3 kwietnia 2018

#20

Budzę się w obcym miejscu i to sprawia, że przytomnieję. Przypomina mi się, że zostałam porwana. Staram się ocenić, gdzie się znajduję, ale świat przed oczami w dalszym ciągu mi wiruje. Z tego powodu mam problem z ogarnięciem rzeczywistości.
-Halo!- wołam po chwili.- Jest tu ktoś?
Czekam chwilę, ale nikt mi nie odpowiada. Czyżbym była sama? Niemożliwe. Skoro mnie porwali, to musieli mieć jakiś powód. Pewnie teraz mnie pilnują, żebym im nie zwiała. Jest to mało prawdopodobne, przez stan w jakim jestem. Przecież brałam udział w wypadku. Wiem, że moje ciało nie jest w najlepszej kondycji, ponieważ odczuwam okropny ból w żebrach. Musi być spowodowany wybuchem poduszki powietrznej i pasem, który mocno wbił mnie w fotel. Mam tylko nadzieję, że moje żebra są całe. Perspektywa utknięcia w gipsie nie zachęca. O ile do wyleczenia złamania żeber używa się gipsu...
-Traktujcie mnie jak człowieka!- wrzeszczę zdenerwowana, ponieważ odczuwam ogromny głód i chce mi się pić. Nie wspominając o sikaniu...A tutaj? Ciężko załatwić którąś z tych potrzeb.
-Dopiero teraz się obudziłaś?- pyta mnie jakiś głos zza drzwi. Przybieram pozycję obronną. Na wszelki wypadek, gdyby drzwi się otworzyły. Wtedy może mogłabym skorzystać z okazji i jakoś uciec.- Jak Twój chłoptaś się postara to Cię wypuścimy. A teraz najlepiej siedź cicho, bo przeszkadzasz mi w myśleniu.
Fajnie byłoby gdybym wiedziała z kim rozmawiam. Jednak mój rozmówca woli pozostać anonimowy. Nie chce też zyskać mojej sympatii, przynosząc mi wody. Szkoda może moglibyśmy się zaprzyjaźnić, a on tak szybko z tego rezygnuje.
Zerkam na dłoń, którą zdobi niedawno przyjęty przeze mnie pierścionek. A wszystko miało być tak pięknie...A teraz? Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem kto mnie porwał. Nie wiem dlaczego. Nie wiem co z Ksawierem. Nie wiem w ogóle o co tu chodzi. Nie wiem ile tu jeszcze wytrzymam.
-Wypuście mnie!!!- wrzeszczę i walę pięściami w drzwi. Nie mogę tutaj siedzieć, bo zeświruję.
-Powiedziałem Ci, że zrobimy to, jak Twój chłoptaś się postara- odwrzaskuje ten sam głos.- To do niego powinnaś mieć pretensje. Jakby Cię kochał, to już dawno by Cię tu nie było!
-Ja nawet nie wiem czy on żyje...- mówię bardziej do siebie niż do niego.
Ksawier został w aucie, z którego mnie wyjęto. Mógł tego nie przeżyć, jeśli nie znaleźli go chwilę później po tym jak mnie zabrali. Z powypadkowymi autami różnie to bywa. Mogło wybuchnąć...
-Zapewniam Cię, że żyje i ma się nawet lepiej od Ciebie- krzyczy i dzięki temu sprawia, że już tak bardzo się nie martwię. Pozostaje tylko pytanie czy powinnam ufać, jakiemuś porywaczowi.
-Co za ulga- wzdycham, bo mimo to informacja, że Ksawier żyje jest świetna. Gdyby coś mu się stało, to obwiniałabym się, do końca życia.- Pożałujecie tego, co zrobiliście!
-Zabawne, że grozi nam zamknięta dziewczynka- rechocze inny głos. Momentalnie czuję się mała jak mrówka. Jak mam sobie poradzić z tymi wszystkimi ludźmi?- Uważaj bo się przestraszymy!
-Teraz już nie jesteś taka wyszczekana?- odzywa się kolejny.
Cofam się w głąb mojego więzienia i kucam z bezradności. Co mam teraz zrobić? W kieszeni kurtki wyczuwam telefon. Nad moją głową momentalnie zapala się żarówka. Co za debile. Zostawili mi telefon? Wyciągam go szybko i już mam wykręcać pierwszy lepszy numer, prosząc o ratunek, ale zza drzwi dochodzą dźwięki walki. Nasłuchuję jak pies i czekam aż wszystko się rozwinie.
Drzwi otwierają się i staje w nich Iwo. Podbiega do mnie i obmacuje w każdym możliwym miejscu.
-Co Ty robisz?- odskakuję od niego jak oparzona.
-Sprawdzam czy jesteś cała kretynko!- odpyskowuje mi i przygląda się mojemu czołu.- To chyba będzie wymagało szycia.
Krzywię się. Znowu szycie? Już raz szyli mi rękę i nie wspominam tego dobrze. Teraz pora na czoło? Rany boskie. Zostanie mi blizna i to w dodatku w tak widocznym miejscu.
-Czy nie powinniśmy uciekać?- przypominam, kiedy zamiast się stąd zmywać, chłopak nadal sprawdza moje rany.- Potem mnie przebadasz, jeśli tak bardzo tego chcesz.
-Nieśmieszne- kwituje, a na jego twarzy nie widzę żadnych emocji.- Trzymaj się blisko, bo wychodzimy.
-Jak mnie znalazłeś?- pytam idąc za chłopakiem.
-Telefon. Masz w nim zamontowany GPS. Plus dla Ksawiera za pomysłowość.
Ale cwaniak! To dlatego dał mi ten telefon! Żeby zawsze mieć mnie na oku. I dlatego też tak bardzo zdenerwował się kiedy go zgubiłam. To chore! Inwigilacja na maksa.
-Co z Ksawierem?- zadaję najważniejsze pytanie. Nie mogę wierzyć w słowach tych bandytów. Mogli to wszystko sobie zmyślić.
-Nie zapytasz, dlaczego Cię porwali?- W jego głosie słyszę zdziwienie. Zupełnie tego nie rozumiem, bo dla mnie to logiczne i normalne, że martwię się o Ksawiera. On został w aucie, z którego mnie wyciągnięto.- Wszystko z nim dobrze, to o siebie powinnaś się martwić!
-Moja nieśmiertelność jak zwykle się potwierdziła- żartuję sobie.
-Przestań żartować sobie z takich rzeczy! Wiesz w ogóle dlaczego Cię porwali?!
-Nie, ale pewnie za chwilę mnie poinformujesz.
-Mówiłem Ci, że Ty i Ksawier nie możecie się mieć! To się nie uda. Dlaczego choć raz, nie mogliście sobie tego wszystkiego darować? Przez cały ten cyrk z waszym związkiem, byliście w ogromnym niebezpieczeństwie.- Odwraca się i patrzy na mnie poważnym wzrokiem. Zatrzymuję się i przestępuję z nogi na nogę.- Wymarzyliście sobie wspólne życie troszeczkę za późno. Ksawier jest zaręczony z księżniczką Makumonii. Czy myślisz, że oni pozwoliliby by okazja połączenia dwóch państw, przeszła im koło nosa?
Jacy oni? Dlaczego chłopak posługuje się liczbą mnogą. Czyżby zajęcie przez Lilianę stanowiska królowej było takie ważne, że jej państwo stara się to osiągnąć za wszelką cenę?
-Ze wszystkiego jest zawsze jakieś wyjście. Przestań być takim pesymistą.- Szturcham go, chcąc rozładować dziwny nastrój, który zapanował.
