy powinnam z Tobą dłużej pracować...
-To znaczy? Do czego zmierzasz?
-Nie mogę się wiecznie zachowywać, jakbym była nieśmiertelna. Czasem zapominam, że moje życie jest tak samo kruche jak innych ludzi- dzielę się z nim wnioskami, które dotarły do mnie po incydencie z trucizną. Pijąc ją zadziałałam strasznie impulsywnie. Przecież mogłam skazać samą siebie na śmierć!
-Mam Ci przypomnieć, że to Ty sama zawsze zgrywasz anioła stróża cierpiących? Sama zachowujesz się jakbyś nie czuła strachu!
Dobrze o tym wiem. Wiem też, że wszyscy myślą, że są nieśmiertelni dopóki nie umrą. Musze w końcu zacząć myśleć o sobie, dlatego ten odpoczynek jest jak wygrana na loterii. Ale nie zmienia to faktu, że powinni mi dać kilka dni wolnego, a nie od razu zwalniać. A gdzie jakieś podziękowania?!
-W najbliższym czasie nie będę miał okazji się z Tobą zobaczyć, więc mogę tu dzisiaj zostać i spać?- odzywa się kiedy widzi, że nie odpowiem mu na poprzednie pytanie.
Ale trafił. To on jest osobą , od której staram się uciec i odciąć, a ten po prostu stara się dotrzeć do mnie drzwiami i oknami. Zawsze pełno go tak, gdzie go nie potrzeba.
-Nie- odpowiadam przecząco.- Szpitalna sala jest zbyt mała, więc nie będziemy się czuli komfortowo we dwoje- w myślach pukam się w głowę, bo jakbyśmy kiedykolwiek mogli czuć się komfortowo w swoim towarzystwie...
-Powinienem więc zostać tutaj z Tobą jutro?- chłopak nie odpuszcza. Miał racje z tym niepoddawaniem.
-A czy jutro ta sala będzie większa?
Wpatruję się w drzwi domu staruchy. Czuję się jak wyrzutek. Wyrzutek, którego pozbyto się, bo miano go dość. Bo sprawiałam problemy albo dlatego, że książę obdarzył mnie uczuciami? Uśmiecham się lekko. Cóż sama w końcu zdecydowałam się odrzucić to wszystko i odejść.
-Ile jeszcze będziesz stała i gapiła się na te drzwi?- w drzwiach pojawia się starucha.
Jak zwykle wita mnie chłodno. Baba zimna jak lód i tyle. Na szczęście, jej nie mam zamiaru zmieniać. Nawet nie sądzę, że poradziłabym sobie z nią. To już wyższa ranga.
-Liliana to przy niej pikuś, ta to dopiero jest wredna- mruczę do siebie pod nosem i wchodzę do
środka.
-Wyobraź sobie, że słuch mam bardzo dobry, więc pilnuj się- woła z kuchni, do której wchodzę zaraz po ściągnięciu butów.- Dlaczego tak długo stałaś na zewnątrz? Testowałaś drzwi, czy otwierają się na słowa 'sezamie otwórz się'?- prycha i zaczyna krzątać się przy garach.
Otwieram aż szeroko oczy ze zdziwienia. Nigdy nie widziałam jej w roli gospodyni domowej. Przecież normalnie to ja byłam u niej zatrudniona i miałam właśnie takie zadania.
-Przecież dla Pani nie ma nic niemożliwego- opowiadam i siadam przy stole. Wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby jej drzwi chodziły, na taki mechanizm.
-Cieszę się, że wreszcie zaczęłaś mnie doceniać.
Przynajmniej teraz zachowuje się jak normalny człowiek i jak każdy lubi być doceniana. Wow.
-Więc teraz masz przerwę i jak mniemam postanowiłaś odpocząć sobie od innych?
-Zgadza się- przytakuję.- Podczas tej przerwy poszukam jakiejś pracy, żeby zabić wolny czas.
-Powinnaś tak zrobić- przyznaje mi rację.- A wiesz dlaczego wszystko się tak potoczyło?
-Bo napisała Pani tak w swojej książce?- odpowiadam jakby to było dla mnie oczywiste. Nadal nie potrafię powiedzieć nic na temat tej książki. Mam tylko przypuszczenia.
-Mówiłam Ci żebyś się w nim nie zakochiwała. Ostrzegałam, że nie możesz go mieć, ale nie posłuchałaś.
-Jakie zakochałaś?- krzywię się na jej słowa.
Brak mi do niej słów. Mam ochotę wstać i wyjść, bo to wszystko jest takie śmieszne. Ok, może wie swoje i zna przyszłość, bo sama ją tworzy w tym świecie, ale niech mi nie wmawia uczuć, bo o moich uczuciach tylko ja mogę się wypowiadać!
-Dobrze znam prawdę, więc się nie wypieraj- w końcu obraca się do mnie i podaje mi talerz, na którym znajduje się spageti.
Patrze na nią zszokowana. Teraz będzie zachowywać się jak moja matka? Ta sztuczna troska...W co ona gra? Zapach, który dochodzi do mnie z talerza świadczy o tym, że kobieta posiada dobre umiejętności kucharskie. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczy.
-Nie zna jej Pani- zapieram się, bo nie będzie mi nic wmawiała.- Twierdzi pani , że zna prawdę, ale to kłamstwo.
-Kłamstwo lubi zamieniać się w prawdę.
-Między mną a księciem nic nie ma- odpowiadam zgodnie z prawdą. Trafił się tylko jeden, nic nie znaczący pocałunek.
-Przecież czytałaś moją książkę, więc wiesz jak będzie. Nie zaprzeczaj, bo już tego nie powstrzymasz. Wszystko się zaczęło.
Muszę lekko przystopować emocje i myśli gromadzące się w mojej głowie. Słowa, że wszystko się zaczęło rozbrzmiewają w mojej głowie i aż dostaję ciarek. Ta kobieta umie kogoś skutecznie przestraszyć.
-Co się zaczęło?- jąkam się.
-Przeznaczenie- odpowiada z poważną miną.- Nie pytaj o więcej, bo nic Ci nie powiem.
-Dlaczego? Jeśli zdradziła by mi pani kilka rzeczy to było by mi łatwiej- mówię z nadzieję, że kobieta połknie haczyk.
-Nie tylko ty chciałabyś mieć łatwiej w życiu- wychodzi z kuchni więc idę za nią, zostawiając spaghetti na stole.
Obserwuję jak zakłada na nogi buty, a potem płaszcz. Strasznie denerwuje mnie fakt, że ignoruje moją prośbę. Choć raz mogłaby mi pomóc, kiedy sama o tą pomoc proszę!
-Nie denerwuj się- uśmiecha się i zapina płaszcz.- Nie stresuj się też niczym, bo nie ma pośpiechu. To co jest Ci przeznaczone wydarzy się we właściwym czasie. A teraz muszę gdzieś wyjść, więc czuj się jak u siebie.
Wychodzi, a ja zamykam za nią drzwi. Ja ci dam przeznaczenie. Zapominam o makaronie, którego nawet nie ruszyłam i wspinam się szybko po schodach na piętro. Zmierzam do pokoju, w którym Adelina pokazała mi ostatnio książkę. Nie będę na nic czekać. Sama sobie pomogę, skoro mogę ułatwić sobie życie. Przeczytam tą durną książkę i będę wiedziała co i jak.
Wpadam do pomieszczenia jak strzała. Z uśmiechem stwierdzam, ze książka leży tam gdzie ostatnio. To jest znak, że powinnam ją przeczytać. Tylko od czego by tu zacząć? Otwieram książkę na przypadkowej stronie.
-Dlaczego Ty musisz ciągle wchodzić mi w drogę?- zdenerwowany wrzeszczał na dziewczynę. Od dłuższego czasu zastanawiał się co ma z nią zrobić. Wiedział też, że nie należy ona do zwykłych osób, których można pozbyć się jak pionków z planszy.
-Ponieważ nie podejmuje Pan dobrych decyzji- odpowiedziała mu.
-Dobrych? To się dla Ciebie liczy?!