-Z tego nie ma. Aniela, tu masz do czynienia z potężnym państwem. Oni szykowali się na wojnę! Jeżeli to małżeństwo nie zostanie zawarte, to wiele ludzi może ucierpieć. Tu już nie chodzi tylko o Ciebie i Ksawiera.
-Nie traktuj mnie, jak czarnego charakteru- warczę chcąc obronić się przed tą falą krytyki. Jeżeli już ktoś ma być zły, to z pewnością powinna to być Liliana. Nie ja.- Owszem chcę być z Ksawierem. Dlaczego miałabym zrezygnować z własnego szczęścia? Dlaczego Ksawier miałby też żenić się wbrew sobie?
-Bo jest królem! Jego obowiązkiem jest zająć się narodem! Nikt nie powinien cierpieć przez kaprys zakochanych gówniarzy.
Zaciskam pięści. Ciężko jest mi dzisiaj się bronić. Iwo ma za dobre argumenty. I mimo tego, że mówi mądre i słuszne rzeczy, to nie chcę się z nim zgadzać. Nie chcę rezygnować z miłości, którą postanowiłam wybrać. Kurcze przecież zaręczyłam się kilkanaście, a może nawet kilka godzin temu...
-Zakochani gówniarze jakoś to załatwią- mruczę i ruszam przed siebie.
-Właśnie widzimy efekty, jak dobrze wam poszło załatwianie tego wszystkiego.Wiesz w ogóle gdzie idziesz?- Dogania mnie i zatrzymuje.- Do auta w tę stronę.- Obraca mnie w prawo.
-To wszystko tak wyszło, bo postanowiłam dać Ksawierowi wolną rękę. Tym razem mu pomogę i wszystko będzie dobrze - podsumowuję. Wszystko jest dla mnie jasne. Może gdybym wtrąciła się i pomogła Ksawierowi to załatwić, to wszystko potoczyłoby się inaczej?
-Teraz już za późno- odpowiada chłopak. Chcę zapytać dlaczego, ale widzę ludzi ubranych na czarno, którzy biegną w naszą stronę.- Biegniemy!
I tak robimy. Chociaż mój bieg bardziej przypomina kuśtykanie, ponieważ nadal nie otrzymałam odpowiedniej opieki medycznej. Bo obmacywania Iwo nie można do tego zaliczyć.
-W sumie to dlaczego biegniemy?- pytam podczas biegu.- Nie możemy poczekać aż Twoi ludzie ich załatwią?
-Tyle, że ja za bardzo nie wiem, kiedy zjawią się posiłki...
-Przyjechałeś tutaj bez wsparcia?!- wybucham. No to już jest przegięcie i brak profesjonalizmu. Jak mógł mnie ratować bez wsparcia. Choćby nie wiem jakim mistrzem walk był, to powinien najpierw był wszystko przemyśleć. Poczekać na swoich ludzi i wtedy mnie ratować.
-Źle ci?!- warczy, ale już nie z taką mocą, bo pewnie też jest zmęczony biegiem. Przypuszczam, że i on poniósł dzisiaj jakieś rany bitewne. W końcu załatwił gości, którzy mnie pilnowali.- Nie mogłem czekać, bo nie wiedziałem co oni z Tobą robią. Wytrzymaj jeszcze chwilę. Zaraz będzie auto.
-Przyjechałeś autem i zostawiłeś je daleko?!- Nie mogę uwierzyć, że dzisiaj Iwo daje taką plamę. On zawsze ma wszystko przemyślane. A dzisiaj?
-Zastanów się geniuszu...Jak do cholery miałem przejechać przez ten gąszcz?!
Ma rację. Cofam to o tej plamie. Faktycznie, musiałby przyjechać jakimś monster trakiem, żeby przedrzeć się przez te szuwary, czy pieron wie co to za trawsko.
-Iwo- zaczynam z uśmiechem. Mimo, że przez ostatnie kilka godzin, albo kilkanaście, bo straciłam poczucie czasu, wiele przeszłam, to humor mnie nie opuszcza.- Nie przypomina Ci to czegoś?
Nie dostaję odpowiedzi, bo wybiegamy z trawska i czeka na nas samochód. Ostatkami sił doczłapuję do samochodu i szybko wsiadam. Pościg za nami nadal trwa, bo z oddali słychać było głosy.
Czekam aż Iwo pójdzie w moje ślady. Pomógł mi wsiąść, a teraz sam obchodził auto żeby do niego wsiąść. Już zapinałam pasy i w głowie widziałam, jak ponownie udało nam się razem stawić czoła, tej strasznej przygodzie...I nagle serce mi staje. Czas się zatrzymuje.
Widzę jak w Iwo wjeżdża samochód. Normalnie trafia w chłopaka, a jego ciało leci w górę bezwładnie i po chwili spada na ziemię, jak listek. Zatykam usta rękami i czuję jak z oczu zaczynają kapać mi łzy. Wypadam z auta, po prostu nie daję radę ustać na nogach. Kontakt z ziemią przypomina mi, że Iwo cierpi teraz bardziej. Na czworaka udaje mi się doczołgać do niego. Stwierdzam, ze oddycha, ale jest nieprzytomny. Z łowy i z brzucha leci mu krew. Jest jej tak dużo, że cały asfalt się zabarwia. Nie mówiąc już o moich dłoniach, którymi próbuję zatamować krwawienie. I co teraz?
Pierwszy raz tak mocno się modlę.Jeśli istnieje gdzieś Bóg... Błagam niech on przeżyje, a zrobię wszystko.



-Wiesz dlaczego Cię porwali?- pyta mnie starucha, która zaszczyciła mnie swoją obecnością w szpitalu. Nie wiem, co ona tu robi i zastanawia mnie, czy pofatygowała się tutaj, żeby truć mi dupę?
-Bo jest pani władcą marionetek! I napisała tak pani w książce!- Obwiniam ją o wszystko, bo tak jest mi łatwiej. Poza tym po części, to też jej wina, bo ona mnie w to wszystko władowała.-Niech pani go oszczędzi! Proszę...
-Tym razem to nie byłam ja. Mówiłam, że książka będzie chciała się Ciebie pozbyć- akcentuje wyraźnie każde słowo, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że to wszystko moja wina.- Zaraz przyjdzie lekarz, by Cię zbadać. Przemyśl to- mówi i odchodzi. Aha. To by było na tyle z rozmowy.
Wstaję z kozetki i chcę ją dogonić, chcę wyjaśnień. Nie udaje mi się, ponieważ faktycznie pojawia się lekarz. Każe mi wrócić na miejsce i przystępuje do działania. Czyli zszycia mojej rany, która znajduje się na górze czoła. Musze poczekać aż skończy, a potem pobiec znaleźć Iwo.
-Szpital zostanie chyba twoim drugim domem- mówi Victor, który pojawia się. Czyżby postanowił mi towarzyszyć podczas zszywania? Albo tak się o mnie martwił?
Zastanawiam się nad sensem jego słów. To prawda, że często bywam w szpitalu. Prawdą jest też to, że na pewno nie wpływa to dobrze, na moje ciało, które z każdą wizytą tutaj, jest w coraz gorszym stanie. Na szczęście żebra mam całe. Są tylko mocno stłuczone.
-Ja mam tylko jeden dom- mówię sama do siebie. Zaczyna docierać do mnie, że starucha ma rację i powinnam stąd zniknąć. Książka stara się mnie pozbyć. Jeśli więc sama odejdę to oszczędzę sobie i bliskim mi osobom cierpienia.- Do którego będę zmuszona wrócić...