-Dobroć uważam za ważniejszą od inteligencji- odpowiedziała. Dopiero po chwili dotarło do niej, że tym samym sprawiła mu komplement. Wiedziała jednak, że to była prawda. Mężczyzna stojący na przeciwko niej był jedną z najinteligentniejszych osób, które miała okazję poznać.
-Tato, proszę Cię przestań!
Słowa te rozproszyły na chwilę mężczyznę. Widok syna, który go zdradził i stał równo z dziewczyną łamał mu serce. Miał ochotę wykrzyczeć mu to w twarz, jednak powstrzymał się. Obrócił kilka razy nóż w dłoni. Czy będzie zmuszony go użyć?
-Jeszcze może pan zmienić zdanie...- podchodziła coraz bliżej.
Nagle zostają otoczeni ochroniarzami. Przeklinała w myślach fakt, że znowu będzie musiała liczyć na swoje szczęście, które do tej pory jej dopisywało. Martwiła się też, że nóż w dłoni mężczyzny nie oznaczał nic dobrego.
-Taka odważna jesteś?
Odważna była tylko w swoich myślach. Wcale nie była taka jak wszystkim się wydawała. Na prawdę cholernie się bała, ale musiała być silna, dla tych wszystkich ludzi, których można było uratować. Stawiała więc krok za krokiem, denerwując tym samym mężczyznę, który dłużej nie wytrzymał i rzucił się na nią.
-Uciekaj- wyjęknął Victor, który znalazł się nagle przed nią. Długo nie musiał się zastanawiać co robić, kiedy zobaczył ojca rzucającego się na nią. Był gotowy poświęcić się dla niej, tak jak kiedyś ona zrobiła to dla niego.
W końcu mógł spłacić dług.
-Dlaczego Ty? Dlaczego?!- widział przerażenie w oczach ojca, który wyciągnął nóż z jego brzucha.
Od lektury odrywa mnie dzwonek do drzwi. Szlak! Odkładam książkę na miejsce i zbiegam po schodach. To pewnie starucha. Jak znowu przyłapie mnie na czytaniu książki, to źle się to skończy.
Ale analizując sytuację...Byłam tam ja, bo przecież książka jest o mnie. Był Victor, którego imię zostało wspomniane. No i jego ojciec, którego poznałam kiedyś na przesłuchaniu. Już wtedy wydawał się podejrzany!
-Szybko wpuść nas- mówi Victor, kiedy otwieram drzwi.
Przepuszczam Victora i Dantego w drzwiach i rozglądam się jeszcze na wszelki wypadek, czy nikt ich nie śledził. Jakby ktoś zauważył nas wszystkich razem, to mielibyśmy kłopoty.
-Co tutaj robicie?- pytam przyglądając się im, czy są cali.
Głównie to o Dantego się martwię. Co do Victora to też nie zaszkodzi sprawdzić, bo przecież przed chwilą czytałam jak miał wbity nóż. Kręcę głową żeby wyrzucić ten obraz z myśli.
-Chciał się z Tobą zobaczyć- tłumaczy Victor powód ich wizyty.
-Dobrze widzieć, że jeszcze żyjesz- klepię Dantego po ramieniu i kiwam głową żeby poszli za mną.
-To ja dziękuję Tobie, że żyjesz i oddychasz- odpowiada chłopak i idzie za mną.
Rozsiadamy się w ogromnym salonie. Ja zajmuję fotel jak przystało na panią domu, którą mogę się przez chwilę nazwać, ponieważ prawdziwa właścicielka opuściła dom. A chłopaki siadają na kanapie.
-Naprawdę wszystko z Tobą w porządku?- upewnia się Dante. Pewnie nadal jest przestraszony wydarzeniami, które miały miejsce.
-Oczywiście, jestem silna- uśmiecham się.- To o Ciebie powinniśmy się martwić, ponieważ zostałeś najbardziej poszukiwaną osobą w państwie.
-Teraz mi ufasz?- pyta Victor. Przyglądam się mu uważnie i przez chwilę zastanawiam nad jego pytaniem.- Widzisz jak dobrze się nim zająłem? Przyprowadziłem Ci go w jednym kawałku.