-Mówisz o pałacu? Hm teraz może być problem...Ksawier tak bardzo chciał odwołać ślub z Lilianą, tak się starał, że naprawdę myślałem, że mu się uda...- Jego słowa zawisły w powietrzu. Krzywię się z bólu, kiedy lekarz zaczyna zszywać mi czoło.- Niestety tym razem przegrał tą walkę. Chyba będziesz musiała wybić sobie z głowy zostanie królową...
-Nigdy nie chciałam nią być- odpowiadam zgodnie z prawdą. Nigdy nie chciałam posiadać tak ważnego i odpowiedzialnego stanowiska. Mi chodziło tylko i wyłącznie o Ksawiera.
-Tak wszyscy znamy historię, jak to miłość zakwitła wokół Ciebie i Ksawiera. Szkoda, że to wszystko skończy się tak smutno.
Podnoszę wzrok i przyglądam się chłopakowi. Teraz nie wiem, czy sobie żartuje czy mówi poważnie.
-Nie powinieneś odnosić się do Ksawiera z szacunkiem i mówić o nim, jak o królu? Czy coś takiego...- odpowiadam chcąc zmienić temat. Przypadkowo zerkam na lekarza, który jest świadkiem tej rozmowy. Nie zbyt mądre posunięcie z naszej strony.
-A czy widziałaś kiedykolwiek, żebym traktował go z szacunkiem?- Kręcę przecząco głową. Nie widziałam, bo chyba nigdy to nie miało miejsca.- No właśnie! Dlatego nie zamierzam tego zmieniać, bo jeszcze by się przyzwyczaił...
Lekarz oznajmia, że już skończył. Moje czoło zdobią cztery szwy. Nie mogę tego przeżyć, bo czuję, że zostanie mi niezła blizna.
-Jest ktoś, kto czeka na Ciebie i chciałby porozmawiać- informuje mnie Victor.- Weź rzeczy i wyjdźmy na zewnątrz.
-Ale Iwo...
-Operują go. Nie bój się, zanim skończą to Ty skończysz też rozmowę.
Kiwam głową i ruszam za chłopakiem. Zakładam kurtkę, ponieważ na dworze jest zimno.Wychodzimy ze szpitala i trafiamy wprost na Dantego. No tak. Mogłam się domyślić, że to o niego chodzi, skoro to ja musiałam wyjść.
-Zostawię was. Porozmawiajcie- rzuca Victor na odchodne.
-Aniela!- Dante obdarowuje mnie uśmiechem, który troszeczkę poprawia mi humor.- Dlaczego Ty zachowujesz się jakbyś była nieśmiertelna? Nie wiesz, że życie jest kruche i nie trwa wiecznie?
-Jesteś młodszy i prawisz mi kazania?- Unoszę brwi w zdziwieniu. Jeszcze tego mi brakowało.
-Ten wiek, to będziesz mi chyba zawsze wypominała...
-Rodzeństwo zawsze sobie dokucza- szturcham go w bok.
-Rodzeństwo? Przecież my nie jesteśmy spokrewnieni.
-Wiem- potwierdzam jego słowa.- Jesteś dla mnie jak młodszy brat, więc ja będę dla Ciebie starszą siostrą. Pozwól więc, że udzielę Ci rady na przyszłość- uśmiecham się lekko. Muszę mu przekazać kilka ważnych rzeczy żeby poradził sobie, kiedy mnie tu zabraknie.- Trzymaj się Victora. Jest trochę głupi, ale ma dobre serce i jestem pewna, że zawsze Ci pomoże. Nie szalej i nie pij alkoholu, bo masz za słabą głowę. Poczekaj aż minie trochę czasu. Wtedy zapomną o Tobie i będziesz mógł wrócić do normalnego życia.
-Czy to pożegnanie?- Jego badawczy wzrok świdruje mnie dokładnie.
-To prawda. Mam zamiar odejść, ale jestem kiepska w pożegnaniach, dlatego daję Ci te złote rady.
-Złote rady? Każdy głupi by wymyślił coś takiego- wyrzuca mi, a ja zaciskam zęby. Powinien mi być wdzięczny, a nie jeszcze marudzi.- Gdzie odchodzisz?
-Odchodzę tam skąd pochodzę.
-Zabrzmiało jakbyś byłą kosmitką z innego świata.- Uśmiecham się słysząc to słowa. Chłopak bardzo dobrze mnie podsumował. Jestem kosmitką z innego świata.- To prawda? Nie mówi mi, że...- Stoimy w ciszy. Nie chcę mu zdradzać za wielu szczegółów, bo w późniejszym czasie mogłoby mu to przynieść tylko kłopoty. On miał już ich zdecydowanie za dużo.- Wow, Aniela. Zawsze czułem, że jesteś inna, ale nie przeszło mi nawet przez myśl...
-Muszę już iść. Trzymaj się młody- oznajmiam i obracam się na pięcie. Dość już tych sentymentalnych chwil. Pora zobaczyć, co z Iwo.
Po drodze kupuję jeszcze dwie herbaty, dla Adeliny i jej ojca, którzy są na pewno w złej kondycji psychicznej. A to wszystko moja wina. Może by do tego nie doszło, gdybym posłusznie wróciła skąd pochodzę...
-Proszę- podaję jej papierowy kubek, który zawiera herbatę.- Gdzie twój ojciec?- pytam, kiedy nie mogę, go dostrzec przed salą operacyjną. Powinien tutaj czekać razem z Adeliną. W końcu tu chodzi o Iwo, który dla obojga jest rodziną.
-W środku. Obserwuje operację- informuje mnie dziewczyna.- Wyobrażasz sobie jakby ordynator chirurgi wysiedział tutaj? Czekając na to, co będzie z jego synem?
-I tak nie mógłby operować, bo przecież jesteście rodziną.
-Dla niego nie byłoby to problemem. Uwierz mi- mówi z nieobecnym wzrokiem. Okazuje się, że ja nadal nie wiem wielu rzeczy o tej rodzinie.- Zrobiłby to, ale on jest chirurgiem, a Iwo teraz ma większy problem.
-Z głową?- pytam i mam ochotę się zaśmiać, bo to jest przecież śmieszne. Zawsze mu mówiłam, że ma chory łeb. A teraz? A teraz jest to co najmniej nie na miejscu.
-Tak. Nie wiadomo czy przeżyje. Jeżeli operacja się uda, to nie wiadomo czy i kiedy się obudzi.
-Będzie dobrze- kładę jej rękę na ramieniu w geście pocieszenia.- Iwo wyzdrowieje.
-Skąd możesz to wiedzieć!?
-Bo to wszystko moja wina. Wystarczy, że wrócę i wszystko się ułoży.- Nie wiem już czy mówię to do siebie, czy do dziewczyny.
-Jak to? Wracasz? Nie mieliście przypadkiem planów z Ksawierem?
Przygryzam wargę. Zalewa mnie fala smutku. Mieliśmy plany. Nawet ogromne. Przyjęłam oświadczyny, co oznacza, że byłam gotowa wieźć z chłopakiem wspólne życie. Będę musiała zrezygnować z tego wszystkiego, ponieważ będzie miało to wpływ na przyszłość innych ludzi.
-Mieliśmy- wzdycham z bezradności.- Nasz wspólne plany nie dojdą nigdy do skutku.
-Dlaczego?
-Jak zostanę to Iwo nie przeżyje. Został ranny przeze mnie.- Zaczynam tłumaczyć jej tą skomplikowaną akcję, że książka chce się mnie pozbyć. Dziewczyna siedzi i uważnie słucha.- Muszę wrócić, a wtedy Iwo przeżyje. Ksawier ożeni się z Lilianą i unikniemy dzięki temu wojny.