-Nie ufam Ci, ale będziesz musiał nadal się nim zająć, dopóki czegoś nie wymyślę.
-Co planujesz?- pyta Victor.
-Na razie jestem na chorobowym. Planuję chwilę odpoczynku, a potem grubą akcję- szczerzę zęby.
-Co planujesz?- pyta zaciekawiony Dante, któremu oczy aż się świecą. Ten dzieciak, chyba pakowanie w kłopoty ma we krwi. Dlatego tak bardzo jesteśmy do siebie podobni.
-Nie zaplanowałam jeszcze wszystkiego w detalach, bo jak mówiłam teraz odpoczywam.
-Powiedz, to wspólnie dopracujemy twój plan- proponuje Victor, który chyba zaczął uważać się za mojego wspólnika. Wielka szkoda, bo ja wcale nie traktuję go, jako kandydata, któremu mogłabym powierzyć sekrety. Za krótko i za mało się znamy.
Ciekawa jestem też, czy jego intencje są szczere? Nie wiem, czy wspólne planowanie to dobre rozwiązanie. Z drugiej strony Dante nadal żyje i to pewnie dzięki niemu. Kolejnym argumentem jest też przeczytany przeze mnie fragment. Poświęcił się wtedy dla mnie.
-Nie wiem czy Ci się to spodoba...- zaczynam niepewnym głosem.- Bo będzie to dotyczyło twojej byłej.
-Liliany? Co z nią?
-Obiecałam jej, że wrócę i mam zamiar to zrobić z wielkim impetem.
-Pomożemy Ci- mówi Dante chętnie. Kręcę głową, ponieważ nadal nie jestem pewna, czy ich pomoc jest dobrym pomysłem.
-Jak wspomniałaś, to była moja była, czyli już nie mamy ze sobą żadnych relacji.
-Jeszcze nie mogę Ci w to uwierzyć, bo na pewno masz do niej jakiś sentyment. Powiem tylko tyle...Królewskie wesele się nie odbędzie- dzielę się z nimi tylko częścią mojego planu, ponieważ druga część, nie została jeszcze dopracowana.
-Nie mów mi, że masz zamiar uwieźć księcia...- mruczy niezadowolony Dante.
Victor uśmiecha się pod nosem, a ja robię dokładnie to samo. Żadne z nas nie informuje Dantego, że to już dawno temu udało mi się osiągnąć.
-Obiecałam jej coś, a ja obietnic dotrzymuję. Więcej wam nie mogę zdradzić.
-Czemu pracujesz w kawiarni?- dziwi się Adelina, widząc mnie za ladą przyjmującą zamówienia.- Mówiłaś, że chcesz odpocząć!- patrzy na mnie z takim wyrzutem, że aż czuję się przy niej malutka.
-Nie czujesz tej przyjemnej atmosfery?- pytam z uśmiechem.
Na prawdę podoba mi się tutaj. Jest przytulnie i ten zapach kawy. Jestem w raju, w którym zawsze chciałam pracować. Mówię poważnie. Kawiarnia zawsze była moim marzeniem, tylko że za słabo płacą. Dlatego skończyłam pracując u staruchy.
-Pani przecież nie kazała Ci pracować! Przyznaj, że po prostu się nudziłaś!
-Kliencie! Proszę usiąść do stolika, a ja za chwilę przyniosę pani zamówienie- przerywam jej, bo już nie mogę słuchać tego zrzędzenia. Ja tutaj jednak pracuję.
Odwraca się zrezygnowana i rusza w stronę stolika. Siada, a ja już po chwili zajmuję miejsce na przeciwko i podaję jej kawę. Cóż, chyba mogę zrobić sobie chwilkę przerwy.
-Przyznaj, że po prostu nudziło Ci się samej w domu!
-Jestem taka łatwa do odczytania?- uśmiecham się i patrze w sufit.
To prawda. Tak bardzo mi się nudziło, że postanowiłam się czymś zająć. Staruchy ciągle nie było, bo gdzieś wychodziła. Nikt mnie nie odwiedzał, więc nie wytrzymałam i znalazłam sobie jakieś tymczasowe zajęcie.