-Jesteś pewna? To Ty najbardziej pragnęłaś wyciągnąć Ksawiera z tego małżeństwa, a teraz chcesz go tam pchnąć? Chciałaś też zemścić się na Lilianie.
Nie będę mogła tego dokonać. Muszę liczyć na karmę, która powinna wrócić do Liliany i sprzedać jej ogromnego kopa, za to wszystko. Oby dobrze ją poturbowała.
-Tak na prawdę to my nigdy nie mogliśmy się mieć...- wypowiadam słowa, które towarzyszyły mi od dłuższego czasu. To chyba one też sprawiły, że tak bardzo chciałam spróbować pokonać tą przeszkodę. Przez to spowodowałam to wszystko.
-Czyli w końcu się poddajesz?- mówi to z takim niedowierzaniem w głosie, jakby nigdy nie spodziewała się, że dojdzie do czegoś takiego.
To prawda, ja też się tego po sobie nie spodziewałam. Zwykle walczę do samego końca, bo nie lubię zawracać w środku. Ale teraz? Kiedy przez podjęcie przeze mnie decyzji, zależy kilkadziesiąt żyć? Takiej odpowiedzialności nawet i ja nie mogę udźwignąć.
Nie panuję już nad niczym. Książka wkroczyła do akcji i to z ogromną siłą, której się nie spodziewałam. Nawet nie wiem jak mogłabym z nią walczyć. Poza tym mam już dość tej ciągłej walki. Jestem zbyt zmęczona
-Tak, w końcu się poddaję.
-Nie będziesz żałowała?
-Przypuszczam, że będę to robić każdego dnia po powrocie- wyznaję jej to, czego najbardziej się boję. Najstraszniejsza wydaje mi się świadomość, że nie będę mogła już wrócić i cofnąć się. Nie zmienię już decyzji, którą podjęłam.- Nie jest to jednak coś, z czym nie dałabym sobie rady. Znasz mnie i wiesz ile jestem w stanie znieść.
-Będę za Tobą tęsknić- przyznaje Adelina i patrzy na mnie ze smutnym uśmiechem. Czuję, że w oczach zbierają mi się łzy.- Powiedziałabym, że zawsze możesz do mnie dzwonić i pisać, ale będziemy w różnych światach. Nie wiem czy to by się udało...
-Adelina, dziękuję Ci, że wytrzymałaś ze mną ten cały czas.- Chcę wyrzucić z siebie wszystkie słowa, które zawsze chciałam jej powiedzieć.- Wiem, że nie jestem łatwą osobą. Jestem cyniczna, sarkastyczna i ciężka w obyciu. Zawsze ładuję się w największe kłopoty...
-Cała prawda- przerywa mi.
-Na początku nie wzbudzałaś mojego zaufania... Nie wiedziałam, jak wiele mogę Ci powiedzieć. Nie wiedziałam, czy jesteś po mojej stronie. W ogóle niczego nie wiedziałam.- wyznaję jej prawdę o naszych początkach.- Ale to Ty okazałaś się osobą, która dodawała mi siły. Wyciągała mnie z każdego bagna w które wpadłam. Stałaś się moją prawdziwą przyjaciółką.- I jedyną dodaję w myślach, ponieważ w moim świecie nie posiadam żadnej przyjaciółki. Tam jestem zupełnie inną osobą niż tutaj.
-Na początku też Cię nie lubiłam. Denerwowało mnie, że jesteś strasznie kłopotliwą osobą, ale potem okazało się to całkiem zabawne- szturcha mnie w bok.- Dziękuję, że uważasz mnie za swoją przyjaciółkę. Mam nadzieję, że zostanę ją nawet, jak już znikniesz...
-Jak to jest- mruczę.- Wydaje mi się jakbyśmy wczoraj biegły znad jeziora, w którym kąpał się książę. W dodatku nagi...
-Prawda? Jak ten czas szybko leci.
I trwamy chwilę w ciszy. Każda krąży we własnych myślach i wspomnieniach. Po czym wychodzi ojciec Adeliny i informuje nas, że operacja się udała. Jak Iwo przetrwa noc, to będzie z nim już tylko lepiej. Podnoszę się i ruszam w stronę wyjścia. Muszę poinformować staruchę, że zdecydowałam się wrócić. Tylko niech mi da jeszcze ze dwa dni, na dokończenie pożegnań ze wszystkimi.



Siedzę w aucie z Ksawierem. Nigdzie nie pojechaliśmy. Auto nadal stoi zaparkowane na podziemnym parkingu. Na razie panuje cisza. Żadne z nas nie chce zaczynać, bo oboje wiemy, co się szykuje. Chłopak poinformuje mnie, że musi wziąć ślub z Lilianą, bo nie ma innej możliwości żeby uniknąć wojny. Ja za to oznajmię mu, że zrywam zaręczyny. Oczywiście pominę fakt, że wracam do swojego świata i nigdy więcej się nie spotkamy. On nigdy nie wiedział, że nie jestem stąd. Niech i tak już zostanie.
-Aniela...ja- przerywa cisze Ksawier.
-Mogę ja pierwsza?- pytam, bo chcę ja pierwsza zerwać oświadczyny. Wtedy oszczędzimy trochę czasu na bezsensowne podchody. Chłopak kiwa, głową i daje mi znak, że mogę zacząć. Wtedy ściągam pierścionek z dłoni i mu go oddaję.- Dziękuję Ci za wszystko.
-Co Ty robisz?!- wybucha jakby nie tego się spodziewał. Ściągam brwi. Myślałam, że był świadomy tego co nadchodzi.- Dlaczego oddajesz mi pierścionek zaręczynowy?
-Oddaję, ponieważ zrywam nasze zaręczyny.
-Już? Zostałaś moją narzeczoną na dwa dni? I tyle? Już Ci się znudziłem?- wyrzuca mi wszystko w twarz. Mam wrażenie, że mówi to, co ślina przyniesie mu na język. Uśmiecham się rozbawiona określeniem 'narzeczona na dwa dni'. Powiedział całą prawdę.
Okazuje się, że nasza miłość była bardzo krótka. Nikt z nas nie wiedział, kiedy tak na prawdę się zaczęła. Żadne z nas nie było też świadome, że będzie musiała zakończyć się tak szybko.
-Przestań- przerywam słowotok, który wychodzi z jego ust.- Dobrze wiem jak wygląda sytuacja. Musisz ożenić się z Lilianą, dla dobra Twojego narodu. Nie możesz być egoistą, bo odpowiadasz za swoich obywateli.
Użycie określenia Twojego narodu sprawia tylko, że przypomina mi się moja odrębność. Ja nie jestem stąd, jak więc mogłabym tutaj żyć i normalnie funkcjonować?
-Ty słyszysz samą siebie?! Tak mało dla Ciebie znaczę, że nie chcesz już nawet o nas walczyć?! Aniela!!!
Krążę wzrokiem wszędzie, tylko nie na chłopaka. Nie chcę widzieć rozczarowania w jego wzroku.
-Możesz mnie o to wszystko winić, jeśli ma Ci być łatwiej.- Wymawiam po mału każde słowo z osobna. Chcę żeby trafiły one do Ksawiera.- Poza tym od początku nie mogłeś mnie mieć.- I stało się. Sama posłużyłam się tak bardzo znienawidzonymi przeze mnie słowami.
-Ale chciałem! Bo mi na Tobie zależy!!! Nie będę brał ślubu z Lilianą, bo jej nie kocham!- Słysząc jego słowa mam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. Jemu naprawdę na mnie zależy, a mi na nim. Niestety nasz związek nie ma już racji bytu.