-Tak i to bardzo! A propo kiedy masz zamiar wrócić?- pyta Adelina upijając łyka kawy, którą jej podałam.
-Niedługo- odpowiadam po chwilowym zastanowieniu.- Czytałam książkę staruchy i widziałam, że za niedługo będę wam potrzebna.
No bo przecież tak mysi być. W książce było napisane, że martwiłam się o jakiś ludzi, więc na pewno będą chcieli żebym wróciła. A wtedy zrobię to z wielką chęcią i zajmę się kim trzeba.
-Przyłapała Cię?- pyta zmartwiona Adelina, ponieważ ostatnio kiedy czytałyśmy książkę, tak właśnie się stało. Ciekawe czy Adelina miała przez to problemy.
-Za kogo Ty mnie masz?- pytam kpiącym tonem. Przecież nie jestem jakimś amatorem.
-Za kiepskiego baristę, bo ta kawa jest fatalna. Ja nie wiem jak ludzie mogą to pić. Powinni Cię zwolnić.
-Adelina, Ty nawet nie umiałaś zrobić dobrej herbaty- mruczę niezadowolona, że nie smakuje jej kawa, którą osobiście zaparzyłam.- Kawa to już wyższy poziom jazdy.
-W takim razie, nie powinnaś się brać za ten poziom, bo jesteś w tym fatalna.
-Praktyka czyni mistrza.
W przyszłości jeszcze będzie błagała o kawę zrobioną przeze mnie, a wtedy ja jej powiem sory, ale ty jej nie dostajesz. Rozmawiamy jeszcze chwilę, po czym Adelina zbiera się twierdząc, że musi jeszcze coś załatwić.
Wracam do pracy. Przez ponad godzinę nic żywcem się nie dzieje. Panuje monotonia. Klienci przychodzą, zamawiają, odbierają i wychodzą. I tak w kółko.
-Poproszę americano i twój numer.
Już wiem, że słowa te wypowiada, nie kto inny, jak książę. Podnoszę wzrok do góry i przeklinam pod nosem. Jak mnie znalazł? Myślałam, że przez jakiś czas będę miała go z głowy.
-Chciałabym żebyś stąd poszedł- mówię błagalnym tonem. Oczywiście nie liczę na to, że chłopak spełni moją prośbę, ale zawsze warto spróbować.
-Naprawdę tego chcesz?- pyta nie do końca przekonany.
-Tak. Desperacko pragnę żebyś sobie poszedł.
-Och no i co teraz?- wzdycha udając bezradnego.- Ja wolę patrzeć na twoją twarz, niż stąd sobie iść. Poza tym złożyłem zamówienie.
-Przyjęłam- przytakuję i przeklinam w głowie kamery, przez które muszę udawać miłą.- Proszę poczekać przy stoliku. Zaraz przyniosę pańskie zamówienie- wysilam się na miły ton głosu, bo przecież wszystko zostanie nagrane, a ja powinnam być miła dla klientów.
Robię mu tą kawę chyba w najbardziej możliwym wolnym tempie. Jakoś nie specjalnie mi się do niego śpieszy. Podchodzę do stolika z ociąganiem się. Serio moje ruchy są wolne jak żółwia.
-Americano dla pana!- kładę kubek trochę za mocno.
-Ale spokojnie- śmieje się widząc moją reakcję.
-Będę spokojna jeżeli zakończymy tu wszystko raz na zawsze.
-Ale chwileczkę- podnosi ręce do góry w obronnym geście.
-Ksawier chcę żebyśmy zakończyli wszystko tu i teraz. Możesz uważać mnie za dziwaka, ale nie obchodzi mnie to- staram się zakończyć wszystko kilkoma słowami, ale nie do końca wierzę, że mi się to uda.
-Mogli byśmy zakończyć, jakbyśmy w ogóle coś zaczęli. Poza tym nie po to tu przyszedłem- śmieje się pod nosem. Musiałam go strasznie rozbawić.
-To po co?
-Już mówiłem Ci, że lubię na Ciebie patrzyć.
-Przestań i bądź choć raz poważny.
-Mam do ciebie pewną sprawę, ale załatwimy to jak skończysz pracę.
Czas do końca zmiany dłuży mi się niemiłosiernie. Nie wiem czy to dlatego, że wiem, że ktoś będzie na mnie czekał? To przyjemne uczucie, ta wiedza, że ktoś jest i na Ciebie czeka. Sprawia to, że bardzo pragnę tego spotkania, ale jednocześnie tak bardzo się go boję. Książę wspomniał, że ma jakąś sprawę do mnie, a to może oznaczać tylko jedno. Będą kłopoty.
-Na prawdę dobrze wyglądasz- słyszę jego głos koło ucha, kiedy wychodzę z pracy.
Odskakuję przestraszona. To prawda, że błądziłam wzrokiem próbując go znaleźć, ale fakt, że bez ostrzeżenia znalazł się tak blisko...Ja nie lubię takich akcji.
-Co zrobić? Taka się urodziłam- odpowiadam i odrzucam włosy za plecy.- A Ty jak się masz?
Po chwili zastanawiam się dlaczego to zrobiłam? Ty idiotko on i tak się w tobie kocha. Nie muszę wiec używać gestów, które przyciągną jego wzrok.
-Niedobrze- jego smutny ton głosu sprawia, że aż spoglądam, czy wszystko z nim w porządku.
-Czemu?- pytam zdziwiona.
-Nie mam Cię przy sobie i nie potrafię Cię zapomnieć.
-Właśnie dlatego nie mogę już z Tobą pracować- odpowiadam i przeraża mnie wyrzut, który słyszę w moim własnym głosie. Przez to pomyśli sobie, że żałuję tego, że nie mogę przy nim przebywać.
Czyżbym faktycznie tego żałowała? Aż tak bardzo lubiłam tą pracę?
Nagle Ksawier obejmuje mnie. Ot tak, bez żadnego słowa przytula mnie, a ja stoję jak skamieniała. Nie wiem co robić. Czuję jego bliskość, która sprawia, że moje serce przyśpiesza mimo woli. Czas na moment staje w miejscu.
-Tęskniłem- mówi tak cicho, że ledwo słyszę jego słowa.- Na prawdę, nigdy jeszcze nie czułem się tak samotny, jak teraz kiedy nie ma Ciebie przy mnie.
Podnoszę ręce chcąc odwzajemnić przytulenie albo chociaż poklepać go po plecach i powiedzieć, że ja też żałuję, że już nie ma mnie w pałacu. Powstrzymuje mnie jednak fakt, że nie mogę dawać mu takiej fałszywej nadziei. Nigdy nie będę mogła z nim byc, ponieważ należymy do dwóch różnych światów. Kolejna sprawa to fakt, że on już ma wybrankę, która zostanie jego żoną. I jeszcze to, że ja nie mogę się w nim zakochać. Po prostu my nigdy nie będziemy mogli się mieć.
-Puść mnie, bo nie mogę oddychać- kończę tą romantyczną chwilę.
-Aniela, powinniśmy się umawiać?- odsuwa się, ale zatrzymuje ręce na moich ramionach.
Pod wpływem jego intensywnego wzroku, w którym widzę ogromną czułość dociera do mnie, że on na prawdę mnie lubi. Jego słowa są szczere. Oczy faktycznie są lustrem duszy i można z nich wszystko wyczytać.
-Proszę Cię przestań...
-Czemu Ty zawsze się ode mnie oddalasz?- pyta.
-Po prostu nie mogę ulec twoim słowom i zapewnieniom Nie wiesz, że my nie możemy być razem? Przestań więc wszystko utrudniać i zakończmy to teraz, kiedy jeszcze nic do Ciebie nie czuję.
-Jeszcze?- w jego oczach tańczą wesołe ogniki.- To oznacza, że kiedyś dostanę twoje uczucia?
-Ksawier być z Tobą to jest prestiż, na który ja nie mogę sobie pozwolić, więc przestań mnie zwodzić- odpowiadam i cofam się do tyłu, tak żeby pozbyć się jego rąk, które w dalszym ciągu znajdują się na moich ramionach.