-Twój ojciec powiedział Ci kiedyś, że królowie nie żenią się z miłości- uśmiecham się na wspomnienie tamtego momentu. Wtedy te słowa wydawały się dla mnie głupie, a teraz?- Przestań myśleć tylko o sobie! Nie cofaj się i nie zachowuj znowu jak gówniarz. Teraz jesteś królem i nie możesz przez swoje uczucia wywołać wojny.- próbuję na niego wpłynąć, używając słów autorytetu, którym powinien być dla niego ojciec. Chcę też racjonalnie wytłumaczyć nam obojgu, dlaczego to wszystko musi się zakończyć.
-W moim sercu jesteś tylko Ty!!!
-Dobrze- zamykam oczy i biorę oddech.- Będę o tym pamiętała. Chociaż wolałabym, żebyś o mnie zapomniał.
-Zapomniał?! Jak mam o Tobie zapomnieć? No powiedz mi jak?!
Wiedziałam, że głupim pomysłem było mówienie, żeby o mnie zapomniał. Skoro ja sama nie będę w stanie tego zrobić, to chłopak tym bardziej.
-Ksawier...Nie chcę żebyś o mnie pamiętał, bo to tylko spowoduje problemy. Teraz musisz myśleć tylko o swoich poddanych.
-Czyli chcesz zostać moim wspomnieniem?
-Wspomnieniem, które zapomnisz- wyjaśniam mu wszystko.- Ty za to zostaniesz moją przeszłością, którą chcę wymazać. Przeszłością, która nie będzie mieć znaczenia. Mam nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy- mówię na pożegnanie i wysiadam z auta.
Biegnę przed siebie. Łzy spływają mi po twarzy. Już nie ukrywam emocji, chcę żeby to wszystko ze mnie wyszło. Czuję się jakby ktoś wyrwał mi serce i smażył je na chipsa. Chcę poczuć smutek i żal, że nawet nie zdążyliśmy porządnie wyznać sobie uczuć. Żadne z nas nigdy nie usłyszało prostego 'kocham Cię'.



Kończący się czas, który dostałam od staruchy powodował tylko, że coraz bardziej nie chciałam odchodzić. Wiedziałam jednak, że nie ma innej opcji. Tylko powrót wchodził w grę.
Moje rozstanie z obecnym władcą, wymagało ode mnie ogromnej odwagi. Naprawdę trzymałam wtedy język za zębami, żeby nie wykrzyczeć Ksawierowi, dlaczego to robię. Jak teraz o tym myślę, to oczy zachodzą mi łzami.
Przed powrotem muszę jeszcze załatwić jedną sprawę, której do tej pory nie udało mi się załatwić. Stoję przed drzwiami, do pokoju Liliany. Może i nie rozprawiłam się z nią, tak jak chciałam, ale nie oznacza to, że nie mogę na koniec jej wnerwić.
-Wszystkiego najlepszego z okazji zbliżającego się ślubu- mówię otwierając drzwi do jej pokoju. Nie pukam, bo po co? Straciłabym na to energię, którą muszę poświęcić na tą rozmowę.
-Widzę, że nadal nie wiesz, co oznacza pukanie?!- Ponosi wzrok znad książki, którą czyta. Myślałby kto...Niech nie udaje już takiej idealnej. Czyta książki? Może jeszcze interesuje się muzyką i sztuką?-Dziękuję. Powiedziałabym, że żałuję iż nie zaszczycisz mnie i Ksawiera na ślubie, ale i tak nie dostałabyś na niego zaproszenia.- Wraca do czytania książki. Ignoruje mnie totalnie, więc ja czując się jak u siebie, siadam na fotelu i zakładam nogi na stolik.- Kultura też jest Ci obca? Zabieraj te buciory z mojego stolika!
Uśmiecham się od ucha do ucha. W końcu się zaczęło. Już podniosła na mnie głos, więc teraz doprowadzę ją do szału. Nie zdążyłam się nią zająć, ale nie pozwolę żeby myślała, że wygrała. Dlaczego tylko ja mam cierpieć?
-Dlaczego miałabym to zrobić?- Patrze na nią wyzywającym wzrokiem. Dobrze wie, że bezpośrednim starciu nie ma ze mną szans. Ona posługuje się innymi ludźmi, żeby wygrać, bo sama nie jest w stanie nic zdziałać. Tak było, kiedy mnie porwali.
-Ale z Ciebie prymityw! Wiesz co to za stolik?!- wrzeszczy i odkłada książkę.
Jej krzyk działa na mnie jak płachta na byka.
-Pozwól, że z grzeczności wyczyszczę Ci go- Uśmiech nie schodzi z moich ust. Spluwam na stół i obserwuję jej reakcję.- Jak bardzo mam Ci go wypolerować?
-Zaraz zwymiotuję! Jesteś obrzydliwa!!!
-Przynajmniej nie jestem potworem- odpowiadam.- Skoro wiesz już, że odchodzę to pora na moje pożegnanie. Chciałam życzyć Ci wszystkiego najgorszego, ale zmieniłam zdanie. Wiesz...Życzę Ci wszystkiego najlepszego i utraty tego.
-Ty jesteś nienormalna! Wyjdź stąd zanim wezwę ochronę- zaczyna mi grozić. Chyba zaczęła się mnie bać.
-Nie, ja po prostu jestem suką, której Twój mózg nigdy nie ogarnie.- Wstaję z fotela i zaczynam chodzić po pomieszczeniu. Podchodzę do stolika z perfumami i zrzucam jeden z nich.- Ups! Sorki- uśmiecham się wrednie.
-Mówisz, że jesteś suką? Dla mnie to Ty jesteś zwykłą, przegraną psychopatką!
-Ale ja z Tobą nie przegrałam- poprawiam ją. Ja przegrałam, ale z samą sobą. Stawką było moje życie, które spaprało się jeszcze bardziej. Muszę wrócić do siebie zostawiając miłość mojego życia.- Nie przystąpiłam nawet do walki z Tobą, czego bardzo żałuję. Miałam plan żeby Cię zniszczyć, a wyszło tak, że jeszcze zostawiam Ci nagrodę.
-Nagrodę? Co ty niby możesz mi takiego dać?!- warczy i patrzy na mnie zaciekawiona.
-Dostajesz ode mnie mojego ukochanego, ale nie masz prawa go kochać.
-Od kiedy to wymyślasz zasady do miłości?
-Nie wymyślam. Informuję Cię o faktach. On nie żeni się z Tobą z miłości, bo Ciebie nie da się kochać. Jesteś straszną osobą i nawet nie okłamuj się, że jest inaczej.
-Gówno o mnie wiesz, a jednak mnie oceniasz?!
-A co...Nie mogę?- przechodzę się po idealnie urządzonym pokoju.
-Jeśli chcesz mnie oceniać, to najpierw pomyśl o sobie. Czy ty przypadkiem nie masz żadnych wad- upomina mnie jak nauczycielka w szkole. Jej słowa nawet mnie nie wzruszają. Dlaczego? Bo ta dziewczyna zawsze była dla mnie nikim.- Poza tym takie ścierwo jak Ty, nie powinno mieć prawa, nawet na mnie patrzeć!
-Napatrz się, bo to ostatni raz kiedy mnie widzisz- uśmiecham się do niej.- Chcesz sobie zrobić ze mną zdjęcie na pamiątkę?- proponuję żartobliwie.
-To najlepsza wiadomość w moim życiu. Nigdy nic mnie tak nie cieszyło, jak wiadomość o twoim odejściu- informuje mnie dziewczyna.- Nie marnuj mojego czasu i zejdź mi z oczu. Im wcześniej tym lepiej!