-Aniela przestań, ja na prawdę mam idealny plan!
-Przestań- przerywam zanim usłyszę jego chore pomysły.- Powiedz mi lepiej jaką sprawę do mnie miałeś?
Wolę zmienić temat niż dalej tonąć w tej bezsensownej rozmowie. To nie na moje nerwy. Nie mogę bawić się w coś takiego.
-Wiem, że specjalnie zmieniasz temat i tym razem Ci odpuszczę- zauważa chłopak.- Przyszedłem tutaj żeby zaprosić Cię na bal.
-Jaki bal?
-Normalny, wiesz taka impreza tyle, że bardziej formalna.
Słyszą te słowa, moje myśli wędrują do fragmentu, który przeczytałam w książce staruchy. Wtedy też był bal i z czytanych słów wyglądał, że bardzo dobrze się bawiłam. Starucha miała rację, wszystko właśnie się zaczęło!
-Król nie chce mnie przecież widzieć- odpowiadam licząc na to, że dzięki temu będę miała już tą sprawę z głowy.
-To moje przyjęcie, to ja decyduję kogo zapraszam- mówi z pewnością w głosie.
-Na prawdę muszę tam być?- pytam z nadzieją, że odpowiedź będzie brzmiała nie.
-Chcę żebyś towarzyszyła mi w tym wyjątkowym dniu. Proszę.
Przeklinam w myślach, że nauczył się mówić proszę. Przez to nie bardzo mogę mu odmówić.
Rozmawiamy jeszcze chwilę, która nie trwa za długo i każde z nas rusza w swoim kierunku. Rozmyślam nad tym wszystkim i nic konkretnego nie mogę stwierdzić. Nie wiem czy powinnam wybrać się na to przyjęcie czy nie. Jeśli to zrobię, to spełni się wszystko zapisane w książce.
-Aniela ty musisz stanowczo się nudzić- odzywa się starucha kiedy wracam do jej domu, w którym aktualnie mieszkam.
Zaskakuje mnie fakt, że czeka na mnie. Bo skoro siedzi w salonie i nie spuszcza ze mnie wzroku to chyba faktycznie ma mi coś do powiedzenia. Ściągam więc buty i siadam z nią w salonie.
-Szczerze? To ja po prostu muszę coś robić, bo inaczej ogromnie się nudzę.
-Zauważyłam- śmieje się kobieta. Jej śmiech drażni moje uszy.- I jak wybierasz się na przyjęcie?
-Jakie przyjęcie?- udaję, że nie wiem o czym mówi.
-Przecież wiem, że Cię zaprosił. Nie udawaj.
Zapomniałam, że ona i tak wszystko wie, więc nie ma sensu nic przed nią ukrywać. Ona jest wszędzie i wie wszystko, co się dzieje. To straszne.
-Nie wiem czy powinnam...- wzdycham i zwierzam się jej. Pozbywam się wszystkich dręczących mnie myśli- Ostatnio wszystko się komplikuje...
-Wasze spotkanie było wam przeznaczone, więc jeśli wszystko już się zaczęło, to nie komplikuj tego.
Denerwuje mnie fakt, że wszystko dzieje się tak jak sobie to zaplanowała. Najchętniej to wszystko bym pozmieniała, ale czy tak się da?
-Może to już pora żeby pani mnie odesłała z powrotem?- pytam z nadzieją, że może uda mi się zniknąć i zostawić te problemy za sobą.
-To jeszcze nie ten czas- uśmiecha się w złośliwy sposób.- Masz tu jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
-Jaki to ma sens?- zastanawiam się na głos.
-Nie zastanawiaj się nad tym wszystkim. Po prostu idź na to przyjęcie, bo zdradzę Ci, że będzie to ważny dzień dla księcia.
-A co mnie obchodzi czy to ważny dla niego dzień?
-Myślę, że powinno, bo to jego urodziny.
______________________________________________
Ponieważ dzisiaj mamy dzień kobiet, to postanowiłam go świętować i wstawić rozdział wcześniej.