Kręcę głową i wychodzę z jej pokoju. Nie do końca udało mi się osiągnąć, to czego chciałam. Wyciągam telefon i piszę do Victora żeby po mnie przyjechał. Zapominam jednak, że ciągle mieszkamy w tym samym budynku. Chłopak nadal nie wrócił do domu. Dzięki temu już po kilku minutach jedziemy autem.
-Gdzie jedziemy?- pyta zaciekawiony.
-Do szpitala. Muszę się pożegnać z Iwo.
-Wyjeżdżasz gdzieś?
-Tak- kiwam głową i patrze przez okno.- Wyjeżdżam bardzo, bardzo daleko.
Chłopak wciska mocno pedał hamulca. Auto zatrzymuje się gwałtownie. Pas wbija się w moje ciało tak mocno, że przez chwilę nie mogę złapać oddechu. Znowu? Nie chcę brać udziału w kolejnym wypadku.
-I nie raczyłaś mnie o tym poinformować?!
-Przecież właśnie Ci powiedziałam...To nasze ostatnie spotkanie.
-Czułem ostatnio, że coś jest nie tak...- dzieli się ze mną swoimi przemyśleniami. Ignoruje fakt, że zatrzymaliśmy się na środku ulicy i tamujemy ruch.- Ale w życiu nie przeszło mi na myśl, że odchodzisz. To przez ten ślub?
-Oszczędź mi tych tłumaczeń- błagam go. Nie mam na to wszystko już siły.
-Tak bardzo chciałaś wziąć ślub?! Jeśli tak, to ja mogę się z Tobą ożenić. Co Ty na to?- patrzy na mnie badawczym wzrokiem.
-Ślub bierze się z miłości...- odpowiadam i nagle zalewa mnie fala nostalgii.
-Skoro tego chcesz, to w takim razie kocham Cię!
Zerkam na niego i uśmiecham się pod nosem. Ostatecznie okazał się dobrym towarzyszem. Kto by się tego po nim spodziewał? Na początku przecież był partnerem Liliany, co od razu go skreślało.
-Dziś jest ostatni dzień, kiedy się widzimy. Przestań stroić sobie żarty.
-Nie jestem gotowy na pożegnanie- mówi, a w jego głosie słyszę żal.
-W takim razie jedź, bo jeszcze jedna osoba na mnie czeka.
-Iwo jest w śpiączce. I tak Cię nie usłyszy...
Nie odpowiadam. Doskonale wiem w jakim stanie jest chłopak, bo to przeze mnie tak skończył. Pewnie nie wybudzi się dopóki nie zniknę. Nie mogę tego jednak zrobić, dopóki się z nim nie pożegnam.
-Poczekam tutaj na Ciebie- woła za mną, kiedy wysiadam z auta.
Przemierzam szpitalne korytarze jak duch. Zawsze to mnie odwiedzali, a teraz to ja idę jako odwiedzający. Do czego to doszło?
-Dzień dobry- mówię, kiedy widzę w sali Iwo jego ojca.
Chcę się odwrócić i zaczekać aż jego ojciec wyjdzie, ponieważ może przerwałam w jakiejś ważnej chwili.
-Zostań- uśmiecha się zachęcająco do mnie.- Udało mi się znaleźć wolną chwilę żeby go odwiedzić, ale i tak zaraz muszę wracać.
-Rozumiem- kiwam głową i wchodzę. Cieszy mnie fakt, że odwiedził syna pomimo tego, że nie mają ze sobą dobrych relacji. Musiał bardzo się postarać, skoro udało mu się znaleźć trochę czasu żeby tutaj być. W końcu praca ordynatora chirurgii i królewskiego medyka zajmuje mu większość czasu.
-Dlatego nie chciałem, żeby zostawał ochroniarzem. Zwłaszcza królewskim...Wiedziałem, że kiedyś skończy się to źle.
-Przepraszam, to moja wina- schylam głowę żeby okazać żal.- To przeze mnie jest w takim stanie.
-Winny jest człowiek, który go potrącił. Czy to Ty prowadziłaś auto, które w niego wjechało?- Kiedy przypomina mi ten moment, to aż się krzywię. Naprawdę bardzo chciałabym o tym zapomnieć.- Przestań się obwiniać. Skoro Iwo zdecydował i chciał Cię uratować, to nie możesz pozwolić żeby jego starania poszły na marne. Nieważne w jakim stanie będzie, to Ty musisz żyć dalej.
-Chciałabym, ale ciągle pamiętam ten moment...-przerywam i zamykam oczy. Dostaję ataku paniki i zaczyna brakować mi oddechu.
-Usiądź- mężczyzna prowadzi mnie do krzesła, które znajduje się przy szpitalnym łóżku. Sadza mnie na nim.- Jeśli chcesz się obwiniać, to zrób to raz i porządnie, a potem żyj dalej. Na pewno tego chciałby Iwo...
-Ma pan wspaniałego syna- przyznaję.- Nigdy nie zapomnę mu wielu rzeczy, które dla mnie zrobił...- przez głowę przelatują mi kadry ze wspomnieniami, jakie mam z Iwo. Wiele razy znaleźliśmy się też w bardzo kryzysowych sytuacjach. Wiele razy go denerwowałam. Wiele razy zawracałam mu cztery litery z powodu zwykłych pierdół. Wiele razy...
-Wiem- uśmiecha się mężczyzna.- Tylko widzisz, człowiek z natury przekonuje się o różnych rzeczach zbyt późno.
-Dlaczego mówi Pan jakby Iwo nie mógł już do nas wrócić?- pytam z paniką w głosie.
-Niestety w tej chwili żałuję, ze jestem lekarzem. Przez to jestem świadomy w jakim stanie jest mój syn...Nie mogę nawet mieć głupiej nadziei...
-Zawsze jest nadzieją- mówię do niego z determinacją. Nie można się poddawać i zawsze trzeba wierzyć.
-Z medycznego punktu widzenia, do przypadku Iwo potrzeba nam cudu.
Wcale nie. Iwo potrzeba żebym zniknęła, a wtedy wszystko się polepszy. Ich świat wróci do normalności, ponieważ zabraknie w nim mnie. Osoby, która wszystko komplikowała.
-Proszę się nie martwić. Cuda się zdarzają.
-Muszę się już zbierać, bo obowiązki wzywają- informuje mnie mężczyzna.- Możesz do niego mówić, bo on na pewno Cię usłyszy.
Czekam aż zostanę w środku sam na sam z chłopakiem. Lustruję wzrokiem maszyny, do których jest przypięty. Wsłuchuję się w rytm dźwięków wybijanych przez nie
Jest mi strasznie przykro, że to wszystko tak się potoczyło. Może gdybym choć raz posłuchała Iwo, który wielokrotnie ostrzegał mnie przed tym wszystkim, to teraz rzeczywistość przedstawiała by się inaczej. Tyle, że ja zawsze wolałam wybrać inną drogę, która okazywała się błędna. Dlatego teraz muszę wybrać tą właściwą.
-Dziękuję- wypowiadam słowa i łapię chłopaka za rękę. Mam tyle rzeczy, które chciałabym mu powiedzieć. Dlaczego więc udaje mi się wypowiedzieć tylko jedno żałosne słowo?
To naprawdę okropne doświadczenie żegnać się z kimś, kto leży na szpitalnym łóżku zamiast Ciebie. Nigdy nie zapomnę Iwo tego, co dla mnie zrobił. Niestety zbieram się po kilku minutach, ponieważ dłuższe siedzenie z chłopakiem sprawiało, że wpadałam w coraz większą depresję. A ona nie pomogła by mi zrobić tego, co powinnam była zrobić już dawno temu.
Wsiadam do auta, w którym czeka na mnie Victor.
-Dom staruchy- podaję mu informacje, jak taksówkarzowi. I ruszamy. Mam wrażenie, że chłopak celowo jedzie najwolniej jak się da.- Wolniej się nie da?- pytam rozbawiona.- Jeździsz jakbyś dopiero dostał prawo jazdy.
-Przestań namawiać mnie do złego!!!
-Ja Cię nie namawiam. Chciałam tylko Cię poinformować, że przed chwilą wyprzedził nas rowerzysta...
-Widocznie to on przekroczył prędkość!
-Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest- odpowiadam bez emocji. Chłopak tylko przedłuża to co nieuniknione. Powrót i tak mnie czeka.- Nieważne czy będziesz jechał wolno, czy szybko, to ja i tak odchodzę i nic tego nie zmieni.
-Kocham Cię- mówi, a ja unoszę brew ze zdziwieniem.- Jesteś pewna, że nie chcesz za mnie wyjść?
-Skończ już z tymi żartami- upominam, go bo jego zachowanie staje się dla mnie męczące.
-Aniela wystarczy, że na Ciebie spojrzę i wszystko jest dla mnie jasne. Od kiedy?
-Victor, nie czytam Ci w myślach! Co od kiedy?! Zadaj mi poprawnie pytanie, jeśli chcesz uzyskać na nie odpowiedź.
-Od kiedy się we mnie podkochujesz?
-Podkochuję?- powtarzam za nim rozbawiona. Przynajmniej teraz mnie rozśmieszył.- Ja w Tobie?
-Bingo! I nie mów mi, że źle zrozumiałem...- Zatrzymuje się na skrzyżowaniu, ponieważ łapie nas czerwone światło. Dzięki temu odrywa wzrok od drogi i spogląda na mnie.- Ech! Przestań być takim kamiennym buddą! Dlaczego dzisiaj nic na Ciebie nie działa?
-Testujesz na mnie teksty, którymi podrywasz laski?
-Tak, właśnie to zrobiłem.- Pokazuje mi swoje śnieżnobiałe zęby, bo uśmiecha się tak szeroko, że mam wrażenie, że zaraz rozerwą mu się policzki. Jego dobry humor w jakimś maleńkim stopniu zaczyna na mnie działać.- Tylko, że na nich moja wspaniała osoba zawsze działa...
-Czujesz się pewnie jak bóg? Albo samiec alfa?
-Tak, czuję się jak sam Zeus- odpowiada.- Ubolewam nad tym, że nasz wspaniały król nie postawił mi jeszcze pomnika.- Kiedy widzi, jak moja mina tężeje na wzmiankę o Ksawierze, to przestaje.- Daj mi swój telefon.
Podaję mu smartphone, który dostałam w prezencie także od Ksawiera. Miałam ochotę się go pozbyć, bo przywoływałby mi za dużo wspomnień. Jednak to nie jest tania rzecz, więc telefon nadal jest ze mną.
-Po co Ci?- pytam, kiedy chłopak odblokowuje urządzenie.
-O widzę, że Ksawier już mnie ubiegł- oznajmia mi, kiedy widzi na tapecie właśnie Ksawiera, który już kiedyś ustawił mi siebie.- Skoro tapeta jest już zajęta, to pozostaje mi miejsce w jakimś albumie. Może nazwiesz go 'przystojniacy'? Tak to zdecydowanie, by pasowało.- Chłopak włącza przednią kamerkę i pozuje na milion sposobów. Nie nadążam za nim.- O jak dobrze wyszedłem! Matko jestem taki przystojny, że to już przesada...-mówi przeglądając zdjęcia, które przed chwilą zrobił.
-Zielone! Jedźmy- informuję chłopaka, który jest zajęty robieniem sobie zdjęć.
Victor zwraca mi telefon i ruszamy. Przez resztę drogi nie zamieniamy ze sobą ani słowa. Podjeżdżamy pod dom staruchy, która już na mnie czeka. Obserwuje każdy mój ruch. Wysiadam więc szybko z auta, bo nie chcę jej denerwować. Chcę także uniknąć pożegnania z Victorem, któremu mogłoby zachcieć się ckliwych pożegnań.
Odchodzę kilka kroków od auta i odwracam się. Macham mu na pożegnanie ręką. Jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu. Muszę zostawić wszystko za sobą. Kiedy czuję, że w moich oczach zbierają się łzy i mam wrażenie, że chłopak zaraz wysiądzie i znowu zacznie mnie namawiać żebym została, to odwracam się i wchodzę do domu.
-Chcesz to zrobić w środku?- pyta zdziwiona staruch, która wchodzi za mną.
-Jeśli nie byłoby to problemem. Nie chcę żeby Victor to widział- odpowiadam pewna wypowiedzianych słów. Nikt poza Adeliną i staruchą nie wie, że nie jestem stąd. Tak powinno pozostać.
-Musisz otworzyć książkę, na tej samej stronie, co wtedy kiedy tutaj przybyłaś.- Kobieta podaje mi najpierw instrukcje, a potem wręcza książkę.- Ja nie będę się z Tobą żegnać, ponieważ my jeszcze nieraz się spotkamy. W końcu u mnie pracujesz. Do zobaczenia!- mówi i gdzieś idzie.
Nie proszę jej żeby została ze mną, no bo po co? W czym mi niby pomoże?
Nie mam problemu z przypomnieniem sobie, która to była strona, ponieważ każda książka, która wpada w moje ręce zostaje otwarta na ostatniej. Taka moja wada.
Nie dziwi mnie nawet fakt, że tą stroną jest moje ostatnie rozstanie z Ksawierem. To wtedy właśnie skończyła się moja przygoda w tym świecie. Kończy się i teraz, bo czuję jak po mału znikam z tej rzeczywistości. Czuję jak moje ciało z każdą sekundą staje się coraz bardziej przeźroczyste.
Mój los od początku był zapisany w tym zbitku kilku stron. Od początku takie było moje przeznaczenie i nieważne jak chciałam, nie mogłam go zmienić. Żałuję tylko, że pozwoliłam by mnie i księcia połączyło coś więcej. Ale kto wie może to, że byliśmy sobie przeznaczeni nadal będzie
trwało. Może jeszcze kiedyś się spotkamy?

_____________________________________________

No i co ta Aniela narobiła? Podjęła słuszną decyzję?
Wow, ale ten czas szybko leci. Pamiętam, jak dopiero dodawałam prolog, a teraz przedstawiłam już ostatni rozdział. 
Został tylko epilog, na który zapraszam w piątek.
N

5 komentarzy:

  1. Jeju to koniec? Już? Strasznie się przywiązałam do tego opowiadania. Niestety pozostaje mi tylko czekać do piątku na epilog.
    Co do samego rozdziału, to naprawdę bałam się, gdy czytałam o porywaczach i ucieczce Anieli. Bałam się, że coś jej zrobią albo, że wykorzystają ją przeciw Ksawierowi. Na szczęście zawsze jest Iwo, który ratuje damy w opresji. To straszne, co mu się przytrafiło. Mam nadzieję, że Aniela się nie myli i gdy odejdzie, Iwo wyzdrowieje. Innej opcji nie widzę.
    Ksawierowi długo zajmie dojście do siebie po odejściu Anieli. Może łatwiej by mu było, gdyby znał prawdę. Chociaż biorąc pod uwagę, jak bardzo zależy mu na dziewczynie, pewnie zacząłby szukać sposoby, by przedostać się do jej świata.