Zapowiedź jak zwykle z boku. Do wtorku,
N
Ale mnie zaskoczyłaś, że dodałaś tak szybko rozdział. 😊
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Król postanowi zwolnić Anielę. Kompletnie niezrozumiała decyzja i wcale się jej nie dziwię, że ona nie wie, o co chodzi. Przecież uratowała jego syna, a w zamian dostała wymówienie?
Jestem pewna, że Liliana maczała w tym swoje palce.
Akcja coraz bardziej przyśpiesza i zaczyna się robić, jeszcze ciekawiej.
Starucha jest, jak zwykle tajemnicza i nikt tak naprawdę nie wie, o co jej chodzi i co ona w ogóle planuje. Ta jej książka, okropnie mnie zastanawia. I już nie mogę się doczekać wyjaśnienia wszystkiego.
Dobrze, że Victor spełnił prośbę Anieli i ukrywa Dantego. Niepokojąca jest tylko przepowiednia z książki. Victor zginie z rąk wlasnego ojca, aby uratować Aniele. Pojęcia nie mam, o co w tym wszystkim chodzi.
Plan Anieli, aby pozbyć się Liliany jest bardzo intrygujący i nie mogę się już doczekać, aż zacznie jego realizację.
Tymczasem znalazła sobie z nudów pracę w kawiarni, choć nie umie parzyć kawy. Uwielbiam po prostu tą dziewczynę. 😁
Ksawier coraz bardziej zabiega o jej względy. Ciekawe, jak to wszystko się zakończy.
No i już nie mogę się doczekać tych jego urodzin. Na tym balu, na pewno będzie się dużo działo.
Czekam dlatego już teraz z niecierpliwością do wtorku. Aby dowiedzieć się, co przyniesie nam nowy rozdział. 😊
No świetny prezent nam zrobiłaś z okazji dnia kobiet :)
OdpowiedzUsuńWkurzyła mnie decyzja Króla żeby zwolnić Aniele.No co to ma być.Ona ciągle się poświęca i naraża swoje życie dla jego syna, a tu taka nagroda ?Jakiś niesmaczny żart.Urywek z tajemniczej książki cholernie zastanawiający.Victor naprawdę nie jest taki zły, jestem zaskoczona że poświęci swoje życie za Anielę.Praca w kawiarni świetna :D Aniela naprawdę nie potrafi usiedzieć długo na tyłku :D
Cieszę się że Victor znalazł Dantego i mu pomaga.Naprawdę zaczęłam się dzisiaj do niego przekonywać.Sytuacja pomiędzy Ksawierem i Anielą coraz bardziej mi się podoba ;) Ksawier już nawet nie stara się ukryć swoich uczuć do niej.I wydaje mi się że Aniela pomalutku też :D Kurcze nie ma jeszcze jakiegoś święta po drodze żebyś nam znowu niespodziankę zrobiła?Wtorek jest jeszcze straaaaaaasznie daleko.A ja już jestem ciekawa balu i urodzin Księcia.Jak zwykle czekam z niecierpliwością :)
Kurczę, ledwo zdążyłam nadrobić poprzednie rozdziały, a ty już dodajesz nowy. Serio, zabójcze tempo xD
OdpowiedzUsuńOgólnie to rozdział jak zwykle bardzo mi się podobał. Oczywiście jak wszyscy zupełnie nie rozumiem zwolnienia Anieli. Przecież ona naprawdę jest niesamowita, poświęca się żeby chronić księcia, a król tak po prostu ją zwalnia. Totalnie bezsensu. Podoba mi się za to to, że uczucie pomiędzy Ksawierem i Anielą naprawdę zaczyna się rozwijać. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Nie wiem, czy już kiedyś to mówiłam, ale bardzo podobają mi się twoje opisy. Są ładnie wplecione w tekst, z jednej strony czytelnik doskonale może sobie wszystko wyobrazić, a jednocześnie nie utrudniają czytania.
Na koniec przepraszam, że wpadam tu tak rzadko, ale obowiązki robią swoje.
Pozdrawiam
Violin
PS Przy okazji zapraszam na coś nowego ode mnie https://neverbeluckyone.blogspot.com/