    Liliana w końcu dostała za swoje. Jak ona mnie irytowała! Mam nadzieję, że to jej ostatni występ w opowiadaniu, a nowy Król wymyśli jednak jakiś sposób, by się jej pozbyć. Tak dla swojego własnego spokoju psychicznego.
    Victor trochę rozwalił system. Scena w taksówce była co najmniej dziwna. Starał się jakoś poruszyć Anielę, ale ona nic sobie z tego nie robiła.
    I w końcu dochodzimy do momentu kulminacyjnego. Aniela wraca do swojego świata. To koniec. A może niekoniecznie? Z niecierpliwością czekam na epilog.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. To już naprawdę koniec? Został tylko epilog? 😥😫 Strasznie szybko to zleciało. Pamiętam, jak dopiero co nadrabiałam początkowe rozdziały, a teraz historia Anieli i jej szalonych przygód dobiega końca.
    Ze smutkiem czytałam ten rozdział, a mi byłam dalej tym pogrążałam się w nim jeszcze bardziej.
    Współczuję Anieli, musiała zostawić wszystko co kocha. Od Ksawiera po osoby, które stały się dla niej prawdziwymi przyjaciółmi.
    Nie zawsze można jednak oszukać przeznaczanie. Ale może nie wszystko, jeszcze stracone. Został w końcu epilog.
    Tak jak myślałam. To Liliana maczała palce w porwaniu Anieli. Na szczęście na ratunek przybył Iwo. Który niestety przypłacił to bardzo dużym kosztem. Mam nadzieję, że on przeżyje. Nie uśmiercaj mi przypadkiem jednego z moich ulubionych bohaterów...
    Aniela zrozumiała, że nie ma wyjścia i musi wrócić do swojego świata. Nadszedł więc czas pożegnań. Jak wiadomo te najtrudniejsze były z Ksawierem. W końcu marzyli o wspólnej przyszłości, która okazała się niemożliwa. On musi się poświęcić dla dobra poddanych i ożenić z Lilianą, a Aniela zrobić to, co kazała jej Książka i Starucha. Obwinia się w dodatku o stan Iwo. Nie ma dziewczyna w ostatnim czasie łatwo, całe jej życie znowu się posypało...
    Nawet Victor i jego żarty nie pomogły na poprawę jej humoru.
    Jestem strasznie ciekawa, tego co wydarzy się w epilogu. Choć na razie nic nie wskazuje na szczęśliwe zakończenie, to może jednak wydarzenia epilogu to zmienią. Bardzo na to liczę. Dlatego z niecierpliwością na niego czekam.
    Poza tym liczę na kolejną historię w twoim wykonaniu po zakończeniu obecnej. 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. No Ty sobie chyba teraz ze mnie żartujesz . Jaki koniec w ogóle? Pamiętam jak zaczęłam czytać to opowiadanie. A Ty wyjeżdżasz mi tutaj z końcem. No weź ;)
    Jak dobrze , że z Anielą wszystko w porządku po tym porwaniu. Tylko kurde co z Iwo ? Mam nadzieję że wszystko z nim będzie w porządku.Bo ja go tutaj po prostu uwielbiam.
    Ksawierowi na pewno będzie ciężko bez Anieli. Kurcze nie wyobrażam sobie co oni obydwoje muszą teraz czuć.
    Co do Victora, polubiłam go bardzo ostatnio ;) Co to za dziwne wyznania w taksówce? Tak zwyczajnie żartował czy może jest w tym coś prawdziwego ?
    No i Aniela, która na końcu wraca do swojego świata.Nie mam pojęcia czy podjęła słuszną decyzję.Wydaje mi się że to jedyna decyzja jaką mogła podjąć.Bo ona właśnie taka jest.Zawsze poświęca siebie , dla innych.
    Tylko ja się nie zgadzam ;) Co to ma być? Nie zgadzam się na koniec, nie zgadzam się na powrót Anieli, w ogóle na wszystko.
    Z niecierpliwością czekam na piątek.Na to jak rozwiążesz to wszystko. I mam nadzieję ,że już niedługo szykujesz dla nas coś następnego, równie dobrego jak to :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cooo? Jak to koniec? Jak to ostatni rozdział? Dopiero co nie tak dawno nadrabiałam rozdziały, a tu już koniec? Cieszę się, że Iwo uratował Anielę, ale teraz jest w nie najlepszym stanie. Mam nadzieję, że wyzdrowieje szybko. Nie wiem, czy to słuszna decyzja Anieli, żeby jednak się poddać i wrócić do swojego świata, ale na chwilę obecną jedyna możliwa, chyba, że coś się zmieni w epilogu, na co bardzo liczę ;) Dobrze, że Aniela jeszcze dopiekła tej wiedźmie Lilianie na koniec. Wiedziałam, że porwanie to jej sprawka. To było smutne kiedy Aniela rozstała się z Ksawierem :( Co to za teksty Wiktora w taksówce? Tak sobie żartował, czy to prawda? Czekam z niecierpliwością na epilog ;) Mam nadzieję, że zaczniesz pisać nowo opowiadanie ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekaj, czekaj, bo chyba nie zrozumiałam. Mogłabyś powtórzyć? Mówisz, że nie ma końca i będziesz jeszcze długo, długo pisać to opowiadanie, tak? To nie może być koniec!😭 Ja dopiero zaczęłam czytać tą historię i ona już się kończy? Strasznie się do niej przywiązałam, ale niestety... Wszystko co dobre szybko się kończy.
    Amelia, jak mogłaś?! To zła decyzja. Bardzo zła. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo zła decyzja. Przecież to się nie może tak skończyć! Nie będzie happy endu? Musi być! Oni jeszcze będą razem. Oni są sobie pisani. Oni mogą siebie mieć. Nie widzę tu innej opcji. Koniec kropka.
    Czyli jednak osobiście Liliana nie była zamieszana w porwanie. To najwyraźniej wszystkie się myliłyśmy, obstawiając tą opcję. Dobrze jej Amelia pokazała, brawo! Może się z nią nie rozprawiła tak, jak chciała, ale i tak wygrała.
    Biedny Iwo... Jest mi go strasznie szkoda. To było kochane, że naraził się dla Amelii, żeby jej pomóc. A mogło się to skończyć inaczej... Oby tylko z tego wyszedł i wrócił do dawnego zdrowia. Potrzebujemy go!
    Przy tych pożegnaniach aż chciało mi się płakać... To było tak bardzo smutne.
    Ooo Victooooor... To było słodkie. Ach, te wyznania w "taksówce". Zastanawia mnie tylko czy żartował, czy coś jest na rzeczy. Bardzo go polubiłam i rozczulił mnie troszeczkę 😄
    Rozmowa Ksawiera z główną bohaterką. Widać, że naprawdę mu zależy. Chociaż jego reakcja mogłaby być inna. Powinien za nią pobiec, przekonywać, a on? Odpuścił sobie. Powinien walczyć! Przecież tyle trudu ich kosztowało, aby dojść do tego momentu, w którym się znaleźli. Tak to wszystko zaprzepaścili? Jednak wiem, że usłyszał bardzo niemiłe słowa, które z pewnością niesłychanie go zraniły.
    Ta dwójka bije chyba jakieś rekordy. Powinni trafić do książki Guinnessa. "Najmniej romantyczne oświadczyny" i "Najkrótszy czas bycia narzeczeństwem" należą do nich.
    Zawsze pisałam, że czekam na następny rozdział, a teraz pozostało mi tylko napisać, że niecierpliwie czekam na epilog. Mimo wszystko życzę weny i mam nadzieję, że jednak będzie happy end. Nad tymi zakochanymi wisi fatum i wiem, że będę razem. Muszą!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń